07 grudnia, 2013

Przeprosiny

Chciałam bardzo, ale to bardzo Was przeprosić i zarazem podziękować Dominice. Za rozdział.który nie dałam rady napisać, ponieważ nauka i nie mam na nic czasu. Dominika wyskoczyła z inicjatywą napisania rozdziału, za co bardzo jej dziękuje, bo gdyby nie ona ten rozdział by się nie ukazał. Bardzo was przepraszam, zawiodłam was pewnie. Czasem mam dość tej nauki, tego wszystkiego ale staram się wszystko ogarniać. Mam nadzieję że mi to wybaczycie i następny postaram się wam napisać, znajdę troszkę czasu.  Teraz jeszcze te święta, ale postaram się to zrobić dla was. Bardzo was kocham i dziękuje że czytacie i pytacie się o niego, to znaczy że wam zależy. Jeszcze raz dziękuje Dominice, bardzo ją kocham. Do następnego rozdziału.
                                                               Ula

Seventeen

Darcy POV

Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.” Przejechałam palcami po stronie książki i westchnęłam. Minęło już trochę czasu odkąd Louis wyszedł, a ja martwiłam się jak nigdy. Spojrzałam na zegarek, nawet nie wiem po co, bo wskazówki zegara przesunęły się o kolejne pół godziny. Ciche tykanie przyprawiało mnie o zawroty głowy.
   Dzwoniłam do niego już chyba pięćdziesiąt razy, ale wcale nie odbierał. Lily siedziała na parapecie wpatrując się w niebo. Przycupnęłam koło niej, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Podała mi skrawek koca, żebym mogła się przykryć. W smukłych palcach trzymała kubek z herbatą, a ciemne worki pod oczami uświadamiały jak długo już nie spała. Ale nie miałam zamiaru jej do tego zmuszać. Nie wiem o co się tak martwiła, ale widziałam, że bardzo jej zależy.
   Siedziałyśmy w ciszy rozglądając na granatowe niebo. Noga dziewczyny niespokojnie się poruszyła i przypadkowo mnie kopnęła. Zmarszczyłam brwi i na nią spojrzałam.
-Darcy, spójrz - szepnęła. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam jak ktoś kieruje się do drzwi. Niby nie było w tym nic podejrzanego, gdyby nie to, że był już środek nocy. Dzwonek do drzwi rozległ się po domu, a mój brzuch wykonał fikołka. Znałam to uczucie i dobrze wiedziałam, że nie wróży nic dobrego.
-Słuchaj mnie uważnie Lily, bo nie mamy czasu - szepnęłam, a kolejny dzwonek się rozległ po mieszkaniu - Cokolwiek się teraz stanie, musisz się schować. Nie wychodź po żadnym pozorem! 
-C-co? Darcy o czym ty mówisz? - Postawiła kubek, a ja delikatnie zepchnęłam ją z parapetu.
-Proszę Cię o jedną przysługę Lily. To wszystko. Gdybyś coś słyszała, jakikolwiek byłby to za dźwięk nie wychodź. Schowaj się gdzieś i czekaj aż po ciebie przyjdę ok? - Skinęła sztywno głową, a ja już wiedziałam, że się nie posłucha. Trzeci dzwonek rozległ się po mieszkaniu. Ktoś tu jest niecierpliwy.
Zeszłam na dół zamykając Lily w pokoju. Czwarty dzwonek, a po paru sekundach piąty. Doskoczyłam do drzwi i je otworzyłam. Postanowiłam udawać zaspaną.
-Czego o tej- - przerwałam widząc postać stojącą w drzwiach. I już nie mogłam wykrztusić słowa.
-N-nick? - pisnęłam stłumionym szeptem. Zakrył mi ręką buzię.
-Witaj kwiatuszku.

~*~
   Siedziałam zamknięta w samochodzie z przyciemnianymi szybami. Szkoda, że nie dał mi okularów przeciwsłonecznych to już w ogóle bym nic nie widziała.
   Byłam zakneblowana, a uczucie Déjà vu się pojawiło, tylko, że wtedy leżałam w bagażniku, a teraz siedze na wygodnym siedzeniu. 
Lily.
Martwiłam się. Biedna pewnie siedziała przez cały ten czas gdzieś w pokoju, a ja nie przyszłam tak jak obiecałam. Kurwa kurwa kurwa kurwa.  Okej, Darcy, weź wdech i wydech. Chciałam się zaśmiać sarkastycznie, ale chusta w moich ustach stłumiła ten dźwięk i wyszedł jeden wielki bełkot.
-Chciałaś co powiedzieć? - Pokręciłam przecząco głową, a chłopak zaśmiał się sarkastycznie. Co za skurwiel. Gdybym nie miała związanych rąk to bym go udusiła.
   Zaparkował z piskiem opon. A znajome głosy rozchodziły się po wnętrzu samochodu, gdy tylko Nick zostawił otwarte drzwi. Nawet gdybym chciała to ucieczka by się nie opłacała, bo prawdopodobnie na dworzu stoi pięćdziesięciu typów z bronią w ręce. Moja podświadomość wywróciła oczami.
   Wyjrzałam dyskretnie przez uchylone drzwi. I to co zobaczyłam mnie przerażało. Emma, dziewczyna Chrisa, miała zamknięte oczy. Gdy poruszyła głową w boki jej policzki w świetle księżyca się zaświeciły. A raczej słona woda na nich. Płakała. Byłam tak zdezorientowana, że nawet gdybym mogła mówić to prawdopodobnie nie utworzyłabym żadnego logicznego zdania.
   Drzwi od mojej strony się otworzyły. Silne ręce mojego dawnego "przyjaciela" wyciągnęły mnie na zewnątrz. Mogę powiedzieć, że ciągnął moje nogi po ziemi, bo nie miałam najmniejszego zamiaru nigdzie z nim iść. Byłam tyłem do kierunku, do którego się zbliżaliśmy.
-Uwolnij ją - Powiedział opanowanym tonem jakiś męski, nieznany mi dotąd głos. Nick jak na zawołanie wyrwał z moich ust knebel i rozwiązał ręce. Szarpnął mnie tak, że stałam przodem. Przede mną pojawiła się Caroline, Emma, mężczyźni, których nie znałam i najlepsze - Louis z chłopakami. Otworzyłam szerzej oczy. O nie, nie, nie! To chyba jest jakaś pomyłka. Czy Louis mnie w coś wkopał? Nie, nie wierze w to. To nie jest możliwe. Nie On. Nigdy by tego nie zrobił. Przeniosłam wzrok na kogoś innego, żeby tylko nie mógł dostrzec mojej wewnętrznej walki w moich oczach.
   Umięśniony mężczyzna, stojący koło Louisa, wydawał się być w porządku. Był nieźle napakowany, a przez to "nieźle" mam na myśli to, że wyglądał jak ci mężczyźni na sterydach. Ale tak wcale nie było. Bo gdy się odezwał miał męski, mocny i nieznoszący sprzeciwu ton. Cholera.
-No to Spencer, czego od niej chcesz? Mów warunki - Poczułam się nagle mała. Przy nim czułam się mała.
-Darcy kochanie - Rozłożył ręce i z uśmiechem zaczął się zbliżać w moim kierunku. O nie, wypierdalaj jak najdalej ode mnie!
   Podszedł do mnie, a jego palce owineły się wokół mojej drobnej osoby. Jego palce wbijały mi się w żebra co wywołało podwójny ból, bo ostatni czas, który spędziłam z Nickiem w jakiejś starej szopie nie należał do najlepszy. Właściwie to jakim kurwa sposobem On jeszcze żyje?! 
-Chyba Ci starczy obściskiwania z moją dziewczyną nie sądzisz? - Warknął Louis i zaczął ruszać w naszą stronę, ale ręka umięśnionego faceta go zatrzymała. Spencer odkleił się ode mnie.
-Chce z nią porozmawiać na osobności - Warknął i kiwnął głową do Nicka. Chłopak popchnął mnie w przeciwnym kierunku już wszyscy.
-Chyba oszalałeś! Nie zrobisz tego kurwa! - Krzyczał Louis. Mogłabym jakoś zareagować, wiem to, ale po co. Ta sytuacja dotyczyła mnie i jak to powiedział 'wielkolud' Spencer chce czegoś ode mnie.
Blondyn wrzucił mnie do vana i kazał czekać. Zaczęłam wystukiwać paznokciami niespokojny rytm, kiedy po kilku minutach w końcu przyszedł. Spojrzałam na niego, a jego twarz pozostawiała wiele do życzenia. Z nosa leciała krew, w której umazane były policzki.
   Usiadł naprzeciwko mnie i uśmiechnął się, gdy kierowca podał mu chusteczkę. Jedziemy gdzieś? Zaczęłam trochę panikować.
-Słuchaj Darcy, nie mam zamiaru cię skrzywdzić - Zaczął mówić w tym samym czasie co wycierać - Chcę po prostu dobić targu. Wierzę, że widziałaś Caroline i Emmę, prawda?
-Tak - Odpowiedziałam po prostu i najpewniej jak umiałam.
-Więc widzisz... Chodzi o to, że ja z Louisem nie mamy dobrego kontaktu. Zawsze mu zazdrościłem tych kilku willi i samochodów - Kilku willi?! Co do cholery?! Nie dałam po sobie poznać, że zrobiło to na mnie jakieś wrażenie, bo pewnie źle by się to skończyło.
-I? - Dopytywałam się.
-I chcę, żebyś mi coś powiedziała. Wymiana polega na tym, że ty dajesz mi małą informację o swoim chłopaku, a ja oddaję tobie przyjaciółki. Jeśli jej nie dostane, wystarczy, że nacisne w swoim telefonie jedną cyferkę i zieloną słuchawkę. Pare sekund później usłyszysz wystrzał. I chyba wiesz co dalej - Zmarszczyłam brwi. Czy On mnie prosi, żebym wydała swojego chłopaka? Nawet jakbym coś wiedziała - nic bym nie powiedziała.
-Nie masz o czym śnić - Warknęłam. Nie pozwolę, żeby jakiś sadystyczny dupek mną manipulował!
-W takim razie nie mam innego wyjścia - Sięgnął po telefon. Dostałam nagłego przypływu adrenaliny i skoczyłam na niego. Wyrwałam telefon i wrzuciłam sobie do biustonosza szybkim ruchem. Wymierzyłam Spencerowi kopa w twarz. Jego ciało powędrowało w stronę drzwi, które się otworzyły i wyleciał na ziemię. Wyskoczyłam z samochodu i doskoczyłam do niego kiedy już wstał.
-Mała suko - Warknął a z jego nosa leciało coraz więcej krwi.
-Dowiesz się dzisiaj o mnie jednego Spencer - Warknęłam w odwecie - Nie dotyka się moich przyjaciół i rodziny - Rzuciłam się na niego i ugryzłam w ucho, na co chłopak zaczął niemiłosiernie krzyczeć. Zeskoczyłam z niego i popchnęłam w tył. Wszystko zaczynało mnie znowu boleć, ale nie pozwalałam, żeby ból przejął nade mną kontrolę. Nie w tym momencie. Musiałam z nim wygrać.
   Postać Nicka pojawiła się przede mną kiedy Spencer położył się na ziemi z braku sił. Zaczął coś mamrotać pod nosem, więc Nick odwrócił się do mnie plecami. Mam jedyną taką okazję. Wskoczyłam mu na barana i zaczęłam uderzać po głowie. Zatoczył się w stronę maski samochodu, więc z niego zeskoczyłam. Złapałam go za włosy i uderzyłam jego twarzą w maskę. Jęknął i opadł na ziemię tracąc przytomność. Spojrzałam w stronę przedniej szyby. Kierowca patrzył się na mnie z przerażeniem w oczach.
   Może i byłam delikatna i Nick zrobił mi krzywdę. Ale wtedy chodziło o mnie. Raz się oddałam mu w ręce, nie zrobie tego ponownie. Teraz chodzi o coś więcej - o Louisa, o Emmę... nawet o Caroline, suki, której nie lubie.
   Facet za kierownicą uniósł ręce w poddańczym geście. Odwróciłam się i zobaczyłam jak napakowany facet biegnie w moją stronę. Z tym sobie już nie poradzę, na pewno. 
-Co tu się stało? - Wydawał się być zszokowany tym, że Nick i Spencer leżeli na ziemi, a kierowca trzymał ręce w górze.
-J-ja... n-nie - Szeptałam cicho się jąkając. Dopiero docierała do mnie cała ta sytuacja. Powaliłam Nicka i Spencera, którzy byli uzbrojeni i mogli mnie w każdej sekundzie zabić.
   Chłopak wyciągnął pistolet zza pasa, a moje ciało zadrżało. Boziu, czy On chce mnie zabić? Ale nie taki był jego zamiar. Skierował przedmiot na Spencera i strzelił mu prosto w klatkę. To samo zrobił z Nickiem. Zaczęłam się wydzierać. Nigdy, nikt nikogo nie zabił na moich oczach. W taki prosty i oczywisty sposób. Odwróciłam się, żeby dostrzec jak Louis biegnie w moją stronę. Był trochę zakrwawiony, ale poza tym chyba nic mu nie było. Przerzucił mnie sobie przez ramię i odszedł, zabierając mnie z tamtego miejsca. Łzy lały się strumieniami z moich oczu. W końcu pękłam. Nie mogłam wydusić słowa.
   Posadził mnie na masce jego samochodu. Ten rozpoznawałam. Zaczęłam się rozglądać, ale w pobliżu nie było nikogo. Nikogo oprócz Nialla, Louisa, mnie i kilku ciał. Zadrżałam. Gdzie jest Emma i Caroline? Chłopak załapał moją twarz w swoje dłonie, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia się na niego.
-Dziewczyny są bezpieczne, chłopaki z nimi są - Odetchnęłam lekko, ale wcale nie czułam się lepiej.
-Ej ej ej, Darcy spójrz na mnie - Skierowałam swój wzrok na jego błękitne tęczówki. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Chce do domu Louis - Wyszeptałam w jego szyję, gdy mnie przytulił.
-Dobrze, zabiore cię do domu.
-Nie, Louis, nie chcę do Twojego domu. Chcę do Swojego.


~*~


   Po wielu sporach na tamtym feralnym terenie, Louis się zgodził zawieźć mnie do mojego domu. Do kamienicy. Usnęłam już w połowie drogi. Andy - poznałam jego imię po rozmowie z Louisem - i Niall jechali razem z nami. Trochę się wybudziłam i słyszałam jak szepczą między sobą. Po chwili znowu zapadłam w sen.
   Obudziłam się gdy poczułam jak się unoszę. Pewnie Louis wziął mnie na ręce. Echo rozniosło się po klatce schodowej.
-Louis... - Złapałam się jego ramienia i próbowałam zejść. Puścił mnie po kilku chwilach walki.
-Co jest?
-Nie mam kluczy - Szepnęłam trochę zażnowana. Wszystkie moje rzeczy zostały u niego w domu.
-Domyśliłem się tego jak odwoziłem Horana do mnie, zgarnąłem przy okazji klucze. A co do Lily nie musisz się martwić, są razem - Uśmiechnął się.
-O wszystkim pomyślałeś? - Zaśmiałam się lekko.
-Ktoś musi - Mruknął i wyjął z kieszeni pęk kluczy. Otworzył zamek i wpuścił mnie do środka.
-Dziękuje - Powiedziałam kiedy weszłam do środka i usiadłam na krześle w kuchni. Wszystko było dokładnie takie jak zostawiłam kiedy tu ostatnio byłam. Szafki przykrył mały kurz. Będę musiała tu trochę posprzątać.
-Za co? - Zapytał marszcząc brwi.
-Za wszystko - Odpowiedziałam.
-Darcy, przestań - Przejechał palcami po grzywce stawiając ją do góry - Słuchaj, ja... tak na prawdę to wszystko spieprzyłem. Każdy szczegół naszego związku - O nie - Naraziłem cię na niebezpieczeństwo i nie mogłem cię z niego wyciągnąć. Musiałaś sobie poradzić sama, ale gdyby nie to, że wcześniej uszkodziłem Spencera i gdyby nie to, że wzięłaś go z zaskoczenia to mogłabyś już nie żyć - Ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
-Nie mów tak - Przekręciłąm głowę w bok - Wszystko co się dzisiaj wydarzyło... zrobiłam to dla ciebie. Nie żałuję tego. Chciał informacji o tobie, ale jej nie dostał. Wziął mnie pod włos grożąc moim przyjaciołom. Musiałam zrobić to co zrobiłam, ale nie wiem czy zasłużyli na śmierć, a kiedy Andy ich zabił ja... po prostu... no wiesz - Spuściłam głowę, by po chwili ją podnieść.
-Nic mu nie powiedziałam. Nic nikomu nie powiem - Wstałam i wzięłam jego twarz w swoje dłonie - Twoje sekrety są ze mną bezpieczne.
   Chłopak pocałował mnie tak, że wszystko wokół zawirował. Wspięłam się na palce by dosięgnąć jego włosów. Jego perfekcyjnej twarzy. Zaśmiał się zaczął mnie prowadzić tyłem do łóżka. Uderzyłam tyłem kolan o krawędź i upadłam, a chłopak razem ze mną. Owinęłam swoje nogi wokół jego pasa i szarpnęłam przez pocałunek za jego koszulkę, która pare sekund później wylądowała w drugim koncie pokoju. Louis zaczął rozpinać moją koszulkę, która po chwili leżała na podłodze. Znieruchomiałam. Telefon.
-Co to? - Zanim zdążyłam zareagować, Tommo już dostrzegł przedmiot.
-Telefon Spencera - Szepnęłam - Louis...
-Czemu go masz? - Warknął.
-Zabrałam mu go. Wtedy w samochodzie. Powiedział, że jeden przycisk i..i one... wiesz.
-O kurwa - Wyszarpał się z moich objęć i zaczął chodzić w tą i z powrotem po pokoju, a mięśnie jego brzucha i ramion były maksymalnie napięta.
-Nie masz się czym denerwować, Louis. To już nie działa - Mruknęłam.
-Nie rozumiesz Darcy - Szepnął i spojrzał na mnie wesołym wzrokiem - Jeśli masz ten telefon, a Spencer nie żyje... Mamy dostęp do każdego jego kontaktu.
-Nie, nie Louis nie rób tego - Szepnęłam przerażona i wstałam.
-Muszę Darcy. Oni wpakowali mnie do więzienia. Nie pozwole im zrobić tego kolejny raz. To, że Andy się pozbył ciał nie znaczy, że Oni nie będą wiedzieli. Będą mieli nas wszystkich na oku, dowiedzą się wszystkiego. I zrobią coś, żeby znów się mnie pozbyć, tym razem na dożywocie - Warknął. Pokręciłam tylko głową i zabrałam swoją koszulkę. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz.
   To się nie może dziać. W co ja się wpakowałam? Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i dopiero zrozumiałam, że żeby kochać Louisa muszę go w pełni zaakceptować. A chcę go zmienić. Więc pytanie brzmi czy go kocham? Chcę go zmienić, żeby nie był już narażony na to wszystko, ale nie mam bladego pojęcia czy to znaczy, że go nie akcpetuje, a tym samym... że go nie kocham?


~*~
Nieznajomy POV
   Telefon zawibrował na stoliku. Wyjąłem cygaro z ust i wziąłem do ręki dzwoniący przedmiot. Spencer.
-Halo? - Zapytałem wypuszczając przy okazji dym z płuc.
-Spencer nie żyje - Warknął głos po drugiej stronie. Louis Tomlinson. 
-Szkoda. Moim planem było, żebyś go zabił, Louis. Ale miała zginąć również Ona - Rozłączyłem się. Wpatrując się na ekranie komputera w sytuację, która działa się dzisiaj wieczorem. Kamera w samochodzie pokazała jak bardzo dziewczyna potrafi działać z zaskoczenia. To samo się stało gdy przyszedł Nick. 
-Proszę Pana, teczka - Podał mi dokumenty do ręki i odszedł odprawiony skinięciem głowy. 
Darcy. Darcy Jackson. Oh słońce, jak dawno cię nie widziałem. 

.................................................................................................................

Zabijcie mnie. Napisałam w dwa dni. Cokolwiek byleby was nie zawieźć i uważam, że wyszło jedno wielkie gówno. Zawiodłam? Bo tak mi się wydaje. 
Cóż, w każdym razie macie. Rozdział pisany przez Dominike, bo Ula ma dużo nauki do matury i nie dała rady napisać. Przykro nam :(
Wracając: Dzisiaj bez POV Louisa. Postanowiłam w tym rozdziale skupić się na samej Darcy! No i jeszcze jednej osobie narazie "nieznajomy". Taki dodatek, żeby rozkręcić akcje. No to ten tego, komentujcie i tak dalej!
A NO I ZAPRASZAM W ZAKŁADKĘ "ZWIASTUN" BO DODAŁAM DRUGI TRAILER, TROCHE MOŻE I LEPSZY XD
NO I ZAPRASZAM NA "ROTTEN" NOWE FANFICTION O JANOSKIANS (W ROLI GŁÓWNJE BEAU)! Pozdrawiam, @jileywop.

06 listopada, 2013

MAŁE INFO O NOWYCH ROZDZIAŁACH, PRZECZYTAJ, BO WAŻNE.

Dobra to teraz muszę coś wam wyjaśnić ;))
Jak widzicie od prawie dwóch miesięcy nie pojawił się nowy rozdział. Wiele osób pisało do nas na nasze wspólne konto na twitterze (specjalnie założone na potrzeby fanica, cieszę się, że ktoś w ogóle do nas napisał) @Rattersff, było również wiele komentarzy, kiedy dodamy, niektóre z was na nas naskakiwały (bynajmniej na mnie xd), więc teraz wyjaśnie, żebyśmy każdemu z osobna nie tłumaczyły:  ULA UCZY SIĘ DO MATURY. 17 MA ZALICZENIE CZEGOŚ TAM I WCIĄŻ SIĘ UCZY, NIE MA CZASU NA NAPISANIE ROZDZIAŁU. JA (TUDZIEŻ DOMINIKA XD) MAM PRZYGOTOWANIA DO EGZAMINU 3 KLAS, W GRUDNIU PISZE PIERWSZE PRÓBNE, A W SZKOLE MAM TOTALNY WYCISK. OBY DWIE MAMY ZAWALONE PLANY DO PÓŹNA I RZADKO MAMY CZAS NA ODPOCZYNEK, TYM BARDZIEJ PISANIE KOLEJNEGO ROZDZIAŁU.
Także mam nadzieję, że dotarło :)
DRUGA SPRAWA:
NIC NIE ZAWIESIŁYŚMY!!!
Wszystko wciąż funkcjonuje... Chciałabym wam obiecać, że pod koniec listopada/na początku grudnia pojawi się nowy rozdział, ale nie jestem tego pewna w 100%. Tak w 50%. Wtedy możecie się go spodziewać.
Przepraszamy za drobny poślizg przy pisaniu, ale sami widzicie jak się sprawy mają. Postaramy się to nadrobić ;))

KONTAKT Z NAMI:
DOMINIKA - TT: @jileywop (zmieniam te nazwy jak szalona, ale o każdej zmianie was informuje xd)
ULA - TT: @SwagBaby69_
LUB ZAPRASZAMY Z PYTANIAMI NA @Rattersff
ZNAJDŹCIE BOHATERÓW NASZEGO FF NA TWITTERZE!
@LouisRatters ORAZ @RattersDarcy !
ABY ŁATWIEJ BYŁO ODNALEŹĆ SIĘ NAM  I WAM RATTERSI, ZAPRASZAMY DO WYRAŻANIA WŁASNYCH OPINII, KOMENTARZY I UPODOBAŃ NA TWITTERZE POD HASHTAGIEM #RATTERSFF KTÓRY JEST CODZIENNIE SPRAWDZANY!


Kochamy was całym serduszkiem i dziękujemy za tak wielkie wsparcie, jakie nam dajecie! To tylko motywacja! Każdego dnia jak tu wchodzimy i widzimy nowych czytelników jesteśmy naprawdę zadowolone i mamy ochotę napisać ten cholerny rozdział, ale patrząc na wskazówki zegara... sami wiecie.
Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale już nie długo! Pamiętajcie, że wciąż tu jesteśmy na bieżąco i wszystko widzimy!


PS. Uważajcie na kamerki :).

13 września, 2013

Sixteen

Rozdział pisany przez @yobiebahx
Rozdział dedykuje @stayxstrongx33 :) kocham cie kochanie <3
OD RAZU CHCIAŁAM PRZEPROSIĆ ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY. PO PROSTU ROZDZIAŁ PISANY TAK SZYBKO JAK TYLKO BYŁO TO MOŻLIWE, ŻEBY GO DODAĆ! 


Darcy's POV
Siedziałam zamknięta, NA KLUCZ, w pokoju Louisa. Pokłóciliśmy się do tego stopnia, że ten dupek mnie zamknął! Wszystko było pięknie, byliśmy na cmentarzu, a potem jak wróciliśmy zaczęło się piekło. Lily powiedziała, że była w moim domu i trochę posprzątała. Powiedziałam Louisowi, że powinnam w końcu tam wrócić, ale powiedział, że nie ma takiej opcji. Zaczęliśmy się kłócić, przedstawiając argumenty. Kiedy Louisowi w końcu się one skończyły nawyzywał mnie i wrzucił do pokoju, zamykając na klucz i udając, że nie istnieje. 
Przez jakieś pół godziny waliłam i kopała w drewnianą powłokę, ale to nic nie dało. W końcu usiadłam na ziemi, wiedząc czy prędzej czy później On to przyjdzie i będzie musiał mnie wypuścić. 
Owszem, jego historia mnie strasznie ruszyła, wiem już jak bardzo brakuje mu jego babci, ale do cholery, nikt nie ma prawa mnie wyzywać! Pomijając szczegół, że to mój własny, popierdolony psychicznie, chłopak. 
Skoro bawimy się jak dzieci, to ja również się tak pobawię. Wstałam i przechodząc obok drzwi kopnęłam je jeszcze raz. Weszłam do łazienki przylegającej do pokoju i zamknęłam się na klucz. Mogę tu siedzieć cały dzień, nic nie jedząc, w końcu i tak od kilku dni nie miałam apetytu. Podeszłam do wanny i się w niej ułożyłam. Akurat miałam widok na słońce, które w sumie raziło mnie w twarz. Przymknęłam powieki i oddałam się ciepło otulającemu moją twarz. Zasłoniłam zasłone prysznicową, gdyż wanna była połączona z prysznicem. Zwinęłam jakiś ręcznik w kłębek i wsadziłam go sobie pod głowę. 
W końcu od kilku dni miałam cudowny spokój. Cisza, w jakiej dawno nie słyszałam. Aż usnęłam.


Walenie w drzwi wybudziło mnie z błogiej nieświadomości. W ułmaku sekundy zrozumiałam co sie dzieje. Louis. O kurwa.
Wstałam z wanny, w której spałam i otworzyłam zamek w drzwiach.
-Darcy kurwa! - krzyknął i pociągnął mnie do uściku, którego nie odwzajemniłam - Czy ty kurwa w ogóle masz pojęcie jak ja się o ciebie martwiłam? - Spuściłam wzrok na czubki swoich butów. Cholera. Złościłam się na niego, ale teraz czułam się głupio. Zamknęłam się w łazience, usnęłam, On dobijał się do drzwi, a ja nie odpowiadałam i Louis prawdopodobnie myślał, że coś mi się stało. Mentalnie przybiłam sobie piątkę w czoło.
-Przepraszam - powiedziała cicho. Nic już  nie odpowiedział, tylko cicho westchnął i przytulił mocniej. Wtuliłam się w jego tors, wciągając jego zapach. Puścił mnie i zrobił krok w tył dając mi trochę przestrzeni osobitej.
-Słuchaj, mamy z chłopakami sprawę do załatwienia w mieście - O nie. Wiedziałam już jak to się skończy - Zostaniesz tutaj z Lily, dobrze?
-Z Lily? - Zdziwiłam się - O co chodzi?
-Widzisz, Niall, trochę się przejmuje Lily. Chyba ją polubił... - powiedział drapiąc się nerwowo po karku. Otworzyłam szeroko oczy i wybuchnęłam śmiechem.
-Co cię tak bawi? - zapytał, chociaż wiedziałam, że też chciał się do mnie przyłączyć.
-Po prostu Lily ostatnio zaliczyła strasznie dużo tych "jedynych" - zrobiłam znak cudzysłowia w powietrzu - I po prostu nie chce, żeby Niall okazał się tylko kolejnym z nich.
-Nie okaże - zaśmiał się - A jeśli tak, to pozowole ci skopać mu dupe.
-Naprawdę? - zaśmiałam się. Moja wyobraźnia zaczęła działać na najwyższych obrotach i wyobraziłam sobie obraz Horana przygwożdżonego do podłogi gdy ja siedziałam na jego brzuchu i zadawałam mu ciosy. To wyglądało tak dziwnie, że aż się skrzywiłam.
-Tak - zaśmiał się głośno - Ale pewnie nawet byś go nie dotknęła.
-Tak, jasne - machnęłam ręką w jego kierunku - O której wrócicie? - Zapytałam spoglądając za okno, gdzie robiło się już ciemno.
-Nie wiem - wzruszył nonszalancko ramionami - Pewnie jakoś nad ranem - Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie, że słyszałam i usiadłam na parapecie.
-Hej - mruknął podnosząc moją głowę - Kiedy się obudzisz, będę już obok ciebie w łóżku - cmoknął mnie w usta i wyszedł zostawiając mnie samą, bijącą się z myślami.
On nie ma zielonego pojęcia, jak ja się martwię gdy jedzie gdzieś w akcje. To jest cholernie frustrujące, nie mieć od niego żadnego znaku życia przez kilka godziny! Nie ma pojęcia jak to jest nie spać i czekać na jego powrót. Tym bardziej, że wiem, że może coś mu się stać, a to, że za każdym razem może wrócić kilka minut później nie daje mu do myślenia, że ja przez tą chwilę odchodzę od zmysłów. Wyszedł z domu, a ja usłyszałam jak drzwi do pokoju się otwierają. Z przerażeniem odwróciłam głowę w ich stronę. Lily. Rzuciłam się w jej ramiona nic nie mówiąc. Ona wiedziała. Ona czuła to co ja.

Louis POV
Wsiadłem do samochodu, w którym czekali już chłopacy.
-Słuchaj Louis, nie wiem czy dobrze robimy - mruknął Zayn - Każdy wie jaki ten frajer jest. Możemy wpaść w niezłe gówno.
-Nie pierdol Malik - warknąłem w odpowiedzi - Nie mów mi jaka jest sytuacja, bo ją kurwa znam. Aż za dobrze - Wjechałem na główną ulicę. Dobrze wiedzialem, że spotkanie z Andy'm i Spencerem źle się dla nas skończy. Nie chodzi mi o to, że Shaw może coś nam zrobić. Akurat wiedziałem, że jemu można ufać. Ale ten popierdolony Spencer. Ostatnim razem kiedy go widziałem, to Zayn i ja chcieliśmy go zabić.




W ciszy dojechaliśmy na miejsce. Wjechaliśmy na stare garaże równo z Shaw'em. Spencer już stał, a ja mogłem spokojnie dostrzeć jak mięśnie Zayna napinają się.
-Tylko nie rób nic głupiego - warknąłem do niego i wyszedłem z samochodu trzaskając drzwiami. Moją czynność powtórzyli wszyscy pozostali.
-W końcu jesteście - Uśmiechnął się szyderczo. Zwalczyłem chęć podejścia do niego i zmasakrowania jego mordy i udawałem, że wszystko jest w porządku.
-Czego chcesz? - zapytał Andy.
-Widzicie jest taka sprawa - zaczął pogodnym tonem - Chodzi o niejaką Darcy Jackson - Cały zesztywniałem - Louis chyba wiesz, co mam na myśli.
-Czego kurwa chcesz od mojej dziewczyny? - Warknąłem, a Andy uniósł na mnie brwi. Byłem znany z tego, że nie mam dziewczyny. a lubie się bawić. Wzruszyłem ramionami, a na jego ustach uformował się lekki uśmiech.
-Co z nią? - zapytał już głosem przepełnionym jadem.
-Mam coś dla niej - powiedział, a z cienia wyłoniły się dwie postacie. Ciągnące dwie inne postacie. Ta blondynka z akademika i jeszcze jedna czarnwłosa.
-W co ty kurwa próbujesz grać? - Warknąłem do niego. Kurwa! Wiedziałem, że ten jebany frajer zrobi coś co spierdoli mi życie. 
-Niestety, ale chce dobić targu z Darcy - powiedział rozkładając ręce w geście bezradności. Oby dwoje dobrze wiedzieliśmy, że gdyby tylko chciał to, by dobił tego układu ze mną.
-A więc niech tak będzie - szepnąłem - Liam daj mi swój telefon - odwróciłem głowę w stronę swoje przyjaciela. Rozszerzył oczy, mówić mi tym samym, że sie tego po mnie nie spodziewał.
-Co ty kurwa robisz?! - warknął Niall.
-Dzwonię po Darcy - Andy podszedł do mnie.
-Nie mieszaj w to gówno swojej dziewczyny. I tak dobrze wiesz, że gdy jest z tobą w związku narażasz ją na niebezpieczeństwo; poza tym to twoja jedyna dziewczyna. Nie daj jej nikomu dotknąć - przytaknąłem, a gdy zacząłem wystukiwać numer mojego telefonu w mojej głowie zaczął formować się plan.
-Nie musisz do niej dzwonić - powiedział Spencer, na co podniosłem na niego swoje oczy i zmarszczyłem brwi.
-Co masz kurwa na myśli? - splunąłem.
-Cóż... - uśmiechnął się szyderczo - ...Jej najlepszy przyjaciel ją przyprowadzi.

.................................................................................................................



Po pierwsze - chciałam was najmocniej przeprosić, jeśli są jakiekolwiek błędy! Rozdział pisany na szybko, więc również przepraszam jeśli nic nowego nie wnosi... Piszę tylko w weekendy, bo wtedy mam czas, ale też nie za dużo, żeby napisać cały rozdział dlatego wiecie... Mam nadzieję, że następny pojawi się wcześniej niż ten. +Troche opuściliście sie z komentowaniem, więc nie będziemy sie śpieszyły z pisaniem, tak jak wy z komentowaniem. Do 18. PA.


07 września, 2013

Fifteen


Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_

Rozdział dedykuje @babyimannoyed. Kocham Cię i dziękuje, że go czytasz <33333 



Darcy POV


- Wszystko chyba ok. Żyją to wiem na pewno.- powiedział to bez żadnych emocji.
- Chyba? To nie jesteś tego pewien?- pytając go o to robiłam kółka na jego klatce. Po moim pytaniu troszkę się spiął.
-  Jestem pewien Darcy. Po prostu nie utrzymujemy stałego kontaktu ze sobą.- złapał się za końcówki włosów i mocno pociągnął. Chyba w brnęłam na dość trudne dla niego sprawy. Ale jestem bardzo ciekawa czemu nie rozmawia z nimi. Ja gdybym miała swoich to bym za żadne skarby nie straciła kontaktu z nimi. Tak bym chciała swoim opowiedzieć o moim życiu: co się w nim wydarzyło, kogo poznałam. Zawsze marzyłam o tym, by wejść do domu i uściskać mamę za zdaną szkołę albo słuchać taty który zakazuje mi wyjść na spotkania z chłopcami.
- Czemu nie utrzymujesz?- spytałam cichutko, a on cały się spiął.
- Nie odpuścisz?- zapytał. Ja byłam bardzo ciekawa, więc przecząco pokręciłam głową. Usiedliśmy naprzeciw siebie i spoglądał głęboko w moje oczy.
- Więc, jeśli koniecznie chcesz to wiedzieć nie czuję potrzeby rozmawiania z nimi.

*flashback*
Moi rodzice są bardzo ważnymi osobistościami w Londynie. Ojciec jest prawą ręką premiera i ciągle siedzi w biurze. A mama ma własną wytwórnie. Nigdy nie poświęcali mi dużo czasu, zawsze byłem pod opieką niańki. Nie czułem się przez nich kochany, często wyjeżdżali na długi czas. Jedynie babcia opiekowała się mną, przychodziła, bawiła się, opowiadała mi bajki i tuliła do spania. Kiedy zaczęła chorować, przychodziła jakaś młoda dziewczyna i udawała że mnie szanuje. Moich rodziców nie obchodziło co jest babci, nie wrócili gdy ona tego najbardziej potrzebowała. Zawsze tą blondynę ciągnąłem do szpitala. Siedziałem przy babci, ona leżała a aparatura odzywała się że żyje. Rysowałem jej rysunki a ona lekko się uśmiechała i zawsze głaskała mnie po głowie. Jedynie co pamiętam to jak mówiła że kocha mnie najbardziej na świecie, zawsze będzie w moim sercu. Wzięła wtedy moją rękę i przyłożyła do mojego serca. Miała łzy w oczach mówiąc to. Była dla mnie wzorem do naśladowania, jej wielkie serce biło tylko dla mnie. Kiedy pewnego dnia wszedłem do jej sali, leżała blada z zamkniętymi oczami. Przywitałem się z nią, ona natomiast lekko otworzyła oczy, uśmiechnęła się i delikatnie potarła mój policzek. Szepnęła do mnie jak bardzo mnie kocha i zamknęła oczy. Aparatura zaczęła odzywać się i zaczęła piszczeć bez przerwy. Do sali wpadła pielęgniarka oraz lekarz i kazali mnie zabrać. Zacząłem płakać jak jeszcze nigdy, czułam jak ucieka ode mnie jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Rodziców tak bardzo nie kochałem jak właśnie jej. Rodzice zaraz przyjechali i obserwowali lekarza. Ojciec nerwowo krążył po korytarzu, a ja płakałem jak jeszcze nigdy, mama próbowała mnie uspokoić. Ale ja chciałem do babci, jedynie jej dotyk mnie uspokajał. Cały czas powtarzałem że kocham babcię i chcę być z nią. Łkałem, a mama wzięła mnie na ręce. Po jakimś czasie wyszedł lekarz i pokiwał przecząco głową. Wtedy nie bardzo rozumiałem, co się dzieje. Poczułem łzy mamy i wiedziałem że coś jest nie tak. Mama dopiero wtedy zrozumiała jak bardzo ją kochałem. Niestety jej troska o mnie nie trwała długo. Po pogrzebie wszystko wróciło do normy. Oni wrócili do pracy a ja siedziałem z niańką. Gdy dorastałem, obiecałem sobie że nigdy nie będę tacy jak oni. Robili mi awantury o to, że się nie uczę, często wdawałem się w bójki. Wywalali mnie z kilku szkół a oni krzyczeli że obetną mi kieszonkowe. Prychnąłem im wtedy prosto w twarz. Zacząłem interesować się tym, co robię. Pochłonęło mnie to. Uciekłem z domu w wieku siedemnastu lat i żyłem na swój rachunek. Z tego co wiem, to mnie szukali i raz znaleźli. Ojciec wtedy wpadł w szał i pobił mnie bardzo dotkliwie. Wygarnąłem mu wszystko co pamiętałem o babci, która do końca swojego życia opiekowała się mną. Od tamtej pory mama dzwoni co jakiś czas po cichu przed ojcem. On nie może przeboleć tego, że jestem i wole robić to co robię. Na szczęście o wszystkim nie wie. 
*end of flashback*

WOW on się otworzył przede mną. To takie dobre odczucie. Delikatnie pogłaskałam go po policzku i pocałowałam w usta. Odwzajemnił mój pocałunek, stał się jeszcze bardziej zachłanny na moje usta. Językiem jeździł po moich zębach, aż na końcu swoim przegryzł moją wargę. Popatrzył w moje oczy i dodał:
- Chodź spać, późno już.- podniósł się, podał mi rękę i wstałam. Przytulił mnie do siebie i szliśmy tak do domu.
- Odwiedzasz babci grób?- on zamarł na moje pytanie. Znowu był spięty, jego twarz napięta a oczy pociemniały. Czemu ja się w ogóle o to spytałam, pacnęłam się w głowę.
- Tak, jeżdżę tam, bardzo często gdy mam problem. Czy to koniec przesłuchania?- syknął i mocnej ścisnął moją rękę.
- Prz...przepraszam Louis ja...- wskazał ręką bym przestała mówić. Zamilkłam i spojrzałam na niego  przepraszającym wzrokiem. Jego wzrok palił całe moje ciało. W ciszy weszliśmy do domu, wszędzie było ciemno. Udaliśmy się do jego pokoju, otworzył przede mną drzwi. Usiadłam na jego łóżku i przyglądałam się jego posturze. Chodził zdenerwowany, wziął z szafki bokserki i szorty i opuścił pokój. Ja położyłam się i szarpnęłam się za włosy z frustracji. Jak ja mogłam o to spytać, to było nie na miejscu. Gdy opowiadał mi swoją historię, poczułam jak spływa z niego ciężar. Jeszcze wszystkiego nie wiem, ale się z czasem dowiem. Rodzice go olali, ja ich nie miałam wcale. Louis miał kochającą babcię, do końca jej żywotu uwielbiała się z nim bawić a ja krążyłam po bidulach. Łzy zbierają się w moich oczach, jak on opisywał ją. Bardzo ją kochał. Gdy wszedł z powrotem szybko przetarłam oczy z łez. Widział to i przysiadł się na łóżko, jego wzrok już nie był palący lecz spokojniejszy.
- Czemu płaczesz?- spytał i złapał moją rękę. Gładził kciukiem ją.
- Twoja historia, dała mi dużo do myślenia.
- Co masz na myśli?- spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
- Ja nigdy nie przeżyłam miłości od bliskich. Ty miałeś babcię która kochała Cię do ostatnich chwil i nadal to robi.- Gdy wypowiadałam te słowa zaczęłam mocniej płakać i przytuliłam go do siebie. On masował moje plecy, bym się uspokoiła.
- Wiem Darcy a teraz spać.- mruknął a ja szybko przebrałam się w jego koszulkę i wsunęłam się do łóżka i usnęłam.

*Ranek*

Słońce przedzierało się przez okno, poczułam się dobrze. Postanowiłam zrobić Louisowi śniadanie. Wstałam delikatnie z łóżka, by nie obudzić go. Poszłam do łazienki, poranną toaletę wykonałam i udałam się do kuchni. W kuchni ku mojemu zdziwieniu siedział już Liam.
- Cześć Liam.- machnęłam ręką w geście powitania,
- Hej Darcy, wyspana?- spytał i uśmiechnął się lekko. Kiwnęłam tylko głową i udałam się do szafek, by wyciągnąć potrzebne mi składniki. Wyjęłam mąkę, jaja, miskę, mleko, trzepaczkę, wodę gazowaną.
Liam uważnie się przyglądał i zaczął się drapać po brodzie.
- Co będziesz robić dobrego?- spytał się ciągle drapiąc.
- Hmm... naleśniki.- odpowiedziałam z wielkim uśmiechem.
- Czy załapie się chociaż na jednego?- spytał z rozbawieniem.
- Taak, pewnie.- uśmiechnęłam się i zaczęłam je robić.


Louis POV

Poczułam zapach dobrego śniadania. Od razu poderwałem się do kuchni. Zorientowałem się że nie ma Darcy w łóżku. Co ona znowu kombinuje? W pośpiechu zszedłem na dół. Ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu była Darcy i Liam. Rozmawiali o jakiś głupotach, gdy robiła naleśniki. Na stole stał syrop klonowy, sos czekoladowy, bita śmietana i dżem. Przyglądałem się temu wszystkiemu uważnie, zacząłem drapać się po plecach i wyciągnąłem się.
- O hej Louis.- uśmiechnęła się Darcy do mnie.
- Cześć co się tu dzieje?- spytałem zdezorientowany.
- Robię Ci śniadanie.- odpowiedziała z radością.
- Dla mnie? Z jakiej okazji?- brnąłem w pytania.
- Chciałam zrobić niespodziankę.- mina jej zrzedła. Liam obserwował nasza rozmowę.
Podeszłam do niej i mocno pocałowałem ja w usta, wręcz wbiłem się w nią. Mój język prosił o wejście do jej ust. Bez problemu udostępniła, nasze języki po chwili tańczyły ze sobą. Nagle usłyszałem chrząknięcie,
- Ej nie jesteście tu sami.- nadąsał się i wziął do buzi kawałek naleśnika.
- Zazdrośniku ty.- odpowiedziałem i wypiąłem mu język, ciągle obejmując Darcy w talii.
Usiałem naprzeciw bruneta i spoglądałem na moją dziewczynę zgrabnie chodzącą po kuchni.
Postawiła na stole górę naleśników i od razu chwyciłem kilka na talerz. Darcy usiadła koło mnie i tez wzięła jednego. Po chwili do kuchni wpadł Harry i bez pytania chwycił naleśniki. Zajadał się nimi jak małe dziecko. Po kilku minutach, do kuchni zawitali Niall i Zayn.  Gdy zjadłem śniadanie, chwyciłem Darcy za rękę i zaprowadziłem na górę. Poprosiłem ja aby ubrała się i pojechała ze mną. Jej twarz była skupiona na mnie. Pokiwała lekko głową i chwyciła swoje ubrania. Udała się do łazienki, ubrać się i umalować. Ja zarzuciłem na siebie biały T-shirt, czarne spodnie i trampki. Moja dziewczyna założyła na siebie, kolorowa koszulkę, niebieskie jeansy i adidasy. Wyszliśmy z pokoju, zeszliśmy po schodach. Pożegnaliśmy się z chłopakami i opuściliśmy dom. Pogoda na szczęście nam dopisywała. Wsiedliśmy do czarnego porsche i odjechaliśmy. Moja dziewczyna uważnie obserwowała drogę, a zwłaszcza Tamizę. Ruch na drodze był spokojny. Po trzydziestu minutach, dojechaliśmy. Brunetka przeczytała napis "Cmentarz"  i spojrzała na mnie wzrokiem, czemu mnie tu przywiozłeś. Wziąłem jej rękę i weszliśmy do niego. Chodziliśmy, koło nagrobków szukając tego jedynego. Doszliśmy w końcu do tego jedynego, głośno przeczytała Georgia Tomlinson.
- Czemu mnie tu przywiozłeś?- spytała nie pewnie.
- Czułem taką potrzebę, skarbie.- pocałowałem ją w policzek i mocno przytuliłem.
- To jest część mojego, życia który znam tylko ja i teraz ty. Staliśmy i obserwowaliśmy grób mojej babci. Czas leciał, a my wtuleni w siebie pragnąłem by czas się zatrzymał.




 Jest rozdział 15 :D WOOOOW CIESZYCIE SIĘ? Nie wiem co się stało ale pod 14 jest tylko 33 komentarze. Załamka :(  Kocham was i dziękuje że to czytacie. Namawiam was do tego komentowania, gdyż to nas motywuje. I love you <333 Wiadomo szkoła się zaczeła i mogą być dodawane z opóźnieniem :(  W razie pytań, piszcie do nas na tt.

29 sierpnia, 2013

Fourteen

Rozdział pisany przez @vansgrandex 
Rozdział dedykuje  @magloes. Dziękuję, że tu z nami jesteś <3
.................................................................................................................
Louis POV
Szarpnąłem klamkę drzwi i wpadłem do środka ciężko dysząc. Darcy siedziała na łóżku i bujała się z płaczem w tył i w przód, jak w transie. Szybkim krokiem podszedłem do łóżka i złapałem jej zaciśnięte w pięści dłonie w swoje. Skóra mojej dziewczyny była gorąca i trochę spocona.
-Kochanie, co się dzieje? - zapytałem, ale nie podniosła na mnie wzroku. Nie bujała się już, ale jej oczy zaszły mgłą; były nieobecne. Wbijała szare tęczówki w białą pościel.
-Darcy? - zapytałem cicho. Zero reakcji. Ścisnąłem ochoczo jej dłoń. Boże, wolałbym, żeby się odzywała, żebym miał pewność, że wszystko jest w porządku. Ale zdecydowanie nie było. Poczułem jak coś gęstego powoli spływa w dół mojej dłoni i kapie na pościel. Puściłem ręce dziewczyny i włączyłem lampę przy łóżku. Krew. Wciągnąłem ze świstem powietrze i spojrzałem na roztłuczony wazon na podłodze; dopiero teraz to dostrzegłem.
-Co się dzieje? - Odwróciłem się w stronę drzwi, w których stała Lily przy boku Horana.
-Proszę was, wyjdźcie - warknąłem przez zaciśnięte zęby. Nie potrzebowałem do cholery ich towarzystwa. Blondyn wyciągnął dziewczynę z progu, w którym od razu pojawił się Liam.
-Louis? - szepnął patrząc na Darcy. Zacisnąłem ręce w pięści i je poluzowałem.
-Wyjdź kurwa. Wszyscy wypierdalajcie! - krzyknąłem i wypchnąłem ich zatrzaskując im drzwi, tuż przed nosem. Zapaliłem duże światło w pomieszczeniu. Szybkim krokiem podszedłem do łóżka. Usiadłem na tym samym miejscu co wcześniej i zacząłem lekko i powoli zmniejszać uścisk dziewczyny. Odrywałem każdy palec po kolei, a moim oczom ukazywało się coraz więcej krwi i szkieł w ręce. Gdy podniosłem wzrok na jej twarz patrzyła na mnie, tymi swoimi wielkimi oczami z przerażenia. Wróciła. 
Złapałem szkło z jej ręki, uważając, żeby się tym nie pokaleczyć i odłożyłem na szafkę. Na moje szczęście z drugą ręką wszystko było w porządku. 
-Musimy to umyć - mruknąłem marszcząc brwi - Możesz wstać? - kiwnęła potakująco głową i wstała z moją małą pomocą. Nie spuszczając z niej wzroku, złapałem jej lewą, nie uszkodzoną, rękę i zaprowadziłem do łazienki. 
Zakrwawioną rękę wsadziłem pod kran i powoli zacząłem obracać pod strumieniem zimnej wody.

***

-Może trochę poszczypać - uśmiechnąłem się nieśmiało spoglądając na brunetkę siedzącą na klapie od sedesu. Nie odpowiedziała nic, tylko spojrzała w moje oczy. Zacząłem lać wodę utlenioną na niewielkie rozcięcie. Syknęła i starała się wyrwać dłoń z moje uścisku, ale tylko go zacieśniłem. 
-Prosze Louie, to boli - spiąłem wszystkie mięśnie i nic nie mówiąc zacząłem owijać bandażem dłoń Darcy. Będę musiał odwiedzić grób Hope. 
Potrząsnąłem głową starając się wyrzucić ją z myśli. 
-Gotowe - wstałem i posprzątałem wszystko. Czułem na sobie palący wzrok dziewczyny, ale zignorowałem go.
-Co się dzieje? - zapytała w końcu. Oparłem się o ścianę równoległą do tej przy której siedziała. Zmarszczyłem brwi nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. 
-Nic.
-Przecież widzę - zacisnęła usta w cienką linię i nie spuszczała ze mnie wzroku. Potarłem ręką kark ścierając małe kropelki potu.
-Słuchaj Darcy, myślę, że to nie twoja sprawa - warknąłem trochę zbyt ostro niż chciałem. Uważam, że to trochę za wcześnie, żeby mówić jej o Hope.
-Jeśli mam być z tobą w związku, to powinnam wiedzieć co się u ciebie dzieje. Właśnie na tym to polega - przygryzła wargę, a jej oczy troszkę posmutniały po moim wybuchu.
-Powiedziałem kurwa nie. To, że jesteśmy w związku nie znaczy, że mam ci mówić o wszystkim! - krzyknąłem przepełniony frustracją. Podskoczyła lekko w miejscu. Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała. Nagle gwałtownie wstała, a od jej ciała emanowała czysta nienawiść.
-W takim razie sie pierdol - warknęła głosem przepełnionym jadem. Wyszła z łazienki zatrzaskując za sobą drzwi. 
Stałem kilka minut w oszołomieniu zanim do mnie dotarło co zrobiłem. Wybiegłem z łazienki, ale nie zastałem w pokoju Darcy. Zbiegłem na dół, gdzie przytrzymywał ją Liam. 
-Puść mnie kurwa! - warknęła wyrywając się z jego uścisku.
-Nie wolno ci wychodzić! Powinnaś odpoczywać - powiedział spokojnym głosem, ale dziewczyna dalej się szarpała. 
-Nie chce być w tym domu - chłopak posłał mi błagalne spojrzenie. 
-Darcy, mogłabyś się uspokoić? - zapytałem stając obok Liama. Łzy zamajaczyły w kącikach jej oczu, ale udawałem obojętnego mimo, że łamało to moje serce. Doprowadziłem ją do płaczu. Chyba po raz kolejny.
-Nie - syknęła i pobiegła w stronę tylnich drzwi. Pokręciłem głową. To się źle skończy.

***


-Mogłabyś się uspokoić? - złapałem ją za łokieć i szarpnąłem, że stanęła. Odwróciła się w moją stronę i zmrużyła oczy - O co Ci chodzi Darcy?
-O co mi kurwa chodzi?! - zaśmiała się gorzko i wyrwała z mojego uścisku - Jesteś popieprzony! To przez ciebie się to wszystko wydarzyło! Gdyby nie to, że zacząłeś sie mną interesować Nick nigdy by mnie nie dotknął! I wiesz co? Wolałabym, żeby mnie tam zabił niż być tutaj z tobą - jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Stałem jak wmurowany w ziemię i przetwarzałem jej słowa. Powiedziała, że to moja wina. Nie ufa mi. 
-Nie ufasz mi? - te słowa, wypowiedziane ciszej niż szept, wydostały się z moich ust bez kontroli. Jej oddech się umiarował i spojrzała na mnie rozszerzonymi  oczami.
-Chciałabym Ci ufać... ale sam powiedziałeś, że nie musisz mi o wszystkim mówić - sapnęła. Czułem narastającą frustrację.
Odchyliłem głowę w tył spoglądając w niebo.
-Nie o to mi chodziło - wymruczałem przenosząc wzrok z powrotem na nią - Ta sprawa jest zbyt bolesna. Kiedyś może Ci o tym powiem, ale teraz... jest za wcześnie - Zrobiła krok w moją stronę i wyciągnęła rękę w stronę mojej twarzy. Miękkie opuszki palców pieściły moją skórę lekko rozgrzewając policzek.
-Przepraszam - szepnęła patrząc mi prosto w oczy - Nie chcę cię do niczego zmuszać; skoro cię to boli, w takim razie poczekam, aż będziesz gotowy - uniosłem lekko kąciki ust i przybliżyłem swoją twarz do jej. Nasze usta się ze sobą stykały, ale nie pocałowaliśmy się. Dało się wyczuć przelatujące między nami iskierki napięcia i miłości.
-Wiesz, że cię kocham - wplotłem swoje palce w jej włosy - I wiesz, że możesz mi ufać. Nie mógłbym cię skrzywdzić. Jeśli po raz kolejny coś ci się stało... to by mnie zabiło. Miałaś rację mówiąc, że to moja wina. Bo to moja cholerna wina!
-Nie, nie Louis, przestań proszę - desperacja była dostrzegalna w jej oczach, a łzy po raz kolejny zamajaczyły w ich kącikach - Nigdy, ale to NIGDY nie myśl, że to twoja wina. To co powiedziałam było przypływem złości - Pokręciłem przecząco głową. Ona bierze całą winę na siebie!
-Miałaś rację - szepnąłem muskając jej nos swoim - Gdybym się tobą nie interesował... gdybym cię zostawił w spokoju... wszystko potoczyłoby się prawdopodobnie inaczej - przymknąłem powieki pozwalając ulecieć najtrudniejszym słowom w moim życiu - Być może nie powinniśmy być razem.
-C-co? - szepnęła z przerażeniem. Momentalnie otworzyłem oczy i zauważyłem jak potok łez spływa po jej policzkach.
-Nie, nie płacz proszę, piękna - otarłem kciukami jej twarz - Nie zostawię cię. Może los chciał, żebyśmy nie byli razem, ale wykiwałem chuja. Nic nie zmieni mojej chęci do opiekowania się tobą. Nikt cię już nie dotknie, obiecuje - wpiłem się zachłannie w jej napuchnięte od płaczu usta. Były miękkie i takie... niewinne. Miałem ochotę już nigdy więcej jej nie puścić.


Darcy's POV

Chyba pierwszy raz od kilku dni czułam się naprawdę bezpiecznie. I byłam szczęśliwa. Czyżby zaczęło mi się układać? O nie, Darcy wypluj te słowa, bo wykraczesz! Wzięłam odświeżający prysznic, który naprawdę był dla mnie zbawieniem po tym całym dramacie, przez który przeszłam przez ostatnie kilka dni. Gdy wyszłam z łazienki, Louis zszedł na dół po coś do jedzenia, uświadamiając mnie tym samym, że nie ma ochoty na towarzystwo nikogo innego niż moje. Więc zostałam sama.
Cały czas nie opuszczało mnie uczucie obserwowania - coś, przez co już kiedyś przechodziłam gdy Ratters mnie podglądali. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że cała piątka tych zboków widziała mnie praktycznie nago! Brawo Darcy, właśnie nazwałaś swojego chłopaka zbokiem. No, ale przecież nim był.
Wracając - prześladowało mnie to uczucie. Spojrzałam w stronę okna, które było odsłonięte. Podeszłam do niego i wyjrzałam przez nie spoglądając na stary, wysoki dąb. Cienie jego gałęzi wpadały na przeciwległą ścianę pokoju, co mnie trochę - jeśli mam być szczera - przerażało.
Poruszający się cień pod drzewem odwrócił moją uwagę od wszystkiego innego. Co to do kurwy jest?! Albo mam omamy, albo tam naprawdę ktoś jest! Sięgnęłam ręką i włączyłam lampę. Wytężając wzrok dostrzegłam postać w cieniu nocy, opierającą się o pień drzewa. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, ale gestem ręki pokazał podetnięcie gardła. Zakryłam usta dłonią, żeby nie wydać dźwięku przerażenia; cofnęłam się od okna i wyłączyłam lampę. Usiadłam na łóżku tępo wpatrując się w sufit. Mój koszmar się ziścił. To właśnie mi się do cholery śniło. I krew... dużo krwi.
Wróciłam z powrotem do okna. Nie ma go; zniknął. Zaczerpnęłam do płuc powietrza. Odwróciłam głowę, żeby się czymś zająć i zauważyłam szkła wazonu na ziemi i jeden zakrwawiony kawałek na szafce. Zaczęłam wszystko sprzątać i zeszłam do kosza na dół.
Chłopaki znowu coś oglądali, ale nie było z nimi Louisa. Wparowałam do kuchni uprzednio zamykając za sobą drzwi.
-Co sie dzieje? Miałaś czekać na górze - zmarszczył brwi. Wywróciłam oczami.
-Posprzątałam te szkła - skłamałam przełykając głośno ślinę.
-Nie umiesz kłamać - pokręcił głową z rozbawieniem. Podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie, tak żeby mógł spojrzeć mi w oczy, a jego ręce znalazły się na dolnych partiach moich pleców.
-Możesz mi powiedzieć co sie stało? - szepnął i wyraz rozbawienia zniknął z jego twarzy.
-Z-za oknam - spuściłam na chwilę głowę, ale za chwilę wróciłam wzrokiem na twarz Louisa - T-tam ktoś był - szepnęłam. Oczy chłopaka zaszły mgłą i w ułamku sekundu już go nie było. Wybiegłam z kuchni i zauważyłam otwarte drzwi wejściowe, które po sobie zostawił.
-Co się znowu dzieje? - zapytał Zayn. Nic nie odpowiadając ruszyłam na dwór zamykając za sobą drzwi. Nigdzie nie było Louisa. Zaczęłam krążyć wokół domu, ale nie mogłam go znaleźć; gdy doszłam do starego dębu spąsowiałam. Cholera Darcy, boisz się tego miejsca jak niczego. Zaklęłam się w duchu, że w ogóle tu trafiłam? A jak ten ktoś dalej tutaj jest? Po raz kolejny tego dnia przestałam oddychać ze strachu.
Dwie umięśnione dłonie owinęły się wokół mojej talii, a ja zaczęłam się szarpać i wyrywać.
-Spokojnie to tylko ja! - Głos Louisa zaświergotał mi w głowe, a ja od razu odetchnęłam, przykładając sobie rękę na serce i wpatrując się w niego z naprzeciwka z przerażeniem.
-Dlaczego wyszłaś z domu? - zacisnął zęby - Powinnaś zostać w środku.
-Do cholery co ty sobie myślałeś?! - krzyknęłam uderzając go pięścią w klatkę piersiową - Nie powinieneś iść tutaj sam! Myślałam, że coś Ci się stało, idioto! - Wywrócił oczami, ale jednak w jego oczach wciąż czaił się cień zdumienia moim wybuchem. Jego wyraz twarz momentalnie uległ zmianie gdy na jego usta wkradł się odcień szelmowskiego uśmiechu.
-Uderzyłaś mnie.
-Tak - to nie było pytanie, ale i tak odpowiedziałam - Należało Ci się.
-Niby za co? - zapytał przekrzywiając głowę w bok i spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.
-Jesteś idiotą! Mogła Ci się stać krzywda! - Wycelowałam w niego palcem wskazującym, którym po chwili dźgnęłam go w prawą pierś.
-Powtarzasz się - uśmiechnął się prostując kark. Uśmiechnęłam się zawiadacko, dobrze wiedząc o co mu chodzi.
-Jesteś idiotą, jesteś idiotą, jesteś idiotą, jest... - nie mogłam dokończyć, gdyż ciepłe usta wpiły się w moje. Louis wplótł swoją silną rękę w moje włosy i odciągnął mi głowę przygryzyjąc przy tym moją dolną wargę. Cichy jęk wydostał się z moich ust pod wpływem niekontrolowanego podniecenia.
-Jesteś moją dziewczyną i te inne duperele, ale zamknij się już - oboje się zaśmialiśmy. Mimo panującej wokół nas ciemności i tak mogłam dostrzec, że jego oczy na nowo pociemniały.
-Następnym razem zostań w domu - powiedział chłodno, łapiąc za moją dłoń.
-I tak wiesz, że cię nie posłucham - szepnęłam mrużąc oczy.
-W takim razię następnym razem jak się nie posłuchasz będę musiał cię zamknąć na klucz - odpowiedział. Kurwa, ale ten facet jest mylący. Wcale mi nie kazał zostawać w domu, a teraz zachowuje się jakby między nami obowiązywały jakieś jebane zasady!
Chciałam wyszarpnąć swoją rękę z jego uścisku, ale to tylko wywołało odwrotny efekt. Teraz leżałam na trawie przygnieciona jego ciałem.
-Louis, co jak co, ale jesteś ciężki, a moje żebra wcale nie są jeszcze ok - zaśmiał się cicho i przeniosł ciężar ciała na ręce. Cmoknął mnie w policzek i przewrócił nas tak, że moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej wpatrując się w niebo.
Wpatrywałam się w jedną z tysiąca gwiazd; lekko przygasła i ponownie zamjaczyła jasnym światłem. Uśmiechnęłam się cicho. Wiedziałam, że są ze mną mimo, że ich nie widzę.
-Co się stało? - zapytał Louis, opuszkiem palca lekko wycierając pojedyńczą łzę z policzka.
-Nic takiego - szepnęłam dalej uśmiechnięta wpatrując się w gwiazdę.
-Darcy, proszę... możesz mi zaufać - W głębki duszy czułam, że mogę mu już powiedzieć. Westchnęłam głęboko.
-Widzisz, moi rodzice zginęli. Byli wojskowymi i z niewiadomych powodów wydano na nich wyrok; rozstrzelali ich - szepnęłam - Przez pare miesięcy wychowywałam się z dziadkami, ale Oni zaginęli. Jakiś czas później znaleziono ich ciała. Żadna inna rodzina mnie nie chciała, wszyscy uważali, że jestem typem pechowca. Że jak tylko się do kogoś zbliże to on ginie.  Z powodu, że nie miał się mną kto zająć wojsko zaoferowało się, że znajdzie mi najlepszy dom dziecka jaki będzie tylko możliwy. Ale każdy bidulec jest taki sam - podwinęłam lekko bluzkę do góry. Po prawej stronie mojego brzucha widniał opatrunek, ale na linii granicy brzucha z piersiami, tuż pod biustonoszem widniały małe blizny w kształcie kółka. Louis usiadł , a moja głowa została lekko przeniesiona na jego kolana, tak, że teraz leżałam bokiem do niego.
Musnął opuszkami rozgrzanych palców małe blizny, a ja przymknęłam lekko powieku rozpływając się pod jego dotykiem.
-Co się stało? - zapytał, a jego głos był pełen ciekawości i... żalu, miłości? Nie wiem, nie potrafiłam tego określić jak na ten moment.
-Przypalali nas papierosami - szepnęłam lekko wzrujasząc ramionami jakby to było nic, mimo, że były to najgorsze wspomnienia z mojego życia - Wiesz, nie dość, że nie mieliśmy własnych rodzin to czuliśmy się jakbyśmy byli niepotrzebni. Do tej pory wiem, że przynoszę każdemu pecha; los odbiera mi każdą osobę jaką kocham... - chyba wiedział do czego zmieżam, więc mi przerwał.
-Nawet tak nie myśl - warknął cicho - Już raz przechytrzyliśmy los. Możemy to zrobić i drugi - złapał moją twarz w swojego dłonie i cmoknoł lekko w usta - Jako dziecko nie doświadczyłaś miłości, ale teraz może to się zmieniło. Może to co nazywasz "losem" ma dla ciebie teraz inne plany?
-Może - uśmiechnęłam się ciepło. Pierwszy raz się przed kimś tak otworzyłam. Jest drugą osobą, która wie co się stało z moimi rodzicami. No nie licząc mojej rodzinki i całego wojska amerykańskiego.
-Jesteś taka słodka - zaśmiał się głośno i opuścił moją bluzkę, co mnie naprawdę zdziwiło. Ucałował kącik moich ust i zaczął bawić się moimi włosami. Pytanie zaczęło się kłębić w mojej głowie i zanim zdołałam się powstrzymać słowa wyleciały z moich ust.
-A co z twoimi rodzicami?
.................................................................................................................
No to jestem z rozdział 14 ;> Pomyślałam, że trzeba wam troszkę przybliżyć historię Darcy, a co do Louisa to wszystko w rękach Uli ♥ CHCIAŁAM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA TAK DUŻĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ KAŻDEGO DNIA I W OGÓLE OGÓLNIE BO TO JUŻ PRAWIE 27000 SOOOOOŁ... POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ DO 30... Rekord komentarzy to jak na razie 63! O.o! Jeżeli dacie radę dobić do 70 to... MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ Z KOLEJNYM MOIM (16) ROZDZIAŁEM ♥.  Tymczasem mam małe ogłoszenie parafialne... Ponieważ zaczyna się szkoła... i trafiłam do 3 gimnazjum (joł, ja stara, lols) to niestety będę miała EGZAMINY. No właśnie... ;/. I moje rozdziały będą dodawane trochę rzadziej niż tydzień... Ale naprawdę będę się starać w każdej wolnej chwilii pisać ;> 
+Pojawiła się nowa karta zatytułowana "Inked". Jest to tłumaczenie MOJE i wspaniałej SUZIE (@idkharrehx) która wjechała Seanem z ROOM94 na lotnisku wózkiem w drzwi lols :> I goniła ze mną ich samochód, a co tam nie? ;d  Pozdrawiam cię serdecznie SUZ ♥ 
DLA ZAINTERESOWANYCH TYM TŁUMACZENIEM:
Harry jest w nim bokserem, także wiecie... taka mieszanka troche darka chyba z tego wyjdzie hahaha ale mnie wciągnęło po 1 rozdziale, nie wiem jak z Suzie XD. 
Dobra chyba sie za bardzo rozpisałam, więc kończe... do napisania przy 16 ♥ Tymczasem jak chcecie pogadać czy coś to zapraszam na mojego tłajtera, bo strasznie mi się tam nudzi i nikt do mnie nie pisze :( @vansgrandex ;>
Jak macie pytania - zakładka kontakt i napiszcie do którejś z nas!
JOŁS! 


22 sierpnia, 2013

Thirteen





Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_

Rozdział dedykuje @Malikowa69 dziękuję że go czytasz i kocham cię za wszystko <333

Darcy POV


- Czy musimy akurat teraz rozmawiać o tym skurwysynie?- warknął i odsunął się ode mnie.
- J..Ja tylko chciałam się dowiedzieć.- zbliżyłam się i próbowałam dotknąć jego policzka, ale odsunął twarz. Poczułam ból a za razem niezrozumienie o co on się wścieka.
- Darcy dla mnie ten chuj może umieć w najgorszych warunkach i cierpieniach, nie powinniśmy o nim teraz rozmawiać.- spojrzał na mnie swoimi wielkimi pociemniałymi oczami. Po chwili dodał:
- Nie rozumiem dlaczego Cię tak to interesuje? Ten chuj o mało Cię nie zabił.- wstał i zaczął krążyć nerwowo po pokoju.
- Ja nie chciałam Cię wkurzyć, po prostu się pytam to nic takiego.- po tych słowach spojrzał na mnie uważnie, widziałam jak jego oczy stają się ciemne. Chyba się wkurzył.
- To nic takiego? To nie jest nic, pytasz się jak by Ci na nim zależało.- nerwowo zaczął ciągnąć się za grzywkę.
- Wiesz że to nie prawda, zależy mi tylko na Tobie i ty dobrze o tym wiesz.- chciałam wstać i go przytulić, ale ledwo się ruszyłam. Zanim doczłapałam się do końca łóżka, on już siedział na nim. Dotknął mojego policzka i pocałował mnie czule w usta.
- To proszę Cię o jedno. Nie pytaj więcej o tego skurwiela, on już Ci nie zagrozi.- uśmiechał się lekko i dodał:
- Idź już spać, miałaś dość ciężkie dni.- pocałował mnie w czoło, po czym wstał i opuścił pokój. Położyłam się wygodnie na łóżku, z ledwością mogę przekręcić się na bok. W nodze czuję ogromny ból, po policzku spłynęło mi kilka łez. Szybko otarłam je i próbowałam zasnąć. Po mojej głowie cały czas chodziły wydarzenia z kilku dni, to są najgorsze wspomnienia. Jak Nick mógł mi takie coś zrobić? Mieliśmy być razem. Na samą myśl o tym ciarki przeszły mnie po całym ciele. Całowałam się z nim, opowiadałam mu wszystko, od początku studiów dobrze się dogadywaliśmy. Zawsze radośni, pełni życia, spędzający ze sobą każdą chwilę. Mogłam liczyć na niego w każdej chwili. A teraz co? Nagle porwał mnie, chciał zgwałcić i prawie mnie zabił. Ale czemu chciał to zrobić? A może to przez Louisa, za to że go poznałam i wkroczył w moje życie dość szybko. Zazdrosny był i chciał mnie zabić? Te pytania prędko z mojej głowy nie wyjdą, to jest zagadka której nigdy nie rozszyfruje.

Louis POV

Wyszedłem z pokoju dość spokojny. Nie chciałem się kłócić z Darcy, za dużo przeszła. Ile dałbym jej, aby nie cierpiała. Co ten chuj sobie wyobrażał, że będzie ją miał na własność? Zszedłem po schodach spokojnych krokiem i udałem się do salonu. Rzuciłem się na kanapę a obok mnie siedzi Lily i Niall. Patrzą sobie prosto w oczy. Oczy Nialla strasznie się świecą, nigdy wcześniej nie miał czegoś takiego. To dość nienaturalne i nie w jego stylu. Gdy tylko spojrzałem na niego, jego oczy powędrowały na telewizor, gdzie leciało jak zwykle jakieś badziewie. Uśmiechnął się pod nosem, a Niall słysząc moje zaśmianie się spytał o co mi chodzi?
- O nic kolego, masz straszne świecące oczy i chyba wiem kto jest tego powodem.- zadrwiłem i kciukiem przejechałem po dolnej wardze. Na moje słowa Lily oblała się rumieńcem a blondyn zmienił wyraz twarzy.
-Nie wiem o co ci chodzi Louis.- spojrzał na mnie i poklepał się po czole.- Puknij się kolego.- dodał i próbował uderzyć mnie w czoło, ale nie dałem się mu.
- Chyba widzę jak ona na Ciebie wpływa.- pokazałem dwiema rękami na dziewczynę siedzącą obok mnie. Lily jeszcze bardziej zrobiła się purpurowa. Cała ta sytuacja bawiła mnie, ukrywał się jak małe dziecko. Wiem jaki on potrafi być, ale pod względem dziewczyn bywał nieznośny. Zawsze zazdrościł nam dziewczyn, a zwłaszcza Harry'emu.

*Flashback*

  Kiedyś Harry przyprowadził, piękną długowłosą brunetkę z wielkimi brązowymi oczami. Pamiętam jak wszedł z nią tylko do domu, dziewczyna była  pijana a loczek wstawiony. Trzymali się za ręce, kiedy wparowali do salonu, gdzie oglądaliśmy jakiś ciekawy film sensacyjny. Krzyczał wtedy i przedstawił ją nam. Miała na imię Sara, była bardzo zabawną i rezolutną dziewczyną. Po chwili siedziała z nami na kanapie i piła równo. Zaimponowała blondynowi, patrzył się na nią bez opamiętania. Po chwili zaczęli rozmawiać ze sobą, jak by się znali od dawna: śmiali się, uśmiechali. Loczkowi nie za bardzo to pasowało, poczuł się źle. Po jego minie można było wnieść że jest zazdrosny. Zabrał Sarę do siebie na górę, gdzie robił z nią niestworzone historie. Niall nie był z tego zadowolony i wyszedł z domu. Krążył wokół domu. W sumie to dobrze zrobił, nie słyszał jej jęków, były strasznie głośne. Po około godzinie wrócił, usiadł na kanapie i wypił piwo duszkiem, po czym usłyszał czyjś płacz. Tak to Sara, płakała i wybiegła z domu a Harry za nią. Był w samych bokserkach a ona w staniku i koronkowych majtkach. Krzyczał do niej by wróciła i dokończyli to co zaczęli. Wstaliśmy z miejsc i przyglądaliśmy się dalej sytuacji. Ona pokazała mu fucka i biegła dalej. Zatrzymał się w drzwiach i machnął ręką na nią, odwrócił się na pięcie i zobaczył nas stojących i przyglądający się cała ta sytuacją. Wybuchłem śmiechem, a Zayn za mną, niestety Niall nie miał humoru i wyszedł za nią. Harry jedynie co mógł powiedzieć to "walcie się" i pobiegł po schodach na górę. Poklepałem Liama po plecach i postanowiliśmy pójść spać. Wieczór był pełen wrażeń, musiałem przespać się z tym wszystkim. Obudziłem się rano i podążyłem do łazienki. Wykąpałem się z ciepłej wodzie, która otulała moje ciało. Wszystkie złości odeszły, miałem święty spokój. Opuściłem łazienkę z ręcznikiem zawiązanym w pasie. Przetarłem się i założyłem wtedy czarne bokserki od Calvina Kleina na to szare szorty i biały T-shirt. Rzuciłem ręcznik na łóżku i zszedłem na dół po coś do żarcia. W kuchni stanąłem jak wryty, przy stole siedzi tak brunetka. Sara? Nie mogłem w to uwierzyć. Niall smażył naleśniki. Ona ciągle się z niego chichrała, zarzuciła swoje brąz włosy na plecy. Blondyn strasznie wydurniał się, machał dupą i wypinał w jej stronę język. Był taki uśmiechnięty. Nie zdawał sobie sprawy, że obserwuję go od kilku dobrych minut. Gdy spojrzał w moją stronę, zaniemówił, stanął jak wryty. Nie wiedział co ma mi powiedzieć.
- Yyy... siemasz Horan, nie przeszkadzam wam?- pytam i zacząłem nerwowo drapać się po głowie.
- Nie stary, chodź siadaj. Chcesz coś do picia?- spytał i uważnie obserwował moje ruchy. 
- Tak, wodę.- on tylko przytaknął i zagłębił się w lodówce.
Usiadłem koło Sary, miała na sobie koszulkę Nialla. W dodatku to była jego ulubiona, piłkarska. 
Nogi miała długie, swoje włosy co chwilę odgarniała za siebie. Miała duże brązowe oczy i pełne usta. Przyglądała mi się a ja posłałem jej leniwy uśmiech. Przede mną Horan postawił szklankę z wodą i stos naleśników. Wziąłem jednego i zacząłem zajadać się nim. Po kilku chwilach zszedł Zayn. Był tak samo zaskoczony jak ja. Nie mógł uwierzyć, ze ona siedzi w naszej kuchni. Przysiadł koło mnie i szeptał mi do ucha co ona do chuja tu robi. Harry się wścieknie. O tak, loczuś będzie bardzo zły.
- Cześć.- krzyknął dość wesoło Liam. Brunetka pomachała mu a on niepewnie ruszył do stołu. Horan skończył smażyć te naleśniki i usiadł koło nas. Rozmawiał o czymś z Payne'm. Nie zbyt mnie to obchodziło i jadłem w milczeniu. Malik uważnie spoglądał na twarz Sary, chciał wyczytać z niej coś. Jednak z trudem wychodziło mu to. Kręcił głową i zajadał naleśniki.
- Dzień dobry panowie.- wchodząc do kuchni, przeciągnął się we wszystkie strony. Po chwili zobaczył ją. Humor od razu mu się zmienił, jego oczy pociemniały a ciało stało się napięte. Sara wstała, chcąc uciec stąd, ale Niall złapał ją za rękę.
- Co ona do chuja tu robi?- spytał z ogromną złością.
- Je śniadanie nie widzisz, usiądź Styles.- warknął Horan. Styles podszedł do niej i mocno chwycił ją za ramię, pisnęła na ból jaki jej wyrządza. Blondyn odepchnął Harry'ego a Sarę pociągnął za swoje ciało. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
- Zostaw ją w spokoju, rozumiesz?- syknął niebieskooki i pogroził palcem. 
- To moja laska do ruchania. Co żal Ci dupę ściska? Ona tu przyszła dla mnie.- Harry krzyczy jeszcze bardziej i macha rękami pełnych frustracji. 
- Ona tego nie chciała i ty dobrze o tym wiesz, spierdalaj albo nakopie Ci do dupy. 
- Jeszcze żadna mi nie odmówiła, co myślała że zaprosiłem ją na film? Wiedziała na co się pisze, dziwka pieprzona.
- Nie mów tak o niej.- krzyczy Niall i łapie Harry'ego za koszulkę. Trzęsie nim we wszystkie strony. 
- Dobra spokój panowie.- wstał Liam i odciągnął Harry'ego a ja Nialla. Wyrywał mi się strasznie. 
- Ja wiem, to ty chcesz ją przelecieć albo już to zrobiłeś. Takie jak ona to tylko ruchać i zostawiać. Nic nie warte gówno. Niall stał się tak napięty, wkurwiony jak jeszcze nigdy. Wyrwał mi się i uderzył Harry'ego kilka razy w twarz i brzuch. Zayn w ostatniej chwili odciągnął go od kolejnego kopnięcia loczka. Leżał na ziemi i kasłał a brunetka szlochała w koszulkę Nialla. Podszedł do niej i pogładził ją po policzku, cała drżała. Otulił ją swoim ramieniem. Podniosłem Stylesa, a on wyszedł z kuchni na górę. Atmosfera stała się bardzo napięta, wszyscy byliśmy w szoku. Niall złapał ją za rękę i opuścili pomieszczenie. Z każdym dniem było coraz gorzej: codziennie awantury, bijatyki. Blondyn nie pojawiał się w domu, a loczek chodził po klubach i sprowadzał nowe panienki. My natomiast zajmowaliśmy się oglądaniem ciekawych rzeczy w internecie: Gołe panienki, pornosy i szpiegowanie ludzi. Wszystko według niego było super, nie interesowały go sprawy służbowe. Był zadurzony po uszy, czasem zazdrościłem mu tej radości i iskierek w oczach. Wszystko trwało długo, wtajemniczał ją we wszystko. Kochał ją, ale wszystko się skończyło. Pękło jak bańka mydlana. Załamany Niall nie jadł, nie wychodził do nas. Popadł w depresję, chlał na czym tylko świat stoi, ciął się, oczy miał podpuchnięte. Blizny ma do dziś. Długo walczył z tym wszystkim. Wiem że do dziś pamięta to wszystko doskonale. Gdy pojawiła się Lily, on wygląda tak jak by przed nim była Sara. 

*End Flashback*

- Pamiętasz Sarę?- na moje słowa drgnął niepewnie.
- Nie mieszaj ją w to.- zdenerwował się jak bym zabrał mu lizaka.
- Ok, ok stary wyluzuj.- podniosłem ręce w poddaniu się a on tylko przytaknął.
- Chciałem tylko powiedzieć, że wyglądasz jak wtedy stary promieniejesz.- pożałowałem tego ostatniego słowa, wkurwił się na maksa. Wstał i po prostu wyszedł.
- L..Louis co się stało?- Lil była strasznie zdezorientowana.
- Nic takiego, widzę że on przy Tobie jest szczęśliwy.- dodałem a ona siedziała jak zaklęta i nic nie powiedziała.
- Co się stało z Sarą?- na samą myśl drgnąłem, nie chcę sobie tego przypominać.
- Myślę, że teraz jest za wcześnie aby o niej mówić, Niall w końcu sam powie.- poklepałem ją po ramieniu i wstałem. Przeciągnąłem się, kiedy  zadzwonił do mnie telefon:
- Tomlinson!- warknąłem a Lily podskoczyła na kanapie.
- O hej Liam, jak nasze sprawy?- spytałem podekscytowany.
- Załatwione kolego, teraz niech ktoś po nas przyjedzie.
- A tak, już idę po Zayna, on po was wpadnie.
Rozłączyłem się i poszedłem do pokoju Zayna.
Zapukałem do drzwi i otworzyłem je. Mulat siedział na łóżku oglądając coś. Oczywiście wiedziałem co. Gdy ujrzał mnie w pokoju, zamknął laptop i całą swoją uwagę posyłał mi.
- Możesz pojechać po resztę, załatwili sprawę.- uśmiechnąłem się a on tylko przytaknął. Wstał i z komody wziął kluczyki od wozu. Poklepałem go po ramieniu, on posłał mi lekki uśmiech.
- A Zayn, zadzwoń do nich i upewnij się gdzie są.- mulat zasalutował w geście zrozumienia i poszedł do wozu. Po drodze odpalił szluga i minął Nialla, który wrócił do Lily. Oby ona dziś nie pyta się o nią. On potrzebuje kogoś, przy kim będzie szczęśliwy. Udałem się do swojego pokoju, po cichu otworzyłem drzwi. Wsunąłem się do niego i ujrzałem śpiącą Darcy, minę miała spokojną. Delikatnie musnąłem jej policzek palcem, ona tylko się uśmiechnęła i mamrotała coś pod nosem. Odwróciłem się i wziąłem z szafki świeże szorty i bokserki. Udałem się do łazienki. Rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic, odkręciłem wodę i oddałem się jej. Otulała moje ciało, wszystkie złości odeszły. Po chwili wyszedłem, przetarłem się i założyłem czyste rzeczy. Gdy wyszedłem z łazienki, usłyszałem jak reszta wchodzi do domu. Zayn dobrze się sprawdził. Machnąłem ręką do Harry'ego, który powiedział że wszystko jest załatwione. Odetchnąłem z ulga.
- Idziesz świętować?- Machał ręką bym zszedł na dół, znowu. To była kusząca propozycja.
Zszedłem na dół, usiadłem na kanapie i upiłem połowę piwa, gdy nagle usłyszałem krzyki dochodzące z mojego pokoju.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pojawił się nowy rozdział 13. :D Bardzo się cieszę że tyle komentarzy jest pod 12 :D Jest ponad 24000 wejść to jest coś niesamowitego. Bardzo Wam dziękujemy i liczymy na komentarze. Kocham Was bardzo bardzo :D <333 Dziękuje i jeśli macie pytania to piszczcie na tt :D  I love you <33

15 sierpnia, 2013

Twelve

Rozdział pisany przez @idkgrandex
 
 
Rozdział dedykuję wspaniałej i ukochanej @ToMoOo_69. Mam nadzieję, że to czytasz ;) x
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
 
 
Louis POV
Samochód Nicka wyjeżdżał z drogi z lasu gdy tylko dotarliśmy na miejsce. Nie wiem jakim cudem, ale ktoś go uprzedził. I podejrzewam, że był to właśnie ten jebany sukinsyn Spencer. Manewrując między samochodami starałem się go dogonić; gdy ja przyśpieszałem - On również. Ale to ja miałem ten szybszy wóz. I to ja miałem tą przewagę.
Wcisnąłem pedał gazu i ruszyłem jeszcze szybciej zjeżdżając na przeciwny pas, by wyprzedzić kilka samochodów przede mną. Dogoniłem Nicka dość szybko, ale nie miałem zamiaru jechać za nim; po raz kolejny zjechałem na przeciwny pas i już wtedy miałem pewność, że wie, że go znalazłem. Zauważyłem jak stara się gdzieś dzwonić, więc mocno ściskając kierownicę - o ile mocniej się dało - przekręciłem ją lekko i walnąłem swoim pojazdem w bok auta tego jebanego blondyna.
Zjechał lekko w przeciwny od nas bok i spostrzegając co się dzieje odrzucił telefon i zaczął manewrować kierownicą, ale nie bardzo miał jak. Nasz samochód był o wiele większy.
Ponowiłem spychanie go na pobocze jeszcze kilka razy; ktoś krzyknął z tyłu i spojrzałem przed siebie zauważając, że z naprzeciwka jedzie samochód.
Wcisnąłem lekko hamulec i jechałem za Nickiem.
-Louis masz już pustą drogę! - krzyknął Liam. Mocniej docisnąłem pedał gazu, a przód mojego samochodu przycisnął się do tyłu samochodu Montgomerego. Wiedząc, że mam teraz praktycznie nad nim kontrole po prostu wjechałem nim w drzewo, a cisze wokół przerwało nieustające trąbienie. Nasze auto nie wyszło z tego bez szwanku, bo przedni zderzak był rozjebany, a bok samochodu wgnieciony. Wycofałem trochę, żeby nie mieć już żadnego kontaktu z jego pojazdem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Pierwsze co zrobiłem to podszedłem do tego chuja i wyciągnąłem jego zakrwawioną morde na zewnątrz. Rzuciłem go na ziemię i zacząłem okładać pięściami. Jego krew chlapała na moją twarz, a ręce z każdym kolejnym uderzeniem były brudniejsze.
-Louis kurwa On i tak już nie żyje! - warknął któryś z chłopaków i zaczęli mnie odciągać. Usłyszałem cichy płacz i walenie dochodzące z bagażnika Nicka. Zmarszczyłem brwi i szybko podszedłem do tylniej klapy. Była tak uszkodzona, że z łatwością mogłem ją otworzyć.
Moje serce pękło na miliony kawałeczków, gdy ujrzałem w środku Darcy, bez koszulki, całą poranioną i we krwi, a jej oczy mówiły, że już ma dosyć i więcej nie wytrzyma.
Odkryłem jej usta, które były aż fioletowoblade.
-L-louis? - szepnęła, a w wyrazie jej twarzy dostrzegłem ulgę. Jednak każde słowo przyprawiało ją o największy wysiłek na jaki mogła się postarać.
-Cii, Darcy nic nie mów. Wszystko będzie dobrze - okryłem ją swoją skórzanką kurtką i podniosłem ją lekko starając się za mocno jej nigdzie nie ścisnąć. Widząc jak odpływa wcale mi nie ulżyło; wolałbym, żeby była przytomna. Usadziłem ją na jednym z tylnich siedzeń i wróciłem do chłopaków.
-Zayn i Niall wiecie co musicie załatwić - chłopaki skinęli głowami na moje słowa i nie starali się nawet ich podważyć widząc w jakim stanie byłem; gdyby ktoś chciał się teraz ze mną kłócić to zdecydowanie mogę nazwać go samobójcą.
-Harry, Liam zajmijcie się tutaj wszystkim - powiedziałem wycierając swój policzek. Jak skończycie to zadzwońcie do mnie wyśle po was kogoś - kiwnęli głowami, ale tylko Liam odważył się do mnie podejść. Położył mi rękę na ramieniu, a ja miałem ochotę ją strzepnąć. Ale wiedziałem, że chciał dobrze; jest moim przyjacielem w końcu do cholery.
-Zaopiekuj się nią teraz odpowiednio Louis - leniwie puścił moje ramię; spojrzałem na niego i skinąłem lekko głową. Wsiadłem do samochodu i ostrożnie ruszyłem spowrotem do domu.
 
***
 
Ułożyłem ciało dziewczyny na miękkim łóżku starając się za mocno jej nie ścisnąć czy cokolwiek innego; jednak nawet gdy ją układałem cicho syknęła. Chciałem iść się umyć, ale Darcy nie chciała puścić mojej ręki.
-Louis - szepnęła otwierając powoli oczy; starała się odszukać swoimi szarymi tęczówkami moje - nie zostawiaj mnie, proszę - w kącikach jej oczu pojawiły się słone łzy, które po chwili spływały po policzkach. Zaciągnąłem się głęboko powietrzem. Ukucnąłem przy boku dziewczyny.
-Nigdy Cię już nie zostawię kochanie - mruknąłem; zamknęła oczy i puściła moją rękę. Jej dłoń bezwładnie opadła na białą pościel pokrytą krwią.
Była tak zmęczona, że nie dziwie jej się, że odleciała.
Wszedłem do łazienki i zrzuciłem z siebie ciuchy; gorąca woda prysznica zmyła ze mnie cały brud dzisiejszego dnia, ale wcale nie czułem się lepiej. Opierając się ręką i glazurę w łazience spuściłem głowę, a przestrzeń wypełniał tylko dźwięk wody, który lała się po mojej głowie.
Czy powinienem winić siebie za to co się stało? Czy powinien raczej być dupkiem i udawać, że NIC się nie stało? Nie, nie potrafiłbym tak. Prychnąłem pod nosem; Tylko jedna osoba była dla mnie tak ważna. Tylko jej uśmiech przyprawiał mnie o zawroty głowy. Ale gdy zmarła moje serce jakby umarło; mam na myśli - od tamtego czasu nie czułem miłości. Aż do czasu gdy przypadkiem "poznałem" Darcy.
A teraz stoję pod prysznicem, sfrustrowany i zrozpaczony w jednym. Osoba, na której mi zależy ucierpiała i to wcale nie lekko, dodając, że prawdopodobnie z mojej winy.
Ubrałem się w czarną koszulkę i krótkie spodenki; wykręciłem numer do Lily i opowiedziałem wszystko co zaszło i, że musi tu przyjść. Mimo, że nie lubiłem za bardzo tej suki to była przyjaciółką Darcy i musiała przy niej być.
Po kilku minutach od przybycia Patterson w domu zjawili się Zayn i Niall z gościem.
-Louis to jest lekarz, który z przyjemnością zajmie się Darcy. Prawda? - zapytał Niall ze sztucznym uśmiechem na ustach. Przerażony starzec energicznie, jak na swój wiek, pokiwał głową. Zayn zaprowadził go na górę do pokoju, a ja usiadłem na kanapie i przyłożyłem zaciśniętą pięść do ust rozmyślając.
-Kto to? - zapytała blondynka schodząc schodami na dół ze zmarszczonymi brwiami.
-Lekarz, który zajmie się twoją przyjaciółką - fuknąłem; nie podobała mi się jej obecność tutaj, ale czy tego chciałem czy nie - musiała tu być. Kiwnęły tylko głową i usiadła na podłodze koło Horana.
 
 
Darcy's POV
Natychmiast się obudziłam, gdy poczułam mocne szczypanie po prawej stronie mojego brzucha. Zauważyłam starszego mężczyznę, który prawdopodobnie, przemywał moje rany. Nachylał się nade mną i ciągle coś wkładał i wyjmował ze swojej torby.
-K-kim jesteś? - zapytałam przerażona. Nie wincie mnie, ale teraz nawet taki starzec wydaje mi się podejrzany. Twój najlepszy przyjaciel może się okazać twoim najgorszym wrogiem.
-Spokojnie nie zrobię Ci krzywdy - uniósł ręce w obronnym geście widząc jak zareagowałam na jego obecność tutaj - Jestem lekarzem. Jestem tutaj, żeby Ci pomóc.
Nie odezwałam się już ani słowem. Patrzyłam na każdy jego ruch.
-Dobrze, że jesteś już przytomna, będziemy mogli od razu zrobić więcej rzeczy - wzdrygnęłam się na samą myśl o tym co powiedział i chciałam się skulić, ale ból, który przeszedł przez moje ciało był taki jak stąd do Afryki.
-N-nie to miałem na myśli - szybko się poprawił - chodzi o to, że powinnaś się przebrać i umyć. A tą pościel powinni zmienić. Zawołam może twoją przyjaciółkę, co ty na to? - kiwnęłam głową, a mężczyzna wyszedł z pokoju. Usłyszałam przytłumione warczenia i syki z dołu, ale po chwili wrócił z Lily. Uśmiechnęła się do mnie słabo i podeszła do łóżka.
-Jezu Darcy tak się martwiłam! Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zamrugałam kilka razy, ale nie odpowiedziałam. Jeśli mam być szczera to nie chciałam z nią rozmawiać; poza tym te jej głupie pytania - przecież wiadomo, że nie czuje się dobrze i, że nic nie jest okej.
Nic nie odpowiadając próbowałam wstać; spojrzałam na nią błagalnie. Podbiegła do mnie i pomogła dojść do łazienki.
-Ty się umyj, a ja ogarnę pokój Louisa - kiwnęłam głową i gdy jej smukła sylwetka zniknęła za ścianą zrzuciłam z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic i woda oblewała moje ciało, przez co moje rany znowu zaczęły szczypać. Coś czuje, że przez najbliższe pare dni, jak nie tygodni, nie będę mogła zrobić żadnej czynności z przyjemnością.
Zmyłam nawet najmniejszą plamkę krwi ze swojego ciała i wyszła osuszając się białym ręcznikiem. Przy okazji, ale z trudem, załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne. Zaczęłam się zastanawiać w co mam się ubrać? Bo nie mam żadnych ciuchów, a moje... cóż... są w nienajlepszym stanie.
-Darcy? - miękki głos Lily przedarł się do środka - Mogę wejść? Mam dla ciebie ubrania!
-T-tak - powiedziałam dość cicho, ale chyba mnie usłyszała, bo po sekundzie była już w środku. Położyła rzeczy na komodzie i odwróciła się do mnie z grymasem na twarzy.
-To koszulka i spodnie Louisa. Jutro postaram ci się przywieźć rzeczy z twojego domu tak jak mnie prosił - chwila, co? Przywieźć moje rzeczy ode mnie? Co miała na myśli? Jeśli Louis myśli, że się do niego "wprowadzę" to musi być naprawdę chory psychicznie. Nie wytrzymałabym jednego dnia z pięcioma zboczeńcami w tym domu.
Otworzyłam szerzej oczy, a Patterson zachichotała widząc moją minę.
-Nie dziw mu się kochana - mruknęła - Nawet nie wiesz jak bardzo teraz będzie cię chronił. Czasami jest chamski i głupi, ale ma serce. Przynajmniej dla ciebie.
-Z-zamieszkam tu? - zapytałam cichym i zachrypniętym głosem, przepełnionym bólem.
-Na razie tak - powiedziała, a jej twarz opuścił uśmiech - Ale tylko dla swojego dobra - mruknęła wycofując się do drzwi - ubierz się i zawołaj jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy - skinęłam głową, a dziewczyna po raz kolejny zniknęła za drzwiami. Ubrałam się w dresy Louisa, które zdecydowanie były za duże i jakiś jego t-shirt z nadrukiem.
Podtrzymując się ścian i tak dalej jakoś dotarłam do drzwi i wyszłam z łazienki. W pokoju stał Tommo i rozmawiał ze starcem; widząc mnie podszedł, a lekarz wyszedł zabierając ze sobą swoją torbę.
Chłopak podniósł mnie na ręce, a ja cicho zachichotałam. Wiem, że nie jest to odpowiednie zachowanie w tej sytuacji, ale jego twarz! Pierwszy raz widzę go takiego słodkiego i przejętego.
Ułożył mnie po raz kolejny na łóżku, tym razem już czystym, a sam usiadł po drugiej stronie wpatrując się w moje oczy, a ja w jego. Do głowy nachodziło mi tylko jedno pytanie, ale cholernie bałam się go zadać. Odwróciłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w drzwi.
-Darcy - szepnął przybliżając się do mnie - spójrz na mnie - odwróciłam niechętnie twarz w jego stronę - Co Cię gryzie?
-Ja...um.. nic - odpowiedziałam po raz kolejny spuszczając wzrok na jego dłonie. Jego ręka drgnęła, ale mnie nie dotknął. Momentalnie spojrzałam w jego oczy. Bał się. Bał się mnie dotknąć.
Usiadłam z trudnością, przez co zmarszczył brwi. Swoją dłonią przykryłam jego i uśmiechnęłam się blado; chciałam mu pokazać, że wszystko jest w porządku, a teraz jeśli mam być szczera - bardzo potrzebowałam, żeby mnie dotknął i pokazał, że tu jest i nie odejdzie. Uśmiechnął się tak szeroko, że szczęście sięgało jego oczu.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił do piersi. Louis oparł się o ścianę za łóżkiem, a ja leżałam spokojna i bezpieczna na jego kolanach.
-Powiedz mi - mruknął zakręcając sobie pasemko moich włosów wokół palca. Zmarszczyłam brwi.
-Co?
-Widzę to w twoich oczach. Chcesz coś powiedzieć.
-Louis-
-Darcy, proszę - szepnął. Leniwie się podniosłam i usiadłam po turecku.
-Słuchaj Louis...- i co teraz? Jestem w kropce - Widzisz, nie jestem najlepsza w dziękowaniu, ale nie masz pojęcia jak bardzo jestem Ci wdzięczna. Uratowałeś moje życie, tak jakby. I słowa nie potrafią wyrazić tego jak bardzo Ci dziękuje - szepnęłam spoglądając w jego oczy; wiedział, że jest coś jeszcze.
-Mów dalej - zachęcił.
-Widzisz, wtedy kiedy Nick - wymówienie jego imienia wywołało skurcz w moim żołądku i grymas na twarzy co nie uszło uwadze Louisa - Myślałam tak naprawdę tylko o tobie. To było cholernie ciężkie nie widzieć cię przez ten czas; miałam nadzieję, że się za chwilę pojawisz. Myślę, że chyba się od ciebie uzależniłam i możliwe, że to jest chore, ale nie mogę przeżyć już teraz dnia bez ciebie - potok słów wylał się z moich ust, a łzy zamajaczyły w kącikach moich oczu. Louis przekręcił głowę w bok i spojrzał na mnie łagodnie.
-Darcy - zaczął i przełknął głośno ślinę - Myślę, że czuję się tak jak ty. Każda godzina bez ciebie przyprawia mnie o migrenę, ale kurwa - przeczesał włosy sfrustrowanym gestem - Nie jestem jebanym romantykiem! Nie będę potrafił zabrać cię na kolację przy świecach - zamknął na chwilę oczy i odliczył do dziesięciu - Ale tak. Mam jakieś uczucie do ciebie i czuję, że budzi się to we mnie jeszcze bardziej z każdym dniem - przybliżył swoją twarz do mnie - Piszesz się na to? Chcesz doświadczyć miłości takiego rodzaju ze mną? - Swoją ręką złapał mnie lekko za tył głowy i pogłaskał po włosach jak małe dziecko. Przetarł kciukami łzy z moich policzków.
-Tak - szepnęłam pewnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i jego usta mocno przywarły do moich. Nasze wargi się ze sobą tak doskonale łączyły, a uczucie pieczenia na ustach było mi do tej pory nieznane. Swoimi drżącymi rękoma złapałam go za policzki i mocniej przyciągnęłam do siebie. Może i byłam wyczerpana i przepełniona bólem, ale do cholery... Właśnie doświadczam miłości z Louisem Tomlinsonem!
Nie pytając o pozwolenie - które i tak prawdopodobnie bym mu dała - wsunął swój język do mojej buzi. Przejechał nim po moich zębach, podniebieniu i dopiero wtedy otarł się o mój. Zakręcił go wokół mojego i przeciągnął go do swojej jamy ustnej. Zrobiłam dokładnie to samo co On, wciąż czując jego obecność. Oderwał się ode mnie składając jeszcze ostatni pocałunek w kąciku moich ust.
-L-louis? - zapytałam cicho spoglądając na niego. Może i przerwę tą chwilę naszej namiętności, ale muszę się tego dowiedzieć.
-Co się stało? - zapytał z diabelskim uśmiechem. Przęłknęłam głośno ślinę.
-Gdzie jest Nick? - szepnęłam - Czy On... Nie żyje? - uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy.

--------------------------------------------------------
 
  • Rozdział wstawiony wcześniej gdyż spisaliście się świetnie! 50 KOMENTARZY I PRAWIE 21,000 WYŚWIETLEŃ! Tak bardzo mocno dziękujemy, ja osobiście jestem w takim szoku, że no nie wiem nawet co tu napisać O.o 
  • Jeśli rozdział jest za krótki to najmocniej przepraszam, ale pisałam go jak najszybciej się da, żeby wam go szybko wstawić, ale starałam się najlepiej jak mogłam.
  • Początek, czyli perspektywa Louisa - jest to napisane, specjalnie dlatego, gdyż był jeden komentarz pod 11. Cytuję: "... Ale coś mi się wydaje, że to nie Lou ją wyciągnął z tego bagarznika tylko Zayn, bo to on przecież nosi skórzane kurtki, przynajmniej ja tak uważam, a Lou z resztą łamali kości Nicka...". Mam nadzieję, że tym masz już wszystko wyjaśnione i dla jasności: w naszym ff Louis również nosi skórzane kurtki, więc błagam... ;>
  • Dziękujemy wam Rattersi jesteście najlepsi na świecie! Mamy w obserwowanych bloga już prawie 50 osób! To jest coś niesamowitego <3
  • Pamiętajcie o hashtagu na twitterze #Rattersff ;>
  • Followujcie konta Darcy i Louisa! https://twitter.com/RattersDarcy i https://twitter.com/LouisRatters ŚWIETNIE ODGRYWAJĄC SWOJE ROLE NA TWITTERZE!
  • Pozdrawiam was i całuje ;) x



10 sierpnia, 2013

Eleven




Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_

Ten rozdział dedykuję cudownej @luvmykeat, dziękuję Ci że to czytasz. Kocham Cię. <3 (osoba wybrana losowo)


Louis POV
Wszystko w środku się we mnie gotowało, miałem ochotę rozjebać wszystko co stało na mojej drodze. Co z tego że miałem przetarte kostki na rękach? Harry przeze mnie ciągle trzyma się za twarz, widocznie bardzo go zabolało. Nie mogę darować sobie tego wszystkiego, mam obawy że on zrobi jej okropną krzywdę. Wszytko we mnie pulsowało, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Wziąłem chusteczkę ze schowka i przetarłem krew z rąk. Zayn pędził jak szalony nie zwracając uwagi na nic. Po piętnastu minutach dojechaliśmy pod jego dom. Na widok jego domu chciało mi się rzygać, wyglądał jak z jakiegoś dennego horroru. Był wykonany z drewna, które było pomalowane na biało. Dawno nikt go chyba nie remontował bo farba odchodziła od desek. Dach był z czerwonych płytek które spadały z niego i leżały na ziemi. Schodki na patio były drewniane i połamane tak samo jak poręcz. Okna były stare, w niektórych były dziury po strzałach albo kamieniach. Pokręciłem głową w samochodzie. Nie dowierzałem że on mieszka w takim burdelu. Wysiedliśmy z niego i kierowałem się do drzwi. Pomału wchodziliśmy po schodach które skrzypiały, bałem się że urwą się po de mną. Gwałtownie otworzyłem drzwi i wzrokiem poszukiwałem postaci. Rozdzieliliśmy się, udałem się na górę do jego pokoju. Słyszałem jęki dobiegające z tego miejsca. Mocnym kopnięciem otworzyły się, a w zasadzie wypadły z zawiasów i z hukiem upadły na ziemię.
- Co do kurwy?- wyskoczył spod kołdry.
- Witaj Spencer mamy coś do omówienia.- skrzyżowałem ręce na piersiach i złowieszczo uśmiechnąłem się. Po chwili za mną stała cara reszta a on wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu.
- Kochanie co się tutaj dzieje?- spytała jakaś blond włosa głaszcząc jego ramię.
- Nie teraz Alex, idź ubierz się w coś.- wskazał jej drogę do łazienki. Zaczerwieniona otuliła się całą kołdrą i uciekła, obserwując nasze twarze.
- Co ty kurwa sobie myślisz? Wpierdalasz się do mojego domu gdzie własnie pieprzyłem najlepszą laskę w okolicy.- wstał i wymachiwał rękami w geście złości.
- Chuj mnie obchodzi z kim się pieprzysz mam inną sprawę.- zacząłem zbliżać się do niego. Gdy znaleźliśmy się bliżej niego zadałem mu proste pytanie:
- Gdzie jest Darcy?- odepchnąłem go z całej siły,
- Hmm... Darcy, Darcy, Darcy... Ja chyba nie znam takiej.- wiedziałem że chuj droczył się ze mną. Podszedłem i przywaliłem mu w szczękę.
- Skurwysynu gadaj albo urwę Ci jaja przy samej dupie.- powiedział za mną Harry, widać było w jego oczach wściekłość.
- Ooo jacy wszyscy dziś agresywni. Spokojnie panowie, napijmy się czegoś.- poszedł do barku i wyjął z niego butelkę whisky i nalał sobie szklankę, po czym upił z niej łyk.
- Słuchajcie ja żadnej Darcy nie znam, znowu chcecie mnie wpakować w jakieś gówno.- zaczął pierdolić jakieś głupoty nie związane z tematem. Wkurwiony Niall podszedł do niego i przywalił mu prosto w brzuch.
- Słuchaj pojebańcu, nie mam czasu na to. Zacznij gadać albo pożałujesz że się urodziłeś.- Niall wpadł w szał. Darł mu się nad głową i kopał po żebrach. Odciągnąłem go od niego i słyszałem tylko kaszel Spencera.
Nerwowo kręciłem się po pokoju, gdy weszła jego panna i ostrożnie przyglądała całej zaistniałej sytuacji.
- Ej, co się tu dzieje?- zaczęła wypytywać nas.
- Gówno Cię to obchodzi mała. Idź sprawdź, czy nie ma Cię w kuchni.- odpowiedziałem nie patrząc na nią. Zaczęła szturchać Zayna by wyjaśnił jej o co tu chodzi, ale on nie reagował na niej pytania.
- Wyjdź.- rozkazałem jej.
- Nie ma mowy. Spencer, o co tu chodzi?- spytała się,a na jego twarzy pojawiła się złość/
- Nie ważne skarbie, wyjdź do kuchni. Oni już wychodzą.- delikatnie odpowiedział jej ale ona nie chciała opuścić pomieszczenia. Poprosiłem Harrego, by pomógł koleżance opuścić ten pokój. On tylko przytaknął, podszedł do niej i podniósł ją. Zarzucił ją sobie na ramię i wyszedł do innego pokoju. Ona niemiłosiernie krzyczała i waliła go pięściami.
- Zostawcie ją skurwiele.- zaczął się burzyć i krzyczeć. Nie wytrzymałem, to trwało zbyt długo. Podszedłem do niego i złapałem go za szyję.
- Albo gadasz gdzie jest Darcy, albo twoja miłość zabawi się z Harrym.- z każdą chwilą ściskałem jego gardło coraz bardziej.
- Stara szopa za miastem.- mamrotał coś pod nosem.
- Co? Jeszcze raz pierdolisz coś pod nosem.- kazałem i ścisnąłem gardło jeszcze bardziej.
- Stara szopa za miastem.- powtórzył tym razem wyraźniej i puściłem go. Łapał głębokie oddechy. Jeszcze chwila i bym go udusił.
- Grzeczny chłopiec.- pogłaskałem go po głowie. Na stole leżał jego telefon, kiwnąłem głową by Liam wziął go. Zrozumiał, chwycił telefon i rozwalił go o ścianę, huk był dość głośny. Podniósł kartę i połamał ją w pół.
- Miło się z Tobą robi interesy.- kiwnąłem głową i opuściłem jego pokój, za mną szła reszta. Usłyszałem jak ktoś krzyknął, Zayn uderzył w brzuch Spencera. Zapukałem do drugiego pokoju, gdzie siedział Harry z blondynką. Kazałem mu wstać i kierować się do wyjścia. Laska szybko poleciała to swojego zbawiciela. Nie mieliśmy czasu na głupoty, naszym celem jest znalezienie Darcy. Szybko wybiegliśmy z domu i wsiedliśmy do wozu. Ruszyliśmy z piskiem opon.


Darcy POV
Trzęsłam się nie miłosiernie, bałam się go bardzo. Modliłam się do Boga żeby tylko nic mi nie zrobił. Pomyliłam się. Jednym ruchem przeciągnął szkło po moim czole. Poczułam na swojej twarzy spływającą ciecz. Krew zaczęła kapać na podłogę, po kilku chwilach pojawiła się mała kałuża. On śmiał się tylko i wyszedł z pomieszczenia. No pięknie jeszcze tego mi brakowało. Nie wiedziałam co mam robić. Ręce mnie bolą, nie czuję nogi. Nick to największy popierdolony typ. Żeby tylko Louis domyślił się, że coś jest tu nie tak. Z każdą chwilą coraz mniej czułam swoje ręce. Drętwiały, nie miałam jak nimi poruszyć. Bolały tak bardzo. Miałam łzy w oczach, a krew przyschła na mojej twarzy. Po pewnym czasie wrócił. Słyszałam jak walnął drzwiami od szopy. Drgnęłam na jego widok, w ręku trzymał siatkę ze sklepu. Kupił sobie browary i jakieś bułki. Podszedł do mnie z jedną i wsadził mi ją do buzi, krzyczał bym żarła bo nic innego mi nie da. Odpiął moje ręce i w rzeczywistości upadłam na beton. Zgięłam się w pół, on szarpnął mnie za ramię bym usiadła. Bułka wypadła mi z buzi i przeturlała się do niego. On podniósł ją i jednym ruchem wsadził ją z powrotem do moich ust. Nie miałam ochoty na nią i wyplułam ją. Poczułam ostry gorąc na swoim policzku a twarz skierowała się w prawą stronę.
- Ty suko, jak możesz! Za karę zrobię z Tobą to o czym zawsze marzyłem.- pojawił się uśmiech na jego twarzy. Jego twarz niebezpiecznie zbliżyła się do mojej. Jego nos delikatnie gładził mnie po policzku a jedna z jego rąk masowała i ściskała moje udo. Gdy ściskał je cicho jęknęłam. Bałam się go i każdego jego dotyku. Ustami zaczął naznaczać ścieżkę wzdłuż mojego podbródka i linii szczęki. Drugą ręką pociągnął mnie za włosy, co u rezultacie dało mu całą moją szyję. Już miał całować ją, gdy nagle usłyszeliśmy wielki huk. Nick odskoczył ode mnie i uważnie słuchał z której strony dobiega hałas. Kazał mi wstać. Gdy uczyniłam to on złapał mnie za łokieć i pociągnął do wyjścia. Chciał żebym szybko szła ale nie dawałam rady, gdyż mam złamaną nogę. Wziął mnie za ramię i biegł ze mną. Waliłam go rękami i nogami. Chwycił mnie za nogi bym go nie uderzyła. Pod wpływem bólu krzyknęłam, na co on zatrzymał się. Zsadził mnie z ramion i zakneblował mi buzię. Znowu zarzucił mnie na nie i wybiegł z budynku. Na dworze było chłodno i przyjemnie. Doszedł do wozu z tego co zauważyłam był czarny i bardzo podobny do Mercedesa. Otworzył go a w pierwszej kolejności bagażnik i wrzucił mnie do niego. Zawyłam na coraz większy ból, wygięłam się w pół. On jedynie co zrobił to związał mi ręce i nogi. Po czym zamknął bagażnik z hukiem. Zamknęłam oczy by nie dostać drzwiami. Usłyszałam jakieś niewyraźne krzyki, jedynie co wyraźnie mogłam usłyszeć to: "Nigdy jej nie dostaniesz skurwysynie, ona jest moja." Na jego słowa podskoczyłam. Czyżby Louis przyjechał tu? To bardzo możliwe. Ktoś nie miłosiernie krzyczał i klął. Zaczęłam walić w klapę od bagażnika, błagam niech tylko ktoś mnie usłyszy. Drzwi od wozu otworzyły się. Ktoś wsiadł i zatrzasnął drzwi. Odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Gdy tylko ruszył padło kilka strzałów. "Oby to był Louis, oby to był Louis." modliłam się o to. Jednak moje modlitwy się nie zdały.
- Zginiesz marnie dziwko.- przeraziły mnie jego słowa. Boże, żeby Louis mnie znalazł. Szlochałam cały czas, czułam ból w rękach i nogach. Turlałam się po bagażniku jak szalona a z każdym ruchem boli mnie coraz bardziej. Serce waliło mi jak oszalałe, czuje że wyskoczy mi z piersi. Jechaliśmy z ogromną prędkością. On próbował gdzieś dzwonić ale nie dawał rady. Klął pod nosem i przyspieszył. Nagle z wielką siłą przywarło mnie do końca bagażnika. Ostro zahamował z wielkim piskiem. Pod koniec hamowania samochód uderzył w coś i poczułam zatrzęsienie. Zamknęłam oczy i coś w bagażniku uderzyło mnie w głowę. Czułam ból i ciecz spływającą po mojej twarzy. Usłyszałam jak ktoś ciągle trąbi, czyżby Nick nie żył? Po kilku chwilach przestało trąbić. Słyszałam łomotanie i gruchot kości uderzający o pień drzewa. Słyszałam jakieś rozmowy i krzyki. Krążyli w koło wozu a ja zaczęłam walić w klapę od bagażnika. Chyba ktoś usłyszał bo zaczął otwierać pomału bagażnik. Zamknęłam oczy by nie ujrzeć sylwetki mojego oprawcy. Zmrużyłam oczy, gdy ktoś poświecił latarką po nich. Delikatnie otworzyłam oczy. Ujrzałam bruneta z postawioną grzywką do góry, on na mój widok zastygł w miejscu. Cała się trzęsłam i płakałam. Odkrył moje usta, które były całe spuchnięte.
- L...Louis?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Ci... Darcy nic nie mów wszystko będzie dobrze.
Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i nałożył ją na mnie, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i poczułam, że odpływam.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
I pojawił się rozdział, tak wiem krótki jest i wgl ale nie miałam weny. Nie miałam czasu na pisanie, zawsze coś mi przeszkadzało, mam nadzieję że Was nim nie zawiodłam :( :( Boli mnie tutaj też to że niektóre uważają że na tym blogu jest jedna osoba, co oczywiście jest nie prawdą. Piszemy go we dwie ja i Dominika.  KOCHAM WAS bardzo <33 Dziękujemy za ponad 19000 wejść. Oczywiście liczymy na komentarze pod postem :) Naprawdę dużo to dla nas znaczy jeśli macie pytania to walcie do nas na twittery :) Kocham Was, wasza Ula <333