30 czerwca, 2013

Six

"Now that you're gone"

Rozdział pisany przez: @avemalik
---------------------------------------
Darcy's POV
Zdecydowanie rozpoznałam tego chłopaka. Ten sam, który mnie zastraszył kiedy na mnie wpadł. Oni wszyscy byli mi znani z sytuacji na uczelni kiedy jeden z nich - ten blondyn - przystawiał się do mojej przyjaciółki.  Bałam się; Cholernie się bałam. Co mulat może ze mną zrobić? Jego silne ramiona trzymały mnie mocno na jego ramieniu, żebym nie mogła się wyrwać podczas gdy ja waliłam pięściami w jego plecy; nawet miałam ochotę go ugryźć, ale powstrzymałam się prawdopodobnie otrzymując jego rękę odbitą na moim policzku w odpowiedzi.
Wchodził powoli po schodach wyłożonych ciemnym drewnem takiego samego odcieniu jak poręczę. Ściany salonu, któremu miałam teraz okazję się przyjrzeć, były koloru jasnej pomarańczy, na podłodze leżał puszysty dywan o takim samym odcieniu, wszystkie szafki były zrobione z jasnego (i mogę się założyć że z trwałego) drewna.
-WSZYSCY MACIE SIĘ KURWA NATYCHMIAST USPOKOIĆ! - Wrzasnął mocny głos rozniesiony echem po domu. Chłopak, który trzymał mnie na swoim ramieniu momentalnie zszedł z powrotem w dół schodów i stanął jak wryty - Malik puść ją do kurwy! Nie widzisz jaka ona jest wystraszona?! - sekundę późnej moje nogi dotknęły powierzchni, a ja o mało nie upadłam gdyby nie silne ramiona Malika, bo tak go nazwał ten drugi, które mnie trzymały.
Nie miałam pojęcia, że łzy ciurkiem leciały z moich szarych oczu. Gdy ostatnia rzecz, która mnie podtrzymywała zniknęła, zachwiałam się lekko i upadłam tyłkiem na jednym ze schodków. Usłyszałam cichy chichot, który po chwili jednak zamilkł. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się swoimi palcami które niespokojnie leżały na moich udach.
-Co Ona tu w ogóle kurwa robi?! - syknął ten sam co przed chwilą wrzeszczał. 
-Louie daj spokój, wiem, że podoba Ci się jej obecność tutaj. Od dawna ją obserwowałeś - zaskoczona podniosłam swój wzrok na chłopaka z burzą kręconych loków na głowie, tego samego, który mnie porwał spod akademika. Rozszerzyłam oczy na jego słowa. Obserwował mnie? Mój przerażony wzrok powędrował na błękitnookiego.
-Nie mów do mnie kurwa Louie -warknął - poza tym nie chodzi o to czy podoba mi się jej obecność tutaj czy nie. Ona jest tak przerażona jakby zobaczyła morderstwo! Czy ty kurwa nie zdajesz sobie sprawy, że ją porwałeś Harry?! - A więc miał na imię Harry. Louie, Malik, Harry... za dużo ich wszystkich na raz.  Zielonooki pociągnął łyk piwa z butelki delektując się smakiem.
-Nie ma dzisiaj więcej żadnego seansu kurwa. Wypierdalać do swoich pokoi i lepiej nie pokazywać mi się na oczy do rana, bo zajebie - wzdrygnęłam się na ostry i poważny ton jego głosu, który dobitnie pokazywał że ten cały "Louie" nie żartuje. W ciągu kilku sekund usłyszałam odgłosy kilku par stóp. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na blondyna, który zauważając, że się na niego gapię - puścił mi oko. Poczułam obrzydzenie na jego widok. 
Wszyscy gdzieś poszli, a ja zostałam sama w salonie, chyba salonie, z Louiem.
-Wstawaj idziemy na górę - powiedział głosem, w którego można było wyczuć jeszcze odrobinę zła. Stanął przede mną i zawahał się na moment, lecz już po chwili ciągnął mnie po schodach na górę. Zaczęłam cicho łkać bojąc się, przecież On mnie może... wiecie.
Wszedł do jednego z pokoi na końcu korytarza, a ja zostałam wciągnięta za nim.
-Słuchaj dzisiaj żaden z nas nie może cię odwieźć, bo jesteśmy pod wpływem alkoholu, a wybacz, ale nie mam zamiaru stracić przez ciebie prawa jazdy. Ponieważ ty też jesteś pod wpływem alkoholu, co czuć od ciebie na kilometr, zostaniesz tutaj na noc - spojrzałam na niego niepewnie i cofnęłam się o krok chcą uciec gdziekolwiek byleby nie być w tym domu pełnym idiotów. Wyczuwając moją reakcję Louie, już sobie upodobałam ten pseudonim dla niego, pociągnął mnie z powrotem w swoją stronę, przez co omalże nie wpadłam na jego tors.
-Widzisz skarbie, ale nie masz dokąd uciec. Śpisz tej nocy ze mną i obiecuje Ci, że nikt cię nie dotknie - zatknął kosmyk moich kruczoczarnych włosów za moje ucho, łapiąc moją brodę w swoją wielką rękę i przejeżdżając kciukiem po linii mojej szczęki. 
Wzdrygnęłam się lekko kiedy poczułam jego ciepły dotyk. Nie ufałam mu. Po sposobie w jaki mówił i w jaki się zachowywał, po prostu mu nie ufałam. Owszem, zawdzięczam mu, że uratował mnie przed Malikiem, ale to nie znaczy, że będę z nim spała w jednym łóżku.
Odsunął swoją rękę z mojej twarzy na co zareagowałam natychmiastowym odsunięciem się krok w tył. Jego błękitne oczy skanowały moją twarz; jego ciemno brązowe włosy sterczały we wszystkie strony, a usta miał zaciśnięte w wąską linię.
-P-przykro mi, ale nie mam z-zamiaru z tobą s-spać - chciałam już dodać "Louie", ale się powstrzymałam przygryzając dolną wargę. Zaśmiał się cicho pod nosem kręcąc głową.
-W takim razie idź na kanapę skarbie. Ale moge Ci zaręczyć, że w nocy przyjdzie do ciebie któryś z chłopaków - lekko sie wzdrygnęłam, ale wycofałam się powoli tyłem za drzwi. Zanim wyszłam Louis podszedł do mnie i złapał za ramiona przygniatając do ściany tak, że nasze klatki piersiowe prawie się ze sobą zderzyły.
-Trzymaj się z daleko od Nicka, Darcy - pierwsza myśl: skąd On do chuja zna moje imię?! Przecież mu się nie przedstawiałam! - nie jest tym kogo udaje.
-Jasne, uważaj bo ci uwierzę. Człowiekowi, który mnie praktycznie porwał - warknęłam; no błagam was! Nick miałby być złym człowiekiem? Przecież On jest zbyt słodki! - poza tym, ufam Nickowi, gdyż jest moim chłopakiem - moje ostatnie słowa wprawiły chłopaka w osłupienie. Tak naprawdę nie wiedziałam, jak nazwać więź łączącą mnie i Nicka, no bo przecież nie do końca się mnie spytał czy będę jego dziewczyną; my tylko sie całowaliśmy i takie tam...
Zeszłam do ciemnego salonu i ułożyłam sie na kanapie.
Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Szczerze? Znowu się bałam. Boże co ja mówię... nie przestałam się bać odkąd tylko wkroczyłam do tego domu. Tak bardzo chciałabym się znaleźć w moim małym mieszkanku w bloku, w moim łóżku. Ale nie byłam tam bezpieczna; ktoś mnie podglądał i bawił się ze mną wysyłając mi moje nagie zdjęcia. Mogę się założyć, że to jakiś koleś, który wyszedł z więzienia albo gwałciciel-psychopata. 
Usłyszałam bose stopy zbliżające się w moją stronę; koleś miał rację zaręczając mi, że któryś z nich przyjdzie do mnie w nocy. Jednak teraz było mi już wszystko jedno, co się stanie to się stanie; gdyby mnie ktoś zaatakował zaczne się wydzierać, aż obudze cały dom. Chociaż może lepiej nie, większa ilość zboczeńców nie będzie konieczna.
-Hej, śpisz? - ktoś potrząsnął lekko moim ciałem; przyjazny głos rozbrzmiał mi w uszach. Lekko otworzyłam oczy i natychmiast usiadłam kuląc się w kącie kanapy. Chłopak z brązowymi włosami postawionymi na jeża uniósł ręce w geście mówiącym: "spokojnie, nic ci nie chciałem zrobić". 
Odetchnęłam głęboko i trochę rozluźniłam ramiona uśmiechając się do niego słabo.
-Przepraszam, ja..um... b-bałam się - wybełkotałam i spuściłam głowę w dół, zasłaniając swoje czerwone policzki włosami; co z tego, że było ciemno, miałam wrażenie, że z moich policzków aż bije gorąco. Chłopak cicho się zaśmiał.
-Rozumiem - powiedział i usiadł na kanapie utrzymując pewną odległość między nami - jestem Liam. Liam Payne. 
-J-jestem Darcy - powiedziałam jąkając się. Liam wydawał się być jedynym normalnym chłopakiem w tym domu; był miły i nie starał się mnie wystraszyć. 
-Zastanawiam się co robisz na kanapie? Czyżby Louis cię tutaj wysłał? - zapytał marszcząc brwi. Zaśmiałam się ponuro powracając myślami do sytuacji w pokoju.
-Nie. Sama przyszłam, nie chciałam spać z nim w jednym łóżku, wiesz... ja... n-nie czułabym się...um...k-komfortowo - moja jąkanie się irytowało mnie coraz bardziej. Zaczerpnęłam głęboko powietrza starając się uspokoić moje walące jak młotem serce.
-Rozumiem. Chcesz coś do picia? - zapytał wstając i podając mi rękę. Nie było mowy o odmowie. Złapałam jego rękę i lekko się podciągnęłam. Gdy tylko wstałam chłopak puścił moją rękę nakazując mi gestem głowy, żebym za nim ruszyła. Pośpiesznym krokiem weszłam do kuchni, gdzie zapalił światła. 
-Czego chcesz się napić? - zapytał. Alkohol, który ze mnie upływał dawał się we znaki, a moja głowa stawała się coraz cięższa.
-Mogłabym prosić wodę? - zapytałam cicho na co chłopak uśmiechnął się szeroko i odwrócił się w stronę szafek. Nalał mi wody z butelki do szklanki i podał do ręki - dzięki - powiedziałam i duszkiem wypiłam wszystko. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego jak bardzo zaschło mi w gardle. Liam zaśmiał się cicho biorąc sok pomarańczowy.
-Pewnie jesteś przerażona pobytem tutaj? - zaśmiałam się nerwowo rozglądając po biało-czarnej kuchni.
-E tak, trochę tak - odpowiedziała niechętnie. Nie chciałam go urazić; znaczy wiecie w sensie nie chciałam, żeby myślał, że nie lubie jego domu. Po prostu byłam przerażona domownikami.
-Chłopcy czasami są tacy... nadpobudliwi. Szczególnie Niall i Zayn. Uwielbiają się droczyć z innymi, a szczególnie kiedy chodzi o dziewczyny - wyciągnął paczkę lodów z zamrażalki podając mi jedną łyżkę pytająco. Z wielkim uśmiechem na twarzy ją wziąłem i zaczęłam z nim jeść.
-Wiesz... wszyscy mnie już chyba zdążyli przerazić - zastanowiłam się chwile i wycelowałam w niego łyżką - oprócz ciebie.
-Mam się czuć jakoś wyjątkowo? - zapytał, a ja zaśmiałam się głośno.
-Jak lubisz - mruknęłam wkładając do buzi kolejną porcję truskawkowych lodów. Przypomniało mi się, że coś oglądali na telewizorze jak tylko weszłam do tego domu.
-Liam?
-Tak? - spojrzał na mnie z pełnymi ustami. Próbowałam nie wybuchnąć śmiechem na widok jego buzi całej umazanej lodami. Wydawało mi się to słodkie.
-Co oglądaliście jak weszłam do domu? - zapytałam. Chłopak szybko wytarł swoją twarz, a jego oczy otworzyły się szeroko. Już teraz wiedziałam, że moje pytanie zbiło go z tropu.
-Nie mogę Ci powiedzieć. Może Louis kiedyś Ci powie - kiwnęłam głową. Zjedliśmy całe lody. 
-Możesz zająć moje łóżko, mogę się przespać jedną noc na kanapie - zaproponował, ale szybko pokręciłam głową.
-Nie ma mowy! - odpowiedziałam dobitnie.
-O Jezu Darcy, daj spokój; jedna noc nic mi nie zaszkodzi jak prześpię się na kanapie, a tobie należy się łóżko. Jesteś kobietą, a Louis to po prostu idiota, który czasem nie myśli o takich sprawach - pokiwałam wolno głową. Chłopak nakierował mnie do swojego pokoju. Udałam się tam i zamknęłam je cicho tylko na klamkę. Zdjęłam z siebie tylko bluzę  i rzuciłam na fotel w kącie. Pokój Liama był wypełniony wielkim łóżkiem, wielką szafą i regałami z książkami. Czułam się jak w jakiejś mini bibliotece. Położyłam się wygodnie i czując komfort łóżka naszło mnie sumienie, że się na to zgodziłam. Wiem z własnego doświadczenia jak niewygodne sa kanapy i nie powinnam w ogóle przystawać na jego propozycję. Ale było już za późno.

***

Obudziłam się rano gdy przez czerwone zasłony przedostały się promyki słońca. Jednak wiedziałam, że powodem mojej pobudki nie było to; obudziły mnie krzyki dochodzące z salonu. Jednak były tak stłumione, że nie mogłam nic zrozumieć. Wstałam i przeciągnęłam przez głowę moją bluzę; wyszłam z pokoju Liama i dotarłam do wielkiego pomieszczenia.
-Co się dzieje? - zapytałam, a twarze wszystkich, z wyjątkiem mulata, który był nieobecny,  wokół powędrowały na moją twarz. Momentalnie przeklęłam się w duchu, że w ogóle się odezwałam; twarz Louisa, gdy na mnie spojrzał złagodniała, lecz dalej widziałam ten strach w jego oczach. 
-Nic - odpowiedział twardo. Lekko pokiwałam głową.
-Chodźcie wszyscy na śniadanie - Malik wyszedł z kuchni i spojrzał w moją stronę - ty też Darcy. Nie odpuszczę Ci dopóki nie zjesz moich naleśników - wczoraj wydawał się być takim zimnym sukinsynem.
Jedliśmy w ciszy, a wszyscy mi się przyglądali; no dobra, może oprócz Louiego. On się zachowywał jakoś normalnie. Nienawidzę jak ktoś się na mnie patrzy jak jem, ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia. Gdy skończyłam Louis postanowił zabrać mnie do domu. Przytuliłam się do Liama na pożegnanie, a wszyscy wlepiali w nas swoje szeroko otwarte oczy, gdy chłopak bez zawahania odwzajemnił mój mocny uścisk.
Wsiadłam do samochodu chłopaka i w ciszy ruszyliśmy do domu. Zastanawiałam się czy podać mu mój adres, ale wydawało się, że świetnie znał drogę, bo jechał dokładnie tak jak do mojego domu. Gdy podjechaliśmy pod blok, przy którym znajdowało się moje mieszkanie naprawdę się zdziwiłam, że zna mój adres. Spojrzałam na niego pytająco.
-Wiem o wiele więcej o tobie niż Ci się wydaje - wysiadł z samochodu, a ja zaraz za nim. Wymacałam w swojej kieszeni telefon kiedy zabrzęczał. Louis przypatrywał mi się ze zmarszczonymi brwiami; spojrzałam na wyświetlacz, który jasno mówił, że miałam 15 nieodebranych połączeń od Nicka i prawie tyle samo wiadomości.
-Kurwa - mruknęłam cicho.
-Darcy? - spojrzałam w stronę klatki schodowej, przy której stał blondyn. Iskierki gniewu zatańczyły w jego oczach kiedy spojrzał na Louisa - Darcy wejdź do domu - powiedział niskim głosem, a jego oczy przelotnie spojrzały na mnie, ale wcale nie było w nich widać już tego wesołego chłopaka, którym był zawsze. Spojrzałam przelotnie na Louisa ze strachem w oczach, miałam wrażenie, że to co mówił mi poprzedniego wieczora było prawdą, ale starałam się nie przyjmować tego nawet do mojej wiadomości. Wbiegłam na pierwsze piętro po schodach otwierając drzwi kluczem i wbiegając do środka uchyliłam lekko okno. Wszystko było dokładnie słychać.
-Zostaw ją w spokoju Nick - warknął Louis podchodząc do "mojego chłopaka" jak najbliżej mógł - Ona nie ma z nami nic wspólnego.
-Oj Louis myślę, że ma - odpowiedział z wrednym uśmiechem Nick - zależy Ci na niej jakkolwiek oklepanie to brzmi. A mi zależy, aby zniszczyć to co kochasz, więc... - rozłożył ręce w bezradnym geście.
-Chyba jesteś chory myśląc, że pozwolę Ci jej tknąć - pięść Louisa poleciała prosto w stronę szczęki Nicka, która nie zagoiła się jeszcze po wczorajszym. Chłopak upadł z impetem na ziemię, a ja wydałam cichy pisk. Rozbawione oczy Louiego powędrowały w górę na moją twarz. Uśmiechnął się z wyższością. Podszedł do chłopaka i jeszcze coś mu szepnął na ucho. Z ruchu jego warg wyczytałam: "mów to co Ci powiedziałem kiedyś". 
Zamknęłam szybko okno widząc, że Louis wchodzi do klatki. Podbiegłam do drzwi i chciałam zamknąć je na zamek jednak nie zdążyłam, bo chłopak był już w środku. Zerknęłam przez okno, ale Nicka już nie było na chodniku. Została mała plamka krwi.
-Mówiłem Ci skarbie - wysyczał do mojego ucha - twój chłopak nie jest taki jak myślisz. Jest niebezpieczny.
-Na pewno nie jest tak niebezpieczny jak ty - szepnęłam i szłam do tyłu, jednak stół w kuchni zagrodził mi dalsze ruszanie się. Louis położył ręce po obu stronach mojej talii, a ja mogłam poczuć jego ciepły oddech na mojej szyji.
-Z pewnością nie jest tak niebezpieczny jak ja skarbie. I uwierz mi weszłaś do tego świata, w którym nigdy nie powinnaś się znaleźć - mruknął prosto do mojego ucha. Lekko podskoczyłam w szoku; mój oddech przyśpieszył co można było wnioskować po mojej szybko poruszającej się klatce piersiowej.
-C-co masz na myśli? - zapytałam przestraszona. Zobaczyłam jak rozbawienie mignęło na jego twarzy gdy na mnie spojrzał.
-Mam na myśli skarbie, że nie będę mógł teraz spuścić z ciebie oka, bo każdy będzie chciał się do ciebie dobrać - musnął moją szyję ustami i odszedł opadając na moje podwójne łóżko łapiąc pilota od telewizora, którego wcześniej tam zostawiłam. Stałam tam w szoku, gdy Louie oglądał spokojnie telewizję, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

Louis's POV
Leżałem na łóżku Darcy gapiąc się w telewizor jednak moje myśli były daleko w mojej głowie. Mimo, że byłem zły na Styles'a, bo praktycznie porwał ją i przyprowadził do nas do domu, gdzie jej pierwsze dziesięć minut było tragedią i musiałem wstąpić do akcji, ale może pomińmy ten fakt. Cieszyłem się z takiego obrotu sprawy, już teraz wiedziałem, że gdy tylko dobrze to rozegram Darcy może być moja.
Spojrzałem na dziewczyne, która stała przy zlewie opierając się o jego boki rękami; włosy zasłaniały jej twarz, więc nie miałem co liczyć na to, że czegoś się z niej dowiem.  Na kilometr biło od niej zmęczenie. Odwróciła się powoli w moją stronę opierając się plecami o blat szafki. Spojrzałem na nią zaniepokojony jej nastrojem.
-Wszystko w porządku? - zapytałem, na co Darcy podniosła swoją twarz i spojrzała mi prosto w oczy; była cała blada, a jej usta odcinały się od koloru jej skóry.
-Tak wszystko w porządku - mruknęła i skierowała się w stronę stołu chcąc usiąść; potknęła się o wystający kawałek dywanu, ale złapała się krzesła i ustała na nogach. Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na mnie przelotnie po czym usiadła.
Wstałem i powoli do niej podszedłem.
-Wiesz co, myślę, że powinnaś odpocząć usiadłem koło niej, na co lekko się wzdrygnęła, jakby czuła moją obecność; bała się. Uśmiechnąłem się pod nosem odkrywając czemu siedziała jak na szpilkach starając się nie zwracać na mnie uwagi.
-Boisz się mnie, prawda skarbie? - zapytałem szeptem do jej ucha. Złapałem jedną ręką jej talię i szybkim ruchem przesadziłem ją na swoje kolana tak, że siedziała bokiem do mnie. Jej ciało zesztywniało pod moim dotykiem.
-N-nie - wyszeptała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. Kłamała.
-Skarbie nie zrobię Ci krzywdy - powiedziałem jedną ręką oplatając jej nogi, żeby nie spadła, a drugą głaszcząc po plecach - jestem tutaj po to, żeby nikt nie mógł cię dotknął.
-Nie o to chodzi - wybełkotała i strąciła moją dłoń z pleców. Pozwoliłem jej wstać, chciała coś do mnie powiedzieć kiedy spojrzała na stół. Spojrzałem za jej wzrokiem i zobaczyłem zdjęcia, które jej podesłałem.
-O kurwa - wymamrotałem. Dziewczyna rzuciła się w stronę stołu zgarniając zdjęcia i wrzucając je szybko do kosza. Na stole została tylko koperta. Podpisana koperta.
Spojrzała na nią i na mnie i jeszcze raz na nią. Kiedy jej wzrok znalazł się z powrotem na mojej twarzy, nie wiem jak to możliwe, ale mogę przysiąc, że była jeszcze bledsza.
-O Mój Boże - wyszeptała i zakryła usta dłonią.
-Darcy, słuchaj ja mogę to wyjaśnić - powiedziałem wstając jednak ona szybko się cofnęła cztery kroki do tyłu zdając sobie sprawę co się dzieje.
-Słuchaj, ja nie... - wyciągnąłem rękę w jej stronę, ale się cofnęła - nie mam zamiaru zrobić Ci krzywdy.
-Nie podchodź nawet do mnie - ciągle się cofała, a ja już wiedziałem co miała zamiar zrobić - jesteś pierdolonym zboczeńcem Louis! - rzuciła się biegiem do drzwi, jednak zdążyłem ją uprzedzić nie pozwalając jej nawet ich otworzyć. Szeroko otworzyła oczy gdy złapałem ją za ramiona. Już nie panowałem nad swoimi ruchami.
-Przecież nie mam zamiaru cię kurwa skrzywdzić! Nie widzisz tego?! Mam zamiar cię ochronić przed takimi osobami jak Nick, które powinny gnić już dawno pod ziemią i mogę ci przysiąc, że niedługo jego rodzinka będzie mu kupowała pomnik, bo mu kurwa nie daruje tego co zrobił! - warknąłem; Darcy stała jak sparaliżowana nie wiedząc co się właściwie dzieje. Wbiłem swoje ręce tak mocno w jej ramiona czekając na jakąkolwiek odpowiedź, że w końcu jęknęła, a w jej głębokich oczach pojawiły się łzy.
-O mój Boże, przepraszam - szybko ją puściłem - poczekaj tutaj, przyniosę trochę lodu, to zmniejszy ból - pokiwała głową nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
Ruszyłem do kuchni i otworzyłem zamrażalkę w poszukiwaniu lodu, jakiegokolwiek rodzaju. Wyciągnął niebieski żel i zawinąłem go w chusteczkę. Wróciłem na korytarz, ale nie zastałem tam ani Darcy ani jej torby z książkami, która mogłem przysiąc, że leżała koło szafki z butami. Rzuciłem żel w ścianę z frustracji i wziąłem głęboki oddech.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Liama.
-Co jest stary? - zapytał; zacząłem mówić szybko i bardzo dobitnie, żeby mógł mnie zrozumieć.
-Darcy spierdoliła, bo dowiedziała się o zdjęciach. Nie dość, że Nick się chce do niej dorwać, to jeszcze myśli, że jestem pierdolonym zboczeńcem.
-Bo jesteś - zaśmiał się ponuro.
-To nie są kurwa czasy na żarty - warknął z całą moją wrogością w głosie ściskając mocniej telefon - więc zabieraj swoją dupe w troki razem z chłopakami i tu przyjeżdżaj. Daje wam kurwa pięć minut i macie tu być, bo inaczej przysięgam, że rozpierdole każde z wam na kawałki - rozłączyłem się zanim zdążył coś powiedzieć.
Darcy uciekła.
Pościg czas zacząć.


--------------------------
Wiecie nie chce być niemiła czy coś ale siedzimy z Ulą nad rozdziałami starając się skleić coś sensownego i mamy nadzieję, że dowiemy sie waszej opinii a tu raptem trzy osoby komentują podczas gdy jest około 1000 wejść na rozdział -,- Jeżeli będziecie sie tak słabo udzielać to wybaczcie, ale rozdziały będą rzadziej... przynajmniej moje (@flawharreh).  

wystarczy mały głupi komentarz typu "czytam" albo coś ;_;

24 czerwca, 2013

Five

 "I gotta live without you"



Rozdział pisany przez @SwagBaby69_



Louis POV


-Hmm... nie przypominam sobie abyśmy zostali przyjaciółmi - wybełkotał,
-Jak to nie, mi się wydaje, że jednak  mamy dużo ze sobą wspólnego- zadrwiłem z tego,
-Tomlinson, ja nie mam czasu na takie żarty możesz powiedzieć o chodzi, ktoś na mnie czeka na górze-po tych słowach czułem jak gotuje się we mnie, miałem chęć przyjebać mu prosto w zęby,ale nie mogłem mu okazać tego że ona mnie bardzo interesuje,
-Co mnie obchodzi kto tam czeka na Ciebie? Mamy coś do obgadania - wybuczałem ale byłem potwornie zły na niego, wkurwiał mnie a najbardziej ten jego wstrętny uśmieszek,
- Ciekawe co, ja o niczym nie wiem, nie kumplujemy się, na piwo nie chodzimy,wiec...?- podniósł ręce w górę i zrobił minę typu "o co chodzi",
-Właśnie doskonale wiesz-wkurwiony przyparłem go do murku stojącego za nim,
- Kto Ci kurwa kazał rozpowiadać kim do chuja są "Ratters"?
- I ty myślisz chuju, że to ja? Haha rozbawiłeś mnie,po co miał bym to zrobić?-spytał z uśmieszkiem na twarzy,
-Sam powiedziałeś, że jesteśmy przyjaciółmi - dodał, nie wytrzymałem i musiałem zajebać mu w brzuch , zgiął się  i kaszlał. Po chwili podniosłem go i złapałem za szyję, czułem że jego klatka piersiowa była bardzo naprężona, chodziła dość szybko, wiedziałem że to nie będzie koniec.
-Ochujałeś z radości- krzyczał  a ja stałem i patrzyłem na niego. Przekręciłem głowę w koło, a z mojego karku wydobył się odgłos strzelających kości. Bardzo lubiłem ten odgłos, ale innym a zwłaszcza chłopakom się nie podobał. Odepchnął mnie i szedł w kierunku akademika, znalazł się na środku ulicy gdy chwyciłem go za ramię i obróciłem w moją stronę. Nic nie jechało, bo lał straszny deszcz. Staliśmy na środku ulicy i chwilę obserwowaliśmy swoje ruchy.Od razu przypomniało mi się wydarzenie z więzienia, nasza walka. Mieliśmy napięte mięśnie,czułem jak moje ciało jest gotowe do ataku. Usłyszałem czyjś głos myślałem że mam przesłyszenia. Jednak to nie były moje paranoje, ktoś się ciągle darł
-Nick? Nick gdzie jesteś?- z akademika wybiegła zgrabna dziewczyna. Po kilku sekundach uświadomiłem sobie,że to była Darcy. Jej piękne ciało onieśmielało mnie przy każdym jej ruchu. Jej głos był bardzo aksamitny, można było usłyszeć strach.
Nick odwrócił się, jego twarz zmieniła się w przestraszoną nie wiedział co ma zrobić. Postanowił się oddalić ode mnie i udać się w jej kierunku. Nie udało mu się gdyż nie pozwoliłem mu odejść i wymierzyłem cios prosto w szczękę.
-Jeszcze to dokończymy Montgomery!- krzyknąłem i oddaliłem się. Za mną słyszałem jak ktoś za mną krzyczy, to nie był on,
- Ty cholerny tchórzu- to była ona, darła się nie miłosiernie.
Co chwilkę słyszałem jak obraża mnie. Przystanąłem na chwilkę i obróciłem się w ich stronę, ona pomagała mu wstać. Wyglądała na przestraszoną, kręciła głową we wszystkie strony. W końcu ujrzała mnie stojącego na końcu drogi
- I na co się gapisz, palancie?- wykrzyczała znowu, nie wytrzymałem i wróciłem się do nich. Montgomery ujął jej rękę i pobiegli do akademika. Nie zdążyłem dojść do nich i powiedzieć jej kilka słów. Miałem właśnie na to ochotę. Obróciłem się i kierowałem swoje kroki do samochodu. Szłem i rozmyślałem jak zmusić go do gadania, był cwany nie tak jak tamten burak.Z myślenia wytrącił mnie dźwięk klaksonu samochodu,spojrzałem za siebie i ujrzałem Harrego machającego ręką bym wsiadł do wozu. Wsiadłem do niego ze zdziwioną miną,
-Harry po co tu przyjechałeś tu?- spytałem go i odpowiedział mi, że nudziło mu się i jechał tędy przypadkiem.
-Ja tu mam samochód, zaraz bym wpadł do domu-dodałem na co on uśmiechnął się i odpowiedział bym się o wóz nie martwił zabierzemy go innym razem.Rozmawialiśmy przez chwilę, opowiadałem mu o spotkaniu z Nickiem. Zdenerwował się, powiedział że chętnie mi pomoże następnym razem.Harry to zawodowiec w takich sprawach,powiedziałem mu, że zadaje się z Darcy tą laską ze studiów.On wybuchł śmiechem nie mógł się uspokoić, ale czuł że bardzo mi na niej zależy.
-Stary ty się zakochałeś!-powiedział a ja zaprzeczałem, jednak znał mnie za dobrze i wiedział kiedy oszukuje.Dojechaliśmy do domu, zaparkował przed garażem i wysiedliśmy z niego .Weszliśmy do niego i słyszeliśmy śmiechy w salonie,poszliśmy tam i ujrzeliśmy chłopaków oglądających seans. Na stole stały butelki z piwem i miska z popcornem.Mieli bardzo udaną zabawę, oglądali jakąś czarnoskórą dziewczynę,akurat tańczyła przy jakieś tandetnej piosence.Ruszała się jakby paliło się pod jej stopami. Chłopaki nie mogli wyrobić, ze śmiechu Harry dosiadł się i patrzył w wielki monitor. Ja nie mogłem na to patrzyć, rzygać mi się chciało postanowiłem pójść do siebie przebrać się. Wchodziłem po schodach i słyszałem jak krople z włosów spadają na drewniane schody. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju zdjąłem wszystko i powiesiłem w łazience by wyschło. Przebrałem się w czarny  gładki T-shirt i czarne szorty. Włosy przetarłem ręcznikiem i postawiłem je do góry. Gdy wykonałem to położyłem się na łóżku,próbowałem usnąć lecz ktoś przerwał mi i zapukał do drzwi,
-Wejść-powiedziałem ze złością w głosie,
-Lou,może przyłączysz się do nas?- to był Liam nie spodziewałem się go tutaj,
-Jakoś nie mam ochoty,chce mi się spać.-odpowiedziałem mu,jego twarz zmieniła wyraz na smutny,
-Lou chodź nie masz o co się martwić dorwiemy go, wstawaj zabawimy się na dole Niall kupił tyle browarów, że na całą noc starczy. - powiedział i ciągnął mnie aż do salonu. Usiedliśmy na wielkiej kanapie, a Zayn podał mi browara. Otworzyłem go i wziąłem pierwszy łyk,potem kolejny i kolejny. Czułem jak rozluźniam się, patrzyłem na osoby, które niczemu nie świadome robią takie rzeczy przed komputerem.
Jedni dłubali w nosie,inni bekali i jedli jak świnie, jeszcze inni robili dziwne miny przed monitorem. Śmiałem się jak małe dziecko.
-Ej a gdzie Harry?- spytałem nie zwróciłem uwagi jak poszedł,
-Chyba poszedł po coś do żarcia-odpowiedział Zayn i oglądaliśmy dalej tych świrusów.



Darcy POV
Siedziałam w akademiku i czekałam na Nicka,mijały minuty a jego ciągle nie było. Wszyscy się zastanawialiśmy gdzie on poszedł.Po krótkim zastanowieniu, postanowiłam go poszukać i wybiegłam przed budynek.Lało tak strasznie, ściana deszczu nic nie dało się zauważyć.Rozglądałam się i szukałam wzrokiem Nicka,bałam się że coś się wydarzyło.Zaczęłam wołać jego imię
-Nick,Nick gdzie jesteś?,
 Po kilku minutach zauważyłam go stojącego z jakimś typem, nie miałam pojęcia kto to był. Na moje wołanie odwrócił się i postanowił oddalić się od kolegi. Jednak ten nie zamierzał go tak zostawić, i wymierzył coś prosto w szczękę.Przestraszyłam się i zaczęłam biec w jego kierunku, natomiast napastnik krzyczał coś na styl "dokończymy to jeszcze". Nie byłam w stanie usłyszeć dokładnie jego słów, gdyż stali dalej ode mnie. Facet który zrobił krzywdę Nickowi oddalał się w stronę swojego samochodu, zaczęłam krzyczeć do niego. On nie reagował na nic, ja czułam się odważnie i pewnie, nie mogłam pozwolić by byle kto bił mojego przyjaciela.Blondyn mnie uspokajał, bym dała sobie spokój.Pomogłam chłopakowi wstać z mokrej ziemi rozglądałam się w koło i  ujrzałam jego stojącego i obserwującego każdy mój ruch. Po moich ostatnich krzykach, wkurzył się i ruszył w moją stronę.Mój przyjaciel  złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do akademika. Nie widziałam później już go.
-Nick,kto to był?-spytałam go z niepokojem w głosie,
-Nikt taki Darcy. - odpowiedział ze spokojem,
-Jesteś pobity,twoja szczęka krwawi a ty mówisz mi, że nikt!-krzyknęłam i pokazałam palcem jego ranę,
-Uspokój się, skoro mówię, że nikt to nikt- powiedział ze złości,
-Chodź przemyję to tobie- wybuczałam i udaliśmy się do pokoju Lily, gdzie wszyscy dobrze się bawili.
Wchodząc do pokoju wszyscy patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale nie powiedzieli nic,
-Lil słońce masz wodę utlenioną i gaziki?- spytałam z nadzieją w oczach,
-Tak, poczekaj przyniosę z apteczki- odpowiedziała i poszła po to.Po kilku chwilach dała mi rzeczy o które je poprosiłam. Kiwnęłam jej głową w ramach podziękowań i udaliśmy do łazienki. Po wejściu do łazienki kazałam mu usiąść na wannie, ale on postanowił zrobić to inaczej i mnie posadził na wannie a on kucnął przede mną.Jego piękne brązowe oczy przyglądały się mi dokładnie. Byliśmy na tym samym poziomie. Nalałam na gazik,troszkę wody utlenionej i  po mału przykładałam mu do rany.Syknął z bólu i chwycił moją rękę. Przeprosiłam go i zrobiłam to jeszcze raz.Uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową w stylu bym go nie przepraszała,
-Nie ruszaj się, bo będziesz dłużej tu siedział-powiedziałam i uśmiechnęłam się,
-Z Tobą mogę siedzieć tu cały czas- po tych słowach cmoknął mnie w policzek. Zaczerwieniłam się i zrobiłam to jeszcze raz, krew jeszcze leciała z rany. Znowu wydał z siebie ten dźwięk,tak niespodziewanie że przestraszyłam się i podskoczyłam. Na co on zaczął się śmiać ze mnie.
-Skończone-powiedziałam przyklejając plaster do rany,
- Dziękuje słońce- posłał mi niesamowity uśmiech i pocałował mnie w usta. Czułam się cudownie, założyłam ręce na jego karku a on podniósł mnie i oplątałam swoje nogi wokół jego bioder. Jego język prosił bym udostępniła mu wejście, pozwoliłam mu i po chwili nasze języki toczyły zawziętą walkę,czułam jak uśmiecha się do mnie. Nie dawałam mu wygrać, a jemu bardzo się to podobało.Do łazienki nagle, ktoś zaczął walić,
-Darcy jesteś tam?- to była Lily,
- Tak już idziemy- oznajmiam i poprosiłam by zsadził mnie z siebie. Powędrowaliśmy to drzwi. Lil stała zdziwiona, wyglądała jak by długo czekała na nas za drzwiami.
- Dłużej się nie dało, chodź imprezka czeka-złapała mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju.Odwracałam się i patrzyłam czy idzie za mną blondyn. W pokoju leciała muzyka, alkohol stał wszędzie.Chris podał mi piwo i wzięłam łyk,potem kolejny i kolejny.Nick rozluźnił się szybciej ode mnie i pił zawzięcie z Chrisem jak by rywalizowali o coś. Ja po kilku piwach czułam się nie dobrze,chciałam iść do domu. Była godzina 22:30 tak ten czas szybko zleciał.Wszyscy już byli pijani,podeszłam do blondyna i szturchałam go. On jednak nie reagował,spał jak zabity.Najebał się strasznie, w sumie to wszyscy spali, prócz mnie. Postanowiłam iść do domu, chwiejnym krokiem kierowałam się do wyjścia. Chłodne powietrze od razu uderzyło mnie w twarz. Na szczęście nie padało, przed budynkiem stał jakiś chłopak oparty o wóz. Był to bardzo drogi wóz,wyglądał na Bentleya. Miał burzę loków na głowie, kojarzyłam go lecz nie mogłam sobie przypomnieć. Byłam zbyt pijana na takie gierki tego wieczoru.
-Hej mała podwieźć Cię może gdzieś? - zadał mi pytanie.
Olałam go i udałam się w kierunku swojego mieszkania.On miał inne plany, złapał mnie w tali , podniósł mnie i wsadził do wozu. Zaczęłam go bić w plecy,kopać ale on tylko się śmiał. Chciałam krzyczeć , on uprzedził mnie i  powiedział bym nie nawet nie próbowała. Skąd on to wiedział? Hmm... nie ważne, wiózł mnie przez pół miasta. Co chwilkę zadawałam mu pytania, gdzie mnie wiezie, lecz on jakby głuchy był milczał i patrzył na drogę. Patrzyłam przez szybę i podziwiałam Londyn nocą, wyglądał cudownie. Zerkał na mnie co jakiś czas i uśmiechał się. Dojechaliśmy do jakiegoś domu,był ogromny. Kazał mi wysiadać, próbowałam zrobić to zgrabnie,lecz nie wychodziło mi to dość dobrze. Złapał mnie za rękę i prowadził do wielkiego domu. Otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka, upadłam do drewnianą posadzkę. Huk rozleciał się po całym domu.Próbowałam wstać, z niej ale była śliska i nie dawałam rady. Chłopak z kręconymi włosami pomógł mi, uniosłam głowę i ujrzałam głowę obserwującą mnie dość uważnie.
-Niall kurwa gdzie Lou? - zadał pytanie blondynowi gapiącego się na mnie,
-W kuchni, a ty co przyprowadziłeś kolejną laskę na nockę?-zaczął się śmiać.Jak to kolejną laskę na noc? Zaczęłam się bać i próbowałam znaleźć drogę ucieczki,trzymał mnie zbyt mocno. Zaprowadził mnie do wielkiego salonu, gdzie siedziało trzech chłopaków.Jeden z nich uważnie mi się przyglądał i powiedział:
- Na chuj tu ją przyprowadziłeś?.
- Kurwa, ona nie jest dla Ciebie Malik!!- krzyknął. Malik, Malik kurde nic mi nie mówi to nazwisko. Coraz bardziej zaczęłam się bać i nerwowo rozglądać i w telewizji ujrzałam moją koleżankę Cristal
-C..Coo ona robi u Was w tv? - spytałam ze strachem w głosie i wskazałam na telewizor, a na moje pytanie loczek wyłączył telewizor.Nie było za mną nikogo i postanowiłam uwolnić się. Biegłam w stronę drzwi frontowych. Szarpałam za klamkę ale były zamknięte.-Kurwa- wybuczałam i pobiegłam do kuchni, gdzie czwarty robił coś do jedzenia. Zobaczył mnie i upuścił nóż, stał jak zamurowany.Słyszałam za sobą krzyki lokowatego Otworzyłam drugie drzwi i wybiegłam na dwór,
-Boże, którędy do domu- nerwowo patrzyłam w koło, zdałam się na szczęście i biegłam przed siebie. Nie słyszałam żadnych kroków za mną,może odpuścił? Przede mną ukazała się postać blondyna
-Gdzie się mała wybierasz? Zabawa się dopiero zaczyna. - wykrzyczał . Zabawa ? Jaka zabawa? Boże gdzie ja jestem i co tu robię? Zaczęłam płakać dość głośno, bałam się ich wszystkich. Nie miałam jak go ominąć, cofałam się gdy on się zbliżał. Zrobiłam ostatni krok i uderzyłam w coś. Tak uderzyłam w kolejnego patafiana, mulat podniósł mnie i przerzucił przez ramię, waliłam w niego z całej siły. Szlochałam i krzyczałam, a on kierował się z powrotem do domu. No to kurwa po mnie! Zaczęłam krzyczeć by mnie nie zabijał ,on tylko zaśmiał się i oznajmił że nie to nie zależy od niego.
Jak to kurwa nie od niego? To od kogo? Ale się wjebałam, dlaczego nie zostałam w domu z resztą? Wszystko staje się takie dziwne i nie zrozumiałe.Moje myśli były coraz gorsze,oby mnie nie zabili tylko tego chcę.


--------------------------------------------------------------------------------------------------
Ukazał się 5 w końcu. Dziękujemy Wam bardzo za ponad 3000 wejść nawet nie wiecie ile to dla Nas znaczy. Jesteście kochani <33 Tak bardzo Was Kocham. Nie spodziewałyśmy się takiego zainteresowania, mamy nadzieje że bedzie was coraz wiecej :) Jeśli macie pytania to piszcie na twitterze do Nas Ja: @Swagbaby69_ i Dominika @haroldhipstaa
Jeszcze raz dziękujemy <333

17 czerwca, 2013

Four

"And now I'm here without you"
Rozdział pisany przez: @avemalik
Darcy POV
Powiedzmy sobie szczerze - ludzie, którzy chodzą po ulicach Londynu są: po pierwsze - nieobliczalni z tym co mogę Ci zrobić jak na nich przypadkiem wpadniesz, znaczy oni na ciebie, ale przecież wina zawsze leży po twojej stronie. I po drugie - są po prostu dupkami.
Tak, dobrze myślicie - chodzi mi o mulata, który wpadł na mnie dzisiaj.
-Kurwa jak łazisz! - wykrzyczał i na mnie spojrzał jakby zobaczył kogoś znajomego. Uniosłam brwi.
-To ty uważaj nie patrzysz na innych tylko na siebie, Dupek - od razu pożałowałam swoich słów. Chłopak przywarł mnie mocno do ściany, a mój oddech uwiązł w gardle.
- Uważaj do kogo tak mówisz, słoneczko Twoja piękna buźka może się zmienić - zamarłam przestraszona, a moje serce waliło tak jakbym zobaczyła ducha.
-Przepraszam - ledwo wydusiłam z kulą w gardle.
-No i tak ma być, przeprosiny przyjęte, uważaj na siebie - obserwowałam jak szybko oddala się w stronę Tamizy. Złapałam swoją torbę z ziemi i ruszyłam do akademika, w którym mieszkała Lily z dziewczynami.
Ciemne chmury z błyskawicami przyprawiały mnie o dreszcze, tym bardziej, że właśnie teraz szłam sobie, niby spokojnie, chodnikiem do przyjaciół. Wszyscy ludzie pochowali się widząc wielkie krople deszczu spadające na ziemię i słysząc głośne grzmoty.
Na szczęście dla mnie, byłam już bardzo blisko.
*   *   *
-Jest Lily w domu? - zapytałam pokazując w strone środka domu. Blondwłosa uśmiechnęła się szyderczo.
-Może jest, może jej nie ma - zapach alkoholu dało się po prostu wyczuć z jej ust gdy wypowiadała słowa. Zmarszczyłam lekko nos.
-Wiesz co? Nie mam czasu na zabawy Caroline - warknęłam - więc albo jest albo jej nie ma suko.
-Mogłabyś okazać trochę szacunku dla mnie, jesteś w moim domu - splunęła. Przewrócilam oczami.
-Co się dzieje? - odezwał się męski głos za nami. Caroline od razu przybrała inną postawę widząc Nicka za nami. Uniosłam jedną brew. Boże co za bahor.
-Hej Nick - pisnęła jak prawdziwy plastik - co tam słonko?
-Jest ok - przeciągnął "e" i spojrzał na mnie pytająco - słyszałem jakieś niemiłe słowa, więc przyszedłem.
-Ah ok - powiedziała teatralnie, a jej postawa znów zmieniła się na wrogą gdy na mnie spojrzała - ta mała dziwka mnie wyzywa.
-Oh, a chciałaś rozmawiać o szacunku - warknęłam.
-O Jezu, zamknij się już - mruknęła otwierając drzwi i wołając w głąb mieszkania Lily. Po chwili do drzwi podeszła moja przyjaciółka.
-Hej Darcy - cmoknęła mnie w policzek i zrobiła to samo z Nickiem - miałaś przyjść sama.
-Przyszłam sama tylko Nick usłyszał niemiłe słowa - odpowiedziałam odwracając się w stronę blondyna i uśmiechając szeroko. Jego niebieskie oczy czasami mnie przerażały. Wyglądał jakby nad czymś myśląc.
Uśmiechnął się zawadiacko.
-Wiesz Lily nie wiem czy twoja współlokatorka by chciała teraz obecności Darcy, chyba jej nie lubi - zachichotałam cicho.
-Nie lubi to niedopowiedziane - Lily wywróciła oczami i złapała kurtkę i buty.
-Caroline wychodzę, nie wypadnij z okna! - krzyknęła w głąb mieszkania i czekała na odpowiedź. Usłyszałyśmy stukanie obcasów o podłogę, a dźwięki zdawały się być coraz bliżej,  aż w końcu ujrzeliśmy postać blondi z okularami przeciwsłonecznymi na głowie i butelkę Jack'a Daniels'a w ręce.
-Nie wypadnij z okna jak się upijesz - powiedziałą Lily. Uśmiechnęłam się wiedząc czemu to powiedziała: tak jak ja i Nick uważała że blond tapeta jest głupia jak but. Ale niestety była nawet w miare mądra.
-Przecież mieszkamy na parterze, przy samej ziemi - mruknęła zdziwiona.
-U ciebie wszystko możliwe - mruknęłam, a Lily zamknęła drzwi zanim tamta coś powiedziała. Nick zacisnął pięść przy ustach starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Gdzie idziemy? - zapytałam - na dworzu jest straszna ulewa.
-Cholera nie pomyślałam... - odezwała się Lily z miną "zastanawiam-się-co-my-kurwa-teraz-zrobimy".
-Może wpaść do akademika chłopaków, znaczy możemy. Wybieram się do Chris'a, nikogo innego nie będzie tylko my. No chyba, że Chris będzie z Emmą to
-Zamknij się - walnęłam go w ramię - nie musimy wdawać się w szczegóły - pokręcił głową i wybuchł śmiechem razem z Lily.
Nienawidzę ich. Byli moimi przyjaciółmi od kilku lat, wiedzieli o mnie wszystko - tak jestem dziewicą  i tak, nawet Nick to wiedział, a mi się aż głupio robiło na tą myśl. Róż oblał moje policzki. W sumie nie miałam nic do ukrycia, żenowała mnie tylko myśl, że chłopak, który mi się podoba wie, że nie uprawiałam jeszcze seksu.
-Aw Darcy rumienisz się - zaświergotał Nick. Popatrzyłam na niego mrugając kilkakrotnie - to dlatego, że wszyscy wiemy, że jesteś dziewicą?
-Nienawidzę cię - syknęłam. Odwróciłam głowę w drugą stronę zakrywając się włosami, żeby nie mogli widzieć mojego zażenowania.
-Eh, nie obrażaj się piękna - złapał mnie w pasie kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Jak można się obrażać na takiego dupka? No właśnie - nie da się.
-Wybaczam Ci ostatni raz - uniosłam dumnie głowę odpychając od siebie chłopaka. Dziewczęcy chichot przerwał tą udawaną scenę.
-Co się śmiejesz? - zapytał Nick Lily, która była aż czerwona, żeby nie wybuchnąć śmiechem, ale niestety nie udało jej się to i już po chwili Nick w odpowiedzi dostał salwe śmiechu prosto w twarz. Aż ja się nie mogłam powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet - mruknął - lepiej już chodźmy.
Ruszyłyśmy za chłopkiem jeszcze lekko się podśmiewując.
*   *   *
Chris Duncan był czarnoskórym chłopakiem, który był aż czasami za bardzo śmieszny. Do tego był świetnym aktorem - mógł udawać kogoś innego w sekundzie. Nieznajomym nie radziłabym się do niego zbliżać, gdyż nie wiadomo czy jest przyjacielem czy tylko udaje. No, ale my - jego paczka znajomych albo nawet przyjaciół - możemy śmiało twierdzić, ze znamy Chris'a. Widzieliśmy go w chwilach wielkiego załamania, więc wydaje mi się, że to już coś, prawda?

-Nie ma Emmy? - zapytała Lily gdy weszliśmy do środka jego pokoiku w akademiku. Kremowe ściany, łóżko piętrowe, biurko i szafa.
Ubrania (czytaj bielizna i buty) rozwalone były po cały pokoju. Gdzie nie spojrzysz to bokserki albo adidasy, ale że często tu przebywaliśmy przyzwyczailiśmy się do tego bałaganu.
-Emma polazła na zakupy, ale złapał ją deszcz i burza więc może wróci wieczorem jak przestanie padać, bo jak nie to będzie nocować w sklepie - powiedział kiwając głową i zapinając rozporek od spodni. Uniosłam pytająco brwi. Chris wzruszył ramionami.
-No co? Dopiero wstałem - Nick pokręcił głową przybijając Chrisowi żółwika na przywitanie.
-Wiesz Darcy dzisiaj
-Powiedziałam żebyś się zamknął albo stąd wyjde - warknęłam kierując swój wzrok ciskający pioruny na Nick'a.
-Znów się zarumieniła, bo do jej umysłu wtargnęły myśli, że jest dziewicą - uniosłam wysoko brwi, a moje usta uformowały się w kształt "o". Nie patrząc na moje odruchy spoliczkowałam Nick'a i wyszłam z akademika.
Dupek.
Założyłam kaptur od swojej szarej bluzy i ruszyłam w stronę domu. Padała mała mżawka.
-Darcy zaczekaj! - głos Nick'a wydawał się być bardzo daleko. Zamiast zwolnić przyśpieszyłam kroku.
-Darcy błagam! - złapał mnie za rękę odwracając w swoją stronę - co ja takiego zrobiłem?
-Co? Człowieku nie zdajesz sobie chyba nawet sprawy jakie poniżające to było kurwa! Jesteś pojebany! Nie widziałam drugiego takiego pojebanego człowieka! - warknęłam wyrywając swoją rękę z jego.
-Przepraszam - mruknął.
-Że co? - zmarszczyłam brwi wciąż patrząc się na niego.
-Przepraszam, nie chciałem - mruknął. Jego ciepła dłoń powędrowała do mojego policzka. Oparł swoję czoło o moje. Zaczełam szybciej oddychać, a serce prawie wypadło z mojej piersi.
Jego miękkie usta lekko naparły na moje. Przez chwilę zastanawiałam się co powinnam zrobić - odejść i go zostawić czy oddać pocałunek? Po chwili nasze języki toczyły już walkę. Nick stał się zachłanny, a ja tego właśnie nie chciałam. Dzięki Bogu, zaczęło dosłownie lać, a grzmoty zaczęły być coraz głosniejsze. Błyskawice latały po niebie jak szalone.
Odsunęłam się od chłopaka. Pokiwał głową że rozumie, złapał moja dłoń w swoją i ruszyliśmy z powrotem w stronę akademika.
Zakapturzona postać stała po drugiej stronie ulicy. Nick skierował swój wzrok tam gdzie powędrował mój.
-Idź do akademika, ja zaraz wrócę - powiedział i cmoknął mnie lekko w usta ruszając na drugą stronę nawet się nie oglądając.
Skoro to jego sprawy osobiste to nie mam zamiaru mu przeszkadzać.
Louis POV

Wpisałem w wyszukiwarkę "Nick Montgomery". Pierwsze co wyskoczyła to strona facebooka tego chuja. Włączyłem ją i włamałem się mu na konto. Musiałem spisać adres komputera, którego używał. Ale niestety chuj mnie wykiwał. Był to adres szarej kawiarenki przed którą właśnie miałem ten zaszczyt stać.
-Louie daj spokój - Harry położył mi dłoń na ramieniu - nie musisz tego załatwiać. Czy to nie dobrze, że ktoś nam robi reklame?
-Kurwa Styles cioto! - warknęłm zirytowany - czy ty w ogóle masz mózg? Oczywiście, że to źle! Dziewczyny będą to zgłaszać na policje, a ja nie mam zamiaru spędzić kolejnych kilku lat w więzieniu. I nie mów na mnie Louie, tylko jedna osoba tak mówiła, a teraz się nią brzydzę - strzepałem jego dłoń ze swojego ramienia i ruszyłem w stronę domu.
-Słuchaj jeśli tak bardzo Ci zależy żeby go dorwać to może zrobimy to w inny sposób? - zapytał Zayn. Spojrzałem na niego pytająco - Wiesz Louis są takie osoby jak "przyjaciele". Po sznurku dojdziesz do końca.
-Malik, ja wcale nie musze go szukać. Mam go pod nosem - warknąłem zirytowany.
Mogę załatwić to sam. Mogę załatwić to tak, że nikt nic nie będzie widział ani słyszał. Po raz kolejny uratuje swoją dupę. I wszystkich w Ratters.
Zrzuciłem buty gdzieś w drodze do pokoju. Zamknąłem się i zacząłem przeglądać po raz kolejny informacje i Nicku. Nick Montgomery.
Widziałem tego chuja u nas na uczelni, jestem pewny, że Horan ma dzięki niemu złamany nos. Poza tym jestem pewny, że widziałem go kilka razy z Darcy.
Właśnie, Darcy.
Dawno o niej nie myślałem... boże co ja pierdole, przecież ja ciągle o niej myśle. Czy to normalne? Wiecie, ja jej nie znam, nie zamieniliśmy nawet słowa, a czuję się jakby coś mnie do niej ciągnęło. Staram się przebywać ciągle tam gdzie ona, jednak nie często mi się to udaje - bycie Ratterem nie jest łatwe i odprężające, a wręcz przeciwnie - jest zajebiście trudne i stresujące.
Przejechałem palcem wskazującym po dolnej wardze w zastanowieniu.
Chris Duncan. Przyjaciel Nicka, mieszka w akademiku - nie pozostaje mi nic innego jak odwiedzić to miejsce. Złapałem swoją czarną bluzę i włożyłem ją przez głowę. Otworzyłem drzwi od pokoju i zacząłem szukać butów.
-Co robisz? - zapytał Liam opierając się o futrynę kuchni z rękami na piersi.
-Idę załatwić sprawę.
-Louis, serio nie możesz tego zrobić sam. Zobacz jak Zayn skończył chcą się dowiedzieć chociaż trochę - mruknął, a ja wywróciłem oczami.
-Ja to nie Zayn, a poza tym jak On się czuje? - zapytałem mając nadzieję na zmianę tematu jednak Payne to wyczuł i pokręcił tylko głową.
-Dobrze, na szczęście nic mu nie zrobili. A ty na siebie uważaj, to w końcu Nick - powiedział, a ja wydałem z siebie westchnięcie pełne irytacji.
-To tylko Nick - warknąłem - wybacz, ale muszę ratować wasze dupy jak szafa trzydrzwiowa, więc nie przeszkadzaj - zanim cokolwiek powiedział wyszedłem z domu zatrzaskując za sobą drzwi.
Wsiadłem do swojego samochodu, bo szczerze mam dość już tych spacerów, zawsze zacznie padać. Odpaliłem moje czarne porshe 911 i ruszyłem w stronę akademika.
Podczas drogi w mojej głowie siedziały dwie myśli: Darcy i Nick.
Darcy - szczupła brunetka, o pięknych szarych oczach i lekko opalonej cerze. Wielkie usta, pulchne.
Nick - chuj chcący zniszczyć wszystko na co pracowaliśmy przez ostatni czas. A to wcale nie było nic. Przez kilka miesięcy osiągnęliśmy naprawdę dużo.
Zatrzymałem się na parkingu za sklepami w uliczce; wysiadłem zakładając na głowę kaptur. Stanąłem na rogu kawiarenki i zacząłem przyglądać się akademikowi zastanawiając się czy może powinienem iść do tego całego Chris'a i po prostu wyciągnąć z niego te informacje, tak jak to robie najlepiej? No bo wiecie... zastraszanie ludzi jest nawet fajne, ale po jakimś czasie sie nudzi i już nie przynosi takich uczuć jak za pierwszym razem.
Ulice świeciły pustkami, od czasu do czasu przejeżdżał jakiś samochód albo przechodzili ludzie jak zwykle śpiszący się gdzieś. Usłyszałem mocne kroki stukające o chodnik i spojrzałem przed siebie.
Zauważyłem mojego anioła.
Darcy szła cała czerwona i zdenerwowana. Za chwilę z akademika wybiegł Nick. Przez chwilę rozmawiali, ale kiedy położył łape na mojej dziewczynie, nie wytrzymałem krew zaczęła się ze mnie gotować. Wyszedłem zza rogu upewniając się, że mnie zobaczy.
Darcy przez chwilę lustrowała mnie wzrokiem gdy szli za rękę z powrotem w stronę akademika. Na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech gdy Montgomery również na mnie spojrzał, tym razem z przerażeniem. Powiedział coś do Darcy, a dziewczyna wycofała się do budynku. Blondyn ruszył w moją stronę.
-Nick, przyjacielu... - mruknąłem z szyderczym uśmiechem.

------------------------------------------------------------
UWAGA! UWAGA!
MAMY #DICK (WIEM JAK TO BRZMI ALE DARCY+NICK=DICK LOL ;D) MOMENT <3. CZEKAMY TYLKO NA #LARCY (LOUIS I DARCY) MOMENT (ALE TO JESZCZE TROCHE XD)
D-Z-I-Ę-K-U-J-E-M-Y ZA PONAD 2,000 WYŚWIETLEŃ :OOOOOOO. TO SERIO JEST COŚ NIESAMOWITEGO, JA I ULA SIĘ NIE SPODZIEWAŁYŚMY :O

Przepraszam, że przynudziłam tym rozdziałem, ale szczerze? W ogóle nie miałam pomysłu co napisać... wyszło beznadziejnie, ale myślę, że Ula w następnym was czymś zaskoczy i wciągnie hahaha lol ;d Także ten tego, do następnego :D

PS. korzystając z okazji chciałam was zaprosić na tłumaczenie za które się wzięłam, znajdziecie je tutaj -> http://tlumaczenie-howewebegan.blogspot.com/  i tak jest to równieć ff o 1D tylko o Liamie ;)

PS 2. postanowiłam tłumaczyć naszego ff na angielski (na razie idzie to jako tako bo to strasznie męczące) ale jakby ktoś chciał to zapraszam -> http://www.wattpad.com/story/6249343-ratters-they-more-dangerous-than-you-expected

@haroldhipstaa

10 czerwca, 2013

Three


"I've fallen so hard, some things you can't erase"

Rozdział pisany przez @SwagBaby69_

Louis Pov
-Kurwa, ciekawe kto? - marszcząc brwi spytał Niall.
-Ja chyba domyślam się -wstałem i nerwowo zacząłem krążyć po pokoju - nie domyślacie się jeszcze - dodałem i uderzyłem o stół pięściami.Przewróciły się butelki stojące na nim.
-Czy ty ochujałeś ?- wrzasnął Malik i wkroczył do łazienki, gdy usłyszał nazwisko Spencer, zawrócił się, podszedł do okna.
-Nie wierzę on nie był by do tego zdolny - powiedział Zayn, a  jego oczy pociemniały, gdy klatka poruszała się dość szybko. Nie był w stanie nic innego powiedzieć i wyszedł .
-Nie uważasz, że to ogromne oskarżenie?- pytał Liam - On jest kolegą Zayna i to dość dobrym, nie wierzę w to - dodał po czym wstał. Krążył nerwowo tak jak ja.
-Znają się od małego, razem wychowywali się w Bradford zawarli układ  między sobą a teraz myślisz, że to on.
-A kto inny by to zrobił, nie chcieliśmy go wziąć do siebie i się mści.
-Spencer to człowiek ciężki do rozgryzienia, siedziałem z nim w jednej celi całe 2 lata, z początku było dobrze dogadywaliśmy się. Nie wiedział jednak, że znam Zayna, opowiadał mi jakimi byli przyjaciółmi, wiedzieli o sobie wszystko. Ja nie zorientowałem się że mówi mi o tym samym chłopaku, którego znam. Z mojej obserwacji Malik był zupełnie inną osoba, niż tą która przedstawiał mi On. Gdy reszta przyszła mnie odwiedzić, On był na widzeniu z matką w tym samym czasie. Ujrzał Badboya, ucieszył się, a po sekundzie jego twarz zamarła, okłamał go, Malik mu naopowiadał że pracuje w biurokracji w Londynie. Nie utrzymywali takiego kontaktu ze sobą teraz, jak wcześniej, ale nigdy się nie oszukali. On siedział za bijatyki i narkotyki. Podszedł do Zayna i uderzył go w brzuch za to kłamstwo. Oddał mu nie pozostawiając śladu, gliny oddzieliły ich i na tym skończyło się widzenie. Od tamtego czasu siedząc w pierdlu nie miałem dnia spokoju, ciągle pytał mnie czy może być z nami, że nam pomoże, będziemy jeszcze lepsi, szybsi. Siedząc dzień w dzień wysłuchiwałem jaki on to jest super i najlepszy we wszystkim co robi. Żal mi było go słuchać, bo łudził się że wygra. W więzieniu mieliśmy dość nietypowe stroje,które były ohydne miały obrzydliwe paski pomarańczowo-czarne. Spodnie były długie z rozszerzaną nogawką, natomiast bluza zapinana na guziki z kołnierzykiem, a pod spodem białą koszulkę na ramiączka. Jedzenie było tak samo paskudne, jak stroje dzień w dzień dawali coś okropnego. Niby robiliśmy to sami, żebyśmy się nie nudzili a po drugie by mieć kwalifikację na nowe życie . Ja zajmowałem się robieniem rzeczy z drewna, robiłem budki dla ptaków, krzesła, stoliki, itp. Polubiłem to robić rozluźniało mnie to, czułem że mógłbym to robić cały czas. Codziennie siedzieliśmy przy tym trzy godziny, byłem bardzo dumny gdy moja praca została pochwalona przez typka który nas uczył. Spencer na szczęście nie robił tego samego, on zajmował się gotowaniem widać było że kochał to robić ale najbardziej uwielbiał mnie wkurwiać. Pewnego dnia nie wytrzymałem jego wysoka samoocena mnie tak zdenerwowała że przyjebałem mu prosto w jego parszywą gębę :
- Zamkniesz się w końcu czy mam Ci pomóc?-wykrzyczałem, czułem jak gwałtownie chodzi mi klatka piersiowa.
 -Gówno mi możesz zrobić!-powiedział,widziałem jak jego oczy robią się ciemne,
- Chcesz to możemy się przekonać, kto jest lepszy w te gry?-spytałem się, a twarz Spencera nie była wyraźna,czułem że miał obawy,
 - Ha chyba nie mówisz serio? - odchrząknął pełen obaw, a po chwili pojawił się złowieszczy uśmieszek i powiedział
- Dobra Tomlinson chcę tego, nawet nie wiesz jak bardzo.
Ucieszyłem się, że się zdecydował, nie tolerowałem jak ktoś mi odmawia zwłaszcza w takich sprawach. Nie chodziło mi o to, żeby się pobić miałem zupełnie inny plan by go pogrążyć.Ustaliliśmy, że za tydzień dojdzie do starcia.. Nie codzienne starcie, z początku mnie wyśmiał nie spodziewał się tego, tym bardziej że chodzą tu klawisze i nie pozwolą się bić. Postanowiłem to jakoś załatwić, miałem zaufanego klawisza, który robił to co mu kazałem. Pomagał mi, obiecałem mu wielką kasę za to nie chciał się zgodzić. Bał się o robotę, ale w sumie co mu zależy to tylko jedno małe starcie bo pokazać kto tu rządzi. Po dłuższych namowach zgodził się i postanowił wyznaczyć kilku gliniarzy, którzy nie będą zwracać na to uwagi. Uśmiech pojawił mi się na twarzy, wiedziałem że ulegnie mało kto nie poszedł by na kasę. Odszedłem od niego i udałem się do Spencera:
- To co starcie za tydzień? - spytałem,
- Jak udało Ci się ich namówić, to nie realne? - odpowiedział pytaniem,
-Kurwa, mam swoje sposoby, to co wchodzisz w to czy pękasz?- posłałem mu złowieszczy uśmiech,
- Niech Ci będzie Tomlinson, za tydzień na spacerniaku cwaniaczku- odpowiedział i odszedł. Stałem i myślałem nad taktyką walki.
- Ej, ale o co walczymy? - zawołałem go,
- A o co chcesz? - wrócił się do mnie,
- Hmm...może zróbcie tak, gdy jeden z Was przegra obciąga naszej czwórce, a wygrany ma szacunek tu- powiedział jeden z goryli stojący za mną,
- Ha ha ha widzę, że Was tego bardzo brakuje - zaśmiałem się to było wielkie wyzwanie, ale zgodziłem się na to,
- Ja też wchodzę- podaliśmy ręce sobie i rozeszliśmy się.
Dzień po dniu trenowałem zawzięcie, pompki, brzuszki, boksowanie w worek, biegałem. Robiłem na prawdę wiele rzeczy, by być w dobrej formie. Tydzień minął, a ja czułem się w genialnej formie szybko mijały minuty. W końcu nadszedł czas, wyszedłem na spacerniak gdzie ma się odbyć starcie. On już był rozgrzewał się, Uczyniłem to samo, rozejrzałem się w koło nie było żadnego klawisza. W sumie to jeszcze lepiej. - Dobra koniec rozgrzewki, zaczynajmy- krzyknął ten goryl nie mógł się doczekać.
Podeszliśmi do siebie, spojrzeliśmy sobie w oczy. Bardzo uważnie przyglądałem się jego twarzy a on mojej. Widziałem w niej przekonanie i wygraną. Walką się rozpoczęła, reszta zrobiła wielkie koło, obserwowałem jego ruchy, były szybkie, zwinne lecz nie udawało mu się uciec od moich. Dostał w twarz kilka razy, obrócił się i oddał mi raz. Podszedłem do uczyniłem to samo, ten cios był silny i upadł na ziemię. Usiadłem mu na brzuchu i waliłem po gębie, jego twarz okręcała się z lewej strony na prawą. Gdy mi się znudziło to, wstałem i czekałem na jego ruch. Wstał z ledwością, kołysał się wyglądał jakby był pijany. Podskakiwałem i wyzwalałem energię. Wymierzył mi cios w brzuch, zgiąłem się w pół, chwilkę w takiej pozie pozostałem. Zaraz po tym wyprostowałem się, nabrałem więcej siły i w wielką siłą waliłem go wszędzie. Po ostatnim moim ciosie podniósł ręce. Poddał się a ja byłem bardzo szczęśliwy za mną krzyczeli koledzy, którzy czekają na swoją wygraną. Spencer stał wryty nie wiedział co ma zrobić a ja czułem radość. Odchodząc od nich krzyknąłem miłej zabawy i pokazałem środkowy palec. Po tym całym wydarzeniu nie wychodził z celi, bał się reszty. Spoglądałem na niego czasem i widziałem jedną i ta samą twarz. Była jak z kamienia, nie zmieniała się w ogóle. Nadszedł dzień mojego wyjścia, czułem jego wzrok na sobie jedynie co powiedział to "Zapłacisz mi za to Tomlinson". Miałem w dupie jego groźby, on nic nie jest w stanie mi zrobić.
Zayn POV
Kurwa nie wierzę by on mógł to zrobić, jesteśmy dobrymi kolegami. Przyjaciółmi byliśmy w dzieciństwie i szkole, nasze drogi się rozeszły pod koniec liceum. Spotkałem Louisa i resztę, pomogli mi, bardzo zaprzyjaźniłem się z nimi, a Spencera odrzuciłem na bok. Myślę że źle zrobiłem, nie mogłem mu powiedzieć kim naprawdę jestem i co robię. Skłamałem mu gdzie pracuje, zrobiłem to dla jego dobra. Dowiedział się i chce nas pogrążyć. Wyjąłem telefon, wyszukałem kontakt do niego, pojawił się sygnał jednak nie zmienił telefonu po tylu latach
- Halo, - usłyszałem jego głos w telefonie,
- To ja Zayn, musimy się spotkać,
- Nie mamy o czym gadać - wykrzyczał to,
- Kurwa musimy się spotkać to ważne - krzyczałem jeszcze głośniej,
- Gdzie i kiedy? - spytał, a jego głos uspokoił się,
- za piętnaście minut w parku koło Tamizy,
- niech będzie - rozłączył się.
Ja podeszłem do szafy, przebrałem się w ciemne jeansy, czarne trampki, białą podkoszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Wyszedłem z pokoju , zeszłem po schodach wszyscy siedzieli w salonie i myśleli co maja dalej robić. Trzasnąłem drzwiami, słońce uderzyło mnie w twarz, musiałem się spieszyć na spotkanie.Mijałem ludzi, szczęśliwych , kilka dziewczyn które były bardzo seksowne. Już myślałem by mieć je w swoim łóżku, zabawić się , Harry też byłby zadowolony. Wyszedłem zza rogu i zderzyłem się z jakąś laską , upadła na ziemię,
-Kurwa jak łazisz! - wykrzyczałem a ona podniosła głowę i ujrzałem ją. Darcy
- To ty uważaj nie patrzysz na innych tylko na siebie, Dupek - wykrzyczała mi to , wściekłem się i gdy podnosiła się przywarłem ją do ściany,
- Uważaj do kogo tak mówisz, słoneczko Twoja piękna buźka może się zmienić.
Zamarła, przestraszyła się czułem jak serce jej wali,
-Przepraszam- ledwo wydusiła
-No i tak ma być przeprosiny przyjęte, uważaj na siebie - Ona stała wryta i obserwowała mnie, czułem jej wzrok na sobie. Odwróciłem się ostatni raz, a ona szybko odsunęła wzrok na kogoś innego. Była taka niewinna. Skupiłem się na jej długich nogach i wielkiej dupie.Odwróciłem i poszedłem w stronę miejsca, gdzie ma się odbyć spotkanie.Mijałem ludzi, spieszyli się gdzieś wolałem chodzić po Londynie w nocy. Jest ciemno,nikogo nie ma nikt nie obserwuje Cię. To jest dopiero życie. Doszedłem do miejsca, gdzie ma się odbyć moje spotkanie z Spencerem. Obawiałem się go, tyle lat nie utrzymywaliśmy kontaktu, siedział dłużej w wiezieniu niż Louis. Nigdy nie opowiadał co tam się działo, powiedział tylko że nie wejdzie nam w drogę.Stałem i czekałem na niego było pięć minut do spotkania, ujrzałem go szedł szybkim krokiem, był ubrany w czarne spodnie od dresu zwężane u kostek,bluzę szarą zakładaną przez głowę z jakimś napisem na przodzie. Na głowie miał  szarego full capa New York.Obuwie normalne czarne Air max. Podszedł do mnie, jego mina nie była zbyt przyjazna, nie oczekiwałem że wpadnie mi w ramiona ale mógł by podać chociaż rękę. Stał i patrzył w moje oczy wyszukiwał w nich jakiegoś strachu , jego twarz była bardzo skoncentrowana na mojej próbował ją rozgryźć. Było mu bardzo ciężko, gdyż moja twarz wyglądała jak z kamienia.
- Co chcesz? - warknął nie przyjaznym tonem,
-Chciałem się spotkać i spytać co u Ciebie?- zadrwiłem z niego,
-Nie strugaj żartownisia Malik, to nie kabaret!- krzyknął podnosząc rękę i składając ją w pięść,
-  Oh ja myślałem że jednak to kabaret, a ty grasz w nim pierwsze skrzypce- znowu zadrwiłem i kciukiem przejechałem po moich ustach,
-Kurwa, ty to jednak jesteś bardziej pojebany niż mi się wcześniej wydawało- jego głos z każdym słowem był głośniejszy,
-Pojebany to bardziej jesteś ty, ja nie wnikam co masz w tej głowie,
- Słuchaj jeżeli to miałeś mi do powiedzenia, ja spierdalam bo nie mam czasu na takich jak ty- odwrócił się i szedł w drugą stronę. Krzyknąłem:
- Czekaj, czy ty masz coś wspólnego z "Ratters"? - spytałem
- no jak kurwa, wy to "Ratters" a ja normalny człowiek- zadrwił
- Ha kurwa zabawny jesteś jak nikt inny- podeszłem do niego bardzo blisko,czułem jego oddech,
- To o chuj Tobie chodzi, wyskakujesz z jakiś pojebanym pytaniem.- uśmiechnął się,
-Wiem, że to ty robisz nam darmową reklamę i wysyłasz e-maile z ostrzeżeniem.
- Hmm.... nie wiem o czym ty do mnie mówisz, nie mam co robić tylko babrać się w takim gównie
- Poczekaj bo zaraz zrobię Tobie z gęby dzieło sztuki - wkurwiłem się,wiedziałem że to on
- Ej,ej spokojnie-podniósł ręce w obronnym geście i dodał:
- Ja nie mam z tym nic wspólnego, chodź może i masz racje wysłałem wiadomość do jednej osoby.
- Kogo? - spytałem
- Chuj Cię to obchodzi, on wiedział co ma dalej z tym zrobić - jego uśmieszek pojawił się na twarzy. Byłem wściekły na niego, wiedział jak może mnie szybko wyprowadzić z równowagi. Byłem tak wkurwiony, że walnąłem w płotek stojący obok mnie. Rozwalił się i kawałek poleciał do wody i popłynął z rzeką.
-  Spokojnie, co ty taki nerwowy jesteś? - spytał z ironią
- Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz i po co to Tobie? - zapytałem go z taką samą ironią jak on mnie,
- Jeszcze masz coś, mi do dodania ja posłucham - wystawił ucho do wysłuchiwania obelg,
- Chuj z Tobą kolego, a teraz gadaj komu to napisałeś? - chwyciłem go za ubranie, trzymając pięść koło jego ucha,
- Żarty się skończyły,Spencer - dodałem a on odepchnął mnie,
-Malik, gdybyś był taki genialny, jak podobno jesteś to od razu byś się zorientował - zaśmiał się
- Kurwa mać gadaj lepiej bo...-nie dokończyłem, gdyż,
-Bo... naślesz swojego przyjaciela Louisa na mnie i mnie pobiją, to jest takie straszne- zadrwił,znowu złożył ręce w pięści , podłożył pod swoje oczy i udawał że płacze, po chwili machnął ręką jak by wołał kogoś.Moim oczom ukazało się czterech chłopaków, nie kojarzyłem ich, szli z daleka .Każdy był ubrany,prawie jak Spencer. Podeszli bliżej , mogłem przyjrzeć się im bliżej każdy wyglądał jak by przed chwilą walczył o swoje przetrwanie.
- Widzę,że u was z ubiorem to podobnie jak bliźniacy- uśmiałem się z nich,
- Ty Malik nie przygotowany jesteś, gdzie masz kolegów swoich ?, a no tak siedzą w domu i obmyślają plan działania - jakie to żałosne -dodał i ruszyłem na niego ale przede mną zamiast niego stało dwóch jego goryli .
Chciałem coś z nimi zrobić ale nie wiedziałem co,nie dali mi dość do niego , zostałem odepchnięty i upadłem na ziemię. Czułem jak ziemia się trzęsie, kucnął przede mną i przyjebał mi prosto w brzuch, zgiąłem się w pół . Nie mogłem się ruszyć, ból był ogromny, odszedł ode mnie zostawiając mnie w takim stanie. Próbowałem wstać, lecz ktoś złapał mnie za ramię. To był Lou, pokiwał głową abym został tu gdzie jestem. Zrobiłem tak samo i zostałem na miejscu, a on podszedł do Spencera złapał go za ramię pociągnął w swoją stronę i uderzył go prosto w twarz. Po chwili pokazali się wszyscy, Harry podbiegł do drugiego i zaczął go walić, Niall wziął się za typka niższego i grubszego, łatwo walił go wszędzie gdzie się dało. Krzyczeli coś do siebie wzajemnie, dwóch uciekło, przestraszyli się. Liam pomógł mi wstać, a reszta lała się bez opamiętania.
Lou krzyczał coś do Spencera że zabije go któregoś pięknego dnia. Odciągnąłem go w ostatniej chwili, a tamten położył się na ziemi. Kucnąłem koło niego złapałem za bluzkę i wykrzyczałem by powiedział komu to przekazał. Reszta stała za mną i wspierali mnie:
- Gadaj bo Ci jaja urwę!!! - krzyczałem dalej, on odwrócił głowę i coś zabełgotał
-Co?? Kurwa nie słyszałem? - znowu to samo zrobiłem
- Nick!!-zadowolony jesteś,
-Jaki kurwa Nick? - spytał Louis,
-Nick z waszej uczelni, studiuje prawo,
- O kurwa,zabije go - Lou odszedł wiedząc dokładnie który to jest,
- Louis czekaj, może się mylisz- Niall mówił i pobiegł za nim , a ja kończyłem rozmowę:
- Widzisz jak miło, się z Tobą robi interesy-poklepałem go po ramieniu i odeszłem a on leżał na ziemi. Podbiegliśmy do Louisa, który był tak wkurwiony jak jeszcze nigdy. Mamrotał pod nosem, że go znajdzie i zabije.Czułem że wiedział kto to jest, i z kim się zadaje. Nie będzie łatwo dojść do tego typka. Wsiedliśmy do samochodu. Lou prowadził jak oszalały, w niecałe dziesięć minut dojechaliśmy pod dom. Wysiedliśmy wszyscy i podbiegliśmy do domu. Tomlinson rzucił wszystko i włączył laptopa, wpisał coś w wyszukiwarkę, staliśmy jak w murowani i obserwowaliśmy czego on tak dokładnie szuka.



W końcu jest 3, udało mi się napisać go.Przepraszam że tak długo nie było ale szkoła,szkoła i egzaminy. Obiecuje że to wszystko nadrobię. :)  Dziękuje ja i Dominika za ponad 1800 wejść przy drugim rozdziale ciekawa jestem jak będzie teraz. :) :) Kocham Was bardzoo i dziękuje że to czytacie :D 

03 czerwca, 2013

Two

"I've tried letting go, but you keep reaching out"
 Rozdział pisany przez: @avemalik



  -Po prostu powiedz co powiedziałaś policji - mruknęłam do telefonu, który przyciskałam uchem do ramienia. Rękami zakładałam czarne jeansy.
   -Ugh, przysięgam, że nic takiego! - jej głos stał się piskliwy - Powiedziałam tylko o wyglądzie tego blondasa, reszcie się nie przyjrzałam - ale ja się przyjrzałam.
   -Dobra wiesz co, pogadamy na uczelni, muszę lecieć - fuknęłam i się rozłączyłam zanim powiedziała cokolwiek jeszcze. Rzuciłam telefon na łóżko i chodziłam zakładając różne rzeczy, żeby w końcu wybrać na dzisiaj jakiś strój. Muszę w końcu zrobić pranie, ale to później.
Tak bardzo było mi jej szkoda. Ten chłopak zachowywał się jak totalny zboczeniec, do tego ostrzeżenie Nicka, żebym trzymała się z dala od nich.
Nie mogłam patrzeć jak krzywdzi moją przyjaciółkę.
Wtedy, na uczelni, starałam się opanować, musiałam odwrócić wzrok; bałam się, że gdy spojrze na tego w czapce z daszkiem, On zrobi mi to samo. Chore, prawda? Ale jednak.
Zjadłam na śniadanie kanapki z pomidorem i sałatą. Oczywiście nie obyło się bez rany od noża. Lekko nacięłam sobie palca, a ten krwawił jakbym wsadziła sobie ten nóż w brzuch. Wsadziłam rękę pod strumień zimnej wody, która przemyła trochę rane, jednak najgorsze było przemywanie wodą utlenioną. Niby takie gówno, a jednak skurwysyństwo szczypie.
Złapałam torbę wypełnioną notatkami, każda z innych zajęć; nie wiem jak ja to wszystko zdam. Wychodząc zatrzymałam się na klatce schodowej sprawdzając skrzynkę na listy. Było tam pełno ulotek i innych dupereli. Wyjęłam z kieszeni plik kluczy i zaczęłam szukać, tego jednego, małego.
Otworzyłam ją, a na ziemię poleciało kilka ulotek oferujących jakieś zniżki w sklepach i bankach. Pozbierałam je z ziemi zgniotłam w ręce i wyjęłam listy. Moją uwagę przykuła jedna, duża beżowa koperta.
Nie wyglądało mi to na list, może to jakaś paczka? Wymacałam kopertę od góry do dołu i nic nie poczułam, jakby tam nic nie było. Obróciłam ją w rękach i zobaczyłam na drugiej stronie markerowy napis Louis Tomlinson.
Gdzieś już słyszałam to nazwisko, jak nic. Nie mając pojęcia co to jest wsadziłam kopertę do torby. Wróciłam się do domu i wrzuciłam reszte kopert na stół, a zgniecione ulotki do kosza na śmieci. Zbiegłam po schodach na dół, przed klatką nie było Lily. W końcu powiedziałam jej, że się spotkamy dopiero na uczelni, prawdopodobnie odebrała to jako "masz dzisiaj po mnie nie przyjeżdżać, jade z kimś innym". Była taka niedomyślna. Wyjęłam telefon z kieszeni i przeglądając kontakty zastanawiałam się kto mógłby mnie podwieźć pod uczelnie.
Nick.
Wybrałam numer do chłopaka, który przez chwilę nie odbierał, jednak po trzecim sygnale usłyszałam jego zachrypnięty głos.
   -Darcy? Co sie dzieje? - wywróciłam oczami, był zbyt troskliwy.
   -Nic po prostu zastanawiam się czy nie mógłbyś mnie podwieźć pod uczelnie, bo Lily się dzisiaj nie zjawiła? - mruknęłam.
   -Jasne, ale musisz chwile poczekać, wyjeżdżam z domu dopiero za dziesięć minut, więc dojechanie do ciebie troche zajmie - mruknął pochrząkując, prawdopodobnie po to, żeby pozbyć się chrypki z gardła.
   -Wolę poczekać na ciebie niż wlec się godzine autobusem - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
   -To do zobaczenia niedługo.
   -Ta, pa - rozłączył się, a ja schowałam telefon do kieszeni.
Zanim Nick dojedzie swoim srebrnym volvo zdąże jeszcze dziesięć razy wrócić do domu. Weszłam po schodach na pierwsze piętro gdzie mieszkałam. Jasnoniebieska klatka schodowa z brązowymi poręczami od schodów wyłożonych jakimiś tanimi kafelkami? Niezły gust.
Rzuciłam torbę na krzesło, przed tym wyjmując beżową kopertę ze środka. Przejechałam palcami po niestarannym koślawym piśmie. Louis Tomlinson.
Irytowało mnie to, że gdzieś już słyszałam to nazwisko, jednak nie mogłam go odnaleźć w mojej głowie. Przymknęłam lekko oczy odgarniając swoje brązowe, faliste włosy na jeden bok. Starałam się zajrzeć pamięcią do każdego zakątka mojego mózgu jednak nic nie znalazłam.
Otworzyłam oczy. Palce z czarnymi paznokciami, dotykały otwarcia koperty, ciekawe co w niej jest. A jeśli ktoś sie pomylił i zamiast do skrzynki jakiegoś Louisa Tomlinsona wrzucił ją do mnie? Wyjdę na ciekawską szmate.
Po namyśle jednak stwiedziłam, że to otworze. Przecież nie musze nikomu mówić, że coś takiego w ogóle dostałam, prawda? Prawa ręka rozerwała zaklejone wejście do koperty. Wysypałam wszystko na stół. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy były zdjęcia... moje nagie zdjęcia. Serce waliło mi jak oszalałe, uchyliłam lekko usta; oddychałam ciężko i głęboko. Drżącą ręką sięgnęłam do pliku zdjęć spiętych ze sobą agrafką w lewym rogu. Wyrwałam agrafkę i zaczęłam oglądać moje własne, nagie zdjęcia.
Nie mogłam sobie przypomnieć kiedy miałam na sobie te ubrania, kiedy te zdjęcia mogły zostać zrobione. Od dwóch dni czułam, że ktoś mnie obserwuje; nie mogło się to wydarzyć później niż dwa dni temu.
Wczoraj spotkałyśmy blondasa i jego bande. Przypadek? Nie wiem. Żołądek podszedł mi do gardła na samą myśl o tym, że to mógł być On lub jeden z nich. Ale przecież to przypadek, prawda? Złapałam w ręce kopertę i spojrzałam do środka czy nie ma nic więcej. Było.
Zacisnęłam szczękę wyciągając małą, białą karteczkę.

"Pilnuj się kotku, bo to jeszcze nie koniec. x"

Wciągnęłam gwałtownie powietrze; Bez paniki Darcy, tylko bez paniki. Podbiegłam do szafki wywalając z niej małe pojemniki. Znalazłam lek na uspokojenie i od razu wzięłam. Po kilku minutach czułam, że moje ramiona opadają. Czułam się bardziej zrelaksowana.
Co do chuja się właśnie dzieje z moim życiem? Podgląda mnie jakiś zboczeniec, powinnam to zgłosić na policje? Nie, nie mam nic oprócz zdjęć. Poza tym jak miałabym pokazać policjantowi swoje nagie zdjęcia? No właśnie - pewnie spaliłabym się ze wstydu.
Telefon zadźwięczał w moich spodniach. Wyjęłam go szybko i spojrzałam na ekran. Nick.
   -Jesteś już? - starałam się, żeby mój głos nie drżał i wychodziło mi to, co zaszokowało mnie samą. Jak mogłam w takiej sytuacji być spokojna? Nie wiem, nie mam bladego pojęcia.
   -Tak, czekam przed klatką - powiedział wesołym tonem. Nie wiedziałam czy się do niego z tym zgłosić? Może lepiej nie, w końcu to chłopak, który nawet mi się podobał, ale nie było mowy o tym, żeby mu wyznać. Słuchaj stary, jakiś zbok mnie podglądał i robił zdjęcia jak byłam nago, co powinnam zrobić? Nie ma nawet takiej opcji.
   -W takim razie już schodzę - uśmiechnęłam się lekko. Zanim wyszłam rozejrzałam się mieszkaniu. Nic podejrzanego nie zauważyłam oprócz jednego, wielkiego, jebanego bałaganu.
Zatrzasnęłam drzwi zamykając je na klucz w dwóch zamkach. Muszę się bardziej pilnować.

Louis POV
Głowa mi esplodowała. Czułem się jakbym był na jakimś jebanym kacu, była tak cholernie ciężka, a każdy dźwięk zdawał się być najgłośniejszym dźwiękiem w życiu. Kapanie wody z kranu to już totalne wkurwienie. Myślałem, że nie wyrobie i w końcu podszedłem i to chujostwo zakręciłem z całej siły, byle tylko przestało kapać, błagam kurwa.
   -Gotowy do szkoły? - zapytał Liam czytając codzienną gazetę miejscową. Złapałem się palcami za kawałek nosa między oczami i oparłem się łokciem o blat stołu. Zamknęłam lekko oczy i wziąłem głęboki oddech.
   -Nie kurwa, nie jestem gotowy - ryknąłem w pewnym momencie, głośniej niż chciałem - głowa mnie napierdala, daj mi jakiegoś proszka.
   -A co ja kurwa twoja matka jestem? - zapytał chamsko - Znajdź sobie w szafce - skinął głową w stronę białej, wiszącej na ścianie szafki w kuchni. Złapałem pierwszy lepszy lek i przeczytałem na co jest. Bóle jakiegokolwiek rodzaju. Wyjąłem jedną tabletkę i połknąłem popijając wodą z kranu. Wróciłem do stołu siadając i czekając, aż Zayn w końcu przygotuje nam to jebane śniadanie. Z góry zszedł Niall.
   -Siema stary - mruknął przybijając mi piątkę - wybierasz się dzisiaj na uczelnie?
   -Tak, wybieram się kurwa na uczelnie, ale nie biorę żadnego z was - warknąłem. Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo usmażonych naleśników i syropu klonowego. Zwilżyłem wargi językiem i spojrzałem na Horana wzrokiem ciskającym piorunem.
   -Czemu nie idziemy z tobą? - wysyczał siadając obok Liam'a. Przerzucił wzrok na tytuł gazety i westchnął - e tam, myślałem, że czytasz playboy'a.
   -Kurwa Niall, wyrosłem z tego - Payne odłożył gazetę obok talerza i spojrzał znaczącym wzrokiem na blondasa uśmiechając się przy tym złowieszczo - nie to co ty; Pod twoim łóżkiem jest mnóstwo pornograficznych gazet i nie mam tu na myśli samego playboy'a - zakrztusiłem się własną śliną ze śmiechu. Do moich uszu dotarł grubiański śmiech Zayn'a z drugiej strony kuchni.
   -Skąd możesz wiedzieć co trzymam pod łóżkiem? - brwi Horana powędrowały do góry ukazując zmarszczki na czole. Przyglądałem się temu wszystkiemu z rozbawieniem.
   -Powiedzmy, że twoje skarpetki nie prane od miesiąca tak jebią, że cały dom zaśmiardł w tym gównie - schowałem twarz w dłonie wybuchając śmiechem. Na policzki Niall'a wdał się rumieniec; chłopak spuścił głowę zakrywając się gazetą, wcześniej czytaną przez Liam'a.
Zayn podszedł do nas z wielkim talerzem, pełnym naleśników; postawił jedzenie na środku stołu, a sam zajął miesjce po mojej drugiej stronie.
   -Tym razem nie przypaliłeś - mruknąłem unosząc jednego z naleśników do góry i oglądając jego spód. Po chwili wylądował On na moim talerzu tak jak pięć innych, polanych syropem klonowym.
   -Postarałem się, w necie jest mnóstwo instrukcji jak zrobić dobre jedzenie dla pięciu pasożytów - zwęziłem oczy na jego zwrot, wywrócił oczami - gdzie do kurwy jest Harry?
   -Wczoraj znowu wyrwał jakąś laske i do tej pory nie wyszedł z pokoju - Po skończonej wypowiedzi Liam wziął kęs swojego naleśnika i zaczął go powoli przeżuwać.
   -Nie pamiętam, żeby ktoś do niego przychodził - mruknąłem wstając i podchodząc do lodówki. Sięgnąłem po sok pomarańczowy.
   -Nie dziwne, byłeś tak zaaferowany tą swoją dziewczyną, że zapomniałeś o bożym świecie - odpowiedział Horan śmiejąc się z Zaynem.
   -Co znowu? - warknąłem poirytowany; patrząc na ich miny, mogłem przysiąc, że mieli coś na myśli.
   -Nie, nic - odpowiedział sarkastycznie Niall.
   -Albo powiecie mi to teraz albo przysięgam, że rozjebie łeb każdemu z was po kolei w tym pomieszczeniu - powiedziałem z sztucznym uśmiechem na twarzy. Usiadłem na swoim miejscu wlewając sok do szklanki.
  -Po prostu wiemy, że wczoraj wieczorem znów ją oglądałeś Louis; pamiętaj, że do twojego laptopa też mam dostęp i to bardzo szybki - westchnął Malik - à propos, nie jest taka zła, chociaż są lepsze - zacisnąłem ręce w pięści pod stołem.
Szczerze, to miałem dość ich głupich komentarzy na temat Darcy. Na chuj w ogóle wyrażają swoją opinię? Te skurwysyny nie mogą tego zostawić dla siebie, chcą mi zrobić na złość.
   -Nie poruszają mnie wasze komentarze na jej temat - powiedziałem z uśmiechem na twarzy - idę na uczelnie. A ty Horan zostajesz, po ostatnim razie nie możesz sie tam pokazywać; mogę się założyć, że zwiększyli patrole na terenie placówki. Poza tym przyjdź z takim rozjebanym nosem, nikt w ogóle nie będzie zwracał na ciebie uwagi - ostatnie zdanie wypowiedziane sarkazmem przyprawiło mnie o szeroki uśmiech na ustach.
   -Tomlinson, wcale cię nie poruszają nasze komentarze na temat Darcy? - zapytał Zayn odwracając się na krześle tyłem do stołu i patrząc na mnie ze śmiechem.
   -Nie - odpowiedziałem tylko łapiąc bluzę z wieszaka i zakładając ją przez głowę.
   -To dobrze stary, bo muszę Ci coś powiedzieć na jej temat - mulat nie dawał mi spokoju odkąd tylko usiadł do stołu. Miałem ochotę coś złapać i w niego rzucić; i przysięgam na boga, jak będzie to kolejny głupi komentarz to nie wiem czy przeżyje ten dzień.
   -Co znowu? - westchnąłem ciężko odwracając się przodem do niego.
   -Ona ma taką wielką dupe - zaśmiał się.
   -Taką ogromną - Horan rozszerzył swoje ręce, a Liam wybuchł śmiechem. Złapałem pierwszego lepszego buta i rzuciłem w stronę stołu. Może i było to trochę obraźliwe, ale za to śmieszne.
Po chwili śmiechów, zapadła między nami cisza, a ja wpatrywałem się znacząco w chłopaków, a mój wzrok mówił powiedz-kurwa-coś-kurwa-więcej-kurwa-to-kurwa-ci-kurwa-łeb-kurwa-rozpierdole-kurwa-kropka.
Z góry doszły ciche jęki i parsknąłem śmiechem. Ach, ten Harry, zawsze doprowadzał dziewczyny do wielkiego i jakże głośnego orgazmu. Spojrzałem znaczącą na chłopaków, zakładając buty.
   -Miłęj muzyki dzisiaj życzę - spiorunowali mnie tylko wzrokiem, a ja się zaśmiałem zamykając za sobą drzwi.
Ciepły wiatr owiał moją twarz. Ruszyłem przed siebie, wyjmując z kieszeni spodni paczkę papierosów. Mam zamiar ograniczać palenie, jednak jestem dzisiaj zdenerwowany i dla ukojenia nerwów muszę zapalić szluga.
Wiedziałem, że Darcy dostała moją przesyłkę. I jeśli mnie rozpozna, źle to się skończy. Ale skąd mogłaby mnie rozpoznać? Ostatni raz moje zdjęcie było w wiadomościach dwa lata temu, gdy mnie zamykali; nie było szans, żeby mnie rozpoznała.
Jednak z jakiegoś powodu się mnie bała, czułem to. Poza tym każdy głupi by to wyczuł - unikała mojego spojrzenia, starała się nie zwracać na mnie uwagi; irytował mnie brak zainteresowania moją osobą z jej strony.
Na ulicach Londynu nie było prawie nikogo, od czasu do czasu ktoś biegł z teczką do swojego biura spóźniony już do pracy. Jedyne co słyszałem to wiatr poruszający liście i stukanie moich butów o szary chodnik. Minął mnie srebrny samochód, odwróciłem głowę w jego stronę i zdałem sobie sprawę, że Darcy właśnie się na mnie z niego patrzy. Napotkałem jej wielkie oczy; przerażenie było wymalowane na jej twarzy, którą szybko odwróciła w stronę kierowcy, którego nie mogłem dostrzec.
Co było we mnie takiego strasznego? Oprócz tego, że należałem do Rattersów i miałem tylu wrogów ilu nikomu się nawet nie śniło, to jednak jestem normalnym, dwudziesto dwu letnim mężczyzną.
Przyśpieszyłem kroku patrząc na niebo zachodzące szarymi chmurami. Zaraz lunie.

Jak dobrze, że autobusy jeszcze jeżdżą; tak dawno ich nie używałem, miałem swoje szybkie samochody, jednak dzisiaj potrzebowałem się przejść na piechotę. Jak zwykle podjąłem złą decyzję - deszcz lunął, a ja wolałem dojechać autobusem niż wlec się w taką ulewę na piechotę. Może i trochę zmokłem jednak nie tak bardzo.
W środku uczelni było tak ciepło. Przeczesałem ręką włosy, na których osadziły się krople wody; aby mieć pewność, że znikną zatrząsłem głową w boki.
Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu czegoś, na czym mógłbym zawiesić swój wzrok; wiecie o co mi chodzi. Szedłem korytarzem gdy usłyszałem słowo "Ratters". Zaitrygowało mnie to, w końcu ludzie - to moja grupa.
   -Jesteś pewna? - słodki głos, niepewny. Stanąłem za winklem, aby móc się przysłuchać dalszej rozmowie.
   -Tak Darcy - przęłknąłem ślinę. Darcy i jej przyjaciółeczka rozmawiały właśnie o moim gangu? Bez jej ludzie. Nie dla psa kiełbasa, jeśli wiecie o co mi chodzi.
   -Ten blondyn jest z gangu Ratters? I co oni robią takiego, że są tacy straszni? - szeptały, ale byłem na tyle blisko, żeby usłyszeć o czym mówią.
   -Wkradają się ludziom do komputerów. Słyszałam pogłoski, że czasem dla rozrywki włączają kamerkę niektórych dziewczyn i oglądają je jak się rozbierają - Śmieszyło mnie to, że rozmawiały o tym z przekonaniem, że nigdy nie zostały podejrzane, a w rzeczywistości widziałem je obie nago.
   -Bez jaj Lily, boje się - głos Darcy się łamał - dzisiaj rano dostałam kopertę ze swoimi zdjęciami. Nago. Boje się, jeśli to oni?
   -Spokojnie Darcy, po co mieliby zawracać sobie tobą głowę? Im chodzi i wyłącznie o mnie; a przynajmniej temu blondasowi. Bądź spokojna kochanie, damy sobie radę; pójdziemy z tym na policję - mruknęła. Przygryzłem wnętrze policzka ze zdenerwowania. Jeśli pójdzie na policje zeznając przeciwko nam, pójde do więzienia na kolejne dwa lata albo dłużej, a kolejna rozłąka z chłopakami i komputerami byłaby dla mnie totalną katorgą.
Wspomnienia z lat więzienia starałem się wymazać z pamięci, jednak blizny na moich plecach, za każdym razem gdy się kąpie, mi o tym przypominają.
   -Nie ma mowy Lily, nie wydam ich - warknęła Darcy - mogą mi zrobić coś gorszego niż głupie nagie zdjęcia - usłyszałem kroki, więc szybko się oddaliłem. Miałem pewność co do jednego: Darcy mnie nie wyda. Już ja sie o to postaram.

Po zajęciach, na których byłem niezupełnie obecny, wróciłem zmęczony do domu. Powiedzcie mi co takiego ciekawego było w uczeniu się malarstwa? Przecież mój talent rysowniczy był świetny. Mogłem w tym momencie narysować cokolwiek chciałem.
   -Chłopaki wróciłem! - krzyknąłem na cały dom. Zrzuciłem buty gdzieś w drodze do salonu. Harry siedział z Liamem na kanapie oglądając jakiś mecz, Horan gadał z kimś przez telefon siedząc wygodnie w miękkim fotelu, a Zayn... jak to Zayn grzebał coś pewnie w swoim pokoju w komputerze.
   -Jak było na zajęciach? - zapytał Liam, jednak za nim odpowiedziałem spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem na twarzy - Ow, może nie byłeś na zajęciach tylko z tą całą Darcy?
   -Moglibyście dać sobie spokój, nawet się nie znamy - zaśmiałem się wyjmując piwo z lodówki. Usiadłem na kanapie koło Harrego. Roztrzepałem jego loki we wszystki strony.
   -Kurwa Louis, układałem to godzinami - pokazał na swoją głowę i zaczął układać włosy. Odchylił głowę w lewą stronę i zauważyłem zaczerwienienie na jego szyji.
   -Harry co ty kurwa masz na szyji? - prawie wyplułem piwo z ust; zdążyłem je połknąć zanim wylało się z moich ust na kanape - Ta suka z wczorajszej nocy zrobiła Ci malinke?
   -Harry ma malinke? - zapytał z uśmiechem Liam marszcząc przy tym lekko brwi i pociągnął Styles'a w jego stronę. Zagwizdał wesoło mrugając do mnie okiem, już wiedziałem co to znaczy.
   -Chuj was to obchodzi - warknął wyrywając się z naszych objęć. Otworzłem szeroko oczy w stronę Payne'a.
   -Mocno gryzie? - zaświergotałem ze śmiechem. Dogryzanie chłopakom, to naprawdę świetna rozrywka.
   -Co? - zapytał zmieszany Harry marszcząc brwi, przez co jego twarz wydawała się jakby należała do naburmuszonego pięciolatka z pulchnymi polikami.
   -No wiesz szyje - mruknąłem wywracając oczam i biorąc kolejny łyk piwa. Zrobiło mi się ciepło w gardle od spływającego po nim płynu alkoholowego.
   -Chyba, że przygryzała Ci coś innego - zaśmiał się Niall. W tym momencie wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem.
Na schodach ukazała się postać Zayna. Przetarł ręką twarz i spojrzał na nasze roześmiane twarze troche zdezorientowany.
   -A wy czego sie tym razem szczerzycie? - mulat zajął miejsce w drugim fotelu, bliżej mnie.
   -Cóż jak wiesz Harry miał gościa i - Styles zatkał mu buzię ręką.
   -i? - dopytywał się Malik. Spojrzałem na niego znacząco, a On uniósł jedną brew do góry.
   -Boże aleś ty niedomyślny! - ryknąłem wyrzucając ręce w góre - Harry ma malinke i nie chce sie przyznać czy typiara nie przygryzała mu czegoś innego - usta chłopaka ułożyły się w literkę "o".
   -Serio chłopaki? To nawet nie jest śmieszne - warknął zirytowany Styles - jesteście zboczonymi skurwysynami.
   -Po to się urodziliśmy stary - powiedział Niall puszczając mu oczko. Zaśmialiśmy się wszyscy, nawet na twarzy Harrego pojawiły się dołeczki gdy się uśmiechnął. Wiedział, że się tylko z nim przedrzeźnialiśmy, nie mieliśmy zamiaru go skrzywdzić. Nie mieliśmy zamiaru skrzywdzić nigdy siebie nawzajem.
Przypomniało mi się, jak podsłuchałem dzisiejszą rozmowę Darcy z Lily.
   -Słuchajcie chłopaki, korzystając z okazji, że jesteśmy tutaj wszyscy muszę wam coś ogłosić - odczekał aż wzrok każdego powędrował do mnie i kontynuowałem - chodzą o nas pogłoski na uczelni, jak nie w całym Londynie.
   -Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał Niall ściągając lekko brwi i chowając telefon do kieszeni.
   -Mam na myśli, że dużo osób wie, co robimy ludziom - mruknąłem - a to oznacza
   -że ktoś wie co robimy - dokończył Malik.
   -I jak to robimy - dodałem.
Ktoś z nami pogrywa.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Napracowałam się trochę nad tym rozdziałem :). A teraz do sedna: Gdy Ula wstawiała rozdział "One" było 600 wejść ja wstawiam rozdział gdy jest już 1,170 ponad! :O. No kurcze nie spodziewałyśmy się takiego zainteresowania tym opowiadaniem, naprawdę! Jeśli chcesz być informowany - zapisz się w zakładce "informowani".

Jeśli czytasz prosimy o jeden głupi komentarz typu "czytam :)"!