29 sierpnia, 2013

Fourteen

Rozdział pisany przez @vansgrandex 
Rozdział dedykuje  @magloes. Dziękuję, że tu z nami jesteś <3
.................................................................................................................
Louis POV
Szarpnąłem klamkę drzwi i wpadłem do środka ciężko dysząc. Darcy siedziała na łóżku i bujała się z płaczem w tył i w przód, jak w transie. Szybkim krokiem podszedłem do łóżka i złapałem jej zaciśnięte w pięści dłonie w swoje. Skóra mojej dziewczyny była gorąca i trochę spocona.
-Kochanie, co się dzieje? - zapytałem, ale nie podniosła na mnie wzroku. Nie bujała się już, ale jej oczy zaszły mgłą; były nieobecne. Wbijała szare tęczówki w białą pościel.
-Darcy? - zapytałem cicho. Zero reakcji. Ścisnąłem ochoczo jej dłoń. Boże, wolałbym, żeby się odzywała, żebym miał pewność, że wszystko jest w porządku. Ale zdecydowanie nie było. Poczułem jak coś gęstego powoli spływa w dół mojej dłoni i kapie na pościel. Puściłem ręce dziewczyny i włączyłem lampę przy łóżku. Krew. Wciągnąłem ze świstem powietrze i spojrzałem na roztłuczony wazon na podłodze; dopiero teraz to dostrzegłem.
-Co się dzieje? - Odwróciłem się w stronę drzwi, w których stała Lily przy boku Horana.
-Proszę was, wyjdźcie - warknąłem przez zaciśnięte zęby. Nie potrzebowałem do cholery ich towarzystwa. Blondyn wyciągnął dziewczynę z progu, w którym od razu pojawił się Liam.
-Louis? - szepnął patrząc na Darcy. Zacisnąłem ręce w pięści i je poluzowałem.
-Wyjdź kurwa. Wszyscy wypierdalajcie! - krzyknąłem i wypchnąłem ich zatrzaskując im drzwi, tuż przed nosem. Zapaliłem duże światło w pomieszczeniu. Szybkim krokiem podszedłem do łóżka. Usiadłem na tym samym miejscu co wcześniej i zacząłem lekko i powoli zmniejszać uścisk dziewczyny. Odrywałem każdy palec po kolei, a moim oczom ukazywało się coraz więcej krwi i szkieł w ręce. Gdy podniosłem wzrok na jej twarz patrzyła na mnie, tymi swoimi wielkimi oczami z przerażenia. Wróciła. 
Złapałem szkło z jej ręki, uważając, żeby się tym nie pokaleczyć i odłożyłem na szafkę. Na moje szczęście z drugą ręką wszystko było w porządku. 
-Musimy to umyć - mruknąłem marszcząc brwi - Możesz wstać? - kiwnęła potakująco głową i wstała z moją małą pomocą. Nie spuszczając z niej wzroku, złapałem jej lewą, nie uszkodzoną, rękę i zaprowadziłem do łazienki. 
Zakrwawioną rękę wsadziłem pod kran i powoli zacząłem obracać pod strumieniem zimnej wody.

***

-Może trochę poszczypać - uśmiechnąłem się nieśmiało spoglądając na brunetkę siedzącą na klapie od sedesu. Nie odpowiedziała nic, tylko spojrzała w moje oczy. Zacząłem lać wodę utlenioną na niewielkie rozcięcie. Syknęła i starała się wyrwać dłoń z moje uścisku, ale tylko go zacieśniłem. 
-Prosze Louie, to boli - spiąłem wszystkie mięśnie i nic nie mówiąc zacząłem owijać bandażem dłoń Darcy. Będę musiał odwiedzić grób Hope. 
Potrząsnąłem głową starając się wyrzucić ją z myśli. 
-Gotowe - wstałem i posprzątałem wszystko. Czułem na sobie palący wzrok dziewczyny, ale zignorowałem go.
-Co się dzieje? - zapytała w końcu. Oparłem się o ścianę równoległą do tej przy której siedziała. Zmarszczyłem brwi nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. 
-Nic.
-Przecież widzę - zacisnęła usta w cienką linię i nie spuszczała ze mnie wzroku. Potarłem ręką kark ścierając małe kropelki potu.
-Słuchaj Darcy, myślę, że to nie twoja sprawa - warknąłem trochę zbyt ostro niż chciałem. Uważam, że to trochę za wcześnie, żeby mówić jej o Hope.
-Jeśli mam być z tobą w związku, to powinnam wiedzieć co się u ciebie dzieje. Właśnie na tym to polega - przygryzła wargę, a jej oczy troszkę posmutniały po moim wybuchu.
-Powiedziałem kurwa nie. To, że jesteśmy w związku nie znaczy, że mam ci mówić o wszystkim! - krzyknąłem przepełniony frustracją. Podskoczyła lekko w miejscu. Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała. Nagle gwałtownie wstała, a od jej ciała emanowała czysta nienawiść.
-W takim razie sie pierdol - warknęła głosem przepełnionym jadem. Wyszła z łazienki zatrzaskując za sobą drzwi. 
Stałem kilka minut w oszołomieniu zanim do mnie dotarło co zrobiłem. Wybiegłem z łazienki, ale nie zastałem w pokoju Darcy. Zbiegłem na dół, gdzie przytrzymywał ją Liam. 
-Puść mnie kurwa! - warknęła wyrywając się z jego uścisku.
-Nie wolno ci wychodzić! Powinnaś odpoczywać - powiedział spokojnym głosem, ale dziewczyna dalej się szarpała. 
-Nie chce być w tym domu - chłopak posłał mi błagalne spojrzenie. 
-Darcy, mogłabyś się uspokoić? - zapytałem stając obok Liama. Łzy zamajaczyły w kącikach jej oczu, ale udawałem obojętnego mimo, że łamało to moje serce. Doprowadziłem ją do płaczu. Chyba po raz kolejny.
-Nie - syknęła i pobiegła w stronę tylnich drzwi. Pokręciłem głową. To się źle skończy.

***


-Mogłabyś się uspokoić? - złapałem ją za łokieć i szarpnąłem, że stanęła. Odwróciła się w moją stronę i zmrużyła oczy - O co Ci chodzi Darcy?
-O co mi kurwa chodzi?! - zaśmiała się gorzko i wyrwała z mojego uścisku - Jesteś popieprzony! To przez ciebie się to wszystko wydarzyło! Gdyby nie to, że zacząłeś sie mną interesować Nick nigdy by mnie nie dotknął! I wiesz co? Wolałabym, żeby mnie tam zabił niż być tutaj z tobą - jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Stałem jak wmurowany w ziemię i przetwarzałem jej słowa. Powiedziała, że to moja wina. Nie ufa mi. 
-Nie ufasz mi? - te słowa, wypowiedziane ciszej niż szept, wydostały się z moich ust bez kontroli. Jej oddech się umiarował i spojrzała na mnie rozszerzonymi  oczami.
-Chciałabym Ci ufać... ale sam powiedziałeś, że nie musisz mi o wszystkim mówić - sapnęła. Czułem narastającą frustrację.
Odchyliłem głowę w tył spoglądając w niebo.
-Nie o to mi chodziło - wymruczałem przenosząc wzrok z powrotem na nią - Ta sprawa jest zbyt bolesna. Kiedyś może Ci o tym powiem, ale teraz... jest za wcześnie - Zrobiła krok w moją stronę i wyciągnęła rękę w stronę mojej twarzy. Miękkie opuszki palców pieściły moją skórę lekko rozgrzewając policzek.
-Przepraszam - szepnęła patrząc mi prosto w oczy - Nie chcę cię do niczego zmuszać; skoro cię to boli, w takim razie poczekam, aż będziesz gotowy - uniosłem lekko kąciki ust i przybliżyłem swoją twarz do jej. Nasze usta się ze sobą stykały, ale nie pocałowaliśmy się. Dało się wyczuć przelatujące między nami iskierki napięcia i miłości.
-Wiesz, że cię kocham - wplotłem swoje palce w jej włosy - I wiesz, że możesz mi ufać. Nie mógłbym cię skrzywdzić. Jeśli po raz kolejny coś ci się stało... to by mnie zabiło. Miałaś rację mówiąc, że to moja wina. Bo to moja cholerna wina!
-Nie, nie Louis, przestań proszę - desperacja była dostrzegalna w jej oczach, a łzy po raz kolejny zamajaczyły w ich kącikach - Nigdy, ale to NIGDY nie myśl, że to twoja wina. To co powiedziałam było przypływem złości - Pokręciłem przecząco głową. Ona bierze całą winę na siebie!
-Miałaś rację - szepnąłem muskając jej nos swoim - Gdybym się tobą nie interesował... gdybym cię zostawił w spokoju... wszystko potoczyłoby się prawdopodobnie inaczej - przymknąłem powieki pozwalając ulecieć najtrudniejszym słowom w moim życiu - Być może nie powinniśmy być razem.
-C-co? - szepnęła z przerażeniem. Momentalnie otworzyłem oczy i zauważyłem jak potok łez spływa po jej policzkach.
-Nie, nie płacz proszę, piękna - otarłem kciukami jej twarz - Nie zostawię cię. Może los chciał, żebyśmy nie byli razem, ale wykiwałem chuja. Nic nie zmieni mojej chęci do opiekowania się tobą. Nikt cię już nie dotknie, obiecuje - wpiłem się zachłannie w jej napuchnięte od płaczu usta. Były miękkie i takie... niewinne. Miałem ochotę już nigdy więcej jej nie puścić.


Darcy's POV

Chyba pierwszy raz od kilku dni czułam się naprawdę bezpiecznie. I byłam szczęśliwa. Czyżby zaczęło mi się układać? O nie, Darcy wypluj te słowa, bo wykraczesz! Wzięłam odświeżający prysznic, który naprawdę był dla mnie zbawieniem po tym całym dramacie, przez który przeszłam przez ostatnie kilka dni. Gdy wyszłam z łazienki, Louis zszedł na dół po coś do jedzenia, uświadamiając mnie tym samym, że nie ma ochoty na towarzystwo nikogo innego niż moje. Więc zostałam sama.
Cały czas nie opuszczało mnie uczucie obserwowania - coś, przez co już kiedyś przechodziłam gdy Ratters mnie podglądali. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że cała piątka tych zboków widziała mnie praktycznie nago! Brawo Darcy, właśnie nazwałaś swojego chłopaka zbokiem. No, ale przecież nim był.
Wracając - prześladowało mnie to uczucie. Spojrzałam w stronę okna, które było odsłonięte. Podeszłam do niego i wyjrzałam przez nie spoglądając na stary, wysoki dąb. Cienie jego gałęzi wpadały na przeciwległą ścianę pokoju, co mnie trochę - jeśli mam być szczera - przerażało.
Poruszający się cień pod drzewem odwrócił moją uwagę od wszystkiego innego. Co to do kurwy jest?! Albo mam omamy, albo tam naprawdę ktoś jest! Sięgnęłam ręką i włączyłam lampę. Wytężając wzrok dostrzegłam postać w cieniu nocy, opierającą się o pień drzewa. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, ale gestem ręki pokazał podetnięcie gardła. Zakryłam usta dłonią, żeby nie wydać dźwięku przerażenia; cofnęłam się od okna i wyłączyłam lampę. Usiadłam na łóżku tępo wpatrując się w sufit. Mój koszmar się ziścił. To właśnie mi się do cholery śniło. I krew... dużo krwi.
Wróciłam z powrotem do okna. Nie ma go; zniknął. Zaczerpnęłam do płuc powietrza. Odwróciłam głowę, żeby się czymś zająć i zauważyłam szkła wazonu na ziemi i jeden zakrwawiony kawałek na szafce. Zaczęłam wszystko sprzątać i zeszłam do kosza na dół.
Chłopaki znowu coś oglądali, ale nie było z nimi Louisa. Wparowałam do kuchni uprzednio zamykając za sobą drzwi.
-Co sie dzieje? Miałaś czekać na górze - zmarszczył brwi. Wywróciłam oczami.
-Posprzątałam te szkła - skłamałam przełykając głośno ślinę.
-Nie umiesz kłamać - pokręcił głową z rozbawieniem. Podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie, tak żeby mógł spojrzeć mi w oczy, a jego ręce znalazły się na dolnych partiach moich pleców.
-Możesz mi powiedzieć co sie stało? - szepnął i wyraz rozbawienia zniknął z jego twarzy.
-Z-za oknam - spuściłam na chwilę głowę, ale za chwilę wróciłam wzrokiem na twarz Louisa - T-tam ktoś był - szepnęłam. Oczy chłopaka zaszły mgłą i w ułamku sekundu już go nie było. Wybiegłam z kuchni i zauważyłam otwarte drzwi wejściowe, które po sobie zostawił.
-Co się znowu dzieje? - zapytał Zayn. Nic nie odpowiadając ruszyłam na dwór zamykając za sobą drzwi. Nigdzie nie było Louisa. Zaczęłam krążyć wokół domu, ale nie mogłam go znaleźć; gdy doszłam do starego dębu spąsowiałam. Cholera Darcy, boisz się tego miejsca jak niczego. Zaklęłam się w duchu, że w ogóle tu trafiłam? A jak ten ktoś dalej tutaj jest? Po raz kolejny tego dnia przestałam oddychać ze strachu.
Dwie umięśnione dłonie owinęły się wokół mojej talii, a ja zaczęłam się szarpać i wyrywać.
-Spokojnie to tylko ja! - Głos Louisa zaświergotał mi w głowe, a ja od razu odetchnęłam, przykładając sobie rękę na serce i wpatrując się w niego z naprzeciwka z przerażeniem.
-Dlaczego wyszłaś z domu? - zacisnął zęby - Powinnaś zostać w środku.
-Do cholery co ty sobie myślałeś?! - krzyknęłam uderzając go pięścią w klatkę piersiową - Nie powinieneś iść tutaj sam! Myślałam, że coś Ci się stało, idioto! - Wywrócił oczami, ale jednak w jego oczach wciąż czaił się cień zdumienia moim wybuchem. Jego wyraz twarz momentalnie uległ zmianie gdy na jego usta wkradł się odcień szelmowskiego uśmiechu.
-Uderzyłaś mnie.
-Tak - to nie było pytanie, ale i tak odpowiedziałam - Należało Ci się.
-Niby za co? - zapytał przekrzywiając głowę w bok i spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.
-Jesteś idiotą! Mogła Ci się stać krzywda! - Wycelowałam w niego palcem wskazującym, którym po chwili dźgnęłam go w prawą pierś.
-Powtarzasz się - uśmiechnął się prostując kark. Uśmiechnęłam się zawiadacko, dobrze wiedząc o co mu chodzi.
-Jesteś idiotą, jesteś idiotą, jesteś idiotą, jest... - nie mogłam dokończyć, gdyż ciepłe usta wpiły się w moje. Louis wplótł swoją silną rękę w moje włosy i odciągnął mi głowę przygryzyjąc przy tym moją dolną wargę. Cichy jęk wydostał się z moich ust pod wpływem niekontrolowanego podniecenia.
-Jesteś moją dziewczyną i te inne duperele, ale zamknij się już - oboje się zaśmialiśmy. Mimo panującej wokół nas ciemności i tak mogłam dostrzec, że jego oczy na nowo pociemniały.
-Następnym razem zostań w domu - powiedział chłodno, łapiąc za moją dłoń.
-I tak wiesz, że cię nie posłucham - szepnęłam mrużąc oczy.
-W takim razię następnym razem jak się nie posłuchasz będę musiał cię zamknąć na klucz - odpowiedział. Kurwa, ale ten facet jest mylący. Wcale mi nie kazał zostawać w domu, a teraz zachowuje się jakby między nami obowiązywały jakieś jebane zasady!
Chciałam wyszarpnąć swoją rękę z jego uścisku, ale to tylko wywołało odwrotny efekt. Teraz leżałam na trawie przygnieciona jego ciałem.
-Louis, co jak co, ale jesteś ciężki, a moje żebra wcale nie są jeszcze ok - zaśmiał się cicho i przeniosł ciężar ciała na ręce. Cmoknął mnie w policzek i przewrócił nas tak, że moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej wpatrując się w niebo.
Wpatrywałam się w jedną z tysiąca gwiazd; lekko przygasła i ponownie zamjaczyła jasnym światłem. Uśmiechnęłam się cicho. Wiedziałam, że są ze mną mimo, że ich nie widzę.
-Co się stało? - zapytał Louis, opuszkiem palca lekko wycierając pojedyńczą łzę z policzka.
-Nic takiego - szepnęłam dalej uśmiechnięta wpatrując się w gwiazdę.
-Darcy, proszę... możesz mi zaufać - W głębki duszy czułam, że mogę mu już powiedzieć. Westchnęłam głęboko.
-Widzisz, moi rodzice zginęli. Byli wojskowymi i z niewiadomych powodów wydano na nich wyrok; rozstrzelali ich - szepnęłam - Przez pare miesięcy wychowywałam się z dziadkami, ale Oni zaginęli. Jakiś czas później znaleziono ich ciała. Żadna inna rodzina mnie nie chciała, wszyscy uważali, że jestem typem pechowca. Że jak tylko się do kogoś zbliże to on ginie.  Z powodu, że nie miał się mną kto zająć wojsko zaoferowało się, że znajdzie mi najlepszy dom dziecka jaki będzie tylko możliwy. Ale każdy bidulec jest taki sam - podwinęłam lekko bluzkę do góry. Po prawej stronie mojego brzucha widniał opatrunek, ale na linii granicy brzucha z piersiami, tuż pod biustonoszem widniały małe blizny w kształcie kółka. Louis usiadł , a moja głowa została lekko przeniesiona na jego kolana, tak, że teraz leżałam bokiem do niego.
Musnął opuszkami rozgrzanych palców małe blizny, a ja przymknęłam lekko powieku rozpływając się pod jego dotykiem.
-Co się stało? - zapytał, a jego głos był pełen ciekawości i... żalu, miłości? Nie wiem, nie potrafiłam tego określić jak na ten moment.
-Przypalali nas papierosami - szepnęłam lekko wzrujasząc ramionami jakby to było nic, mimo, że były to najgorsze wspomnienia z mojego życia - Wiesz, nie dość, że nie mieliśmy własnych rodzin to czuliśmy się jakbyśmy byli niepotrzebni. Do tej pory wiem, że przynoszę każdemu pecha; los odbiera mi każdą osobę jaką kocham... - chyba wiedział do czego zmieżam, więc mi przerwał.
-Nawet tak nie myśl - warknął cicho - Już raz przechytrzyliśmy los. Możemy to zrobić i drugi - złapał moją twarz w swojego dłonie i cmoknoł lekko w usta - Jako dziecko nie doświadczyłaś miłości, ale teraz może to się zmieniło. Może to co nazywasz "losem" ma dla ciebie teraz inne plany?
-Może - uśmiechnęłam się ciepło. Pierwszy raz się przed kimś tak otworzyłam. Jest drugą osobą, która wie co się stało z moimi rodzicami. No nie licząc mojej rodzinki i całego wojska amerykańskiego.
-Jesteś taka słodka - zaśmiał się głośno i opuścił moją bluzkę, co mnie naprawdę zdziwiło. Ucałował kącik moich ust i zaczął bawić się moimi włosami. Pytanie zaczęło się kłębić w mojej głowie i zanim zdołałam się powstrzymać słowa wyleciały z moich ust.
-A co z twoimi rodzicami?
.................................................................................................................
No to jestem z rozdział 14 ;> Pomyślałam, że trzeba wam troszkę przybliżyć historię Darcy, a co do Louisa to wszystko w rękach Uli ♥ CHCIAŁAM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA TAK DUŻĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ KAŻDEGO DNIA I W OGÓLE OGÓLNIE BO TO JUŻ PRAWIE 27000 SOOOOOŁ... POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ DO 30... Rekord komentarzy to jak na razie 63! O.o! Jeżeli dacie radę dobić do 70 to... MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ Z KOLEJNYM MOIM (16) ROZDZIAŁEM ♥.  Tymczasem mam małe ogłoszenie parafialne... Ponieważ zaczyna się szkoła... i trafiłam do 3 gimnazjum (joł, ja stara, lols) to niestety będę miała EGZAMINY. No właśnie... ;/. I moje rozdziały będą dodawane trochę rzadziej niż tydzień... Ale naprawdę będę się starać w każdej wolnej chwilii pisać ;> 
+Pojawiła się nowa karta zatytułowana "Inked". Jest to tłumaczenie MOJE i wspaniałej SUZIE (@idkharrehx) która wjechała Seanem z ROOM94 na lotnisku wózkiem w drzwi lols :> I goniła ze mną ich samochód, a co tam nie? ;d  Pozdrawiam cię serdecznie SUZ ♥ 
DLA ZAINTERESOWANYCH TYM TŁUMACZENIEM:
Harry jest w nim bokserem, także wiecie... taka mieszanka troche darka chyba z tego wyjdzie hahaha ale mnie wciągnęło po 1 rozdziale, nie wiem jak z Suzie XD. 
Dobra chyba sie za bardzo rozpisałam, więc kończe... do napisania przy 16 ♥ Tymczasem jak chcecie pogadać czy coś to zapraszam na mojego tłajtera, bo strasznie mi się tam nudzi i nikt do mnie nie pisze :( @vansgrandex ;>
Jak macie pytania - zakładka kontakt i napiszcie do którejś z nas!
JOŁS! 


22 sierpnia, 2013

Thirteen





Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_

Rozdział dedykuje @Malikowa69 dziękuję że go czytasz i kocham cię za wszystko <333

Darcy POV


- Czy musimy akurat teraz rozmawiać o tym skurwysynie?- warknął i odsunął się ode mnie.
- J..Ja tylko chciałam się dowiedzieć.- zbliżyłam się i próbowałam dotknąć jego policzka, ale odsunął twarz. Poczułam ból a za razem niezrozumienie o co on się wścieka.
- Darcy dla mnie ten chuj może umieć w najgorszych warunkach i cierpieniach, nie powinniśmy o nim teraz rozmawiać.- spojrzał na mnie swoimi wielkimi pociemniałymi oczami. Po chwili dodał:
- Nie rozumiem dlaczego Cię tak to interesuje? Ten chuj o mało Cię nie zabił.- wstał i zaczął krążyć nerwowo po pokoju.
- Ja nie chciałam Cię wkurzyć, po prostu się pytam to nic takiego.- po tych słowach spojrzał na mnie uważnie, widziałam jak jego oczy stają się ciemne. Chyba się wkurzył.
- To nic takiego? To nie jest nic, pytasz się jak by Ci na nim zależało.- nerwowo zaczął ciągnąć się za grzywkę.
- Wiesz że to nie prawda, zależy mi tylko na Tobie i ty dobrze o tym wiesz.- chciałam wstać i go przytulić, ale ledwo się ruszyłam. Zanim doczłapałam się do końca łóżka, on już siedział na nim. Dotknął mojego policzka i pocałował mnie czule w usta.
- To proszę Cię o jedno. Nie pytaj więcej o tego skurwiela, on już Ci nie zagrozi.- uśmiechał się lekko i dodał:
- Idź już spać, miałaś dość ciężkie dni.- pocałował mnie w czoło, po czym wstał i opuścił pokój. Położyłam się wygodnie na łóżku, z ledwością mogę przekręcić się na bok. W nodze czuję ogromny ból, po policzku spłynęło mi kilka łez. Szybko otarłam je i próbowałam zasnąć. Po mojej głowie cały czas chodziły wydarzenia z kilku dni, to są najgorsze wspomnienia. Jak Nick mógł mi takie coś zrobić? Mieliśmy być razem. Na samą myśl o tym ciarki przeszły mnie po całym ciele. Całowałam się z nim, opowiadałam mu wszystko, od początku studiów dobrze się dogadywaliśmy. Zawsze radośni, pełni życia, spędzający ze sobą każdą chwilę. Mogłam liczyć na niego w każdej chwili. A teraz co? Nagle porwał mnie, chciał zgwałcić i prawie mnie zabił. Ale czemu chciał to zrobić? A może to przez Louisa, za to że go poznałam i wkroczył w moje życie dość szybko. Zazdrosny był i chciał mnie zabić? Te pytania prędko z mojej głowy nie wyjdą, to jest zagadka której nigdy nie rozszyfruje.

Louis POV

Wyszedłem z pokoju dość spokojny. Nie chciałem się kłócić z Darcy, za dużo przeszła. Ile dałbym jej, aby nie cierpiała. Co ten chuj sobie wyobrażał, że będzie ją miał na własność? Zszedłem po schodach spokojnych krokiem i udałem się do salonu. Rzuciłem się na kanapę a obok mnie siedzi Lily i Niall. Patrzą sobie prosto w oczy. Oczy Nialla strasznie się świecą, nigdy wcześniej nie miał czegoś takiego. To dość nienaturalne i nie w jego stylu. Gdy tylko spojrzałem na niego, jego oczy powędrowały na telewizor, gdzie leciało jak zwykle jakieś badziewie. Uśmiechnął się pod nosem, a Niall słysząc moje zaśmianie się spytał o co mi chodzi?
- O nic kolego, masz straszne świecące oczy i chyba wiem kto jest tego powodem.- zadrwiłem i kciukiem przejechałem po dolnej wardze. Na moje słowa Lily oblała się rumieńcem a blondyn zmienił wyraz twarzy.
-Nie wiem o co ci chodzi Louis.- spojrzał na mnie i poklepał się po czole.- Puknij się kolego.- dodał i próbował uderzyć mnie w czoło, ale nie dałem się mu.
- Chyba widzę jak ona na Ciebie wpływa.- pokazałem dwiema rękami na dziewczynę siedzącą obok mnie. Lily jeszcze bardziej zrobiła się purpurowa. Cała ta sytuacja bawiła mnie, ukrywał się jak małe dziecko. Wiem jaki on potrafi być, ale pod względem dziewczyn bywał nieznośny. Zawsze zazdrościł nam dziewczyn, a zwłaszcza Harry'emu.

*Flashback*

  Kiedyś Harry przyprowadził, piękną długowłosą brunetkę z wielkimi brązowymi oczami. Pamiętam jak wszedł z nią tylko do domu, dziewczyna była  pijana a loczek wstawiony. Trzymali się za ręce, kiedy wparowali do salonu, gdzie oglądaliśmy jakiś ciekawy film sensacyjny. Krzyczał wtedy i przedstawił ją nam. Miała na imię Sara, była bardzo zabawną i rezolutną dziewczyną. Po chwili siedziała z nami na kanapie i piła równo. Zaimponowała blondynowi, patrzył się na nią bez opamiętania. Po chwili zaczęli rozmawiać ze sobą, jak by się znali od dawna: śmiali się, uśmiechali. Loczkowi nie za bardzo to pasowało, poczuł się źle. Po jego minie można było wnieść że jest zazdrosny. Zabrał Sarę do siebie na górę, gdzie robił z nią niestworzone historie. Niall nie był z tego zadowolony i wyszedł z domu. Krążył wokół domu. W sumie to dobrze zrobił, nie słyszał jej jęków, były strasznie głośne. Po około godzinie wrócił, usiadł na kanapie i wypił piwo duszkiem, po czym usłyszał czyjś płacz. Tak to Sara, płakała i wybiegła z domu a Harry za nią. Był w samych bokserkach a ona w staniku i koronkowych majtkach. Krzyczał do niej by wróciła i dokończyli to co zaczęli. Wstaliśmy z miejsc i przyglądaliśmy się dalej sytuacji. Ona pokazała mu fucka i biegła dalej. Zatrzymał się w drzwiach i machnął ręką na nią, odwrócił się na pięcie i zobaczył nas stojących i przyglądający się cała ta sytuacją. Wybuchłem śmiechem, a Zayn za mną, niestety Niall nie miał humoru i wyszedł za nią. Harry jedynie co mógł powiedzieć to "walcie się" i pobiegł po schodach na górę. Poklepałem Liama po plecach i postanowiliśmy pójść spać. Wieczór był pełen wrażeń, musiałem przespać się z tym wszystkim. Obudziłem się rano i podążyłem do łazienki. Wykąpałem się z ciepłej wodzie, która otulała moje ciało. Wszystkie złości odeszły, miałem święty spokój. Opuściłem łazienkę z ręcznikiem zawiązanym w pasie. Przetarłem się i założyłem wtedy czarne bokserki od Calvina Kleina na to szare szorty i biały T-shirt. Rzuciłem ręcznik na łóżku i zszedłem na dół po coś do żarcia. W kuchni stanąłem jak wryty, przy stole siedzi tak brunetka. Sara? Nie mogłem w to uwierzyć. Niall smażył naleśniki. Ona ciągle się z niego chichrała, zarzuciła swoje brąz włosy na plecy. Blondyn strasznie wydurniał się, machał dupą i wypinał w jej stronę język. Był taki uśmiechnięty. Nie zdawał sobie sprawy, że obserwuję go od kilku dobrych minut. Gdy spojrzał w moją stronę, zaniemówił, stanął jak wryty. Nie wiedział co ma mi powiedzieć.
- Yyy... siemasz Horan, nie przeszkadzam wam?- pytam i zacząłem nerwowo drapać się po głowie.
- Nie stary, chodź siadaj. Chcesz coś do picia?- spytał i uważnie obserwował moje ruchy. 
- Tak, wodę.- on tylko przytaknął i zagłębił się w lodówce.
Usiadłem koło Sary, miała na sobie koszulkę Nialla. W dodatku to była jego ulubiona, piłkarska. 
Nogi miała długie, swoje włosy co chwilę odgarniała za siebie. Miała duże brązowe oczy i pełne usta. Przyglądała mi się a ja posłałem jej leniwy uśmiech. Przede mną Horan postawił szklankę z wodą i stos naleśników. Wziąłem jednego i zacząłem zajadać się nim. Po kilku chwilach zszedł Zayn. Był tak samo zaskoczony jak ja. Nie mógł uwierzyć, ze ona siedzi w naszej kuchni. Przysiadł koło mnie i szeptał mi do ucha co ona do chuja tu robi. Harry się wścieknie. O tak, loczuś będzie bardzo zły.
- Cześć.- krzyknął dość wesoło Liam. Brunetka pomachała mu a on niepewnie ruszył do stołu. Horan skończył smażyć te naleśniki i usiadł koło nas. Rozmawiał o czymś z Payne'm. Nie zbyt mnie to obchodziło i jadłem w milczeniu. Malik uważnie spoglądał na twarz Sary, chciał wyczytać z niej coś. Jednak z trudem wychodziło mu to. Kręcił głową i zajadał naleśniki.
- Dzień dobry panowie.- wchodząc do kuchni, przeciągnął się we wszystkie strony. Po chwili zobaczył ją. Humor od razu mu się zmienił, jego oczy pociemniały a ciało stało się napięte. Sara wstała, chcąc uciec stąd, ale Niall złapał ją za rękę.
- Co ona do chuja tu robi?- spytał z ogromną złością.
- Je śniadanie nie widzisz, usiądź Styles.- warknął Horan. Styles podszedł do niej i mocno chwycił ją za ramię, pisnęła na ból jaki jej wyrządza. Blondyn odepchnął Harry'ego a Sarę pociągnął za swoje ciało. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
- Zostaw ją w spokoju, rozumiesz?- syknął niebieskooki i pogroził palcem. 
- To moja laska do ruchania. Co żal Ci dupę ściska? Ona tu przyszła dla mnie.- Harry krzyczy jeszcze bardziej i macha rękami pełnych frustracji. 
- Ona tego nie chciała i ty dobrze o tym wiesz, spierdalaj albo nakopie Ci do dupy. 
- Jeszcze żadna mi nie odmówiła, co myślała że zaprosiłem ją na film? Wiedziała na co się pisze, dziwka pieprzona.
- Nie mów tak o niej.- krzyczy Niall i łapie Harry'ego za koszulkę. Trzęsie nim we wszystkie strony. 
- Dobra spokój panowie.- wstał Liam i odciągnął Harry'ego a ja Nialla. Wyrywał mi się strasznie. 
- Ja wiem, to ty chcesz ją przelecieć albo już to zrobiłeś. Takie jak ona to tylko ruchać i zostawiać. Nic nie warte gówno. Niall stał się tak napięty, wkurwiony jak jeszcze nigdy. Wyrwał mi się i uderzył Harry'ego kilka razy w twarz i brzuch. Zayn w ostatniej chwili odciągnął go od kolejnego kopnięcia loczka. Leżał na ziemi i kasłał a brunetka szlochała w koszulkę Nialla. Podszedł do niej i pogładził ją po policzku, cała drżała. Otulił ją swoim ramieniem. Podniosłem Stylesa, a on wyszedł z kuchni na górę. Atmosfera stała się bardzo napięta, wszyscy byliśmy w szoku. Niall złapał ją za rękę i opuścili pomieszczenie. Z każdym dniem było coraz gorzej: codziennie awantury, bijatyki. Blondyn nie pojawiał się w domu, a loczek chodził po klubach i sprowadzał nowe panienki. My natomiast zajmowaliśmy się oglądaniem ciekawych rzeczy w internecie: Gołe panienki, pornosy i szpiegowanie ludzi. Wszystko według niego było super, nie interesowały go sprawy służbowe. Był zadurzony po uszy, czasem zazdrościłem mu tej radości i iskierek w oczach. Wszystko trwało długo, wtajemniczał ją we wszystko. Kochał ją, ale wszystko się skończyło. Pękło jak bańka mydlana. Załamany Niall nie jadł, nie wychodził do nas. Popadł w depresję, chlał na czym tylko świat stoi, ciął się, oczy miał podpuchnięte. Blizny ma do dziś. Długo walczył z tym wszystkim. Wiem że do dziś pamięta to wszystko doskonale. Gdy pojawiła się Lily, on wygląda tak jak by przed nim była Sara. 

*End Flashback*

- Pamiętasz Sarę?- na moje słowa drgnął niepewnie.
- Nie mieszaj ją w to.- zdenerwował się jak bym zabrał mu lizaka.
- Ok, ok stary wyluzuj.- podniosłem ręce w poddaniu się a on tylko przytaknął.
- Chciałem tylko powiedzieć, że wyglądasz jak wtedy stary promieniejesz.- pożałowałem tego ostatniego słowa, wkurwił się na maksa. Wstał i po prostu wyszedł.
- L..Louis co się stało?- Lil była strasznie zdezorientowana.
- Nic takiego, widzę że on przy Tobie jest szczęśliwy.- dodałem a ona siedziała jak zaklęta i nic nie powiedziała.
- Co się stało z Sarą?- na samą myśl drgnąłem, nie chcę sobie tego przypominać.
- Myślę, że teraz jest za wcześnie aby o niej mówić, Niall w końcu sam powie.- poklepałem ją po ramieniu i wstałem. Przeciągnąłem się, kiedy  zadzwonił do mnie telefon:
- Tomlinson!- warknąłem a Lily podskoczyła na kanapie.
- O hej Liam, jak nasze sprawy?- spytałem podekscytowany.
- Załatwione kolego, teraz niech ktoś po nas przyjedzie.
- A tak, już idę po Zayna, on po was wpadnie.
Rozłączyłem się i poszedłem do pokoju Zayna.
Zapukałem do drzwi i otworzyłem je. Mulat siedział na łóżku oglądając coś. Oczywiście wiedziałem co. Gdy ujrzał mnie w pokoju, zamknął laptop i całą swoją uwagę posyłał mi.
- Możesz pojechać po resztę, załatwili sprawę.- uśmiechnąłem się a on tylko przytaknął. Wstał i z komody wziął kluczyki od wozu. Poklepałem go po ramieniu, on posłał mi lekki uśmiech.
- A Zayn, zadzwoń do nich i upewnij się gdzie są.- mulat zasalutował w geście zrozumienia i poszedł do wozu. Po drodze odpalił szluga i minął Nialla, który wrócił do Lily. Oby ona dziś nie pyta się o nią. On potrzebuje kogoś, przy kim będzie szczęśliwy. Udałem się do swojego pokoju, po cichu otworzyłem drzwi. Wsunąłem się do niego i ujrzałem śpiącą Darcy, minę miała spokojną. Delikatnie musnąłem jej policzek palcem, ona tylko się uśmiechnęła i mamrotała coś pod nosem. Odwróciłem się i wziąłem z szafki świeże szorty i bokserki. Udałem się do łazienki. Rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic, odkręciłem wodę i oddałem się jej. Otulała moje ciało, wszystkie złości odeszły. Po chwili wyszedłem, przetarłem się i założyłem czyste rzeczy. Gdy wyszedłem z łazienki, usłyszałem jak reszta wchodzi do domu. Zayn dobrze się sprawdził. Machnąłem ręką do Harry'ego, który powiedział że wszystko jest załatwione. Odetchnąłem z ulga.
- Idziesz świętować?- Machał ręką bym zszedł na dół, znowu. To była kusząca propozycja.
Zszedłem na dół, usiadłem na kanapie i upiłem połowę piwa, gdy nagle usłyszałem krzyki dochodzące z mojego pokoju.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pojawił się nowy rozdział 13. :D Bardzo się cieszę że tyle komentarzy jest pod 12 :D Jest ponad 24000 wejść to jest coś niesamowitego. Bardzo Wam dziękujemy i liczymy na komentarze. Kocham Was bardzo bardzo :D <333 Dziękuje i jeśli macie pytania to piszczcie na tt :D  I love you <33

15 sierpnia, 2013

Twelve

Rozdział pisany przez @idkgrandex
 
 
Rozdział dedykuję wspaniałej i ukochanej @ToMoOo_69. Mam nadzieję, że to czytasz ;) x
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
 
 
Louis POV
Samochód Nicka wyjeżdżał z drogi z lasu gdy tylko dotarliśmy na miejsce. Nie wiem jakim cudem, ale ktoś go uprzedził. I podejrzewam, że był to właśnie ten jebany sukinsyn Spencer. Manewrując między samochodami starałem się go dogonić; gdy ja przyśpieszałem - On również. Ale to ja miałem ten szybszy wóz. I to ja miałem tą przewagę.
Wcisnąłem pedał gazu i ruszyłem jeszcze szybciej zjeżdżając na przeciwny pas, by wyprzedzić kilka samochodów przede mną. Dogoniłem Nicka dość szybko, ale nie miałem zamiaru jechać za nim; po raz kolejny zjechałem na przeciwny pas i już wtedy miałem pewność, że wie, że go znalazłem. Zauważyłem jak stara się gdzieś dzwonić, więc mocno ściskając kierownicę - o ile mocniej się dało - przekręciłem ją lekko i walnąłem swoim pojazdem w bok auta tego jebanego blondyna.
Zjechał lekko w przeciwny od nas bok i spostrzegając co się dzieje odrzucił telefon i zaczął manewrować kierownicą, ale nie bardzo miał jak. Nasz samochód był o wiele większy.
Ponowiłem spychanie go na pobocze jeszcze kilka razy; ktoś krzyknął z tyłu i spojrzałem przed siebie zauważając, że z naprzeciwka jedzie samochód.
Wcisnąłem lekko hamulec i jechałem za Nickiem.
-Louis masz już pustą drogę! - krzyknął Liam. Mocniej docisnąłem pedał gazu, a przód mojego samochodu przycisnął się do tyłu samochodu Montgomerego. Wiedząc, że mam teraz praktycznie nad nim kontrole po prostu wjechałem nim w drzewo, a cisze wokół przerwało nieustające trąbienie. Nasze auto nie wyszło z tego bez szwanku, bo przedni zderzak był rozjebany, a bok samochodu wgnieciony. Wycofałem trochę, żeby nie mieć już żadnego kontaktu z jego pojazdem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Pierwsze co zrobiłem to podszedłem do tego chuja i wyciągnąłem jego zakrwawioną morde na zewnątrz. Rzuciłem go na ziemię i zacząłem okładać pięściami. Jego krew chlapała na moją twarz, a ręce z każdym kolejnym uderzeniem były brudniejsze.
-Louis kurwa On i tak już nie żyje! - warknął któryś z chłopaków i zaczęli mnie odciągać. Usłyszałem cichy płacz i walenie dochodzące z bagażnika Nicka. Zmarszczyłem brwi i szybko podszedłem do tylniej klapy. Była tak uszkodzona, że z łatwością mogłem ją otworzyć.
Moje serce pękło na miliony kawałeczków, gdy ujrzałem w środku Darcy, bez koszulki, całą poranioną i we krwi, a jej oczy mówiły, że już ma dosyć i więcej nie wytrzyma.
Odkryłem jej usta, które były aż fioletowoblade.
-L-louis? - szepnęła, a w wyrazie jej twarzy dostrzegłem ulgę. Jednak każde słowo przyprawiało ją o największy wysiłek na jaki mogła się postarać.
-Cii, Darcy nic nie mów. Wszystko będzie dobrze - okryłem ją swoją skórzanką kurtką i podniosłem ją lekko starając się za mocno jej nigdzie nie ścisnąć. Widząc jak odpływa wcale mi nie ulżyło; wolałbym, żeby była przytomna. Usadziłem ją na jednym z tylnich siedzeń i wróciłem do chłopaków.
-Zayn i Niall wiecie co musicie załatwić - chłopaki skinęli głowami na moje słowa i nie starali się nawet ich podważyć widząc w jakim stanie byłem; gdyby ktoś chciał się teraz ze mną kłócić to zdecydowanie mogę nazwać go samobójcą.
-Harry, Liam zajmijcie się tutaj wszystkim - powiedziałem wycierając swój policzek. Jak skończycie to zadzwońcie do mnie wyśle po was kogoś - kiwnęli głowami, ale tylko Liam odważył się do mnie podejść. Położył mi rękę na ramieniu, a ja miałem ochotę ją strzepnąć. Ale wiedziałem, że chciał dobrze; jest moim przyjacielem w końcu do cholery.
-Zaopiekuj się nią teraz odpowiednio Louis - leniwie puścił moje ramię; spojrzałem na niego i skinąłem lekko głową. Wsiadłem do samochodu i ostrożnie ruszyłem spowrotem do domu.
 
***
 
Ułożyłem ciało dziewczyny na miękkim łóżku starając się za mocno jej nie ścisnąć czy cokolwiek innego; jednak nawet gdy ją układałem cicho syknęła. Chciałem iść się umyć, ale Darcy nie chciała puścić mojej ręki.
-Louis - szepnęła otwierając powoli oczy; starała się odszukać swoimi szarymi tęczówkami moje - nie zostawiaj mnie, proszę - w kącikach jej oczu pojawiły się słone łzy, które po chwili spływały po policzkach. Zaciągnąłem się głęboko powietrzem. Ukucnąłem przy boku dziewczyny.
-Nigdy Cię już nie zostawię kochanie - mruknąłem; zamknęła oczy i puściła moją rękę. Jej dłoń bezwładnie opadła na białą pościel pokrytą krwią.
Była tak zmęczona, że nie dziwie jej się, że odleciała.
Wszedłem do łazienki i zrzuciłem z siebie ciuchy; gorąca woda prysznica zmyła ze mnie cały brud dzisiejszego dnia, ale wcale nie czułem się lepiej. Opierając się ręką i glazurę w łazience spuściłem głowę, a przestrzeń wypełniał tylko dźwięk wody, który lała się po mojej głowie.
Czy powinienem winić siebie za to co się stało? Czy powinien raczej być dupkiem i udawać, że NIC się nie stało? Nie, nie potrafiłbym tak. Prychnąłem pod nosem; Tylko jedna osoba była dla mnie tak ważna. Tylko jej uśmiech przyprawiał mnie o zawroty głowy. Ale gdy zmarła moje serce jakby umarło; mam na myśli - od tamtego czasu nie czułem miłości. Aż do czasu gdy przypadkiem "poznałem" Darcy.
A teraz stoję pod prysznicem, sfrustrowany i zrozpaczony w jednym. Osoba, na której mi zależy ucierpiała i to wcale nie lekko, dodając, że prawdopodobnie z mojej winy.
Ubrałem się w czarną koszulkę i krótkie spodenki; wykręciłem numer do Lily i opowiedziałem wszystko co zaszło i, że musi tu przyjść. Mimo, że nie lubiłem za bardzo tej suki to była przyjaciółką Darcy i musiała przy niej być.
Po kilku minutach od przybycia Patterson w domu zjawili się Zayn i Niall z gościem.
-Louis to jest lekarz, który z przyjemnością zajmie się Darcy. Prawda? - zapytał Niall ze sztucznym uśmiechem na ustach. Przerażony starzec energicznie, jak na swój wiek, pokiwał głową. Zayn zaprowadził go na górę do pokoju, a ja usiadłem na kanapie i przyłożyłem zaciśniętą pięść do ust rozmyślając.
-Kto to? - zapytała blondynka schodząc schodami na dół ze zmarszczonymi brwiami.
-Lekarz, który zajmie się twoją przyjaciółką - fuknąłem; nie podobała mi się jej obecność tutaj, ale czy tego chciałem czy nie - musiała tu być. Kiwnęły tylko głową i usiadła na podłodze koło Horana.
 
 
Darcy's POV
Natychmiast się obudziłam, gdy poczułam mocne szczypanie po prawej stronie mojego brzucha. Zauważyłam starszego mężczyznę, który prawdopodobnie, przemywał moje rany. Nachylał się nade mną i ciągle coś wkładał i wyjmował ze swojej torby.
-K-kim jesteś? - zapytałam przerażona. Nie wincie mnie, ale teraz nawet taki starzec wydaje mi się podejrzany. Twój najlepszy przyjaciel może się okazać twoim najgorszym wrogiem.
-Spokojnie nie zrobię Ci krzywdy - uniósł ręce w obronnym geście widząc jak zareagowałam na jego obecność tutaj - Jestem lekarzem. Jestem tutaj, żeby Ci pomóc.
Nie odezwałam się już ani słowem. Patrzyłam na każdy jego ruch.
-Dobrze, że jesteś już przytomna, będziemy mogli od razu zrobić więcej rzeczy - wzdrygnęłam się na samą myśl o tym co powiedział i chciałam się skulić, ale ból, który przeszedł przez moje ciało był taki jak stąd do Afryki.
-N-nie to miałem na myśli - szybko się poprawił - chodzi o to, że powinnaś się przebrać i umyć. A tą pościel powinni zmienić. Zawołam może twoją przyjaciółkę, co ty na to? - kiwnęłam głową, a mężczyzna wyszedł z pokoju. Usłyszałam przytłumione warczenia i syki z dołu, ale po chwili wrócił z Lily. Uśmiechnęła się do mnie słabo i podeszła do łóżka.
-Jezu Darcy tak się martwiłam! Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zamrugałam kilka razy, ale nie odpowiedziałam. Jeśli mam być szczera to nie chciałam z nią rozmawiać; poza tym te jej głupie pytania - przecież wiadomo, że nie czuje się dobrze i, że nic nie jest okej.
Nic nie odpowiadając próbowałam wstać; spojrzałam na nią błagalnie. Podbiegła do mnie i pomogła dojść do łazienki.
-Ty się umyj, a ja ogarnę pokój Louisa - kiwnęłam głową i gdy jej smukła sylwetka zniknęła za ścianą zrzuciłam z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic i woda oblewała moje ciało, przez co moje rany znowu zaczęły szczypać. Coś czuje, że przez najbliższe pare dni, jak nie tygodni, nie będę mogła zrobić żadnej czynności z przyjemnością.
Zmyłam nawet najmniejszą plamkę krwi ze swojego ciała i wyszła osuszając się białym ręcznikiem. Przy okazji, ale z trudem, załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne. Zaczęłam się zastanawiać w co mam się ubrać? Bo nie mam żadnych ciuchów, a moje... cóż... są w nienajlepszym stanie.
-Darcy? - miękki głos Lily przedarł się do środka - Mogę wejść? Mam dla ciebie ubrania!
-T-tak - powiedziałam dość cicho, ale chyba mnie usłyszała, bo po sekundzie była już w środku. Położyła rzeczy na komodzie i odwróciła się do mnie z grymasem na twarzy.
-To koszulka i spodnie Louisa. Jutro postaram ci się przywieźć rzeczy z twojego domu tak jak mnie prosił - chwila, co? Przywieźć moje rzeczy ode mnie? Co miała na myśli? Jeśli Louis myśli, że się do niego "wprowadzę" to musi być naprawdę chory psychicznie. Nie wytrzymałabym jednego dnia z pięcioma zboczeńcami w tym domu.
Otworzyłam szerzej oczy, a Patterson zachichotała widząc moją minę.
-Nie dziw mu się kochana - mruknęła - Nawet nie wiesz jak bardzo teraz będzie cię chronił. Czasami jest chamski i głupi, ale ma serce. Przynajmniej dla ciebie.
-Z-zamieszkam tu? - zapytałam cichym i zachrypniętym głosem, przepełnionym bólem.
-Na razie tak - powiedziała, a jej twarz opuścił uśmiech - Ale tylko dla swojego dobra - mruknęła wycofując się do drzwi - ubierz się i zawołaj jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy - skinęłam głową, a dziewczyna po raz kolejny zniknęła za drzwiami. Ubrałam się w dresy Louisa, które zdecydowanie były za duże i jakiś jego t-shirt z nadrukiem.
Podtrzymując się ścian i tak dalej jakoś dotarłam do drzwi i wyszłam z łazienki. W pokoju stał Tommo i rozmawiał ze starcem; widząc mnie podszedł, a lekarz wyszedł zabierając ze sobą swoją torbę.
Chłopak podniósł mnie na ręce, a ja cicho zachichotałam. Wiem, że nie jest to odpowiednie zachowanie w tej sytuacji, ale jego twarz! Pierwszy raz widzę go takiego słodkiego i przejętego.
Ułożył mnie po raz kolejny na łóżku, tym razem już czystym, a sam usiadł po drugiej stronie wpatrując się w moje oczy, a ja w jego. Do głowy nachodziło mi tylko jedno pytanie, ale cholernie bałam się go zadać. Odwróciłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w drzwi.
-Darcy - szepnął przybliżając się do mnie - spójrz na mnie - odwróciłam niechętnie twarz w jego stronę - Co Cię gryzie?
-Ja...um.. nic - odpowiedziałam po raz kolejny spuszczając wzrok na jego dłonie. Jego ręka drgnęła, ale mnie nie dotknął. Momentalnie spojrzałam w jego oczy. Bał się. Bał się mnie dotknąć.
Usiadłam z trudnością, przez co zmarszczył brwi. Swoją dłonią przykryłam jego i uśmiechnęłam się blado; chciałam mu pokazać, że wszystko jest w porządku, a teraz jeśli mam być szczera - bardzo potrzebowałam, żeby mnie dotknął i pokazał, że tu jest i nie odejdzie. Uśmiechnął się tak szeroko, że szczęście sięgało jego oczu.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił do piersi. Louis oparł się o ścianę za łóżkiem, a ja leżałam spokojna i bezpieczna na jego kolanach.
-Powiedz mi - mruknął zakręcając sobie pasemko moich włosów wokół palca. Zmarszczyłam brwi.
-Co?
-Widzę to w twoich oczach. Chcesz coś powiedzieć.
-Louis-
-Darcy, proszę - szepnął. Leniwie się podniosłam i usiadłam po turecku.
-Słuchaj Louis...- i co teraz? Jestem w kropce - Widzisz, nie jestem najlepsza w dziękowaniu, ale nie masz pojęcia jak bardzo jestem Ci wdzięczna. Uratowałeś moje życie, tak jakby. I słowa nie potrafią wyrazić tego jak bardzo Ci dziękuje - szepnęłam spoglądając w jego oczy; wiedział, że jest coś jeszcze.
-Mów dalej - zachęcił.
-Widzisz, wtedy kiedy Nick - wymówienie jego imienia wywołało skurcz w moim żołądku i grymas na twarzy co nie uszło uwadze Louisa - Myślałam tak naprawdę tylko o tobie. To było cholernie ciężkie nie widzieć cię przez ten czas; miałam nadzieję, że się za chwilę pojawisz. Myślę, że chyba się od ciebie uzależniłam i możliwe, że to jest chore, ale nie mogę przeżyć już teraz dnia bez ciebie - potok słów wylał się z moich ust, a łzy zamajaczyły w kącikach moich oczu. Louis przekręcił głowę w bok i spojrzał na mnie łagodnie.
-Darcy - zaczął i przełknął głośno ślinę - Myślę, że czuję się tak jak ty. Każda godzina bez ciebie przyprawia mnie o migrenę, ale kurwa - przeczesał włosy sfrustrowanym gestem - Nie jestem jebanym romantykiem! Nie będę potrafił zabrać cię na kolację przy świecach - zamknął na chwilę oczy i odliczył do dziesięciu - Ale tak. Mam jakieś uczucie do ciebie i czuję, że budzi się to we mnie jeszcze bardziej z każdym dniem - przybliżył swoją twarz do mnie - Piszesz się na to? Chcesz doświadczyć miłości takiego rodzaju ze mną? - Swoją ręką złapał mnie lekko za tył głowy i pogłaskał po włosach jak małe dziecko. Przetarł kciukami łzy z moich policzków.
-Tak - szepnęłam pewnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i jego usta mocno przywarły do moich. Nasze wargi się ze sobą tak doskonale łączyły, a uczucie pieczenia na ustach było mi do tej pory nieznane. Swoimi drżącymi rękoma złapałam go za policzki i mocniej przyciągnęłam do siebie. Może i byłam wyczerpana i przepełniona bólem, ale do cholery... Właśnie doświadczam miłości z Louisem Tomlinsonem!
Nie pytając o pozwolenie - które i tak prawdopodobnie bym mu dała - wsunął swój język do mojej buzi. Przejechał nim po moich zębach, podniebieniu i dopiero wtedy otarł się o mój. Zakręcił go wokół mojego i przeciągnął go do swojej jamy ustnej. Zrobiłam dokładnie to samo co On, wciąż czując jego obecność. Oderwał się ode mnie składając jeszcze ostatni pocałunek w kąciku moich ust.
-L-louis? - zapytałam cicho spoglądając na niego. Może i przerwę tą chwilę naszej namiętności, ale muszę się tego dowiedzieć.
-Co się stało? - zapytał z diabelskim uśmiechem. Przęłknęłam głośno ślinę.
-Gdzie jest Nick? - szepnęłam - Czy On... Nie żyje? - uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy.

--------------------------------------------------------
 
  • Rozdział wstawiony wcześniej gdyż spisaliście się świetnie! 50 KOMENTARZY I PRAWIE 21,000 WYŚWIETLEŃ! Tak bardzo mocno dziękujemy, ja osobiście jestem w takim szoku, że no nie wiem nawet co tu napisać O.o 
  • Jeśli rozdział jest za krótki to najmocniej przepraszam, ale pisałam go jak najszybciej się da, żeby wam go szybko wstawić, ale starałam się najlepiej jak mogłam.
  • Początek, czyli perspektywa Louisa - jest to napisane, specjalnie dlatego, gdyż był jeden komentarz pod 11. Cytuję: "... Ale coś mi się wydaje, że to nie Lou ją wyciągnął z tego bagarznika tylko Zayn, bo to on przecież nosi skórzane kurtki, przynajmniej ja tak uważam, a Lou z resztą łamali kości Nicka...". Mam nadzieję, że tym masz już wszystko wyjaśnione i dla jasności: w naszym ff Louis również nosi skórzane kurtki, więc błagam... ;>
  • Dziękujemy wam Rattersi jesteście najlepsi na świecie! Mamy w obserwowanych bloga już prawie 50 osób! To jest coś niesamowitego <3
  • Pamiętajcie o hashtagu na twitterze #Rattersff ;>
  • Followujcie konta Darcy i Louisa! https://twitter.com/RattersDarcy i https://twitter.com/LouisRatters ŚWIETNIE ODGRYWAJĄC SWOJE ROLE NA TWITTERZE!
  • Pozdrawiam was i całuje ;) x



10 sierpnia, 2013

Eleven




Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_

Ten rozdział dedykuję cudownej @luvmykeat, dziękuję Ci że to czytasz. Kocham Cię. <3 (osoba wybrana losowo)


Louis POV
Wszystko w środku się we mnie gotowało, miałem ochotę rozjebać wszystko co stało na mojej drodze. Co z tego że miałem przetarte kostki na rękach? Harry przeze mnie ciągle trzyma się za twarz, widocznie bardzo go zabolało. Nie mogę darować sobie tego wszystkiego, mam obawy że on zrobi jej okropną krzywdę. Wszytko we mnie pulsowało, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Wziąłem chusteczkę ze schowka i przetarłem krew z rąk. Zayn pędził jak szalony nie zwracając uwagi na nic. Po piętnastu minutach dojechaliśmy pod jego dom. Na widok jego domu chciało mi się rzygać, wyglądał jak z jakiegoś dennego horroru. Był wykonany z drewna, które było pomalowane na biało. Dawno nikt go chyba nie remontował bo farba odchodziła od desek. Dach był z czerwonych płytek które spadały z niego i leżały na ziemi. Schodki na patio były drewniane i połamane tak samo jak poręcz. Okna były stare, w niektórych były dziury po strzałach albo kamieniach. Pokręciłem głową w samochodzie. Nie dowierzałem że on mieszka w takim burdelu. Wysiedliśmy z niego i kierowałem się do drzwi. Pomału wchodziliśmy po schodach które skrzypiały, bałem się że urwą się po de mną. Gwałtownie otworzyłem drzwi i wzrokiem poszukiwałem postaci. Rozdzieliliśmy się, udałem się na górę do jego pokoju. Słyszałem jęki dobiegające z tego miejsca. Mocnym kopnięciem otworzyły się, a w zasadzie wypadły z zawiasów i z hukiem upadły na ziemię.
- Co do kurwy?- wyskoczył spod kołdry.
- Witaj Spencer mamy coś do omówienia.- skrzyżowałem ręce na piersiach i złowieszczo uśmiechnąłem się. Po chwili za mną stała cara reszta a on wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu.
- Kochanie co się tutaj dzieje?- spytała jakaś blond włosa głaszcząc jego ramię.
- Nie teraz Alex, idź ubierz się w coś.- wskazał jej drogę do łazienki. Zaczerwieniona otuliła się całą kołdrą i uciekła, obserwując nasze twarze.
- Co ty kurwa sobie myślisz? Wpierdalasz się do mojego domu gdzie własnie pieprzyłem najlepszą laskę w okolicy.- wstał i wymachiwał rękami w geście złości.
- Chuj mnie obchodzi z kim się pieprzysz mam inną sprawę.- zacząłem zbliżać się do niego. Gdy znaleźliśmy się bliżej niego zadałem mu proste pytanie:
- Gdzie jest Darcy?- odepchnąłem go z całej siły,
- Hmm... Darcy, Darcy, Darcy... Ja chyba nie znam takiej.- wiedziałem że chuj droczył się ze mną. Podszedłem i przywaliłem mu w szczękę.
- Skurwysynu gadaj albo urwę Ci jaja przy samej dupie.- powiedział za mną Harry, widać było w jego oczach wściekłość.
- Ooo jacy wszyscy dziś agresywni. Spokojnie panowie, napijmy się czegoś.- poszedł do barku i wyjął z niego butelkę whisky i nalał sobie szklankę, po czym upił z niej łyk.
- Słuchajcie ja żadnej Darcy nie znam, znowu chcecie mnie wpakować w jakieś gówno.- zaczął pierdolić jakieś głupoty nie związane z tematem. Wkurwiony Niall podszedł do niego i przywalił mu prosto w brzuch.
- Słuchaj pojebańcu, nie mam czasu na to. Zacznij gadać albo pożałujesz że się urodziłeś.- Niall wpadł w szał. Darł mu się nad głową i kopał po żebrach. Odciągnąłem go od niego i słyszałem tylko kaszel Spencera.
Nerwowo kręciłem się po pokoju, gdy weszła jego panna i ostrożnie przyglądała całej zaistniałej sytuacji.
- Ej, co się tu dzieje?- zaczęła wypytywać nas.
- Gówno Cię to obchodzi mała. Idź sprawdź, czy nie ma Cię w kuchni.- odpowiedziałem nie patrząc na nią. Zaczęła szturchać Zayna by wyjaśnił jej o co tu chodzi, ale on nie reagował na niej pytania.
- Wyjdź.- rozkazałem jej.
- Nie ma mowy. Spencer, o co tu chodzi?- spytała się,a na jego twarzy pojawiła się złość/
- Nie ważne skarbie, wyjdź do kuchni. Oni już wychodzą.- delikatnie odpowiedział jej ale ona nie chciała opuścić pomieszczenia. Poprosiłem Harrego, by pomógł koleżance opuścić ten pokój. On tylko przytaknął, podszedł do niej i podniósł ją. Zarzucił ją sobie na ramię i wyszedł do innego pokoju. Ona niemiłosiernie krzyczała i waliła go pięściami.
- Zostawcie ją skurwiele.- zaczął się burzyć i krzyczeć. Nie wytrzymałem, to trwało zbyt długo. Podszedłem do niego i złapałem go za szyję.
- Albo gadasz gdzie jest Darcy, albo twoja miłość zabawi się z Harrym.- z każdą chwilą ściskałem jego gardło coraz bardziej.
- Stara szopa za miastem.- mamrotał coś pod nosem.
- Co? Jeszcze raz pierdolisz coś pod nosem.- kazałem i ścisnąłem gardło jeszcze bardziej.
- Stara szopa za miastem.- powtórzył tym razem wyraźniej i puściłem go. Łapał głębokie oddechy. Jeszcze chwila i bym go udusił.
- Grzeczny chłopiec.- pogłaskałem go po głowie. Na stole leżał jego telefon, kiwnąłem głową by Liam wziął go. Zrozumiał, chwycił telefon i rozwalił go o ścianę, huk był dość głośny. Podniósł kartę i połamał ją w pół.
- Miło się z Tobą robi interesy.- kiwnąłem głową i opuściłem jego pokój, za mną szła reszta. Usłyszałem jak ktoś krzyknął, Zayn uderzył w brzuch Spencera. Zapukałem do drugiego pokoju, gdzie siedział Harry z blondynką. Kazałem mu wstać i kierować się do wyjścia. Laska szybko poleciała to swojego zbawiciela. Nie mieliśmy czasu na głupoty, naszym celem jest znalezienie Darcy. Szybko wybiegliśmy z domu i wsiedliśmy do wozu. Ruszyliśmy z piskiem opon.


Darcy POV
Trzęsłam się nie miłosiernie, bałam się go bardzo. Modliłam się do Boga żeby tylko nic mi nie zrobił. Pomyliłam się. Jednym ruchem przeciągnął szkło po moim czole. Poczułam na swojej twarzy spływającą ciecz. Krew zaczęła kapać na podłogę, po kilku chwilach pojawiła się mała kałuża. On śmiał się tylko i wyszedł z pomieszczenia. No pięknie jeszcze tego mi brakowało. Nie wiedziałam co mam robić. Ręce mnie bolą, nie czuję nogi. Nick to największy popierdolony typ. Żeby tylko Louis domyślił się, że coś jest tu nie tak. Z każdą chwilą coraz mniej czułam swoje ręce. Drętwiały, nie miałam jak nimi poruszyć. Bolały tak bardzo. Miałam łzy w oczach, a krew przyschła na mojej twarzy. Po pewnym czasie wrócił. Słyszałam jak walnął drzwiami od szopy. Drgnęłam na jego widok, w ręku trzymał siatkę ze sklepu. Kupił sobie browary i jakieś bułki. Podszedł do mnie z jedną i wsadził mi ją do buzi, krzyczał bym żarła bo nic innego mi nie da. Odpiął moje ręce i w rzeczywistości upadłam na beton. Zgięłam się w pół, on szarpnął mnie za ramię bym usiadła. Bułka wypadła mi z buzi i przeturlała się do niego. On podniósł ją i jednym ruchem wsadził ją z powrotem do moich ust. Nie miałam ochoty na nią i wyplułam ją. Poczułam ostry gorąc na swoim policzku a twarz skierowała się w prawą stronę.
- Ty suko, jak możesz! Za karę zrobię z Tobą to o czym zawsze marzyłem.- pojawił się uśmiech na jego twarzy. Jego twarz niebezpiecznie zbliżyła się do mojej. Jego nos delikatnie gładził mnie po policzku a jedna z jego rąk masowała i ściskała moje udo. Gdy ściskał je cicho jęknęłam. Bałam się go i każdego jego dotyku. Ustami zaczął naznaczać ścieżkę wzdłuż mojego podbródka i linii szczęki. Drugą ręką pociągnął mnie za włosy, co u rezultacie dało mu całą moją szyję. Już miał całować ją, gdy nagle usłyszeliśmy wielki huk. Nick odskoczył ode mnie i uważnie słuchał z której strony dobiega hałas. Kazał mi wstać. Gdy uczyniłam to on złapał mnie za łokieć i pociągnął do wyjścia. Chciał żebym szybko szła ale nie dawałam rady, gdyż mam złamaną nogę. Wziął mnie za ramię i biegł ze mną. Waliłam go rękami i nogami. Chwycił mnie za nogi bym go nie uderzyła. Pod wpływem bólu krzyknęłam, na co on zatrzymał się. Zsadził mnie z ramion i zakneblował mi buzię. Znowu zarzucił mnie na nie i wybiegł z budynku. Na dworze było chłodno i przyjemnie. Doszedł do wozu z tego co zauważyłam był czarny i bardzo podobny do Mercedesa. Otworzył go a w pierwszej kolejności bagażnik i wrzucił mnie do niego. Zawyłam na coraz większy ból, wygięłam się w pół. On jedynie co zrobił to związał mi ręce i nogi. Po czym zamknął bagażnik z hukiem. Zamknęłam oczy by nie dostać drzwiami. Usłyszałam jakieś niewyraźne krzyki, jedynie co wyraźnie mogłam usłyszeć to: "Nigdy jej nie dostaniesz skurwysynie, ona jest moja." Na jego słowa podskoczyłam. Czyżby Louis przyjechał tu? To bardzo możliwe. Ktoś nie miłosiernie krzyczał i klął. Zaczęłam walić w klapę od bagażnika, błagam niech tylko ktoś mnie usłyszy. Drzwi od wozu otworzyły się. Ktoś wsiadł i zatrzasnął drzwi. Odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Gdy tylko ruszył padło kilka strzałów. "Oby to był Louis, oby to był Louis." modliłam się o to. Jednak moje modlitwy się nie zdały.
- Zginiesz marnie dziwko.- przeraziły mnie jego słowa. Boże, żeby Louis mnie znalazł. Szlochałam cały czas, czułam ból w rękach i nogach. Turlałam się po bagażniku jak szalona a z każdym ruchem boli mnie coraz bardziej. Serce waliło mi jak oszalałe, czuje że wyskoczy mi z piersi. Jechaliśmy z ogromną prędkością. On próbował gdzieś dzwonić ale nie dawał rady. Klął pod nosem i przyspieszył. Nagle z wielką siłą przywarło mnie do końca bagażnika. Ostro zahamował z wielkim piskiem. Pod koniec hamowania samochód uderzył w coś i poczułam zatrzęsienie. Zamknęłam oczy i coś w bagażniku uderzyło mnie w głowę. Czułam ból i ciecz spływającą po mojej twarzy. Usłyszałam jak ktoś ciągle trąbi, czyżby Nick nie żył? Po kilku chwilach przestało trąbić. Słyszałam łomotanie i gruchot kości uderzający o pień drzewa. Słyszałam jakieś rozmowy i krzyki. Krążyli w koło wozu a ja zaczęłam walić w klapę od bagażnika. Chyba ktoś usłyszał bo zaczął otwierać pomału bagażnik. Zamknęłam oczy by nie ujrzeć sylwetki mojego oprawcy. Zmrużyłam oczy, gdy ktoś poświecił latarką po nich. Delikatnie otworzyłam oczy. Ujrzałam bruneta z postawioną grzywką do góry, on na mój widok zastygł w miejscu. Cała się trzęsłam i płakałam. Odkrył moje usta, które były całe spuchnięte.
- L...Louis?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Ci... Darcy nic nie mów wszystko będzie dobrze.
Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i nałożył ją na mnie, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i poczułam, że odpływam.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
I pojawił się rozdział, tak wiem krótki jest i wgl ale nie miałam weny. Nie miałam czasu na pisanie, zawsze coś mi przeszkadzało, mam nadzieję że Was nim nie zawiodłam :( :( Boli mnie tutaj też to że niektóre uważają że na tym blogu jest jedna osoba, co oczywiście jest nie prawdą. Piszemy go we dwie ja i Dominika.  KOCHAM WAS bardzo <33 Dziękujemy za ponad 19000 wejść. Oczywiście liczymy na komentarze pod postem :) Naprawdę dużo to dla nas znaczy jeśli macie pytania to walcie do nas na twittery :) Kocham Was, wasza Ula <333 

02 sierpnia, 2013

Ten

"Broke when we said goodbye"
INFO: ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI DOŚĆ BRUTALNE.
Rozdział pisany przez: @yoibrooksy
Ten rozdział dedykuję @awmywhatever <3 dziękuję, że tu z nami jesteś kochanie!
 --------------------------------------------------------------------
Darcy's POV
Ból przeszywający moje ciało od góry w dół był nie do zniesienia. Starałam się otworzyć oczy, ale to przynosiło złe efekty- czułam się jakby jakaś część mojej czaszki odleciała. Pełna świadomość tego co się stało powróciła do mojej głowy. On wrócił.
Natychmiast rozszerzyłam swoje źrenice, ale nic nie widziałam. Czerń. Starałam się krzyczeć, ale nie mogłam; w moich ustach niewątpliwie znajdował się kawałek jakiegoś materiału. Zostałam zakneblowana.
Zaczęłam się wiercić, ale moje czoło zderzyło się z czymś twardym gdy tylko starałam się podnieść; niczego nie ułatwiały związane ręce i nogi. Postanowiłam zweryfikować miejsce gdzie się znajduję, ale nie było to łatwe. Słyszałam tylko szum, czasami leciałam w różne strony. I wtedy się zorientowałam. Jadę samochodem. I to zdecydowanie nie na siedzeniu.
Ten dupek zamknął mnie w bagażniku! Jak dorwę tego skurwysyna w swoje ręce to... ugh... co ja gadam; mentalnie przybiłam sobie piątkę w czoło. Co mogę zrobić? Jestem związana, zakneblowana i do tego nic nie widzę. Prawdopodobnie jak Louis, znaczy Pan Tępy Idiota Louis Tomlinson, się zorientuje co się ze mną stało- będę martwa. Chciałam zaśmiać się sarkastycznie, ale wyszedł z tego jeden wielki bełkot.
Po jakimś czasie zaczęłam się niespokojnie wiercić leżąc- prawdopodobnie- w bagażniku. Pojazd momentalnie zahamował z piskiem opon, a ja poleciałam do przodu uderzając o coś metalowego nosem. Cudownie. Usłyszałam ciężkie kroki, a wywołane przez nie odgłosy jasno świadczyły czy była to żwirowa powierzchnia. Starałam się zaczerpnąć powietrza, ale gdy tylko tlen dotarł do moich nozdrzy zawyłam z bólu.
Po paru sekundach jasne światło oślepiło moje oczy.
-Cześć laleczko - mruknął uśmiechnięty Nick- jak się czujesz? Widzę, że zrobiłaś sobie krzywdę - udał smutny ton, po czym zaśmiał się ponuro. Przejechał palcem pod moim nosem, a gdy oderwał je od mojej twarzy zauważyłam na jego opuszkach czerwoną substancję. Krew. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się zraniłam.
-Zostawić cię samą tylko na moment - pokręcił głową i pociągnął mnie za łokieć do góry wydostając z bagażnika; rozwiązał sznury na moich nogach i ruszyliśmy. W oddali widać było czarną, starą szopę, w której stronę zmierzaliśmy. Obejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę, że nie ma tu nic więcej jak las. Drzewa, drzewa, drzewa i jeszcze więcej drzew.
Zaczęłam się wyrywać i zapytać się chłopaka, czemu mi to robi, ale po raz kolejny z moich ust wyszedł tylko bełkot.
 -Zamknij się albo przysięgam, że zginiesz wcześniej niż potrzeba - warknął szarpiąc mocno moje ramię. Otworzył drzwi szopy i rzucił mnie na przygotowany materac. Wierzcie lub nie, ale moja sprawność fizyczna nie pozwalała na wstanie z siadu bez pomocy rąk, a że mam je związane - nie ma nawet mowy, żebym wstała. Zaczęłam coś mruczeć po nosem mając nadzieję, że chłopak nie usłyszy mojego zniekształconego głosu, ale jak to w moim życiu - nic nie idzie po mojej myśli.
Nick stał do mnie plecami; gdy się odwrócił na jego ręce zaciągnięte były czarne, robocze rękawiczki. Uśmiechnął się widząc jak momentalnie zastygłam.
-Chciałaś coś powiedzieć? - pokiwałam powoli głową. Chłopak podszedł do mnie i zbliżył swoje pełne wargi do mojego ucha.
-Jeśli choćby zachowasz się głośniej niż normalny ton twojego głosu na to wskazuje, przysięgam, że jeszcze w ciągu dwudziestu czterech godzin zostanie z ciebie mokra plama. Rozumiesz? - złapał mnie za włosy ciągnąć mocno do tyłu. Najmniejszy ruch głowy sprawiał mi niewyobrażalny ból, ale musiałam się zgodzić; pokiwałam głową, a ręce Nicka przeniosły się na tył mojej głowy. Po paru sekundach mogłam już normalnie zaczerpnąć powietrza do płuc przez buzię, dzięki czemu nie musiałam oddychać przez nos, co przynosiło mniej bólu.
-Czemu to robisz? - zadałam jedno z pytań kłębiących się w mojej głowie.
-Darcy kochanie, nie udawaj głupiej. Wiesz, że to sprawa tylko pomiędzy mną a Louisem - spojrzał na mnie poważnie i przez chwilę wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
Przełknęłam głośno ślinę wiedząc, że to jest wojna między nimi, a ja weszłam w sam środek konfliku.
-Dlaczego ja? Nick... - głos mi się załamał na dźwięk jego imienia - byłeś dla mnie wszystkim - szepnęłam.
-Nie pierdol Darcy -żąchnął się - Byłaś dla mnie tylko po to, żebym mógł zranić tego skurwiela - to chyba bolało najbardziej. Bycie nikim dla kogoś kto był twoim całym światem to najgorsze uczucie na ziemi; twoje serce rozpada się na miliony małych kawałeczków, tracisz rozum, chcesz umierać. I ja się czułam dokładnie tak w tej chwili.
W tym momencie tęsknie za Louisem. Rozjebałby tą męską dziwke i pokroił na kawałki.
-Nienawidze cie sukinsynie - warknęłam przez zaciśnięte zęby - Nawet jeśli mnie zabijesz to mogę Ci zaręczyć, że Louie cię dorwie - zaśmiał się głośno odwracając do mnie plecami i grzebiąc w jakimś pudle.
-Widzę, że już się z nim zżyłaś. A podobno byłem dla ciebie wszystkim - pokręcił głową i odwrócił ją lekko by móc na mnie spojrzeć kątem oka.
-Bo byłeś! - krzyknęłam piskliwym głosem. Chłopak natychmiast się do mnie odwrócił trzymając w dłoni jakieś narzędzie, ale niestety nie miałam zielonego pojęcia co to jest.
Jego twarz wyrażała tylko wściekłość i chęć mordu. Podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na policzkach. Odłożył narzędzie na ziemię i korzystając z okazji przyjrzałam się przedmiotowo. Łom.
Nick szarpnął mnie mocno do góry i popchnął pod przeciwległą ścianę. Ustawił mnie w dokładnie wyrysowanym kole i odwiązał moje ręce.
-Podnieś łapy do góry - warknął, a ja jak na zawołanie wykonałam polecenie. Chłopak stanął na palcach i pociągnął coś w dół; nie musiałam się zastanawiać co to było. Łańcuch.
Przyczepił go do moich rąk, a mój oddech przyśpieszył.
-Jakieś ostatnie słowa przed rozpoczęciem zabawy? - rozszerzyłam szeroko oczy nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.
-Nie to nie - wzruszył ramionami i puścił to co trzymał w rękach, a ja uniosłam się pare centymetrów nad ziemię. Rany po sznurach dały o sobie znać; cały ciężar mojego ciała utrzymywał się na moich poranionych nadgarstkach.
Pieprzony sadysta.
Zaczęłam krzyczeć z bólu, a łzy, które starałam się utrzymać w sobie wypłynęły z moich zaszklonych oczu. Chłopak odszedł ode mnie kiedy z moich ust nie przestał wydobywać się krzyk. Nick wrócił po chwili ze szmatą w ręku i wcisnął mi ją do ust mimo moich oporów.
-Mówiłem, że masz nie krzyczeć kurwo - splunął i uderzył mnie w nogę łomem. Poczułam tak mocny ból, który przyprawił mnie prawie o mdlenie. Moja lewa noga mocno pulsowała.
Złapał kolejne narzędzie do ręki i uśmiechnął się ponuro.
-Wiesz co to jest? - powoli pokręciłam głową - Ten przedmiot nazywa się rozpruwacz. Wystarczy przejechać po kawałku czyjegoś ciała - rozerwał moją bluzkę i przycisnął 'rozpruwacz' do prawego boku mojego brzucha - a ból jest niemiłosierny - moja klatka piersiowa unosiła się szybko; mentalnie przygotowywałam się na to co się za chwilę stanie.
Nick przejechał narzędziem po moim ciele, a z wielkiej rany wylewało się trochę krwi. Zaczęłam się szamotać na łańcuchu i wydobyłam z siebie stłumiony wrzask.
Jestem pewna, że w przeciągu kilku dni umrę.
-Wiesz Darcy ostrzegałem cię przed nimi - powiedział zdejmując czarne
rękawice i rzucił je na mały stolik - Mogłaś się trzymać z dala. Wiesz, że nikt nie ma szans na znalezienie ciebie? - chciałam się odezwać i mu nawrzucać, co pogorszyłoby pewnie moją sytuację, ale nie miałam siły. A poza tym jestem zakneblowana.
-Ratters potrafią tylko oglądać gołe panienki na ekranach - Owszem, wiedziałam o tym, ale miałam również świadomość tego, że Louis i reszta są wplątani w coś znacznie gorszego niż tylko takie seanse.
-Tymczasem kotku - rozejrzał się po ciemnej szopie - ty cierpisz. Źle wybrałaś; powinnaś się mnie naprawdę słuchać - Podszedł do mnie i położył swoją rękę na mojej lewej piersi - Louis trafił w twoje serce - przejechał scyzorykiem po kawałku odsłoniętego dekoltu. Wzdygnęłam się lekko, jednak to nic w porównaniu z tym co czułam wcześniej.
Wolną ręką ruszył wzdłuż mojej talii, by dotrzeć na plecy i dotknąć zapięcia mojego biustonosza. Moje serce momentalnie przyśpieszyło, a Nick widząc moją reakcję zaśmiał się szyderczo i odpiął mój stanik; nie spadł On ze mnie całkowicie, gdyż wisiał jeszcze na ramionach. Chłopak  zerwał go ze mnie drastycznie, a po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz niepokoju. Stałam pół naga przed chłopakiem, które jeszcze kilka dni temu mi się podobał, ale okazał się jebanym psychopatą.
Ścisnął mocni moją prawą pierś; chciałam się odsunąć, wieć wierzganie
się na łańcuchu było moją jedyną opcją. Z moich nadgarstków zaczęła sączyć się krew spływając w dół moich rąk, aż dopłynęła do ramion i spływała na brzuch brudząc zapięcie spodni.
-Teraz cię odwiąże; nie dam ci tak wcześnie umrzeć. Musisz mieć siłę na więcej zabaw - wyjął z mojej buzi szmate, a ja zaczęłam od razu krzyczeć. Panika wdrążyła się w moje ciało i nie mogłam już nad tym zapanować. Nick pokręcił głową i wsunął na swoje palce kastet. Zostałam nim uderzona prosto w i tak już uszkodzony nos.
-Mam wrażenie, że nie mogę ci ufać - powiedział poprzednio zatykając mi buzię ręką - Chcesz się napić? - Zapytał z nienacka. Nic nie odpowiedziałam, więc podsunąć mi szklaną butelkę pod nos. Odwróciłam głowę w całkiem inną stronę, na co chłopak postawił butelkę pod moimi nogami.
-Nienawidze cie Montgomery - warknęłam - jesteś zwykłą szują i zasługujesz na bolesną śmierć - przewróciłam szklaną butelkę nogą; rozbiła się ona na kilka dużych kawałków.
-Mam wrażenie, że mówisz o sobie Darcy - zmarszczył brwi - chcesz wiedzieć co zaraz usłyszysz? - zacisnęłam mocno szczękę, żeby już nic więcej nie powedzieć. Spojrzałam w szkła; noga Nicka stanęła na nich wywołując głośne chrupnięcie, co sygnalizowało, że szkła rozpadły się na mniejsze kawałeczki - tak będą brzmieć twoje kości, gdy będę je łamać - złapał jedno z większych szkieł i skierował je w w stronę mojego czoła.
Boże, teraz mi dopomóż.
Louis POV
Całą noc wierciłem się na łóżku starając się usnąć, ale nic z tego. Nie usne. Wstałem i zarzuciłem na siebie tylko czarne, krótkie, dresowe spodenki sięgające przed kolana. Było tak gorąco, że nie miałem zamiaru wkładać na siebie koszulki; podszedłem do okna skupiając swój wzrok na żółtym księżycu przesłoniętym do połowy czarnymi chmurami. Coś jest nie tak i czułem to w powietrzu; odepchnąłem się od parapetu i ruszyłem w stronę drzwi po drodze zabierając telefon z szafki nocnej.
Podszedłem do pokoju Nialla słysząc wydobywające się z niego głosy.
-Niall, błagam, zabierz mnie do domu! - Czyli Lily wciąż tu była. Wydałem z siebie zirytowane westchnięcie i ruszyłem dalej. Nie to, że jej nie lubie - po prostu czasem zachowuje się jak wredna suka.
Do Stylesa nawet nie było co zaglądać, jestem pewien, że po raz kolejny ma u siebie na noc jakąś dziewczynę. Nie żeby coś, ale ten chłopak uprawiał seks, więcej razy dziennie niż je.
Zszedłem na dół do salonu, gdzie na kanapie leżał Zayn z laptopem.
-Nie śpisz? - zapytał przenosząc swój wzrok z ekranu na mnie. Pokręciłem przecząco głową wchodząc do kuchni; zgarnąłem z szafki szklankę i nalałem do niej wody. Wypiłem całą zawartość szkła i oparłem swoje przedramiona o zlew.
Wziąłem kilka głębokich wdechów i wróciłem do salonu zajmując miejsce na jednym z foteli. Spojrzałem na zegarek wiszący przy schodach i zdałem sobie sprawę, że jest 3 w nocy. Włączyłem po cichu telewizor chociaż i tak wiedzałem, że pół domu jest już obudzone. Prychnąłem i oglądałem jak na ekranie jakaś nadęta stara baba wróży komuś z 'szklanej kuli'. Głupie pierdolenie. Przeskoczyłem kanał dalej włączając na jakiś film.

***

Nie wiem jakim cudem czas leciał tak szybko, ale zanim się obejrzałem była już szósta rano. Zayn zabrał się za robienie śniadania, Liam wrócił do domu jakieś dwie godziny temu, Harry o czwartej odprowadził jakąś laske pod drzwi, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że znów uprawiał seks. Nie musiałem się go nawet pytać; jego potargane loki mówiły wszystko. Niall postanowił odwieźć Lily do domu już jakieś pół godziny temu pod wymówką, że dziewczyna ma dzisiaj jakiś egzamin, od którego zależy czy wyleci na staż do Hiszpanii. 
Zarzuciłem na siebie pierwszą lepszą białą koszulkę i postanowiłem zadzwonić do Darcy. Po pięciu sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka; coś było nie tak i byłem tego na sto procent pewien gdy nie odebrała moich dwudziestu kolejnych połączeń. Wysłałem smsa do Horana, żeby przyjechał dzisia na uczelnie. Sam złapałem jedną kanapkę i wszedłem z domu jak najszybciej, byle uniknąć głupich pytań ze strony reszty. Wsiadłem do swojego porsche i ruszyłem ulicami Londynu na uczelnię, gdzie spotkam Darcy lub Lily, która mi wszystko wyjaśni.

***


Zaparkowałem z piskiem opon i wyszedłem z auta trzaskając drzwiami. Niall stał oparty o murek przy schodam z rękami związanymi na piersi.
Opowiedziałem mu wszystko i ruszyłem do sali gdzie miałem zajęcia, na których również powinna pojawić się Darcy. Ale nie było jej. I to mnie przerażało najbardziej. Gdy skończyły się zajęcia wysłałem smsa do Nialla, żeby dopytał się Lily o Darcy; może dziewczyna rozchorowała się po ostatnim basenie?
Zbiegłem po schodach z drugiego piętra i wpadłem na kogoś. Już miałem zacząć ukazywać swój gniew - jak to ja - ale ogarnąłem się gdy zobaczyłem Lily.
-Louis, szukałam cię - mówiła poważnym tonem, lekko zdyszana - Nie wiem co się dzieje z Darcy. Nie odbiera moich telefonów ani nic. Nie ma jej w domu, bo gdy tylko Niall odstawił mnie do mnie przebrałam się i pojechałam po nią jak zawsze, ale nie było tam nikogo. Wiesz coś o niej? - moje serce na chwile stanęło. Co się do chuja dzieje?!
-Ja jebie, jade do niej do domu - powiedziałem i wybiegłem przed uczelnię ignorując wołającego mnie blondyna.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem po raz kolejny tego dnia z piskiem opon. Po pięciu minutach byłem pod blokiem Darcy; wbiegłem po schodach i zastałem lekko uchylone drzwi. Popchnąłem je i rozejrzałem się po mieszkaniu, jednak nie znajdowało się tutaj nic podejrzanego.
Ale wiedziałem, że tylko w jeden sposób mogę się dowiedzieć co się stało z Darcy. I jestem pewien, że jej przyjaciel Chris będzie miał dużo do powiedzenia jak go odwiedzę.

                     ***
Podjechałem już trochę spokojniejszy pod akademik. No może wcale nie byłem spokojny; moja krew aż wrzała, a z każdą minutą chęć mordu rosła we mnie coraz bardziej. Zacisnąłem mocno dłonie w pięści i ruszyłem do pokoju czarnoskórego chłopaka. Walnąłem kilka razy w drzwi z pięści.
-L-louis? - zająknął się, gdy wyjrzał przez małą szparę kiedy otworzył drzwi - czego tu szukasz?
-Jestem pewny, że wiesz, gdzie znajde Nicka Montgomery - powiedziałem wpychając go do środka i wpraszając się do domu. Usłyszałem jak ktoś biegnie po korytarzu. Szybko się zorientowali gdzie mnie szukać.
Żyła na mojej szyi zaczęła mocno pulsować gdy do pomieszczenia wpadł Zayn, a za nim reszta.  Złapałem Chrisa za koszulkę i przycisnąłem mocno do ściany. Moje ręce momentalnie powędrowały do jego szyi mocno się na niej zaciskają. Uduszę tego fiuta jak nic.
-Louis! Louis daj spokój! - warknął Harry chcą mnie odciągnąć od czarnucha; odwróciłem się do Stylesa i wymierzyłem mu cios w szczękę. Od razu cofnął się do tyłu łapiąc za twarz.
-Kurwa stary zostaw go! - Liam złapał mnie za koszulkę z tyłu i wyciągnął na korytarz. Wyrwałem się z jego uścisku i wyszedłem na zewnątrz. Lekka mżawka odbijała się od mojej rozpalonej skóry; podszedłem do pierwszego lepszego samochodu i chcąc wyładować na czymś swoją złość zacząłem go kopać. Dźwięk, który rozchodził się po pustej ulicy wędrował echem w górę; nie wiem jak długo to trwało, ale gdy zauważyłem, że zderzak auta prawie odpadł, jedno z prawych świateł jest zbite, maska lekko wygięta, a drzwi od strony kierowcy wgięte podszedłem do drzewa i zacząłem w nie uderzać pięścią. Kora odpadała od pnia drzewa i spadała w dół. W końcu stanąłem gdy poczułem ból w ręce; moje kostki były całe pozdzierane, a palce zalane krwią.
Wyprostowałem się i zacząłem ciągnąć moje włosy w każdą stronę.
-Zabije tego skurwiela - warknąłem chcąc wrócić do środka. Ktokolwiek ją teraz dotyka nie przeżyje kolejnej godziny. Przysięgam.
-Nie, Louis stój - Payne zatrzymał mnie ruchem ręki - może pomyśl, że im szybciej znajdziesz Darcy tym lepiej?
-Jak ma ją kurwa znaleźć skoro może teraz być wszędzie kurwa?! - ryknąłem na niego odpychając go od siebie. Zayn został wytargany z budynku przez Nialla.
-Louis to co Ci teraz powiemy, może cię trochę zszokować... - powiedział Horan. Prychnąłem zdegustowany.
-Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło mnie teraz zaskoczyć - przez chwilę staliśmy w ciszy; uniosłem wysoko brwi patrząc wyczekująco na blondyna. Przełknął głośno ślinę i w końcu się odezwał.
-Chris powiedział, że Spencer może nam pomóc - stanąłem w miejscu. Spojrzałem się na Zayna, a jego oczy miotały błyskawice. Nie dziwie się, że Malik chciał go rozpierdolić skoro to jego były przyjaciel. Kiwnął w moją stronę głową na znak, że właśnie myśli to samo.
-W takim razie jedziemy złożyć wizytę Spencerowi.