26 lipca, 2013

Nine


Rozdział dedykuje @Sandra_1D_PL dziękuje że to czytasz, Kocham Cię bardzo. (osoba wybrana losowo)


"The best part of me"


Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_

Rozdział zawiera treści przeznaczone dla dorosłych, czytasz na własną odpowiedzialność.

Louis POV


Zabije skurwysyna, miał jej pilnować, a okazał się wielkim bez mózgiem. Jak on mógł do tego dopuścić?! Zacząłem walić w każde drzwi. Darcy szła za mną i prosiła mnie bym nic nie robił. Zlekceważyłem ją i z wielkim hukiem otworzyłem drzwi do jego pokoju. Przerażony podskoczył i zrobił kilka kroków w tył.
- O co chodzi?- spytał zdenerwowany.
- Ty już dobrze wiesz o co chodzi.- odsunąłem się i jego oczom ukazał się Darcy.
- Czemu od niej jebie chlorem?- dodałem.
- Ej to nie prawda.- wtrąciła Darcy.
- Słońce nie wtrącaj się, z tobą dokończę później, więc Niall?
- A chuj ją wie, ja nie mam z tym nic wspólnego.- skrzyżował ręce na piersiach i ciężko oddychał.
- Miałeś jej pilnować, by nic jej się nie stało!- zacząłem krzyczeć.
- Przecież nic się jej nie stało, żyje to o co chodzi?- wymykał się od odpowiedzi nie patrzył mi prosto w oczy, czułem jego strach.
- O to chodzi że jebie od niej chlorem i ma mokre ubrania.- zbliżyłem się do niego a on niepewnie cofnął się w tył.
- Ty doskonale wiesz o co mi chodzi, boisz się mnie, wyczuwam twój strach bardzo dokładnie.-  głośno przełknął ślinę i nic nie odpowiedział. Udawał silnego chodź wiedziałem kiedy się boi, znałem go bardzo długo. Mnie nikt nie oszuka.
- Pojebało Cię, ja nic nie wiem. Widocznie było jej bardzo gorąco, skoro się wykąpała.- zadrwił z niej i przejechał kciukiem po dolnej wardze.
- Skurwysynie wrzuciłeś ją do basenu?- wkurwiony na maxa przywaliłem mu prosto w szczękę, jego twarz pod wpływem mojego ciosu obróciła się w prawo.
- Pojebało Cię już do reszty. Nie mam z tym nic wspólnego, ta mała sama tam wskoczyła.- złapał się za szczękę i przetarł ją ręką.
- Lo...Louis on nic nie zrobił.- usłyszałem cichy szept. Obróciłem się, a moim oczom ukazała się mała postać ze spuszczoną głową i bawiącą się swoimi palcami.
- Jak to?- wkurwiłem się na samą myśl, że byłaby na tyle głupia by w ubraniach wskoczyła do basenu
- Ha ty kurwa żartujesz, że ja uwierzę w to co powiedziałaś. Przecież to nie logiczne.- dodałem i nie słuchałem jej błagań.
- Co do kurwy się tutaj dzieje?- wszedł speszony Zayn.
- O dobrze że Cię tu widzę, zapraszam do rozmowy. Niall dziś jest bardzo małomówny, a ty możesz mi pomóc.
- Yyy... ja chyba nie będę w stanie Ci pomóc w tym.- odpowiedział Zayn i kierował się do wyjścia.
- Ty nigdzie nie pójdziesz dopóki mi nie wyjaśnisz, czemu ona jest mokra i jebie od niej chlorem?- czekałem na wyjaśnienia. On milczał jak zaklęty, oni we dwóch dokładnie wiedzieli co się tu wydarzyło.
- I co kurwa nagle wszyscy zamknęli ryje? Słuchaj Zayn mów co tu się wydarzyło albo was rozpierdolę, bo mam dość czekania.- dodałem i spojrzałem na niego ciskając piorunami z oczu.
- Przestań się ich czepiać on nic nie zrobił, powiedziałam Ci, że to ja, nie dociekaj.- wtrąciła się Darcy po raz kolejny.
- Nie pozwoliłem Ci mówić, wiec zamilcz łaskawie- po moim zdaniu, zrobiła grymas i pokręciła przecząco głową.
- Nigdy się nie zamknę. Nie jesteś od tego aby mnie uciszać. Zostaw ich sama wskoczyłam do niego.- widziałem jak reszta kręciła głowami, źle postąpiła. Do mnie nikt nie może się tak odnosić.
- Coś ty powiedziała? Ty nie wiesz z kim masz do czynienia.- wziąłem ją na ręce i przerzuciłem przez ramię wynosząc ją z pokoju blondyna. Szarpała się i krzyczała bym ją puścił, nic z tego kochana. Zaniosłem ją do swojego pokoju, położyłem na łóżku i zamknąłem ją w nim. Waliła pięściami w drzwi i krzyczała jak bardzo mnie nienawidzi. Wróciłem do pokoju gdzie Niall siedział i grzebał coś w laptopie, złapałem go za bluzkę i przywaliłem jeszcze w brzuch. Pogroziłem, że jak zrobi jej jakąkolwiek krzywdę zabiję go. Skulił się pod wpływem bólu, kazałem Liamowi wziąć go pod pachę. Trzeba było zjeść śniadanie po całonocnej wyprawie. Harry wrócił nad ranem i spał w najlepsze. Zeszliśmy na dół i czekaliśmy aż Zayn coś zrobi. Był dobry w te klocki. Przygotował płatki na mleku. Postawił miski na stole i zaczęliśmy jeść, gdy przypomniałem sobie o Darcy. Wróciłem się na górę i po cichu podszedłem do drzwi i słyszałem lekkie pukanie do nich, walnąłem z całej siły i usłyszałem jak podskoczyła ze strachu. Zacząłem się śmiać i powiedziałem żeby była grzeczna, bo nie dostanie jeść. Zaczęła coś gadać pod nosem i uchyliłem drzwi, siedziała na podłodze oparta o ścianę. Delikatnym ruchem wstała na równe nogi i wyszła z niego, wyprzedziła mnie a ja zwinnym ruchem uderzyłam ją w dupę. Plask uniósł się po całym domu, ona tylko syknęła z bólu i szybko zbiegła na dół. Chłopaki kończyli swoje porcje, wiec w kuchni zostanę tylko ja i ona. Postawiłem jej pod noc miskę i zaczęła jeść, ubrudziła się jedząc je. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jej koszulkę, ona załamana spojrzała na nią i śmiała się. Powiedziałem jej że jeśli chce może wsiąść, którąś z moich koszulek. Przytaknęła i pobiegła na górę, wybrać jedną z mojej kolekcji. Po kilku minutach zeszła na dół , założyła na siebie gładki biały T-shirt. Chłopcy byli zajęci swoimi sprawami, większość z nich wyszła z domu. Poszliśmy do salonu i włączyliśmy telewizje. Darcy przełączała kanały, a wszędzie leciały jakieś bzdety. Jak nie jakieś seriale, to filmy bez sensu albo beznadziejna muzyka. Wybrała MTV i czekała na jakąś piosenkę, która miała się pojawić. Siedziała jak by ktoś jej szpilki w dupę wkładał. Nagle zabrzmiała muzyka a na ekranie pojawił się jakiś Bieber, nigdy nie słyszałem o kimś takim. Młody chłopak z bardzo podobną fryzurą do mojej i umięśniony. Zaczął śpiewać, a Darcy z nim jak na jego zawołanie. Leciała jakaś zamulona piosenka chodź tekst miała całkiem dobry. Zgrabnie poruszał się, myślę że bardzo dobrze nadawał by się do nas, ale jest jeden mały problem: jest sławny i wszystkie dziewczyny lecą na niego. Obserwowałem uważnie jak ona cieszy się do tego telewizora, czuła jakby on stał przed nią. Uśmiechnąłem się pod nosem, czułem radość w sobie kiedy ona się cieszyła i nie cierpiała przeze mnie.
- Hmm... może chciałabyś wrócić do domu?- spytałem. Momentalnie wyłączyła telewizor i skinęła głową. Wstałem i podałem jej rękę aby się podniosła, wstała i pierwsza podążyła do drzwi. Z wielkim bananem na twarzy otworzyła drzwi i wybiegła na dwór. Stała przy samochodzie i czekała aż łaskawie otworzę jej drzwi, mi się nie spieszyło . Tupała nogami z niecierpliwienia, a ja tylko zaśmiałem się z niej, spojrzała wtedy na mnie w stylu "O co ci chodzi". Otworzyłem jej drzwi i wsiadła do mojego czarnego Bentleya, zamknąłem za nią drzwi i ruszyłem w stronę przeciwnych drzwi samochodu. Zająłem miejsce i odpaliłem silnik. Wycofałem samochód i ruszyłem w stronę jej domu. Gawędziliśmy ze sobą przez całą drogę do domu, czas zleciał bardzo szybko. Nie zdążyliśmy dobrze pogadać gdy dojechałem pod jej blok. Postanowiłem odprowadzić ją pod drzwi, opuściliśmy mój wóz i kierowaliśmy się w stronę jej bloku. Prosiła mnie abym nie odprowadzał jej, że poradzi sobie. Ale ze mną nie ma tak łatwo. Chwyciłem jej rękę i ciągnąłem ją do domu, weszliśmy na klatkę schodową i wspinaliśmy się na pierwsze piętro. Stanęliśmy przed jej drzwiami, a Darcy szukała kluczy w swojej torebce. Nie ma to jak kobieta szukająca kluczy. Gdy w końcu znalazła je, włożyła do zamka i przekręciła go. Otworzyły się drzwi i weszliśmy do środka. Rozejrzałem się i sprawdzałem czy wszystko jest w porządku. Chodziłem po całym jej domu, zajrzałem w każdy zakamarek. Na szczęście było wszystko dobrze. Namawiała mnie bym został u niej gdy nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu.
- Halo.- krzyknąłem do słuchawki.
- Mamy dziś coś załatwić, zapomniałeś?- spytał Harry, jego głos był zdenerwowany
- O kurwa no faktycznie, zaraz będę. Macie być wszyscy w domu.- rozłączyłem się. Darcy stała, uważnie przyglądała się mojej twarzy. Zbliżyłem się do niej i ucałowałem ją w czoło, jej ręka pogładziła mnie po policzku i mocno mnie przytuliła. Gdy kierowałem się do drzwi, ostatni raz rozejrzałem się po pokoju. Było czysto. Szybko podbiegłem do samochodu, wsiadłem i ruszyłem z piskiem opon do swojego domu. Czas leciał nieubłaganie, wieczór był coraz bliżej. Jechałem dość szybko, światła na szczęście zmieniały się na zielony gdy tylko zbliżałem się do skrzyżowania. W domu byłem po około dwudziestu minutach, zajechałem jeszcze do KFC po coś do żarcia bo byłem głodny jak wilk. Zajechałem pod dom i słyszałem na dworze śmiechy, postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Otworzyłem drzwi od domu, głosy dochodziły z salonu, jednak zanim sprawdzę co tam się dzieje zaniosłem jedzenie do kuchni. Uchyliłem torbę i wyjąłem kanapkę z kurczakiem, zasiadłem przy stole i w spokoju skonsumowałem całą. Cały czas słyszałem śmiechy i okrzyki godowe. 'Co oni tam robią?'- cały czas myślałem o tym, poszedłem sprawdzić. Gdy wszedłem do salonu, oni siedzieli na kanapach i oglądali gołą dziewczynę. Akurat trafiłem na seans filmów porno, jarali się tą babą jakby była nie wiadomo jakim bóstwem. Siedziała rozkrokiem prosto do kamery, całkiem naga wzięła swój palec włożyła go do buzi. Kręciła nim w ustach, wyglądało to dość zachęcająco, wiedziała doskonale co robi. Jej twarz wyrażała rozkosz i pożądanie faceta. Zgrabnym ruchem wyjęła go z ust i zjeżdżała nim w dół tworząc fale. Swoim palcem zbliżyła się do jednej z piersi i kręciła nią w kółko. Jej pierś nabrzmiewała z każdym jej dotykiem a sutki stawały w górę. Przeszła na drugą i zrobiła to samo. Jej piersi po chwili jej dotyku stały nabrzmiałe. Zjeżdżała niżej do swojego brzucha i na nim delikatnie pisała jakieś wyrazy. Wyglądało to tak seksownie. I w końcu zbliżyła się do najseksowniejszego miejsca gdzie wszystko będzie się działo. Jej twarz coraz bardziej wyraża rozkosz i podniecenie. Pomału jej palec wędrował do jej wejścia, widać było że nie raz już robiła to. Wsadzała palec z delikatnością i pożądaniem, po kilku zwinnych ruchach wsadziła go w całości. Kręciła nim w środku, jęczała coraz głośniej  podniecała się z każdą chwilą. Wiedziała że zaraz dojdzie, robiła coraz zwinniejsze ruchy. Chwilkę zabawiała się sama i przyszedł muskularny facet i dokończył za nią wkładając język w jej dziurkę. Wstałem i zasłoniłem im cały widok.
- Starczy tego dobrego idziemy, mamy coś do załatwienia.- rozkazałem i dodałem.
- Zayn i Harry wy zostajecie w domu i pilnujecie go.- chłopaki przytaknęli w zgodzie i oglądali ten sam film.
Zabrałem Liama i Nialla z tego wielkiego pomieszczenia i kierowaliśmy się do wyjścia. Po wyjściu z domu wsiedliśmy do czarnego Range Rovera i ruszyliśmy. Prowadziłem samochód. Nie mógłbym dać blondynowi pojazdu, ponieważ nie jest dobrym kierowcą. Jechaliśmy bardzo szybko, nawet nie zwróciłem uwagi kiedy na liczniku pokazała się liczba 150km/h. Cisza była w samochodzie, i nagle za nami pojawiła się policja. Swym kogutem kazała nam zwolnić i zjechać na pobocze. Uczyniłem to, gdyż nie miałem zamiaru marnować paliwa na tych debili.
- O co chodzi?- spytałem.
- O to że jedziesz ponad 100km/h. Możesz wyjaśnić czemu tak szybko?- pytał funkcjonariusz,
- Po pierwsze nie jestem z Tobą na ty, więc proszę się zwracać do mnie proszę pana, a po za tym kolega się źle czuje i do szpitala z nim jadę.- wskazałem dłonią na Nialla siedzącego z tyłu. Po moich słowach, skulił się i udawał że boli go brzuch.
- Nie tym tonem do funkcjonariusza, za to jest paragraf.- wyrzucił z siebie, gruby łysy facet.
- Mnie nie interesują paragrafy, pogadałbym dłużej ale kolega umiera z bólu.
- Lo..Louis szybciej nie wytrzymam dłużej.- Niall krzyczał coraz głośniej, Liam udawał że go wspiera i dodawał mu otuchy.
- Poproszę dokumenty.- powiedział drugi był wyższy, miał brązowe włosy i był chudy i dobrze zbudowany. Dałem mu dokumenty, długo przeglądał je myślałem że nie odda mi ich. Myliłem się.
- Panie Tomlinson, oto dokumenty i proszę jechać wolniej, bo jeśli spotkamy się drugi raz to nie będzie miłe spotkanie.- powiedział i oddał mi je. Popatrzył na blondyna i życzył mu powrotu do zdrowia.
Podziękowałem i zasalutowałem mu. Odjechałem i przybiłem piątkę z Liamem i Niallem. Śmieliśmy się z tych pajaców, jak mogą być tak naiwni. Byliśmy umówieni z ludźmi Pana Gonzaleza. Nigdy nie widziałem tego człowieka na oczy. Zresztą mało kto go widział, ukrywa się. Tyko ciekawe czemu, zastanawiałem się każdego dnia. Byliśmy umówieni z nimi o drugiej przy opuszczonej stoczni.
Zbliżała się już druga, z każdą minutą było coraz miej czasu, na szczęście zdążyliśmy i podjechaliśmy pod stocznie. Jechałem po mału i uważnie rozglądałem się, gdzie są ludzie od Gonzaleza.
- Spójrz- krzyknął Liam.
Przed nami stały trzy srebrne BMW, a na maskach siedzieli uzbrojeni faceci. Wysiedliśmy z Range Rovera i jako pierwszy ruszyłem w ich stronę,
- O jakiś ty punktualny Tomlinson!- krzyknął jeden z tych ludzi, był mojego wzrostu. Różnica między nami była jedna: on był bardziej zbudowany.
- Czy mnie wzrok nie myli i to stary dobry Parker.- zadrwiłem z niego i przybiłem mu piątkę.
- Tomlinson nie przeginaj pały.- przybił mi piątkę i poklepał po plecach.
- Spoko spoko.- wniosłem ręce w geście obronnym.
- Co masz dla mnie tym razem?- zapytał i założył ręce na piersiach.
- A co ja mogę mieć dla Ciebie?- odwzajemniłem mu pytaniem.
- Dawaj to co masz i spierdalaj stary.- powiedział już szorstkim i chamskim głosem.
- Parker spokojnie, co ty taki napięty? Okres masz czy co?- spytałem się go a za moimi plecami usłyszałem chichoty chłopaków.
- Tomlinson to nie czas na takie teksty, w przedszkolu jesteś? Dawaj ten hajs.- zaczął krzyczeć. Z kieszeni wyciągnąłem białą kopertę i podałem mu ją. Wyrwał ją z mojego uścisku i zaczął liczyć ją.
- Ty kurwa coś mało tu jest?- spojrzał na mnie jak by chciał mnie zabić.
- Tylko tyle miała, odjeb się ode mnie.- odwróciłem się i szłem do wozu, zatrzymał mnie trzymając rękę na moim ramieniu.
- Kurwa, nie na tyle się umawialiśmy. Gonzalez nie będzie zadowolony.- zaczął jeszcze bardziej wydzierać się na mnie.
- Nie rozumiesz że tylko tyle ta laska miała? Nie moja wina ja swoje zadanie wykonałem.- wyrwałem mu się z uścisku i przywaliłem prosto w brzuch. Zgiął się w pół i darł się że mnie dopadnie, zadrwiłem z niego i pokazałem mu środkowy palec.
- Miło się z Tobą robi interesy Parker.- krzyknąłem i wsiadłem do wozu, chłopaki uczynili to zaraz po mnie.
Wycofałem swój wóz i ruszyłem z piskiem opon, chłopaki prawie wgnietli się w siedzenia. Jechałem dość szybko, nie zwracałem uwagi na to. Po pół godzinie znalazłem się przed domem. Zastanawiałem się cały czas czy u Darcy wszystko jest ok, miałem złe przeczucia. Weszliśmy do domu, w domu panowała cisza, czyli reszta spała. Udałem się na górę i otworzyłem drzwi od swojego pokoju. Podszedłem do szafy, wyciągnąłem z niej szare bokserki i ułożyłem to na łóżku. Udałem się do łazienki, odkręciłem wodę i rozpłynąłem się pod wpływem wody. Woda była gorąca, oblewała całe moje ciało. Tylko wtedy mogłem wyluzować, odprężyć się. Zakręciłem wodę, przepasałem sobie ręcznik wokół bioder. Wróciłem do pokoju, założyłem bokserki, a ręcznik rzuciłem na ziemię. Położyłem się pod kołdrą i próbowałem usnąć lecz coś nie dawało mi spać.

Darcy POV


Louis raz jest potulny jaki baranek a za chwilę ukazuje swoje prawdziwe oblicze, jest chamski i agresywny. Nie rozumiem tego człowieka, nie wiem czemu tak bardzo zależy mu na mnie. Czemu akurat upatrzył sobie mnie? Za każdym razem zadaje sobie to pytanie. Skoczył na Nialla, po tym jak faktycznie wrzucił mnie do basenu, bałam się każdego z tych osobników. Tylko Liam wydawał się być w miarę normalny. Po awanturze w pokoju Nialla, zaniósł mnie do swojego pokoju i zamknął. Waliłam i krzyczałam by mnie wypuścił. Olał kompletnie mnie, nie liczył się z moim zdaniem. Jak tutaj dogadać się z tym człowiekiem? O ile można go nim nazwać. Słyszałam tylko jakieś głosy i kroki ludzi chodzących po piętrze. W końcu łaskawie otworzył mi drzwi i podał rękę bym wstała z ziemi. Delikatnie podniosłam się z drewnianej podłogi, wyprzedziłam go i zbiegłam po schodach. Usiadłam naprzeciw Harrego, akurat skończył jeść. Uniósł się i wyszedł z niej. Louis podstawił mi miskę z płatkami, zaczęłam jeść, a chłopaki po kolei opuszczali kuchnię. W końcu zostałam sama z nim, obserwował mnie bardzo uważnie aż zalałam nimi całą koszulkę. On tylko zaśmiał się i powiedział abym wzięła którąś z jego koszulek na zmianę. Pokiwałam tylko głową i pobiegłam na górę by wybrać koszulkę. Wzięłam pierwszą lepszą, zdjęłam brudną i włożyłam ją do torby, by później przeprać ją w domu. Założyłam jego koszulkę na siebie, była ciut za duża na mnie ale pasowała na mnie.
Zeszłam na dół. W kuchni było czysto, wszystko pozmywane a Louis siedział i czekał na mnie. Postanowiliśmy iść do salonu, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przełączałam kanał za kanałem, nic jak zwykle nie było. Po kilku minutach i znudzonej minie Louisa włączyłam na MTV i trafiłam na swego idola. Zaczęłam śpiewać i tańczyć, czułam się rozluźniona. Chłopak patrzył na mnie jak zaczarowany, nie spuścił ze mnie wzroku. Po piosence zadał mi pytanie związane z domem a konkretnie czy chce wrócić do niego. Od razu się zgodziłam i szczęśliwa nie mogłam doczekać się kiedy to się stanie. W końcu doczekałam się i ruszył swoje pośladki do drzwi a potem do samochodu. Nie spieszyło mu się za bardzo, a ja cieszyłam się jak małe dziecko które dostaje czekoladę albo lizaka. Otworzył mi łaskawie drzwi i czekał aż wejdę do niego, zamknął za mną drzwi po czym poszedł usiąść od strony kierowcy. Ruszył z dużą prędkością, jego samochód wyglądał niesamowicie. Miał brązową skórę na fotelach i brązowe obicie na drzwiach. Deska rozdzielcza była dębowa, wszystko wyglądało na takie drogie i zrobione z bardzo dobrych materiałów. Rozmawialiśmy o samochodzie, ile dał za niego i wgl, potem gadaliśmy o wszystkim po trochu. Bardzo kleiła się nam rozmowa, ale czas zleciał nieubłaganie i kiedy miałam zapytać się go o jego przeszłość dojechaliśmy pod mój blok. Wysiedliśmy z niego, Louis złapał mnie za rękę i prowadził mnie do domu. Uważnie rozglądał się w koło. Nie rozumiałam czemu to robił, na klatce schodowej robił tak samo, a gdy otworzyłam mu drzwi do domu wszedł pierwszy i uważnie rozglądał się w nim. Obserwowałam go i zaśmiałam się czemu on tak robi. Próbowałam uspokoić go jakoś, lecz nie udawało mi się. Zaproponowałam mu herbatę żeby się napił, lecz nagle zadzwonił jego telefon spojrzał na wyświetlacz i przeklnął po cichu. Odebrał i zaczął krzyczeć do słuchawki, nie udało mi się ustalić kto był po drugiej stronie, z tego co Louis powiedział ma jakaś sprawę do załatwienia. Kazał nie wychodzić im z domu, wiec to musiał być jeden z chłopaków. Może Zayn? Nie mam pojęcia, szybko rozłączył się. Obserwowałam jego twarz, był zdenerwowany. Podszedł do mnie i pocałował w czoło, żeby dodać mu otuchy pogłaskałam go po policzku i z całych sił przytuliłam. Gdy opuszczał dom po raz ostatni rozglądał się po moim mieszkaniu i wyszedł a ja zamknęłam za nim drzwi. Podeszłam do okna i oglądałam jak odjeżdża spod mojego bloku, szybko wsiadł do niego i gwałtownie ruszył. Zaczęłam robić sobie kanapki, strasznie zgłodniałam. Zrobiłam je z szynką i zielonym ogórkiem. Usiadłam przed laptopem i konsumowałam je, gdy nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Ostrożnie podeszłam otworzyć, przez wizjer ujrzałam znajomą postać i uchyliłam je. Nick popchnął drzwi z całej siły że upadłam na ziemię, nie wiedziałam czemu on jest taki agresywny.
- Co tam słońce, tęskniłaś?- spytał zadowolony Nick.
- Yyy...tak trochę.- nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Trochę? Zobaczymy kto pierwszy zatęskni za Tobą.- zadowolony z siebie kucnął przy mnie, pogłaskał mnie po policzku i pocałował w niego. Odepchnęłam go z całej siły, uderzył głową w ścianę. Jedynie co dalej pamiętam to jego złowieszczą twarz i moje odpłynięcie w głęboki sen.





----------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu pojawił się 9 rozdział, przepraszam że tak długo czekaliście ale miałam poważną sprawę rodzinną. Mam nadzieję że mi to wybaczycie.  Pod ostatnim rozdziałem znowu było mało komentarzy, wiem powtarzam się ale nam zależy na chociażby napisaniu czytam to bardzo motywuje (a przynajmniej mnie).  Bardzo bym was prosiła o napisanie chociażby tego "czytam".  Po drugie jest mi troszkę smutno, gdyż wszystkie swoje pytania czy komentarze kierujecie do Dominiki i piszecie do niej na twittera, nie jestem zazdrosna czy coś ale pisze go tak samo jak ona i chciałabym istnieć w tym wszystkim. Piszemy go we dwie więc nie rozumiem czemu piszecie tylko do jednaj osoby :(.  BARDZO WAM DZIĘKUJEMY ZA PONAD 13000 WEJŚĆ JESTEŚCIE KOCHANI. KOCHAM WAS I DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO JEŚLI MACIE PYTANIA TO WALCIE DO NAS NA TWITTERY ja : @SwagBaby69_ Dominika @yoibrooksy.  
Dziękuje bardzo za sprawdzenie rozdziału @brightsselena Kocham Cię <33


15 lipca, 2013

Eight

"I can't look back"


Rozdział pisany przez: @avemalik  {zmieniony z @fawharreh)
Wybrałam sobie {losowo i przypadkiem} osobę z informowanych i postanowiłam jej zadedykować rozdział. 
@dianee2805 ten jest zadedykowany tobie, bez żadnej okazji, tak po prostu bo chce i jeśli to czytasz to wiedz, że dziękuję Ci, że to tutaj jesteś, kc 💕
tak postanowiłam bawić się w dedykacje przy rozdziałach ♥
+BŁAGAM PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM!
----------------------------------------------------------------------------------
Louis POV
-Czego tu szukasz mała? - jej jasne jak złoto włosy zakołysały się i zaświeciły jasnym blaskiem w świetle księżyca.
-Gdzie ona jest? - zapytała przez zaciśnięte zęby - Liam miał ją odwieźć do domu - zaśmiałem się gardłowo. Liam wykonywał moje zadanie i nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Kiedy ja mówiłem On robił.
-Nie obchodzi mnie co miał zrobić Liam, bo robi to co ja chce - warknąłem.
-Chce ją zobaczyć.
-Jak dostałaś nasz adres? - zainteresowałem się.
-Chce ją zobaczyć.
-Jak dowiem się skąd masz adres - przekomarzałem ją. Nie zrozumcie mnie źle, ale ta dziewczyna wydawała się strasznie sztywna i nadęta, a wkurzanie jej sprawiało mi jeszcze większą przyjemność niż wyobrażanie sobie Darcy ocierającej się o moje krocze.
-Nick mi dał - powiedziała wypuszczając głośno powietrze. Zacisnąłem mocno szczękę. Kurwa mać. Można powiedzieć, że nie cieszyłem się z wizji Nicka stojącego przed moimi drzwiami. - Teraz chce ją zobaczyć.
-Jest środek nocy. Śpi - wzruszyłem beznamiętnie ramionami. Stała przez chwilę lustrując mój tors i zjeżdżając wzrokiem w dół. Uśmiechnąłem się gdy jej wzrok zatrzymał się dłużej na moim kroczu niż na jakiejkolwiek innej części ciała.
-To nie ma znaczenia - szepnęła i potrząsnęła głową - chce tylko zobaczyć czy jest bezpieczna - zakołysałem się na piętach i westchnąłem głęboko. Odsunąłem się pod drzwi dając jej trochę miejsca, żeby mogła przejść. Zatrzasnąłem drzwi i skinąłem w jej stronę żeby szła za mną. Słysząc tylko moje bose stopy odbijane od zimnej powierzchni i podeszwy dziewczyny dudniące o podłogę, weszliśmy na górę; nacisnąłem lekko na metalową klamkę, która pod moim naciskiem ukazała pokój. Drzwi wydały lekkie skrzypienie i dziewczyna weszła do środka. Darcy wydała z siebie ciche i niezadowolone mruknięcie kiedy położyła nogę na moim miejscu. Lily  uniosła wysoko brwi ukazując małe zmarszczki na czole. Zacisnęła usta i kiwnęła głową w moją stronę z uznaniem. Wyszła na palcach z pokoju. Odprowadziłem ją pod drzwi.
-Widzisz, mówiłem - zaśmiałem się chamsko - jak zwykle kobiety mają wygórowane zdanie na temat wszystkiego - wywróciła oczami.
-Jeśli coś jej się stanie to-
-To co? - przerwałem jej przechylając głowę na bok i rejestrując jak mięśnie na jej ciele lekko się napinają.
-To wykastruje cię dwoma palcami - warknęła na co zaśmiałem się głęboko.
-Wybacz złotko - przejechałem palcami po jej włosach - ale zanim byś mnie dotknęła zdążyłbym cię rozdziewiczyć - otworzyła szerzej oczy i spojrzała przez moje ramię.
-Darcy! - pisnęła i wpadła w jej ramiona. Dziewczyna, która spała jeszcze przed chwilą słodko w moim łóżku stała z sińcami pod oczami i patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi, a moje serce momentalnie stanęło. Nie mogłem sobie wyobrazić, że ktoś mógłby ją skrzywdzić; wyglądała jakby zobaczyła ducha.
-Lily naprawdę muszę porozmawiać z Louisem - mruknęła, a mój wzrok wbił się w jej wielkie, szare i przerażone oczy.
-Darcy jesteś pewna-
-Idź - warknęła przerywając jej; po chwili dodała łagodniejszym tonem - proszę - jej oczy błądziły wszędzie byle nie spotkać moich. Starałem się ignorować fakt, że dziewczyna nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, co biło od niej na kilometr.
Przyjaciółka Darcy skinęła tylko lekko głową szukając wzrokiem miejsca gdzie mogłaby się podziać. W końcu ruszyła w stronę kuchni i zamknęła za sobą drzwi. Między mną, a brunetką zapadła cisza; nasze twarze oświetlała tylko mała lampa stojąca przy fotelu.
Dziewczyna poruszyła się kilka kroków do przodu i oparła swoje ręce o kanapę uporczywie szukając podpórki i zarazem trzymania się z dala ode mnie. Zakołysałem się na piętach starając znaleźć jakiś sposób na pozbycie się krępującej ciszy, ale zanim się odezwałem, głos Darcy dotarł do moich uszu.
-Groziłeś jej - wiedziałem, że nie było to pytanie. Ona to stwierdziła. Zaczerpnąłem cicho powietrza do swoich płuc, wiedząc, że okłamywanie jej nie ma sensu; poza tym, nie chciałem. Przez aferę ze zdjęciami mam dziwny ucisk w żołądku gdy ją widzę. To jaka jest przerażona w obecności chłopaków było dla mnie zrozumiałe, ale przecież spędza tu już drugą noc; powinna się przyzwyczaić do ich braku zahamowań.
-Wybacz, ale - uciszyła mnie unosząc rękę. Między nami znów nastała pusta cisza, z której można było wyczytać pewność siebie Darcy i mój narastający gniew. Żadna kobieta jeszcze nigdy w życiu mi nie przerwała. I nie ma prawa mi przerywać.
Podszedłem do niej i cień mojego ciała zasłonił lekkie światło lampy na jej twarzy. Mocno złapałem jej małe i słabe dłonie w swoje duże i silne. Byliśmy zupełną odwrotnością. Ja - chłopak, który po prostu ma w sobie potwora, który wychodzi na wierzch za każdym razem, gdy coś nie pójdzie po jego myśli i ona. Ona, która jest po prostu w moich oczach aniołem, która stara się przywrócić światełko w moim sercu; ona, która się mnie boi.
Szarpnąłem ją popychając mocno na ścianę; usłyszałem jak z jej bladych ust wydostaje się cichy jęk bólu. Ale było za późno. Obudziła się we mnie bestia.
Zjechała na zimne panele i obserwowała mnie rozszerzonymi oczami. Podszedłem do jej skulonego ciała i pociągnąłem za ramiona w górę. Przycisnąłem ją do zimnej powierzchni za jej plecami. W jej szarych oczach zaświtał błysk przerażenia. Wcisnąłem palce mocno w jej ramiona; nie kontrolowałem swoich ruchów. Z jednej strony chciałem przestać, ale z drugiej sprawianie jej bólu było moją przyjemnością.
-Louie - szepnęła ledwo słyszalnie tak słabym głosem, że połowa mojego serca prawie pękła, jednak ta druga, ciemna miała ochotę śmiać się ze zwycięstwa; jednak to jak mnie nazwała...odkąd ona zmarła nikt mnie tak nie nazywał. Harry starał się kilka razy do mnie dotrzeć tymi słowami, ale brzydziłem się nimi. Aż do czasu gdy nie wyszły z jej ust.  Krzyknęła z bólu gdy moje palce jeszcze mocniej wbiły się w jej ciało; puściłem ją gdy usłyszałem trzask kuchennych drzwi, a po chwili moim oczom ukazała się Lily z szeroko otwartymi oczami.
-Coś ty kurwa zrobił?! - wrzasnęła, a ja powróciłem do siebie gdy jej ręka wymierzyła cios w mój prawy policzek. Pod wpływem uderzenia skóra na prawej stronie mojej twarzy zaczęła piec. Zaczerpnąłem powietrza starając się ogarnąć.
Kroki zbiegających osób po schodach doszły moich uszu. Zacisnąłem mocno pięści po obu stronach ciała. Ciepła ręka na moim lewym ramieniu doprowadziła do tego, że miałem ochotę rozjebać wszystko wokół. Zostałem odciągnięty do tyłu.
-Co ty wyrabiasz kurwa?! - wrzasnął Niall odpychając mnie w stronę schodów.
-Odpierdol się! - warknąłem i wymierzyłem cios prosto w jego szczękę, która pod wpływem uderzenia odleciała w bok. Gdy odwrócił głowę w moją stronę zauważyłem strużkę krwi, która ciekła z jego dolnej wargi.
-Co wy wszyscy kurwa wyprawiacie?! - wrzasnął Zayn spoglądając to na Lily to na Darcy to na mnie. Przymknąłem lekko powieki. Dziwiłem się, że Niall jeszcze mi nie oddał, był wybuchowym człowiekiem, jednak tym razem zachował swój temperament zsuwając go na bok i starając się przywrócić mi prawdziwego mnie; starając się wyrzucić potwora z mojej duszy.
Otworzyłem momentalnie oczy, które powędrowały na twarz Darcy. Była przerażona jakby widziała śmierć kogoś z jej bliskich. Cicho łkała pod nosem. Lily przytuliła lekko dziewczynę starając się ją pocieszyć, jednak słabo jej to wychodziło.
-Co ty wyrabiasz człowieku? - zapytał załamującym się głosem Harry - Nie zrobiłeś jej już dość krzywd? Nie możesz przeżyć chociaż jednej pierdolonej doby bez podniesienia na niej ręki? Louis...
-Dajcie mu spokój - powiedziała cichym głosem Darcy patrząc się prosto na moją twarz - To moja wina.
-C...co? O czym ty kurwa-
-Mogłam go nie denerwować - mruknęła spuszczając wzrok - ale zrobiłam to. I to moja wina. Dajcie mu już spokój. Idźcie wszyscy spokojnie spać, to się już nie stanie, prawda? - zapytała spoglądając na mnie niepewnie. Kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam.
-N...nie zostawię cię samej z tym psychopatą! Nie ma nawet takiej mowy! - krzyk Lily przerwał panującą ciszę w pokoju. Zaczęła wymachiwać rękami we wszystkie kierunki. Spojrzałem na Nialla drapiąc się po szyi. Skinął głową i podszedł do blondynki.
-Pamiętasz co powiedziałem Ci kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? Na uczelni? - dziewczyna momentalnie zamarła i ucichła. Horan pokręcił tylko głową i zaśmiał się gardłowo. Przerzucił ją sobie przez ramię, ale Lily nawet się nie wyrywała; posłała Darcy tylko przepraszający uśmiech i zniknęła z naszego pola widzenia.
Chciałem się już odezwać gdy usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu dochodzący z mojego pokoju.
-Może lepiej jak się rozejdziemy - powiedział Liam przerywając zakłopotanie w pokoju - Tym razem bez żadnych problemów - spojrzał na mnie ostrzegawczo dając mi do zrozumienia, że następnym razem gdy dotknę Darcy już nie będzie słuchał moich rozkazów. Weszli po schodach i zniknęli w ciemnym korytarzu.
Złapałem Darcy lekko za rękę; usłyszałem jej cichy syk jednak nie zwróciłem na to uwagi. Zamknąłem za nami drzwi od mojego pokoju. Puściłem dłoń dziewczyny i podszedłem do nocnej szafki i spojrzałem na telefon. Zastrzeżony.
-Czego? - warknąłem i tak wiedząc kto to.
-Macie kolejną robotę - powiedział męski głos po drugiej stronie słuchawki.
-Co tym razem? - zapytałem wypuszczając powietrze z płuc.
-Striptizerka - powiedział bez większego zainteresowania.
***


Staliśmy przed klubem nocnym już pół godziny po telefonie. Facet, który dawał nam brudną robotę jeszcze nigdy nie pokazał nam się na oczy. Wie, że zrobimy to by później dostać w zamian szacunek i trochę kasy. Niall i Zayn zostali w domu z Darcy i z Lily. Po tym co się wydarzyło musiałem z nią porozmawiać i nie mogłem pozwolić, żeby mi tym razem zwiała.
-Mam dziwne przeczucia co do tej roboty - Mruknął Harry napinając wszystkie mięśnie i lustrując wzrokiem każdy, nawet najmniejszy cal czarnego budynku. Na dachu stały wielkie, kilku tonowe różowe litery oznajmujące jak nazywa się to miejsce. "Andy's girls".
-Nie obchodzi mnie to Styles - warknąłem rzucając papierosa na ziemię i przydeptując butem - po prostu tam wejdźmy i weźmy to co mamy wziąć.
-A jak nie da? - zapytał Liam zerkając na mnie z ukosa swoimi brązowymi oczami. Kąciki moich ust powędrowały ku górze, by objawić mój zadziorny uśmiech.
-Cóż, wtedy będziemy mogli się zabawić - szepnąłem i ruszyłem w tamtą stronę. Nie musiałem się oglądać czy Harry i Liam idą za mną, wystarczyło, że słyszałem ich kroki na żwirowej powierzchni.
Pchnąłem lekko metalowe drzwi i wparowałem do środka; ochroniarz, który widywał mnie tu raz na jakiś czas skinął głową w naszą stronę na powitanie. Spojrzałem na niego oddając gest i ruszyłem przez tłumy napalonych facetów by dostać się do barmana.
Podeszliśmy do czarnego baru rozglądając się wokół.
-Coś podać? - zapytał młody mężczyzna, na oko w moim wieku. Spojrzałem na niego czekając aż mnie rozpozna po ostatnim razie i kiedy wreszcie załapał o co chodzi przełknął głośno ślinę - P...przepraszam panie Tomlinson - wywróciłem oczami. Panie Tomlinson? Serio? 
-Muszę się widzieć z Andy'm - mruknąłem nawet nie zajmując miejsca na wysokim taborecie obitym ciemną skórą.
-P...proszę chwilę poczekać, pójdę powiadomić pana Shaw, że przybyliście - skinąłem lekko głową; bawiła mnie reakcja ludzi pracujących w klubie Andiego gdy widzieli mnie i chłopaków.
Odwróciłem się opierając plecami o blat baru i obserwują jak jedna z dziewczyn wygina śmiało swoje ciało na metalowej rurce sięgającej od ziemi do sufitu. Jej chude ciało pieszczone wzrokiem każdego faceta tutaj starało się zaimponować swoimi seksownymi ruchami.
Nasze oczy się spotkały i dziewczyna puściła mi oczko oblizując wargi. Poczułem jak coś drga w dole moich spodni gdy owinęła swoje ciało wokół rurki i wcale nie tak subtelnie wypięła swój tyłek w moją stronę dalej nie spuszczając ze mnie wzroku. Naprawdę kurwa? Teraz musiał mi stanąć? Nie czas na takie zabawy kolego.
-Andy na was czeka na górze - głos barmana powrócił mnie na ziemię; odwróciłem się do niego i wskazał na schody. Ruszyłem, ale zorientowałem się, że nie ma za mną Harrego. Obejrzałem się dookoła starając przeskanować całe pomieszczenie gdy w końcu ujrzałem burze loków po drugiej stronie baru flirtującego z jakąś kobietą; niezaprzeczalnie pracownicą tego klubu.
Posłałem Liamowi wzrok mówiący "Czy On sobie kurwa robi jaja?!". Chłopak wzruszył ramionami a ja biorąc głęboki wdech ruszyłem w stronę Harrego.
Było widać. Było widać, że Liam jest na mnie wkurwiony; zraniłem Darcy i nikt nie może sobie wyobrazić jak bardzo mnie to teraz gryzie. Nawet jej nie przeprosiłem, co powinienem zrobić od razu, zanim wyszedłem.
-Harry - złapałem go za ramie ciągnąc do tyłu - mamy robotę, potem sobie porozmawiasz z nową koleżanką - warknąłem i gdy doszliśmy do Liama popchnąłem obu w stronę schodów. Czy zawsze ja musiałem o wszystko kurwa dbać?! Nie mogli nawet razu sami się upilnować; na przykładzie Harrego.
Weszliśmy po schodach na górę do loży vipów, prawie że pustej. Kilku facetów w garniturach przejechało po nas wzrokiem, ale powrócili do swoich spraw gdy zauważyli zbliżającego się do nas Shawa.
-Panowie - wskazał na sofę; przez ruch ręki można było dostrzeć wszystkie jego mięśnie i mimo, że było czego zazdrościć to wcale to nie robiło na mnie wrażenia. Żyliśmy w zgodzie i nie musieliśmy się o niego obawiać.
Zajęliśmy miejsca na skórzanej kanapie w ciemnym kącie pomieszczenia.
-Więc co was do mnie sprowadza? - Zapytał ochrypniętym głosem.
-Potrzebujemy jednej z twoich dziewczyn - odpowiedziałem - jest częścią naszych interesów.
-Chcesz powiedzieć, że Gonzalez pożyczył forse jednej z moich aniołków? - zapytał rozkładając się na swoim miejscu. Uśmiechnąłem się pod nosem. Gonzalez. Tyle wiedzieliśmy o człowieku, który wydawał nam polecenia. Nigdy nikt go nie widział na oczy, a jeśli się to komuś udało był martwy w przeciągu godziny; nie ważne czy mieszkał na drugim końcu świata. U tego człowieka nie tolerowało się nawet najmniejszych pomyłek.
-A starałem się tak dobrze dobierać personel - mruknął jeżdżąc ręką po łysej głowie - jak ma na imię?
-Bree - powiedział Liam. Harry lustrował faceta wzrokiem nawet na moment nie spuszczając go z oka.
-Ah Bree! - warknął - jest w siódemce. Chyba nie muszę was tam zaprowadzać, prawda? - pokręciłem głową i wstałem. Będąc tuż przy wyjściu głos Shawa nas zatrzymał.
-Chłopcy - odwróciłem głowe w jego stronę - skoro już do niej idziecie to ukarzcie ją za mnie, za to, że nie była dobrą pracownicą - uśmiechnąłem się do Harrego wiedząc, że będzie mógł się w końcu zabawić.

***

Harry zapukał lekko w ciemno czerwone drzwi z siódemką. Nienawidziłem tego miejsca przesączonego seksem i brudem.
-Proszę! - piskliwy głos pozwolił nam wejść. Styles nacisnął lekko klamkę uprzednio spoglądając na mnie niepewnie. Gdy weszliśmy do środka naszym oczom ukazała się chuda dziewczyna z czarną prześwitującą sukienką. Nie miała bielizny, tak ku ścisłości.
-Bree złotko - odezwał się Harry słodkim głosem, pomijając fakt, że ciągle gapił się na jej cycki.
-Nie wiem czy dam radę przyjąć waszą trójkę w jednym czasie - uśmiechnęła się trzepocząc rzęsami jak prawdziwa suka. Uśmiechnąłem się sztucznie rozsiadając na łóżku.
-Cóż, nie po to tutaj przyszliśmy - powiedziałem. Kobieta momentalnie zastygła w bezruchu.
-Masz pojęcie jak długo czekasz ze spłatą? Pan Gonzalez strasznie nie lubi spóźnień - powiedział udając przykry głos Liam - dlatego też albo dajesz na kase w tym momencie i my wychodzimy albo zostawiamy cię sam na sam z Harrym, który ma naprawdę wielkie wymagania, które spełniałabyś godzinami - zaśmiałem się pod nosem na tekst Liama, a Harry spiorunował go tylko wzrokiem, który jasno mówił, że go zabije gdy tylko wyjdziemy.
-Co masz na myśli? - przełknęła głośno ślinę, a jej oddech trochę przyśpieszył.
-Lubie bawić się z niegrzecznym dziewczynkami - mimo rozdrażnienia Styles brnął dalej w zabawę Payna.
-O Ludzie... - warknąłem odpychając od rudej dziewczyny Harrego - powiem ci to raz i prosto w twarz: Harry gwałci kobiety, które nie oddają długów. Więc albo dajesz kase albo druga opcja, której wizja nawet mi sie nie podoba, ale kara to kara - spojrzałem w jej zielone oczy przepełnione strachem.
-Przykro mi, ale nie mam skąd wam oddać - szepnęła spuszczając głowę. Oddaliłem się od niej dając Harremu dostęp do jej ciała.
-W takim razie... - powiedziałem urywając i podchodząc z Liamem do drzwi.
-Czekajcie! - zawołała przerażona - myślę, że mam jakieś oszczędności - odwróciłem się do niej i szeroko uśmiechnąłem. Wyciągnęła z szuflady komody plik banknotów i podała mi go.
-To wszystko co mam - przeliczyłem szybko pieniądze.
-Myślę, że starczy, a nawet troche zostanie - puściłem jej oczko i z Liamem skierowaliśmy się z powrotem do drzwi.
-Czekajcie, gdzie idziecie? Dlaczego On nie idzie z wami? - zapytała, a w oczach Harrego zobaczyłem ten błagalny błysk.
-Cóż, według pana Shaw nie byłaś zbyt dobrą pracownicą. Kazał nam cię jakoś za to ukarać, a skoro Harry cię polubił... - rozłożyłem ręce i wyszedłem z pokoju zostawiając tą dwójkę.
-W końcu do domu - szepnął zniecierpliwiony Liam. Zeszliśmy na dół żegnając się z barmanem i ochroniarzem. Wsiedliśmy do samochodu odjeżdżając i nie martwiąc się o Harrego. Poradzi sobie. On zawsze sobie radzi. Natomiast w domu... czeka mnie ciężki wschód słońca.

Darcy's POV
Leżałam w łóżku, a moje nogi do pasa były zasłonięte kołdrą. W pokoju Liama, który jak już kiedyś mówiłam, wygląda jak mała biblioteczka znalazłam Wichrowe Wzgórza. Co z tego, że znałam tą książkę już praktycznie na pamięć; zawsze do niej wracałam. Stara i pognieciona okładka książki wyraźnie mówiła, że powieść była już czytana wiele razy. Usłyszałam lekkie skrzypienie drzwi, jednak nawet nie pofatygowałam się, żeby podnieść głowę i tak wiedząc kto mnie odwiedził.
-Darcy... - szepnęła ledwo słyszalnie. Zamknęłam z trzaśnięciem książkę uprzednio zapamiętując stronę. Wstałam z łóżka i stanęłam przy oknie wpatrując się w rozciągający się, jasny pasek na lini widnokręgu.
-Przepraszam... - powiedziała stojąc już koło mnie.
-Nie masz za co Lily... po prostu się martwiłaś - między nami nastała krępująca cisza, więc postanowiłam ją przerwać - co On Ci powiedział?
-Kto? - zgrywała głupią chociaż dobrze wiedziała o kogo chodzi.
-Niall.
-Darcy... - mruknęła kręcąc głową w boki pozwalając swoim włosom zakryć twarz. Wpatrywałam się w nią widząc jak jej policzki oblewa róż. Westchnęła głęboko wiedząc, że tak czy siak będzie musiała mi powiedzieć.
-Cóż...no...On...bo...wiesz... - spojrzała na mnie nie mogąc wydusić słowa. Uśmiechnęłam się przyjaźnie w jej stronę jednak w środku rodziła się we mnie salwa śmiechu; zawsze była pewna siebie, a teraz się rumieni i ma ochote zapaść pod podłogę.
-Kurwa no powiedział mi, że jeśli będę "niegrzeczna" - zrobiła w powietrzu znak cudzysłowia - to wyładuje te emocje ze mną. W inny sposób - otworzyłam szerzej oczy i stałyśmy przez chwilę w ciszy, ale nie mogłam dłużej wytrzymać. Wybuchnęłam gromki śmiechem rzucając się na łóżko i zakrywając twarz poduszką starając się opanować łzy z moich oczu.
-Podobasz mu się - wytknęłam siadając na łóżku - co z tego, że pod względem seksualnym; pod takim jako para również. Nie oszukujmy się, gdyby chciał to już dawno by cię przeleciał.
-Darcy! - złapała książkę i mnie nią rzuciła - zamknij się.
-To była tylko czysta prawda - mruknęłam wycierając łzy śmiechu z policzków. Siedziałyśmy na łóżku w ciszy rozkoszując się tym lenistwem, ile się tylko dało.
-Chciałabym już wrócić do domu - powiedziała moja przyjaciółka uśmiechając się; westchnęłam głęboko.
-Ja też Lily, ja też - mruknęłam - idziemy sprawdzić co robi Zayn i Niall?
-O nie nie nie! Ja się do niego nie zbliżam - powiedziała kręcąc głową, ale zanim mogła się wycofać wyciągnęłam ją na korytarz.
-Wiesz, że oni mogą nas zabić? - powiedziała na co wywróciłam oczami.
-Błagam cie Lily, wyszłyśmy tylko z pokoju po szklankę wody - odpowiedziałam wymyślając na szybko wymówkę.
Zeszłyśmy do salonu i zobaczyłyśmy chłopaków siedzących na kanapie z laptopem na kolanach. Zakradłyśmy się od tyłu spoglądając na ekran laptopa. Wykrzywiłam twarz w grymasie widząc rozebraną dziewczynę; nigdy nie uwierzyłam Lou, że to nie On podrzucił mi te zdjęcia. Wiedziałam to bardzo dokładnie i ilekroć wzbierałam w sobie siły, żeby mu to wytknąć - za każdym razem się poddawałam. Poza tym, to co zobaczyłam w jego oczach po prostu pozwoliło mi myśleć, że ma nade mną władze. Czy tego chciałam czy nie - mój los był w jego rękach.
W sumie czuje sie jak uprowadzona, ale to nie ma większego znaczenia gdy obok mnie jest Lily. Tęsknie za resztą, a cóż... Nick to Nick. Zniknął; zapadł się pod ziemię jeszcze tego samego dnia, w którym spotkał się z Louisem przed moim blokiem. Usłyszałam każdy cal rozmowy oprócz tego co wyszeptał mu mój porywacz. Nie myślcie, że to też mnie nie gryzie, jestem strasznie ciekawską osobą i chciałabym najlepiej to już wszystko wiedzieć, lecz przy Louisie nie było nawet takiej opcji.
-Co robicie chłopaki? - zawołała Lily, a Zayn momentalnie zamknął laptopa. Zaśmiała się cicho, opierając o tył kanapy rękami.
-Nie musicie tego przed nami ukrywać, widziałyśmy co robicie - powiedziałam wskazując na laptopa.
-Ile tu stałyście? - zapytał Niall przejeżdżając ręką po swoich blond włosach.
-Wystarczająco, żeby zobaczyć co oglądaliście - odpowiedziała moja przyjaciółka cichszym głosem; zaśmiałam się pod nosem. Ona się go naprawdę bała.
-Nie macie innych spraw do robienia? - warknął Malik - malowanie paznokci czy cokolwiek co robią dziewczyny?
-Wiesz Zayn, gdybym miała lakier to pewnie bym malowała paznokcie, ale przypomina Ci, że siedze tutaj. I nie mogę wyjść z tego domu gdzie jest cholernie gorąco, ale sie przecież nie rozbiore, bo przebywam z pięcioma zboczeńcami - splunęłam mentalnie sobie gratulując głupoty. Boże Darcy po co ty sie w ogóle odzywałaś? Głos w mojej głowie dobitnie mi mówił, że to się źle dla mnie skończy.
-Gorąco Ci słonko? - zapytał Niall przybliżając się na niebezpieczną odległość - To może moge Ci jakoś pomóc - warknął i przerzucił moje ciało przez swoje ramie ruszając do tylnych drzwi, których jeszcze nigdy tu nie widziałam.
Posłałam Lily błagalny wzrok, ale nie mogła nic zrobić skoro Zayn stał tuż koło niej; nie było sensu walczyć z Niallem. I tak zrobi mi to co ma zrobić.
-Skoro Ci tak gorąco Jackson to ostudzimy trochę twój zapał - powiedział z chytrym śmiechem. Jego ręce znalazły się na mojej okrągłej pupie, a ja już mogłam stwierdzić, że ten facet się nie cackał. Ścisnął lekko moje pośladki i po chwili czułam jak lece.
Moje rozgrzane ciało zderzyło się z taflą wody. Szkoda, że ten idiota nie wie, że nie umiem pływać. Przestałam wypuszczać niepotrzebnie powietrze do wody starając się zachować go na jak najwięcej czasu; nie otworzyłam oczu po prostu moje ciało dryfowało opadając na dół, a ja sie nie ruszałam. Poczułam pod plecami grunt i już wiedziałam, że dotarłam na sam dół. Moje plecy dotykały kafelków basenu, a ciało od czasu do czasu było podnoszone przez wodę. Zaczynało brakować mi tlenu i po prostu wiedziałam, że mdleje.

***

Umarłam? Czy żyje? Nie mam zielonego pojęcia co się ze mną dzieje. Starałam się otworzyć oczy i zamrugałam kilka razy. Żyłam.
Zauważyłam rozmazana postać Zayna i Nialla przy drzwiach.
-Louis nie może się o tym dowiedzieć, bo nas zabije! - warknął Niall.
-Nas? Chciałeś powiedzieć ciebie; ja w tym nie uczestniczyłem - odpowiedział złowrogo Malik.
Każde z nas usłyszało silnik samochodu pod domem; blondyn spojrzał w moją stronę, a ja zmarszczyłam brwi wiedząc, że Louie wrócił z... gdziekolwiek był.
-Obudziłaś się już, jak dobrze! - opuścił ramiona, ale po chwili jego mięśnie znów się napięły - wstawaj - podbiegł do mnie i pociągnął do góry. 
-Powiedz mu słowo, a przysięgam, że drugi raz żaden z nas nie uratuje cię z tego basenu - przejechałam spoconą ręką po moich spodniach dostrzegając, że moje ubrania były już suche.
-Siema - mruknął Louis do Zayna wchodząc po schodach - co tu się dzieje? - zmarszczył brwi gdy zobaczył mnie i Nialla trzymającego mój łokieć; momentalnie go puścił i uśmiechnął się sztucznie. Zrobiłam dokładnie to samo co On.
-Rozmawialiśmy, prawda? - powiedział spoglądając na mnie kątem oka; kiwnęłam tylko energicznie głową bojąc się, że gdy się odezwę to wszystko wygadam. Przełknęłam gulę formująca się w moim gardle.
Chłopaki opuścili pokój zostawiając mnie i Louisa samych. Po pierwsze - strach narodził się na nowo; nie chciałam zobaczyć jego drugiego oblicza. Po drugie - gdzie do cholery była Lily?! Po trzecie - śmierdziałam chlorem i miałam tylko nadzieję, że tego nie wyczuje.
-Darcy... - szepnął podchodząc do mnie bliżej drapiąc się po karku, ale nawet się nie ruszyłam. Nie byłam na niego zła czy coś; ja się po prostu cholernie bałam!
-Um.. tak? - musiałam chociaż starać się stwarzać pozory, że wszystko w porządku. Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Przepraszam za tamto. Nie panowałem nad sobą i po prostu to się stało - moje ramiona zapiekły na wspomnienie incydentu sprzed paru godzin. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy i mogę się założyć, że wyglądałam jak lalka.
-Nic nie szkodzi, zdarza się.
-Nie, nie rozumiesz Darcy. Skrzywdziłem cię, a to nie miało tak być. Obiecuje, że to się już nie stanie - powiedział ze skruszoną miną. Poczułam dziwne uczucie w środku; tak jakby nie kłamał. Pff proszę cię Darcy to niemożliwe. Jest zboczeńcem i kłamcą, a ty dobrze o tym wiesz. Wiedziałam. Ale może coś się zmieniło?
-Ok, wierzę Ci - powiedziałam całkowicie szczerze dalej stojąc w jednym miejscu. Uśmiechnął się szeroko i podszedł składając na moim policzku mokry pocałunek. Zaciągnął się mocno powietrze, a ja mentalnie się przeklęłam.
-Czemu śmierdzisz chlorem? - zapytał - i dlaczego twoje urania sa wpół mokre? - złapał tkaninę bluzki i pomiętosił ją w palcach.
-Bo ja...um...byłam w basenie - szybko wymyśliłam wymówkę, jednak miałam ochotę walnąć się młotem pneumatycznym w twarz. Jak mogłam być w ubraniach w basenie? Spieprzyłam.
-Nie byłaś w basenie prawda? - warknął, a w jego oku pojawił się ten, dobrze znany mi błysk z dzisiejszej nocy.
-Ja...um...bo widzisz-
-NIALL! - ryknął wychodząc z pokoju i zostawiając otwarte drzwi. To się źle skończy.
--------------------------------------------------------------------
Czy tylko mi się wydaje, że zwaliłam rozdział pod koniec? No, ale oddaje wam to do oceny, bo to w końcu tylko moja samoocena! Chciałyśmy wam podziękować za 9000 wejść! Nawet nie wiecie ile to   dla nas znaczy i jak motywuje do pisania rozdziałów takich jak ten - dłuższych! To do 9 :) ❤ / avemalik

PS. Wiem, że wiele osób tutaj nie skomentuje rozdziału dlatego jak czytasz to możesz skomentować go nawet na twitterze. Wystarczy napisać co myślisz o tym rozdziale albo całym ff i dodać na końcu "#Rattersff"! Wiem, że jest już wiele takich tweetów i czytałam każdy i dawałam RT bo wywoływało to uśmiech na mojej twarzy. Kocham was <3

PS.2.: Na twitterze powstało konto, z którego będziemy was informować o nowych rozdziałach! Już nie ze swoich prywatnych, tylko z konta @Rattersff :) Nie musicie go follować także to jest wygodne dla was i dla nas, bo nie robimy nikomu spamu na timeline :)



08 lipca, 2013

Seven

"I've got to carry on"

Rozdział pisany przez: @SwagBaby69_
-----------------------------------------------



Darcy POV
Gdy tylko Louis wszedł do kuchni po lód którego nie miałam w domu, postanowiłam uciec jak najdalej od niego, bałam się go strasznie. Okazał się zwykłym zboczeńcem; jak on mógł mi to robić? Nigdzie nie czuje się bezpieczna, wszędzie same kłopoty. Zaczęło na poważnie układać mi się z Nickiem, a on się pojawił i wszystko spieprzył. Czemu się pojawił, co on ode mnie chce? Boje się strasznie, a mój domniemamy chłopak uciekł zostawiając mnie z nim. Wolę uciekać i mieszkać pod mostem, niż spędzić kolejną chwilkę z tym palantem. Zaczęłam biec bardzo szybko, łzy kapały mi na ubranie. Założyłam kaptur by ludzie nie widzieli co się ze mną dzieje. W bardzo krótkim czasie dobiegłam do akademika, musiałam wszystko opowiedzieć Lil. Wbiegłam do środka, na korytarzu stało kilka osób bardzo uważnie zaczęli mi się przyglądać. Wyglądali na starszych ode mnie; szłam już spokojnie do pokoju Lily. Zaczęłam pukać do jej pokoju, jednak drzwi nie otworzyła mi Lily tylko jej współlokatorka.
- O Caroline, jest Lily?- spytałam.
- Nie nie ma- splunęła.
- Musisz mi pomóc to bardzo ważne!- krzyknęłam.
- Ty chyba sobie żartujesz, nie mam zamiaru Ci pomagać.
- Proszę to bardzo ważne, odwdzięczę się Ci za to- powiedziałam i weszłam na chama do jej domu. Ona wywróciła teatralnie oczami i zamknęła drzwi i podeszła do mnie. Zaczęłam nerwowo rozglądać się za Lil i zadałam jej pytanie gdzie ona poszła. Caroline zgarnęła swoje blond włosy do tyłu i odpowiedziała że poszła do Chrisa.
- Kurde- wyszeptałam- gdzie można się tu schować?- dodałam. Blond włosa wytrzeszczyła na mnie oczy i zaczęła rozglądać się po pokoju, szukając miejsca do schronu.
- Może pokój Lil, zamknę drzwi i będzie ok?- zaproponowawszy to wskazała na pokój mojej przyjaciółki. Podziękowałam jej przytulając się do niej i od razu pobiegłam i schowałam się w pokoju. Caroline zamknęła go i poszła robić to co robi. Słyszałam jak waliła garnkami w kuchni, gdy nagle drzwi wejściowe mocno uderzyły o szafę. Może to przeciąg? Okazało się, że jednak nie; garnek upadł jej na ziemię i pisnęła ze strachu, chciałam wyjść i jej pomóc. Jednak domyślałam się kto to może być. Po kilku chwilach usłyszałam jak z kimś się kłóci, nie byłam pewna czy to na pewno Louis. Zaczęli się dogadywać; nie to nie może być on. Uspokoiłam się i usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju, spojrzałam na jedną ze ścian. Na niej wisiały nasze wspólne zdjęcia, podeszłam niepewnym krokiem i dokładnie obserwowałam je. Na jednym było zdjęcie, ze skończonego liceum, na innym moje zeszłoroczne urodziny, kolejne to było imprezka, sylwester i ostatnie jak byłyśmy małe i bawiłyśmy się w piaskownicy. Podniosłam palec i przejechałam nim po zdjęciu. Łza zakręciła mi się w oku, tyle czasu minęło od tamtego czasu, takie dorosłe już jesteśmy a czuję się jak małe dziecko. Spłynęła mi na policzek, szybko przetarłam ją gdy drzwi otworzyły się z hukiem.
- Nie ładnie tak uciekać przede mną słońce- usłyszałam głos, odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego tylko jego.
- Spierdalaj nie mam ochoty Cię widzieć- łzy jeszcze bardziej napłynęły mi do oczu, on był wściekły i ruszył na mnie a ja próbowałam znaleźć drogę ucieczki ale na to było za późno. Przysunął mnie do ściany, gdzie niestety przywaliłam moimi ramionami o ścianę. Pisnęłam z bólu, on nie reagował uważnie oglądając moją twarz.
-Widzisz Darcy, jak byś nie uciekła pomógł bym Ci, jednak ty wolałaś pogorszyć sprawę- powiedział i swoim palcem przejechał po moim policzku. Drgnęłam na jego dotyk, a on uśmiechnął się i dodał:
- Nie ładnie tak uciekać przed mną kochanie, chodź idziesz z nami do domu.
- J...ja nigdzie nie idę- odpowiedziałam mu i odsunęłam się dalej,
- Jak to kurwa nie idziesz, ty nie masz nic do gadania słońce- znowu przybliżył się i ścisnął mnie za nadgarstki. Krzyknęłam z bólu i próbowałam wyrwać się z jego uścisku.
-Boje się Ciebie, puść mnie, słyszysz BOJE SIĘ- zaczęłam krzyczeć, a on stanął odwrócił się i patrzył na mnie z niedowierzaniem,
- C..co mnie się nie trzeba bać słońce, chodź nie rób scen- nie był zdziwiony na moje słowa, wręcz przeciwnie nic sobie z tego nie zrobił. Dalej próbował mnie wyprowadzić stamtąd,
-NIE JA SIĘ CIEBIE BOJE ZOSTAW MNIE,WOLĘ IŚĆ Z LIAMEM - krzyknęłam i upadłam na ziemię,zaczęłam dramatycznie płakać, szlochać.On podchodził do mnie spokojnie, próbował mnie dotknąć, lecz nie pozwalałam mu na to.
-Nie wiesz co mówisz, uspokój się- krzyknął i zaczął kopać w biurko. Na nim stała szklanka, wziął ją w swoje ręce i rzucił ją o ścianę. Drobinki szklanki rozbiły się i poleciały po całym pokoju, kawałek szkła poleciał w moją stronę. Utknął mi w nodze, zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Lou stał i obserwował co zrobił, patrzył w moje oczy które były przepełnione bólem i strachem.Widziałam że chciał podejść i mnie przytulić jednak od tego powstrzymał go Liam kładąc mu rękę na ramieniu. Louis pokiwał głową i zniknął, podszedł tak jak by nic się nie stało. Zostałam z Liamem i Caroline. Do pokoju wpadła Lily z Chrisem. Wchodząc pomału uważnie obserwowali co się wydarzyło. Widząc mnie na podłodze, podbiegła i przytuliła mocno.
- Darcy musimy już iść - powiedział Liam łagodnym głosem,
- J..już idę - próbowałam wstać, gdy wtrąciła się Lil i krzyknęła.
- Ona nigdzie nie idzie,wypierdalaj z mojego domu!
- Lil jest dobrze on jest nie groźny - poklepałam ją po ramieniu, wstałam i podeszłam powolnym krokiem do niego.
- Jak to nie jest on należy to Ratters więc jest groźny, chodź wyjmę Ci to szkło- odciągnęła mnie od niego i poszłyśmy do łazienki. Trzymała mnie w tali bardzo mocno, po kilku chwilach doszłyśmy do toalety. Zamknęła drzwi na zamek i zbliżyła się do rany. Moja przyjaciółka była w szoku gdy ją ujrzała, powoli wyjęła szkło pęsetą. Z apteczki wyjęła wodę utlenioną i delikatnie przyłożyła mi do rany. Pisnęłam gdy woda dostała się do rany. Szczypało mnie i to tak bardzo. Nakleiła plaster i bardzo mocno przytuliła mnie do siebie i dodała:
- Nie musisz iść z nim, wiesz?
- Ty nic nie rozumiesz, on wykonuje polecenie Louisa.
- Gówno mnie to obchodzi, on Cię zabije- krzyknęła na mnie.
- Liam nic mi nie zrobi, odwiezie mnie prosto do domu- próbowałam ją uspokoić.
- Obiecujesz?- spytała z nadzieją w oczach.
- Obiecuje- złączyłam dwa palce i uniosłam je w górę. Pocałowała mnie w policzek i wyszłyśmy z łazienki. Brunet nerwowo chodził po korytarzu, gdy zobaczył mnie na nim uśmiechnął się i spytał:
- Gotowa?
- Tak jestem. Złapał mnie za talię i prowadził do wyjścia. Lily nie mogła w to uwierzyć, cały czas kręciła głową przytulona do Chrisa i płakała. Spokojnym krokiem, wychodziliśmy z budynku, coraz zimniejsze powietrze uderzało mnie w twarz. Przed akademikiem stał wielki czarny Range Rover, brunet otworzył mi drzwi i przytrzymał gdy wsiadałam do samochodu. Wsiadł od strony kierowcy i ruszyliśmy, byłam już bardziej spokojna.
- Liam przeoczyłeś skrzyżowanie, powinieneś skręcić w lewo- oznajmiłam mu, ale on nic nie odpowiedział.
- Liam kurwa mać zawieź mnie do domu!- krzyknęłam.
- Nie mogę Darcy- odpowiedział cały czas patrząc na drogę.
- Jak to kurwa nie możesz? Co to ma znaczyć?! W tej chwili masz mnie tam zawieźć!- zaczęłam wrzeszczeć i szarpać się z nim.
- Bardzo bym chciał ale to nie zależy ode mnie- oznajmił mi i zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. To była szansa do ucieczki, szarpnęłam za klamkę by móc otworzyć drzwi, jednak były zamknięte. Kurde wiedział, że będę chciała uciec; nerwowo skakałam po fotelu, a on nawet nie zareagował, jechał dalej przed siebie. Wiedziałam, że musiał słuchać się Louisa, próbowałam go jakoś przekonać by mnie puścił. Jednak tylko się zaśmiał i pokręcił przecząco głową. Nerwowo zaczęłam przygryzać wargę, gdy spojrzał na mnie i oznajmił że dojechaliśmy.
Błagałam go w samochodzie, by mnie puścił wymyślałam nawet historię by opowiedział Louisowi. Uśmiał się z nich i powiedział że Tomlinson nie jest wcale taki zły. Nie jest zły? On jest straszny. Powolnym krokiem wysiadłam z samochodu, brunet uważnie oglądał każdy mój ruch, szedł za mną. Otworzyłam delikatnie wielkie drzwi, które rozsunęły się pod moim dotykiem. Weszłam do środka, rozglądając się czy przypadkiem nie ujrzę tam jego. Liam poprosił mnie abym udała się do salonu, nie bardzo chciałam wykonać jego polecenie. Po dłuższym namyśle zdecydowałam się i ruszyłam w stronę tego ogromnego pomieszczenia. W salonie siedział blondyn pijący piwo, nie przejmował się tym że właśnie przyszłam dalej wykonywał swoje czynności.
- Ej Niall gdzie jest Louis?- spytał zdezorientowany brunet stojący za mną. Niall przerwał jedzenie, wziął do ręki chusteczkę i wytarł ją swoją twarz po czym rzucił ją na stół,
- Nie wrócił jeszcze do domu, byłem pewny że jest z Tobą- oznajmił i wydobył z siebie obrzydliwy dźwięk.
- Świnia- wyszeptałam ale on usłyszałam moje słowo,
- Coś ty mała powiedziała? Ja Ci kurwa pokaże jak chcesz- wygarnął, a ja nie bojąc się go powtórzyłam:
- Jesteś świnią, jak możesz się tak zachowywać tu są też inni ludzie, którym może to nie pasuje?- na moje zdanie on zaczął się śmiać i oznajmił mi że tu wszyscy się tak zachowują i dodał:
- Jak tobie nie pasuje to wiesz gdzie są drzwi? - wskazał mi na drzwi wejściowe,
- Bardzo chętnie nie mam zamiaru patrzeć na twoją gębę- krzyknęłam i odwróciłam się w stronę wyjścia.
- Ja Ci kurwa dam gębę!- wstał i kierował się w moim kierunku, ale Liam powstrzymał go i kazał mu usiąść. A mnie zawrócił i kazał czekać na Louisa.
- Nie mamy innego wyjścia musisz tu czekać na niego- wskazał na wielką kanapę. Usiadłam z dala od blondyna.
- Chcesz coś do picia?- spytał się brunet.
- Hmm... może wody poproszę.
- Dobrze, a ty Niall nie zrób jej krzywdy- po tych słowach zniknął za ścianą. Jak to nie zrób krzywdy? Spojrzałam na niego, a on rozwalił się na kanapie i oglądał jakiś mecz w telewizji.
- No kurwa strzelaj, STRZELAJ, no ja jebie widziałaś jak ten patałach grać nie umie- krzyczał bez opamiętania,
- No faktycznie miał okazje do bramki- odpowiedziałam mu, on swym wzrokiem przeleciał po moim ciele a kciukiem potarł swoją dolną wargę.
- Co u twojej przyjaciółki?- wyleciał z pytaniem.
- Nic a co ma być?- odpowiedziałam mu pytaniem.
- Hmm... jest bardzo seksowna, ma kogoś?- zadawał coraz gorsze pytania.
- Nie powinno Ciebie to obchodzić- z oburzeniem wstałam, a on krzyknął
- GOOOOOOOOOOOOL- Skoczyłam aż ze strachu, on tańczył z radości bo jego drużyna wygrała mecz. Jak można się z tego cieszyć to tylko mecz, nic po za tym. Liam w końcu wrócił z tą wodą, wypiłam z połowę szklanki gdy drzwi wejściowe otworzyły się a po kilku chwilach ukazał się Lou.
                                                                 
                                                                           ***

Louis POV
Wybiegłem przed klatkę i zacząłem nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu Darcy. Jej ciała jednak nie mogłem nigdzie znaleźć; przed klatkę podjechał czarny Range Rover. Wysiedli z niego chłopaki, a z ich twarzy można było wyczytać złość i niechęć.
- Po chuj nas to wezwałeś?- wysyczał Niall, który wcale nie był zadowolony.
- Po to żebyś się pytał debilu- odpowiedziałem mu i nie przejmowałem się tym co gada pod nosem.
- Ok, skoro już tu jesteście to rozdzielmy się i zacznijmy jej szukać- zasugerowałem i po chwili dodałem
- Ja idę na akademik, Zayn park, Harry pobliskie uliczki i sklepy, Liam idzie ze mną a Niall za karę zostaje tu i czatuje na nią- wszyscy na moje słowa przytaknęli głowami i oddalili się. Zostałem z Liamem i obserwowaliśmy jak reszta posłusznie wykonuje moje polecenie. Zbliżyłem się do czarnego samochodu, otworzyłem drzwi i wsiadłem do niego za kierownicę, natomiast Liam wsiadł na miejsce dla pasażera. Obserwował mnie bardzo uważnie, coraz bardziej czułem się nie komfortowo.
- Co jest?- warknąłem a on podskoczył i zdziwił się na moje pytanie.
- Nic- odpowiedział opierając głowę o zagłówek fotela.
- Jak nic jak kurwa obserwujesz mnie od 2 minut?
- Podziwiam jak bardzo Darcy namieszała Tobie w głowie- powiedział i uśmiechnął się.
- Na...namieszała? Nie wiem o czym do mnie mówisz!- zmieszałem się po jego słowach, chciałem ukryć to jak bardzo mi na niej zależy. Marzyłem o tym by jak najszybciej odnaleźć ją całą i zdrową. Odpaliłem samochód, a Liam powiedział, że on i tak widzi swoje.
Ruszyłem z piskiem opon i popędziłem do tego akademika, w samochodzie panowała cisza; rozglądaliśmy się czy nie idzie gdzieś. Panował spokój na ulicy, mijały nas pojedyncze wozy. Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce, dokładnie rozglądaliśmy się czy tu jej nie ma przypadkiem. Weszliśmy do środka akademika, na korytarzu stało kilka osób. Zadałem im pytanie gdzie mieszka Lily, szybko wskazali palcem jej pokój. Wszedłem tam z hukiem, jakieś blond włosej dziewczynie upadł garnek z makaronem. Zacząłem śmiać się z niej i rozglądałem się po domie, kłóciliśmy się. Nie chciała powiedzieć mi gdzie jest Darcy. Sprzeciwiała się bardzo, ale uległa mojej urokowi osobistemu. Otworzyłem drzwi do pokoju jej przyjaciółki, a tam stała Darcy i oglądała jakieś zdjęcia. Próbowałem zabrać ją do domu, lecz ona nie chciała, nazywała mnie zboczeńcem co jest po części prawdą. Ale to nie był czas na takiego typu kłótnie, przyparłem ją do ściany a ona zaczęła jeszcze bardziej płakać.Odpowiedziałem jej że gdyby nie uciekła sprawa inaczej by się potoczyła. Zacząłem dotykać ją po policzku, ona drgnęła na mój dotyk, poprosiłem ją by poszła ze mną do domu. Sprzeciwiała się dalej. Ze złości zacząłem kopać w biurko, wpadłem w szał chwyciłem szklankę i rzuciłem ją o ścianę. Szkło było wszędzie, mając na myśli wszędzie - nawet w nodze Darcy. Ona łgała ze strachu i bólu. Bardzo chciałem ją przytulić i ją pocieszyć ale Liam mnie od tego uwiódł. Pokiwałem głową i wyszedłem stamtąd szybkim krokiem, chłodne powietrze biło mnie w twarz. Wsiadłem do wozu, który stał już tutaj kilka dni. Ruszyłem z piskiem opon i odjechałem z dala od tego wszystkiego. Mocno trzymałem kierownicę, cały czas myślałem o tym jak bardzo ją skrzywdziłem. Osobę na której bardzo mi zależy, sprawiłem jej ogromny ból jak ja spojrzę jej w oczy. Czuję jak serce mnie kłuje, nie mogę tego sobie darować. Płakała przeze mnie, krzyknęła że się mnie boi. BOI- to najbardziej zakuło w moje serce. Łzy napłynęły mi do oczu, jak mam być z dziewczyna która czuje strach? Jeszcze nigdy w życiu nie zależało mi na żadnej dziewczynie tak jak na niej. Dojechałem w końcu do miejsca w którym chciałem być. Usiadłem nad strumieniem, uwielbiałem to miejsce, uspokajało mnie bardzo. Wziąłem do ręki kilka kamieni i rzucałem nimi do wody. Wychodziły mi całkiem ładne kaczki. Rozmyślałem jak mam ją przeprosić i wyjaśnić jej wszystko, Liam wiedział że ma ją zawieźć ją do domu. Przesiedziałem tam dobre kilka godzin, zastanawiałem się co u niej. Czy wszystko jest ok? Postanowiłem wrócić do wozu i jechać do domu, mijałem wiele wozów, motorów. Dotarłem w końcu na miejsce, gdzie mieli być wszyscy. Nadchodził czas wypłaty, nie mogłem się doczekać zawsze dostajemy solidną kaskę za zadania. Wsiadłem z samochodu i udałem się do domu, otworzyłem drzwi i zamierzałem iść do salonu gdzie zazwyczaj wszyscy tam są. Wszedłem do niego i ujrzałem Darcy, Liama i Nialla oglądali jakiś film. Niall był strasznie zadowolony, chyba wygrała jego ulubiona drużyna piłkarska. Na mój widok dziewczyna zaniemówiła.
- Darcy możemy porozmawiać spokojnie- poprosiłem ją.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł- odpowiedziała patrząc mi prosto w oczy.
- Myślę że powinniście pogadać- wtrącił Liam, skarciłem go wzrokiem za wtrącanie się, ale o dziwo zgodziła się. Zaprowadziłem ją do swojego pokoju, po długich schodach. Otworzyłem przed nią wielkie drzwi i wskazałem ręką żeby weszła dalej.
Niepewnie, ale weszła i uważnie rozglądała się po nim. Wskazałem by usiadła na łóżku, ale zlekceważyła to i chodziła po pokoju.
- Darcy daj to sobie wytłumaczyć- zacząłem rozmowę.
- Ale co tu wyjaśniać, jesteś zboczeńcem- prychnęła i założyła ręce na piersi.
- Nie jestem żadnym zboczeńcem!- krzyknąłem.
- To jak to wyjaśnisz? Zdjęcia mówią same za siebie!
- Wiem że to tak wygląda ale to nie tak- nie wiedziałem jak mam jej to wytłumaczyć, a ona coraz bardziej w to brnęła.
- To było tylko zadanie.
- Jakie kurwa zadanie?- jej wzrok był powalający, złość kipiała z jej oczu.
- Szukaliśmy pewnej osoby, która miała dla nas ważne dokumenty. Zapomnieliśmy jak się nazywa i dlatego natknęliśmy się na Ciebie- skłamałam z czym czułem się okropnie. Zawsze gówno mnie obchodziło czy kłamie, ale w tym przypadku było inaczej. Uwierzyła mi w to, choć złość nie minęła.
- Darcy nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi- zadrwiłem z niej, a ona stała z wielkim grymasem na twarzy. Zbliżyłem się do niej i cmoknąłem ją w czoło. Spojrzała na mnie niepewnie i uśmiechnęła się.
- Idź do łazienki wykąp się i kładź się spać- kazałem. Podchodząc do szafki wyjąłem biały T-shirt i rzuciłem  w jej stronę.
- To nie zawozisz mnie do domu?- spytała z pewnością siebie.
- Nie nie. Tu słoneczko śpisz dziś i w tym pokoju- wskazałem palcem na pokój.
- Ale ja nie chce, zawieź mnie do domu!- krzyknęła.
- Nie masz innego wyjścia skarbie, łazienka jest po prawo- pokazałem dłonią łazienkę i obserwowałem jak wchodzi do niej. Usłyszałem jak odkręca wodę, odetchnąłem i zszedłem do chłopaków. Wszyscy siedzieli i czekali na mnie.
- To co czas na kasę!- krzyknął Malik i wziął się do roboty.
- Gdzie tamta mała?- spytał Harry,
- Gówno cie to obchodzi Styles, zajmuj się swoimi panienkami- warknąłem ze sztucznym uśmiechem.
- Stary spokojnie ja tylko żartuje, a ty się wkurwiasz.
- Panowie zamknąć japy, my tu pracujemy- wtrącił Niall uważnie obserwując każdy ruch Malika. Zayn uważnie i delikatnie wchodzi na stronę banku z którego korzysta jeden z czołowych miliarderów. Pomału klika jakieś litery, nigdy nie zwracałem uwagi co dokładnie tam robi, On jest od tego specem. Cały czas stukając w jakieś cyfry i litery, głowił się co ma wpisać, zazwyczaj to nie trwało długo. Co chwilę drapał się w tył głowy i jeździł palcem po swojej szczęce.
- Musimy poczekać- oznajmił Zayn.
- Ile?- spytałem się go.
- Około pięć minut- dodał, a ja pokiwałem głową i poszedłem zobaczyć co u Darcy. Po cichu wchodziłem do pokoju i ujrzałem ją leżącą na moim łóżku, odetchnąłem i wróciłem do reszty.
- Już jesteśmy!- krzyknął Harry.
- To zajebiście!- odkrzyknąłem.
- To ile bierzemy?- pytał Zayn.
- Weź milion funtów- oznajmiłem.
- To nie za dużo?- spytał Liam.
- Ten skurwysyn i tak nie dojdzie, że mu brakuje, a nam się przyda premia- byłem zadowolony z przebiegu tej akcji. Poklepałem Zayna po ramieniu i powiedziałem ze wykonał kawał dobrej roboty. Wszyscy byliśmy zadowoleni, mulat właśnie zakończył działanie i zatuszował wszelkie dowody podjęcia jakiejkolwiek próby włamania się na serwer.
- Jesteś genialny stary- poklepałem Zayna po ramieniu i udaliśmy się do swoich pokoi. Wziąłem szybki prysznic, założyłem czyste bokserki i ruszyłem do swojego łóżka  gdzie dziewczyna smacznie spała. Pocałowałem ją w policzek i usnąłem.

***

Nad ranem nie mogłem spać, bo ktoś walił do frontowych drzwi z całej siły. Ospały zszedłem do nich, wszyscy mieli w dupie ze ktoś puka. Rozciągając się otworzyłem je, a promienie słoneczne uderzyły mnie prosto w twarz, czułem się jak wampir.
- Co do chuja? Czy ty wiesz która jest godzina?!-spytałem.
- Gdzie jest Darcy?- Stojąca przede mną osoba, była ostatnią jakiej bym się tutaj spodziewał.



-------------------------------
I ukazał się siódmy rozdział :) Mam nadzieje że się cieszycie, nie mogę uwierzyć w to że jest tutaj ponad 7000 wejść to jest niesamowite. Chciałam bardzo podziękować wszystkim którzy to czytają. KOCHAM WAS ZA TO <333 To jest coś nadzwyczajnego nie do opisania. Jeśli macie jakieś pytania piszcie na twittery: Mój: @SwagBaby69_ , Dominika @fawharreh. Byłabym wdzięczna za jakikolwiek komentarz pod rozdziałem, to bardzo mnie motywuje może być nawet "czytam"  :) Kocham Was, Ula <333

POZA TYM REKORD! W CIĄGU JEDNEGO DNIA NA FF WESZŁO PONAD 1000 OSÓB ;O S.Z.O.K. WIEM ŻE WJEBAŁAM SIĘ ULI POD ROZDZIAŁ, ALE WYBACZ KOCHANIE MUSIAŁAM TO NAPISAĆ HAHAHA LOL ;D /FAWARREH

PS. Nie wiem jakim cudem pod 6 było ponad 40 komentarzy! :O Jak już komuś napisałam moja szczęka miała bardzo bliskie spotkanie z podłogą wiele razy w ciągu tego tygodnia.