Louis
-Dobra słuchajcie, ściągnęliście mnie tutaj po to, żebyśmy wymyślili jakiś plan, a nie narzekali na to jak bardzo jest źle - Warknąłem. Zaczęli mnie denerwować swoimi monologami
"Ale to się nie uda"; "Boże przecież skąd my to weźmiemy"; "jesteśmy w jebanym dołku".
-Łatwo Ci mówić Louis - Odszczeknął Zayn.
-Jestem w tym tak samo jak wy do kurwy, więc wcale nie jest mi łatwo - Przeczesałem nerwowo ręką włosy - Ale prawda jest taka, że musimy teraz już to wykonać. Mam ten telefon, na który cały czas ktoś dzwoni. Wie o nas wszystko, o naszych zadaniach, ale wciąż się nie przedstawił.
-Czyli teraz musimy mieć się na uwadze jeszcze bardziej niż wcześniej? - Zapytał Niall, na co kiwnął przytakując głową - Kurwa - Warknął.
-Robimy tak: W pierwszej kolejności musimy trzymać Lily i Darcy na bezpieczną odległość od naszego domu. Widujemy się z nimi tylko u nich. Po drugie macie zwracać uwagę na najmniejsze szczegóły i uważać z kim gadacie. Po trzecie, będzie trzeba zadzwonić do
Venza.
-Do tego kutasa? - Splunął Liam - Chyba sobie jaja, kurwa, robisz.
-Wiem, że nie jest tu mile widziany PRZEZ CIEBIE, ale ja mam z nim dobry kontakt i mam zamiar załatwić kolejnych chłopaków do pomocy.
-Pakujesz nas w niezłe gówno - Dopowiedział chłopak - Nie lubie go nie bez powodu. Widze, że jest fałszywy.
-Jest jedyną osobą, która może nam pomóc - Odpowiedziałem spokojnie - Jesteś wkurwiony, bo pornoli nie będziesz mógł oglądać? - Liam pokręcił tylko głową i wstał. Na odchodne rzucił tylko głupie
'Wszyscy przez Ciebie zginiemy Louis'.
-To jak z wami, wchodzicie w to?
- Wszyscy kiwnęli głowami potwierdzając, a na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech.
~*~
-Widocznie ma powody, Louis - Odpowiedziała moja dziewczyna. Opowiedziałem jej całą sytuacje. Dzisiaj postanowiłem, że koniec z tajemnicami przed nią; zrozumiałem, że to przez to, że prawie nic jej nie mówiłem to się nam nie udawało. Potem niestety zrozumiałem, że narażam ją na niebezpieczeństwo i mam wyrzuty sumienia. Możecie nazwać mnie egoistą, że myśle tylko o swoim szczęściu, ale w krótkim czasie przekonałem się, że to właśnie ona jest moim całym światem i że bardzo szybko mogę ją stracić jeśli tak dalej pójdzie.
-Jakie może mieć powodu? Widzieć w kimś coś złego? Gówno prawda tak się nie da - Warknąłem i usiadłem na łóżku chowając twarz w dłoniach.
-Prawda. Pogódź się z tym - Powiedziała i wyszła z łazienki. Włosy związane miała w luźnego kucyka, a kilka kosmyków jej umknęło i opadały luźno wokół jej malutkiej twarzy. Ubrana była w luźną koszulę z logiem San Francisco Giants* i szorty, ale dla mnie była najpiękniejszą kobietą na ziemi. Jej szare oczy przeskanowały moją twarzy i jakby nagle się rozluźniła, bo ramiona opadły jej w dół, ale na ustach wciąż widziałem uśmiech. Usiadła mi na kolanach, tak że nogi miała po jednej stronie, a ręce ułożyła wokół mojej szyi.
-Widzisz Louis ludzie widzą w innych ludziach dobro i zło. Liam widzi w tym całym dupku tą złą stronę, a wy widzicie tą dobrą. To jak ze mną i tobą. Widzę w tobie tą dobrą stronę kiedy inni widzą tylko tą złą - Cmoknęła mnie w czubek nosa i wstała udając się do kuchni. Opadłem plecami na łóżko.
-Dlaczego nazwałaś go dupkiem? - Mruknąłem. Nie widziałem co robi, ale nie przestała, czyli moje pytanie nie wywarło na niej nic.
-Po prostu jestem po stronie Liama.
-Dlaczego niby kurwa?
-Bo Liam mi wiele pomógł - Fuknęła na mnie, a ja usiadłem prosto.
-Ja też Ci pomogłem.
-Tak, ale wcześniej mnie też zraniłeś w jakiś sposób, Lou. Nie uważasz? A Liam pomógł mi wtedy, kiedy ty mnie totalnie olałeś. Zrozum to, że mam u niego dług wdzięczności - Zapadła cisza, a ja się nie odzywałem wiedząc, że ma coś jeszcze do powiedzenia. I faktycznie po chwili dodała - To nie tak, że jestem po jego stronie z powodu, że chce mu sie jakoś odpłacić. Ja po prostu... czuje, że coś jest nie tak. Na same imie tego typa moge śmiało powiedzieć, że nie jest kolorowo.
-Ok, rozumiem - Szepnąłem i do niej podszedłem. Podała mi kubek z herbatą.
-To co dziś robimy? - Mruknęła. Odstawiłem kubek na szafkę, jej własny wyjąłem z jej rąk i zrobiłem to samo. Przycisnąłem ją do szafki i potarłem swoim nosem o jej.
-Odpoczywamy - Szepnąłem zaciągając się jej urywanym oddechem. Zachichotała kiedy podniosłem ją za biodra i posadziłem na szafce. Nasze oczy były teraz na tym samym poziomie. Skanowałem szare tęczówki doszukując się czegoś. Ale wszyscy co widziałem to to, że były przepełnione nieznanym mi do tej pory uczuciem; kryło się za nim coś jeszcze. Strach.
-Co się dzieje Darcy? - Zapytałem od razu.
-To nic takiego Louis - pokręciła głową i zamrugała, a kiedy znów spojrzała mi w oczy nie widziałem już nic poza totalną pustką.
-Wiem, że- -Niestety nie było dane mi dokończyć wypowiedzi, gdyż zadzwonił telefon. Ale to nie był mój ani Darcy. Odebrałam sprzęt, który "ukradła" moja dziewczyna.
-Wiesz Louis...Zabawa dopiero się zaczyna. Nadchodzę - Rozłączył się zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Stałem sztywno nie bardzo wiedząc co powiedzieć, a w mojej głowie powoli już formował się plan.
-Ubieraj się, jedziemy do Lily - Pokręciła głową, więc posłałem jej pytające spojrzenie.
-Muszę jechać dzisiaj na uczelnie, bo już za dużo opuściłam - Mruknęła.
-Nie zbawi cię jeszcze pare dni.
-Właśnie zbawi - Warknęła rozzłoszczona. Przeczesałem palcami włosy i wziąłem głęboki wdech przez nos.
-Dobra. Pojedziesz na uczelnie razem z Lily, potem ktoś was odbierze i jedziecie do jej mieszkania. Macie nie wychodzić dopóki ktoś z nas wam nie pozwoli - Nie sprzeciwiła mi się, co całkowicie mnie zatkało.
-Erm... a ty?
-Ja co?
-Już nie będziesz chodził na uczelnie? - Zapytała przygryzając dolną wargę.
-Mam teraz, kurwa, ważniejsze rzeczy do roboty niż pierdolona uczelnia.
-Ok, przepraszam, że spytałam.
Darcy
Siedziałyśmy z Lily w jednej z sal słuchając wykładu o... nawet nie wiem o czym, bo moje myśli skupiały się jedynie na Louisie i jego zachowaniu. Odkąd się go spytałam o uczelnie, a On na mnie naskoczył więcej dzisiejszego dnia się do niego nie odezwałam. Byłam cicha i miałam zamiar pokazać mu, że tak się nie powinno traktować kobiety.
-A teraz przedstawię wam profesora, który będzie mnie zastępował na wykładach w drugim semestrze. Proszę powitajcie go ciepło i nie zróbcie mu tutaj piekła.
Mężczyzna w średnim wieku wyszedł na środek sali na co rozeszły się gromkie brawa. Wydawało mi się, że już go gdzieś widziałam, ale jednak wspomnienia jak przez mgłę. Westchnęłam głośno postanawiając uznać, że pewnie minęliśmy się kilka razy na ulicy albo coś. Kiedy skierował na mnie swój wzrok poczułam, że jest mi to znajome. Że już ktoś tak kiedyś na mnie patrzył, ale zbyt szybko odwrócił wzrok bym mogła wszystko zrozumieć.
-Witajcie nazywam się Olivier Jackson - Lily posłała mi spojrzenie, a ja pokręciłam głową potwierdzając, że to nie mój krewny - Będę waszym wykładowcą Biologii w drugim semestrze. Mam nadzieję, że zajęcia ze mną przypadną wam do gustu i spodoba wam się sposób w jaki będę je prowadził.
Omówiliśmy z Profesorem Olivierem (postanowiłam, że tak będę go nazywać, bo mówienie "Profesorem Jacksonem" dziwnie by brzmiało w moich myślach i w moich ustach) nowe zasady i te wszystkie duperele. Kiedy skończyliśmy i byliśmy już wolni, razem z Lily wypadłyśmy z klasy pierwsze.
-Co to miało być? - Powiedziała - Znasz go?
-Ani troche... - Mruknęłam spuszczając głowę w dół. Przyjaciółka szturchnęła mnie łokciem i kiwnęła głową w stronę zbliżającego się nowego wykładowcy.
-Ty jesteś Darcy Jackson, prawda? - Wycelował we mnie palec wskazujący i uśmiechnął się gdy kiwnęłam głową potwierdzając - Cóż za zbieg nazwisk panno Jackson - Zaśmiałam się krótko i sztucznie. Nie byłam zbyt skora do rozmowy ze starcem.
-Cóż słyszałem, że jesteś jedną z lepszych studentek Biologii na naszej uczelni. Mam dla Ciebie propozycję.
-W takim razie słucham - Odpowiedziałam grzecznym tonem, którym zwracałam się do wykładowców z uczelni.
-Pomyślałem, że skoro jesteś taka dobra, może mogłabyś wziąć udział w projekcie biologicznym? Polega On na tym, że to studenci wykonują wszelkie prace, my to oceniami, a jeśli uda wam się z tym projektem zwalniamy was z kilku egzaminów z biologii.
-To... naprawdę świetny pomysł, tylko opuściłam ostatnio dużo zajęć i to co w tym okresie zostało przerobione ominęłam i niestety nic nie umiem - Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale nie miałam zamiaru kończyć udawać, że jestem zadowolona ze spotkanie. Czułam fałszywość w głosie profesora Oliviera kiedy do mnie mówił.
-Myślę, że możemy coś temu zaradzić. Mogłabyś może po zajęciach zostawać z kilkoma innymi osobami i nadrabiać materiał? Wtedy byś wszystko nadrobiła w szybszym tempie i przy okazji byśmy mogli cię przygotować razem z innymi do projektu, co ty na to? - Przez chwilę stałam i się nad tym zastanawiałam. Może faktycznie chce mi pomóc? Może faktycznie nie powinnam wyciągać pochopnych wniosków o jego fałszywości?
-Sądzę, że mogłabym - Uśmiechnęłam się, już teraz naprawdę. Mężczyzna wyciągnął dłoń w moim kierunku i uścisnęliśmy sobie dłonie. Znajomy dotyk, ale nie cofnęłam się.
-No to zaczynamy od przyszłego tygodnia Panno Jackson.
-W takim razie do zobaczenia, profesorze - Odwrócił się na pięcie i odszedł, a ja jeszcze chwilę stałam bez ruchu dopóki Lily mną nie potrząsnęła.
~*~
-Ten film był bez sensu - Skomentowała moja przyjaciółka wyłączając telewizor. Obejrzałyśmy dokument o zwierzętach i szczerze mówiąc - zanudziłam się na śmierć.
-Był z sensem tylko po prostu był nudny - Odpowiedziałam i wstałam. Zaniosłam talerze po naszych przekąskach do zlewu i wróciłam siadając na łóżko. Wpatrywałam się w ścianę przed siebie przez pare chwil. Chciałam się już odezwać do przyjaciółki i zacząć jakiś temat, ale dzwonek do drzwi mnie uprzedził. Spojrzałam się z przerażeniem na Lily, która tak samo jak ja wiedziała jaka jest sytuacja i co się może stać.
Podeszłyśmy do drzwi i nasłuchiwałyśmy.
-Otwórzcie te pierdolone drzwi
! - Głos Liama rozległ się po mieszkaniu, a my jak najszybciej otworzyłyśmy drzwi.
Wszedł do środka ciężkimi krokami, co sygnalizowało o jego zdenerwowaniu. Zaraz za nim wszedł Zayn, a potem Niall, który od razu podszedł do Lily, Harry i Louis, który nawet na mnie nie spojrzał. Lily posłała mi pytające spojrzenie, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
-Nie będziemy was okłamywać...Jesteśmy w ciemnej dupie - Powiedział Louis, a swój pusty wzrok przeniósł na mnie. Starałam się doszukać jakiejkolwiek emocji, ale nie było mi to dane. Wszyscy sie gdzieś rozmyli po mieszkaniu oprócz naszej dwójki, która wciąż stała w korytarzu.
-Oni po nas idą.
No to taaaak... DŁUGO TROCHE MUSIELIŚCIE POCZEKAĆ, ALE JEST TO NAJWAŻNIEJSZE. W skrócie akcja sie rozwija i rozwijać sie będzie daaalej.
Proszę was... dla was to 3 minuty, a dla nas bardzo wiele - informujemy prawie 100 osób, a komentuje zaledwie niecała 20stka. Serio? Przyjmujemy "na klate" krytyke i tą pozytywną i negatywną, uwierzcie.
Do zobaczenia pod następnym rozdziałem, paa
PS. Troche teraz może sie zacząć dziać więc sie przygotujcie XD
xoxo