"Now that you're gone"
Rozdział pisany przez: @avemalik
---------------------------------------
Darcy's POV
Zdecydowanie rozpoznałam tego chłopaka. Ten sam, który mnie zastraszył kiedy na mnie wpadł. Oni wszyscy byli mi znani z sytuacji na uczelni kiedy jeden z nich - ten blondyn - przystawiał się do mojej przyjaciółki. Bałam się; Cholernie się bałam. Co mulat może ze mną zrobić? Jego silne ramiona trzymały mnie mocno na jego ramieniu, żebym nie mogła się wyrwać podczas gdy ja waliłam pięściami w jego plecy; nawet miałam ochotę go ugryźć, ale powstrzymałam się prawdopodobnie otrzymując jego rękę odbitą na moim policzku w odpowiedzi.
Wchodził powoli po schodach wyłożonych ciemnym drewnem takiego samego odcieniu jak poręczę. Ściany salonu, któremu miałam teraz okazję się przyjrzeć, były koloru jasnej pomarańczy, na podłodze leżał puszysty dywan o takim samym odcieniu, wszystkie szafki były zrobione z jasnego (i mogę się założyć że z trwałego) drewna.
-WSZYSCY MACIE SIĘ KURWA NATYCHMIAST USPOKOIĆ! - Wrzasnął mocny głos rozniesiony echem po domu. Chłopak, który trzymał mnie na swoim ramieniu momentalnie zszedł z powrotem w dół schodów i stanął jak wryty - Malik puść ją do kurwy! Nie widzisz jaka ona jest wystraszona?! - sekundę późnej moje nogi dotknęły powierzchni, a ja o mało nie upadłam gdyby nie silne ramiona Malika, bo tak go nazwał ten drugi, które mnie trzymały.
Nie miałam pojęcia, że łzy ciurkiem leciały z moich szarych oczu. Gdy ostatnia rzecz, która mnie podtrzymywała zniknęła, zachwiałam się lekko i upadłam tyłkiem na jednym ze schodków. Usłyszałam cichy chichot, który po chwili jednak zamilkł. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się swoimi palcami które niespokojnie leżały na moich udach.
-Co Ona tu w ogóle kurwa robi?! - syknął ten sam co przed chwilą wrzeszczał.
-Louie daj spokój, wiem, że podoba Ci się jej obecność tutaj. Od dawna ją obserwowałeś - zaskoczona podniosłam swój wzrok na chłopaka z burzą kręconych loków na głowie, tego samego, który mnie porwał spod akademika. Rozszerzyłam oczy na jego słowa. Obserwował mnie? Mój przerażony wzrok powędrował na błękitnookiego.
-Nie mów do mnie kurwa Louie -warknął - poza tym nie chodzi o to czy podoba mi się jej obecność tutaj czy nie. Ona jest tak przerażona jakby zobaczyła morderstwo! Czy ty kurwa nie zdajesz sobie sprawy, że ją porwałeś Harry?! - A więc miał na imię Harry. Louie, Malik, Harry... za dużo ich wszystkich na raz. Zielonooki pociągnął łyk piwa z butelki delektując się smakiem.
-Nie ma dzisiaj więcej żadnego seansu kurwa. Wypierdalać do swoich pokoi i lepiej nie pokazywać mi się na oczy do rana, bo zajebie - wzdrygnęłam się na ostry i poważny ton jego głosu, który dobitnie pokazywał że ten cały "Louie" nie żartuje. W ciągu kilku sekund usłyszałam odgłosy kilku par stóp. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na blondyna, który zauważając, że się na niego gapię - puścił mi oko. Poczułam obrzydzenie na jego widok.
Wszyscy gdzieś poszli, a ja zostałam sama w salonie, chyba salonie, z Louiem.
-Wstawaj idziemy na górę - powiedział głosem, w którego można było wyczuć jeszcze odrobinę zła. Stanął przede mną i zawahał się na moment, lecz już po chwili ciągnął mnie po schodach na górę. Zaczęłam cicho łkać bojąc się, przecież On mnie może... wiecie.
Wszedł do jednego z pokoi na końcu korytarza, a ja zostałam wciągnięta za nim.
-Słuchaj dzisiaj żaden z nas nie może cię odwieźć, bo jesteśmy pod wpływem alkoholu, a wybacz, ale nie mam zamiaru stracić przez ciebie prawa jazdy. Ponieważ ty też jesteś pod wpływem alkoholu, co czuć od ciebie na kilometr, zostaniesz tutaj na noc - spojrzałam na niego niepewnie i cofnęłam się o krok chcą uciec gdziekolwiek byleby nie być w tym domu pełnym idiotów. Wyczuwając moją reakcję Louie, już sobie upodobałam ten pseudonim dla niego, pociągnął mnie z powrotem w swoją stronę, przez co omalże nie wpadłam na jego tors.
-Widzisz skarbie, ale nie masz dokąd uciec. Śpisz tej nocy ze mną i obiecuje Ci, że nikt cię nie dotknie - zatknął kosmyk moich kruczoczarnych włosów za moje ucho, łapiąc moją brodę w swoją wielką rękę i przejeżdżając kciukiem po linii mojej szczęki.
Wzdrygnęłam się lekko kiedy poczułam jego ciepły dotyk. Nie ufałam mu. Po sposobie w jaki mówił i w jaki się zachowywał, po prostu mu nie ufałam. Owszem, zawdzięczam mu, że uratował mnie przed Malikiem, ale to nie znaczy, że będę z nim spała w jednym łóżku.
Odsunął swoją rękę z mojej twarzy na co zareagowałam natychmiastowym odsunięciem się krok w tył. Jego błękitne oczy skanowały moją twarz; jego ciemno brązowe włosy sterczały we wszystkie strony, a usta miał zaciśnięte w wąską linię.
-P-przykro mi, ale nie mam z-zamiaru z tobą s-spać - chciałam już dodać "Louie", ale się powstrzymałam przygryzając dolną wargę. Zaśmiał się cicho pod nosem kręcąc głową.
-W takim razie idź na kanapę skarbie. Ale moge Ci zaręczyć, że w nocy przyjdzie do ciebie któryś z chłopaków - lekko sie wzdrygnęłam, ale wycofałam się powoli tyłem za drzwi. Zanim wyszłam Louis podszedł do mnie i złapał za ramiona przygniatając do ściany tak, że nasze klatki piersiowe prawie się ze sobą zderzyły.
-Trzymaj się z daleko od Nicka, Darcy - pierwsza myśl: skąd On do chuja zna moje imię?! Przecież mu się nie przedstawiałam! - nie jest tym kogo udaje.
-Jasne, uważaj bo ci uwierzę. Człowiekowi, który mnie praktycznie porwał - warknęłam; no błagam was! Nick miałby być złym człowiekiem? Przecież On jest zbyt słodki! - poza tym, ufam Nickowi, gdyż jest moim chłopakiem - moje ostatnie słowa wprawiły chłopaka w osłupienie. Tak naprawdę nie wiedziałam, jak nazwać więź łączącą mnie i Nicka, no bo przecież nie do końca się mnie spytał czy będę jego dziewczyną; my tylko sie całowaliśmy i takie tam...
Zeszłam do ciemnego salonu i ułożyłam sie na kanapie.
-Trzymaj się z daleko od Nicka, Darcy - pierwsza myśl: skąd On do chuja zna moje imię?! Przecież mu się nie przedstawiałam! - nie jest tym kogo udaje.
-Jasne, uważaj bo ci uwierzę. Człowiekowi, który mnie praktycznie porwał - warknęłam; no błagam was! Nick miałby być złym człowiekiem? Przecież On jest zbyt słodki! - poza tym, ufam Nickowi, gdyż jest moim chłopakiem - moje ostatnie słowa wprawiły chłopaka w osłupienie. Tak naprawdę nie wiedziałam, jak nazwać więź łączącą mnie i Nicka, no bo przecież nie do końca się mnie spytał czy będę jego dziewczyną; my tylko sie całowaliśmy i takie tam...
Zeszłam do ciemnego salonu i ułożyłam sie na kanapie.
Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Szczerze? Znowu się bałam. Boże co ja mówię... nie przestałam się bać odkąd tylko wkroczyłam do tego domu. Tak bardzo chciałabym się znaleźć w moim małym mieszkanku w bloku, w moim łóżku. Ale nie byłam tam bezpieczna; ktoś mnie podglądał i bawił się ze mną wysyłając mi moje nagie zdjęcia. Mogę się założyć, że to jakiś koleś, który wyszedł z więzienia albo gwałciciel-psychopata.
Usłyszałam bose stopy zbliżające się w moją stronę; koleś miał rację zaręczając mi, że któryś z nich przyjdzie do mnie w nocy. Jednak teraz było mi już wszystko jedno, co się stanie to się stanie; gdyby mnie ktoś zaatakował zaczne się wydzierać, aż obudze cały dom. Chociaż może lepiej nie, większa ilość zboczeńców nie będzie konieczna.
-Hej, śpisz? - ktoś potrząsnął lekko moim ciałem; przyjazny głos rozbrzmiał mi w uszach. Lekko otworzyłam oczy i natychmiast usiadłam kuląc się w kącie kanapy. Chłopak z brązowymi włosami postawionymi na jeża uniósł ręce w geście mówiącym: "spokojnie, nic ci nie chciałem zrobić".
Odetchnęłam głęboko i trochę rozluźniłam ramiona uśmiechając się do niego słabo.
-Przepraszam, ja..um... b-bałam się - wybełkotałam i spuściłam głowę w dół, zasłaniając swoje czerwone policzki włosami; co z tego, że było ciemno, miałam wrażenie, że z moich policzków aż bije gorąco. Chłopak cicho się zaśmiał.
-Rozumiem - powiedział i usiadł na kanapie utrzymując pewną odległość między nami - jestem Liam. Liam Payne.
-J-jestem Darcy - powiedziałam jąkając się. Liam wydawał się być jedynym normalnym chłopakiem w tym domu; był miły i nie starał się mnie wystraszyć.
-Zastanawiam się co robisz na kanapie? Czyżby Louis cię tutaj wysłał? - zapytał marszcząc brwi. Zaśmiałam się ponuro powracając myślami do sytuacji w pokoju.
-Nie. Sama przyszłam, nie chciałam spać z nim w jednym łóżku, wiesz... ja... n-nie czułabym się...um...k-komfortowo - moja jąkanie się irytowało mnie coraz bardziej. Zaczerpnęłam głęboko powietrza starając się uspokoić moje walące jak młotem serce.
-Rozumiem. Chcesz coś do picia? - zapytał wstając i podając mi rękę. Nie było mowy o odmowie. Złapałam jego rękę i lekko się podciągnęłam. Gdy tylko wstałam chłopak puścił moją rękę nakazując mi gestem głowy, żebym za nim ruszyła. Pośpiesznym krokiem weszłam do kuchni, gdzie zapalił światła.
-Czego chcesz się napić? - zapytał. Alkohol, który ze mnie upływał dawał się we znaki, a moja głowa stawała się coraz cięższa.
-Mogłabym prosić wodę? - zapytałam cicho na co chłopak uśmiechnął się szeroko i odwrócił się w stronę szafek. Nalał mi wody z butelki do szklanki i podał do ręki - dzięki - powiedziałam i duszkiem wypiłam wszystko. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego jak bardzo zaschło mi w gardle. Liam zaśmiał się cicho biorąc sok pomarańczowy.
-Pewnie jesteś przerażona pobytem tutaj? - zaśmiałam się nerwowo rozglądając po biało-czarnej kuchni.
-E tak, trochę tak - odpowiedziała niechętnie. Nie chciałam go urazić; znaczy wiecie w sensie nie chciałam, żeby myślał, że nie lubie jego domu. Po prostu byłam przerażona domownikami.
-Chłopcy czasami są tacy... nadpobudliwi. Szczególnie Niall i Zayn. Uwielbiają się droczyć z innymi, a szczególnie kiedy chodzi o dziewczyny - wyciągnął paczkę lodów z zamrażalki podając mi jedną łyżkę pytająco. Z wielkim uśmiechem na twarzy ją wziąłem i zaczęłam z nim jeść.
-Wiesz... wszyscy mnie już chyba zdążyli przerazić - zastanowiłam się chwile i wycelowałam w niego łyżką - oprócz ciebie.
-Mam się czuć jakoś wyjątkowo? - zapytał, a ja zaśmiałam się głośno.
-Jak lubisz - mruknęłam wkładając do buzi kolejną porcję truskawkowych lodów. Przypomniało mi się, że coś oglądali na telewizorze jak tylko weszłam do tego domu.
-Liam?
-Tak? - spojrzał na mnie z pełnymi ustami. Próbowałam nie wybuchnąć śmiechem na widok jego buzi całej umazanej lodami. Wydawało mi się to słodkie.
-Co oglądaliście jak weszłam do domu? - zapytałam. Chłopak szybko wytarł swoją twarz, a jego oczy otworzyły się szeroko. Już teraz wiedziałam, że moje pytanie zbiło go z tropu.
-Nie mogę Ci powiedzieć. Może Louis kiedyś Ci powie - kiwnęłam głową. Zjedliśmy całe lody.
-Możesz zająć moje łóżko, mogę się przespać jedną noc na kanapie - zaproponował, ale szybko pokręciłam głową.
-Nie ma mowy! - odpowiedziałam dobitnie.
-O Jezu Darcy, daj spokój; jedna noc nic mi nie zaszkodzi jak prześpię się na kanapie, a tobie należy się łóżko. Jesteś kobietą, a Louis to po prostu idiota, który czasem nie myśli o takich sprawach - pokiwałam wolno głową. Chłopak nakierował mnie do swojego pokoju. Udałam się tam i zamknęłam je cicho tylko na klamkę. Zdjęłam z siebie tylko bluzę i rzuciłam na fotel w kącie. Pokój Liama był wypełniony wielkim łóżkiem, wielką szafą i regałami z książkami. Czułam się jak w jakiejś mini bibliotece. Położyłam się wygodnie i czując komfort łóżka naszło mnie sumienie, że się na to zgodziłam. Wiem z własnego doświadczenia jak niewygodne sa kanapy i nie powinnam w ogóle przystawać na jego propozycję. Ale było już za późno.
***
Obudziłam się rano gdy przez czerwone zasłony przedostały się promyki słońca. Jednak wiedziałam, że powodem mojej pobudki nie było to; obudziły mnie krzyki dochodzące z salonu. Jednak były tak stłumione, że nie mogłam nic zrozumieć. Wstałam i przeciągnęłam przez głowę moją bluzę; wyszłam z pokoju Liama i dotarłam do wielkiego pomieszczenia.
-Co się dzieje? - zapytałam, a twarze wszystkich, z wyjątkiem mulata, który był nieobecny, wokół powędrowały na moją twarz. Momentalnie przeklęłam się w duchu, że w ogóle się odezwałam; twarz Louisa, gdy na mnie spojrzał złagodniała, lecz dalej widziałam ten strach w jego oczach.
-Nic - odpowiedział twardo. Lekko pokiwałam głową.
-Chodźcie wszyscy na śniadanie - Malik wyszedł z kuchni i spojrzał w moją stronę - ty też Darcy. Nie odpuszczę Ci dopóki nie zjesz moich naleśników - wczoraj wydawał się być takim zimnym sukinsynem.
Jedliśmy w ciszy, a wszyscy mi się przyglądali; no dobra, może oprócz Louiego. On się zachowywał jakoś normalnie. Nienawidzę jak ktoś się na mnie patrzy jak jem, ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia. Gdy skończyłam Louis postanowił zabrać mnie do domu. Przytuliłam się do Liama na pożegnanie, a wszyscy wlepiali w nas swoje szeroko otwarte oczy, gdy chłopak bez zawahania odwzajemnił mój mocny uścisk.
Wsiadłam do samochodu chłopaka i w ciszy ruszyliśmy do domu. Zastanawiałam się czy podać mu mój adres, ale wydawało się, że świetnie znał drogę, bo jechał dokładnie tak jak do mojego domu. Gdy podjechaliśmy pod blok, przy którym znajdowało się moje mieszkanie naprawdę się zdziwiłam, że zna mój adres. Spojrzałam na niego pytająco.
-Wiem o wiele więcej o tobie niż Ci się wydaje - wysiadł z samochodu, a ja zaraz za nim. Wymacałam w swojej kieszeni telefon kiedy zabrzęczał. Louis przypatrywał mi się ze zmarszczonymi brwiami; spojrzałam na wyświetlacz, który jasno mówił, że miałam 15 nieodebranych połączeń od Nicka i prawie tyle samo wiadomości.
-Kurwa - mruknęłam cicho.
-Darcy? - spojrzałam w stronę klatki schodowej, przy której stał blondyn. Iskierki gniewu zatańczyły w jego oczach kiedy spojrzał na Louisa - Darcy wejdź do domu - powiedział niskim głosem, a jego oczy przelotnie spojrzały na mnie, ale wcale nie było w nich widać już tego wesołego chłopaka, którym był zawsze. Spojrzałam przelotnie na Louisa ze strachem w oczach, miałam wrażenie, że to co mówił mi poprzedniego wieczora było prawdą, ale starałam się nie przyjmować tego nawet do mojej wiadomości. Wbiegłam na pierwsze piętro po schodach otwierając drzwi kluczem i wbiegając do środka uchyliłam lekko okno. Wszystko było dokładnie słychać.
-Zostaw ją w spokoju Nick - warknął Louis podchodząc do "mojego chłopaka" jak najbliżej mógł - Ona nie ma z nami nic wspólnego.
-Oj Louis myślę, że ma - odpowiedział z wrednym uśmiechem Nick - zależy Ci na niej jakkolwiek oklepanie to brzmi. A mi zależy, aby zniszczyć to co kochasz, więc... - rozłożył ręce w bezradnym geście.
-Chyba jesteś chory myśląc, że pozwolę Ci jej tknąć - pięść Louisa poleciała prosto w stronę szczęki Nicka, która nie zagoiła się jeszcze po wczorajszym. Chłopak upadł z impetem na ziemię, a ja wydałam cichy pisk. Rozbawione oczy Louiego powędrowały w górę na moją twarz. Uśmiechnął się z wyższością. Podszedł do chłopaka i jeszcze coś mu szepnął na ucho. Z ruchu jego warg wyczytałam: "mów to co Ci powiedziałem kiedyś".
Zamknęłam szybko okno widząc, że Louis wchodzi do klatki. Podbiegłam do drzwi i chciałam zamknąć je na zamek jednak nie zdążyłam, bo chłopak był już w środku. Zerknęłam przez okno, ale Nicka już nie było na chodniku. Została mała plamka krwi.
-Mówiłem Ci skarbie - wysyczał do mojego ucha - twój chłopak nie jest taki jak myślisz. Jest niebezpieczny.
-Na pewno nie jest tak niebezpieczny jak ty - szepnęłam i szłam do tyłu, jednak stół w kuchni zagrodził mi dalsze ruszanie się. Louis położył ręce po obu stronach mojej talii, a ja mogłam poczuć jego ciepły oddech na mojej szyji.
-Z pewnością nie jest tak niebezpieczny jak ja skarbie. I uwierz mi weszłaś do tego świata, w którym nigdy nie powinnaś się znaleźć - mruknął prosto do mojego ucha. Lekko podskoczyłam w szoku; mój oddech przyśpieszył co można było wnioskować po mojej szybko poruszającej się klatce piersiowej.
-C-co masz na myśli? - zapytałam przestraszona. Zobaczyłam jak rozbawienie mignęło na jego twarzy gdy na mnie spojrzał.
-Mam na myśli skarbie, że nie będę mógł teraz spuścić z ciebie oka, bo każdy będzie chciał się do ciebie dobrać - musnął moją szyję ustami i odszedł opadając na moje podwójne łóżko łapiąc pilota od telewizora, którego wcześniej tam zostawiłam. Stałam tam w szoku, gdy Louie oglądał spokojnie telewizję, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Louis's POV
Leżałem na łóżku Darcy gapiąc się w telewizor jednak moje myśli były daleko w mojej głowie. Mimo, że byłem zły na Styles'a, bo praktycznie porwał ją i przyprowadził do nas do domu, gdzie jej pierwsze dziesięć minut było tragedią i musiałem wstąpić do akcji, ale może pomińmy ten fakt. Cieszyłem się z takiego obrotu sprawy, już teraz wiedziałem, że gdy tylko dobrze to rozegram Darcy może być moja.
Spojrzałem na dziewczyne, która stała przy zlewie opierając się o jego boki rękami; włosy zasłaniały jej twarz, więc nie miałem co liczyć na to, że czegoś się z niej dowiem. Na kilometr biło od niej zmęczenie. Odwróciła się powoli w moją stronę opierając się plecami o blat szafki. Spojrzałem na nią zaniepokojony jej nastrojem.
-Wszystko w porządku? - zapytałem, na co Darcy podniosła swoją twarz i spojrzała mi prosto w oczy; była cała blada, a jej usta odcinały się od koloru jej skóry.
-Tak wszystko w porządku - mruknęła i skierowała się w stronę stołu chcąc usiąść; potknęła się o wystający kawałek dywanu, ale złapała się krzesła i ustała na nogach. Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na mnie przelotnie po czym usiadła.
Wstałem i powoli do niej podszedłem.
-Wiesz co, myślę, że powinnaś odpocząć usiadłem koło niej, na co lekko się wzdrygnęła, jakby czuła moją obecność; bała się. Uśmiechnąłem się pod nosem odkrywając czemu siedziała jak na szpilkach starając się nie zwracać na mnie uwagi.
-Boisz się mnie, prawda skarbie? - zapytałem szeptem do jej ucha. Złapałem jedną ręką jej talię i szybkim ruchem przesadziłem ją na swoje kolana tak, że siedziała bokiem do mnie. Jej ciało zesztywniało pod moim dotykiem.
-N-nie - wyszeptała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. Kłamała.
-Skarbie nie zrobię Ci krzywdy - powiedziałem jedną ręką oplatając jej nogi, żeby nie spadła, a drugą głaszcząc po plecach - jestem tutaj po to, żeby nikt nie mógł cię dotknął.
-Nie o to chodzi - wybełkotała i strąciła moją dłoń z pleców. Pozwoliłem jej wstać, chciała coś do mnie powiedzieć kiedy spojrzała na stół. Spojrzałem za jej wzrokiem i zobaczyłem zdjęcia, które jej podesłałem.
-O kurwa - wymamrotałem. Dziewczyna rzuciła się w stronę stołu zgarniając zdjęcia i wrzucając je szybko do kosza. Na stole została tylko koperta. Podpisana koperta.
Spojrzała na nią i na mnie i jeszcze raz na nią. Kiedy jej wzrok znalazł się z powrotem na mojej twarzy, nie wiem jak to możliwe, ale mogę przysiąc, że była jeszcze bledsza.
-O Mój Boże - wyszeptała i zakryła usta dłonią.
-Darcy, słuchaj ja mogę to wyjaśnić - powiedziałem wstając jednak ona szybko się cofnęła cztery kroki do tyłu zdając sobie sprawę co się dzieje.
-Słuchaj, ja nie... - wyciągnąłem rękę w jej stronę, ale się cofnęła - nie mam zamiaru zrobić Ci krzywdy.
-Nie podchodź nawet do mnie - ciągle się cofała, a ja już wiedziałem co miała zamiar zrobić - jesteś pierdolonym zboczeńcem Louis! - rzuciła się biegiem do drzwi, jednak zdążyłem ją uprzedzić nie pozwalając jej nawet ich otworzyć. Szeroko otworzyła oczy gdy złapałem ją za ramiona. Już nie panowałem nad swoimi ruchami.
-Przecież nie mam zamiaru cię kurwa skrzywdzić! Nie widzisz tego?! Mam zamiar cię ochronić przed takimi osobami jak Nick, które powinny gnić już dawno pod ziemią i mogę ci przysiąc, że niedługo jego rodzinka będzie mu kupowała pomnik, bo mu kurwa nie daruje tego co zrobił! - warknąłem; Darcy stała jak sparaliżowana nie wiedząc co się właściwie dzieje. Wbiłem swoje ręce tak mocno w jej ramiona czekając na jakąkolwiek odpowiedź, że w końcu jęknęła, a w jej głębokich oczach pojawiły się łzy.
-O mój Boże, przepraszam - szybko ją puściłem - poczekaj tutaj, przyniosę trochę lodu, to zmniejszy ból - pokiwała głową nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
Ruszyłem do kuchni i otworzyłem zamrażalkę w poszukiwaniu lodu, jakiegokolwiek rodzaju. Wyciągnął niebieski żel i zawinąłem go w chusteczkę. Wróciłem na korytarz, ale nie zastałem tam ani Darcy ani jej torby z książkami, która mogłem przysiąc, że leżała koło szafki z butami. Rzuciłem żel w ścianę z frustracji i wziąłem głęboki oddech.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Liama.
-Co jest stary? - zapytał; zacząłem mówić szybko i bardzo dobitnie, żeby mógł mnie zrozumieć.
-Darcy spierdoliła, bo dowiedziała się o zdjęciach. Nie dość, że Nick się chce do niej dorwać, to jeszcze myśli, że jestem pierdolonym zboczeńcem.
-Bo jesteś - zaśmiał się ponuro.
-To nie są kurwa czasy na żarty - warknął z całą moją wrogością w głosie ściskając mocniej telefon - więc zabieraj swoją dupe w troki razem z chłopakami i tu przyjeżdżaj. Daje wam kurwa pięć minut i macie tu być, bo inaczej przysięgam, że rozpierdole każde z wam na kawałki - rozłączyłem się zanim zdążył coś powiedzieć.
Darcy uciekła.
Pościg czas zacząć.
--------------------------
Wiecie nie chce być niemiła czy coś ale siedzimy z Ulą nad rozdziałami starając się skleić coś sensownego i mamy nadzieję, że dowiemy sie waszej opinii a tu raptem trzy osoby komentują podczas gdy jest około 1000 wejść na rozdział -,- Jeżeli będziecie sie tak słabo udzielać to wybaczcie, ale rozdziały będą rzadziej... przynajmniej moje (@flawharreh).
wystarczy mały głupi komentarz typu "czytam" albo coś ;_;
Jedliśmy w ciszy, a wszyscy mi się przyglądali; no dobra, może oprócz Louiego. On się zachowywał jakoś normalnie. Nienawidzę jak ktoś się na mnie patrzy jak jem, ale w tej sytuacji nie miałam wyjścia. Gdy skończyłam Louis postanowił zabrać mnie do domu. Przytuliłam się do Liama na pożegnanie, a wszyscy wlepiali w nas swoje szeroko otwarte oczy, gdy chłopak bez zawahania odwzajemnił mój mocny uścisk.
Wsiadłam do samochodu chłopaka i w ciszy ruszyliśmy do domu. Zastanawiałam się czy podać mu mój adres, ale wydawało się, że świetnie znał drogę, bo jechał dokładnie tak jak do mojego domu. Gdy podjechaliśmy pod blok, przy którym znajdowało się moje mieszkanie naprawdę się zdziwiłam, że zna mój adres. Spojrzałam na niego pytająco.
-Wiem o wiele więcej o tobie niż Ci się wydaje - wysiadł z samochodu, a ja zaraz za nim. Wymacałam w swojej kieszeni telefon kiedy zabrzęczał. Louis przypatrywał mi się ze zmarszczonymi brwiami; spojrzałam na wyświetlacz, który jasno mówił, że miałam 15 nieodebranych połączeń od Nicka i prawie tyle samo wiadomości.
-Kurwa - mruknęłam cicho.
-Darcy? - spojrzałam w stronę klatki schodowej, przy której stał blondyn. Iskierki gniewu zatańczyły w jego oczach kiedy spojrzał na Louisa - Darcy wejdź do domu - powiedział niskim głosem, a jego oczy przelotnie spojrzały na mnie, ale wcale nie było w nich widać już tego wesołego chłopaka, którym był zawsze. Spojrzałam przelotnie na Louisa ze strachem w oczach, miałam wrażenie, że to co mówił mi poprzedniego wieczora było prawdą, ale starałam się nie przyjmować tego nawet do mojej wiadomości. Wbiegłam na pierwsze piętro po schodach otwierając drzwi kluczem i wbiegając do środka uchyliłam lekko okno. Wszystko było dokładnie słychać.
-Zostaw ją w spokoju Nick - warknął Louis podchodząc do "mojego chłopaka" jak najbliżej mógł - Ona nie ma z nami nic wspólnego.
-Oj Louis myślę, że ma - odpowiedział z wrednym uśmiechem Nick - zależy Ci na niej jakkolwiek oklepanie to brzmi. A mi zależy, aby zniszczyć to co kochasz, więc... - rozłożył ręce w bezradnym geście.
-Chyba jesteś chory myśląc, że pozwolę Ci jej tknąć - pięść Louisa poleciała prosto w stronę szczęki Nicka, która nie zagoiła się jeszcze po wczorajszym. Chłopak upadł z impetem na ziemię, a ja wydałam cichy pisk. Rozbawione oczy Louiego powędrowały w górę na moją twarz. Uśmiechnął się z wyższością. Podszedł do chłopaka i jeszcze coś mu szepnął na ucho. Z ruchu jego warg wyczytałam: "mów to co Ci powiedziałem kiedyś".
Zamknęłam szybko okno widząc, że Louis wchodzi do klatki. Podbiegłam do drzwi i chciałam zamknąć je na zamek jednak nie zdążyłam, bo chłopak był już w środku. Zerknęłam przez okno, ale Nicka już nie było na chodniku. Została mała plamka krwi.
-Mówiłem Ci skarbie - wysyczał do mojego ucha - twój chłopak nie jest taki jak myślisz. Jest niebezpieczny.
-Na pewno nie jest tak niebezpieczny jak ty - szepnęłam i szłam do tyłu, jednak stół w kuchni zagrodził mi dalsze ruszanie się. Louis położył ręce po obu stronach mojej talii, a ja mogłam poczuć jego ciepły oddech na mojej szyji.
-Z pewnością nie jest tak niebezpieczny jak ja skarbie. I uwierz mi weszłaś do tego świata, w którym nigdy nie powinnaś się znaleźć - mruknął prosto do mojego ucha. Lekko podskoczyłam w szoku; mój oddech przyśpieszył co można było wnioskować po mojej szybko poruszającej się klatce piersiowej.
-C-co masz na myśli? - zapytałam przestraszona. Zobaczyłam jak rozbawienie mignęło na jego twarzy gdy na mnie spojrzał.
-Mam na myśli skarbie, że nie będę mógł teraz spuścić z ciebie oka, bo każdy będzie chciał się do ciebie dobrać - musnął moją szyję ustami i odszedł opadając na moje podwójne łóżko łapiąc pilota od telewizora, którego wcześniej tam zostawiłam. Stałam tam w szoku, gdy Louie oglądał spokojnie telewizję, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Louis's POV
Leżałem na łóżku Darcy gapiąc się w telewizor jednak moje myśli były daleko w mojej głowie. Mimo, że byłem zły na Styles'a, bo praktycznie porwał ją i przyprowadził do nas do domu, gdzie jej pierwsze dziesięć minut było tragedią i musiałem wstąpić do akcji, ale może pomińmy ten fakt. Cieszyłem się z takiego obrotu sprawy, już teraz wiedziałem, że gdy tylko dobrze to rozegram Darcy może być moja.
Spojrzałem na dziewczyne, która stała przy zlewie opierając się o jego boki rękami; włosy zasłaniały jej twarz, więc nie miałem co liczyć na to, że czegoś się z niej dowiem. Na kilometr biło od niej zmęczenie. Odwróciła się powoli w moją stronę opierając się plecami o blat szafki. Spojrzałem na nią zaniepokojony jej nastrojem.
-Wszystko w porządku? - zapytałem, na co Darcy podniosła swoją twarz i spojrzała mi prosto w oczy; była cała blada, a jej usta odcinały się od koloru jej skóry.
-Tak wszystko w porządku - mruknęła i skierowała się w stronę stołu chcąc usiąść; potknęła się o wystający kawałek dywanu, ale złapała się krzesła i ustała na nogach. Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na mnie przelotnie po czym usiadła.
Wstałem i powoli do niej podszedłem.
-Wiesz co, myślę, że powinnaś odpocząć usiadłem koło niej, na co lekko się wzdrygnęła, jakby czuła moją obecność; bała się. Uśmiechnąłem się pod nosem odkrywając czemu siedziała jak na szpilkach starając się nie zwracać na mnie uwagi.
-Boisz się mnie, prawda skarbie? - zapytałem szeptem do jej ucha. Złapałem jedną ręką jej talię i szybkim ruchem przesadziłem ją na swoje kolana tak, że siedziała bokiem do mnie. Jej ciało zesztywniało pod moim dotykiem.
-N-nie - wyszeptała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. Kłamała.
-Skarbie nie zrobię Ci krzywdy - powiedziałem jedną ręką oplatając jej nogi, żeby nie spadła, a drugą głaszcząc po plecach - jestem tutaj po to, żeby nikt nie mógł cię dotknął.
-Nie o to chodzi - wybełkotała i strąciła moją dłoń z pleców. Pozwoliłem jej wstać, chciała coś do mnie powiedzieć kiedy spojrzała na stół. Spojrzałem za jej wzrokiem i zobaczyłem zdjęcia, które jej podesłałem.
-O kurwa - wymamrotałem. Dziewczyna rzuciła się w stronę stołu zgarniając zdjęcia i wrzucając je szybko do kosza. Na stole została tylko koperta. Podpisana koperta.
Spojrzała na nią i na mnie i jeszcze raz na nią. Kiedy jej wzrok znalazł się z powrotem na mojej twarzy, nie wiem jak to możliwe, ale mogę przysiąc, że była jeszcze bledsza.
-O Mój Boże - wyszeptała i zakryła usta dłonią.
-Darcy, słuchaj ja mogę to wyjaśnić - powiedziałem wstając jednak ona szybko się cofnęła cztery kroki do tyłu zdając sobie sprawę co się dzieje.
-Słuchaj, ja nie... - wyciągnąłem rękę w jej stronę, ale się cofnęła - nie mam zamiaru zrobić Ci krzywdy.
-Nie podchodź nawet do mnie - ciągle się cofała, a ja już wiedziałem co miała zamiar zrobić - jesteś pierdolonym zboczeńcem Louis! - rzuciła się biegiem do drzwi, jednak zdążyłem ją uprzedzić nie pozwalając jej nawet ich otworzyć. Szeroko otworzyła oczy gdy złapałem ją za ramiona. Już nie panowałem nad swoimi ruchami.
-Przecież nie mam zamiaru cię kurwa skrzywdzić! Nie widzisz tego?! Mam zamiar cię ochronić przed takimi osobami jak Nick, które powinny gnić już dawno pod ziemią i mogę ci przysiąc, że niedługo jego rodzinka będzie mu kupowała pomnik, bo mu kurwa nie daruje tego co zrobił! - warknąłem; Darcy stała jak sparaliżowana nie wiedząc co się właściwie dzieje. Wbiłem swoje ręce tak mocno w jej ramiona czekając na jakąkolwiek odpowiedź, że w końcu jęknęła, a w jej głębokich oczach pojawiły się łzy.
-O mój Boże, przepraszam - szybko ją puściłem - poczekaj tutaj, przyniosę trochę lodu, to zmniejszy ból - pokiwała głową nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
Ruszyłem do kuchni i otworzyłem zamrażalkę w poszukiwaniu lodu, jakiegokolwiek rodzaju. Wyciągnął niebieski żel i zawinąłem go w chusteczkę. Wróciłem na korytarz, ale nie zastałem tam ani Darcy ani jej torby z książkami, która mogłem przysiąc, że leżała koło szafki z butami. Rzuciłem żel w ścianę z frustracji i wziąłem głęboki oddech.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Liama.
-Co jest stary? - zapytał; zacząłem mówić szybko i bardzo dobitnie, żeby mógł mnie zrozumieć.
-Darcy spierdoliła, bo dowiedziała się o zdjęciach. Nie dość, że Nick się chce do niej dorwać, to jeszcze myśli, że jestem pierdolonym zboczeńcem.
-Bo jesteś - zaśmiał się ponuro.
-To nie są kurwa czasy na żarty - warknął z całą moją wrogością w głosie ściskając mocniej telefon - więc zabieraj swoją dupe w troki razem z chłopakami i tu przyjeżdżaj. Daje wam kurwa pięć minut i macie tu być, bo inaczej przysięgam, że rozpierdole każde z wam na kawałki - rozłączyłem się zanim zdążył coś powiedzieć.
Darcy uciekła.
Pościg czas zacząć.
--------------------------
Wiecie nie chce być niemiła czy coś ale siedzimy z Ulą nad rozdziałami starając się skleić coś sensownego i mamy nadzieję, że dowiemy sie waszej opinii a tu raptem trzy osoby komentują podczas gdy jest około 1000 wejść na rozdział -,- Jeżeli będziecie sie tak słabo udzielać to wybaczcie, ale rozdziały będą rzadziej... przynajmniej moje (@flawharreh).
wystarczy mały głupi komentarz typu "czytam" albo coś ;_;